Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Kolejna porażka Ferrari. Czy to już definitywny koniec walki o tytuł?

Stajnia z Maranello przygotowała na sezon 2022 niesamowicie szybki bolid, jednak pewne elementy nie pozwalają im walczyć z Red Bullem w obu klasyfikacjach. Mianowicie, włoska ekipa w 9 z 13 wyścigach tego sezonu, traciła punkty z całkowicie banalnych oraz możliwych do uniknięcia sytuacji. Co wydarzyło się podczas tegorocznego GP Węgier oraz na przestrzeni całej kampanii? Czy walka o mistrzostwo została już zamknięta? Na te oraz inne pytania odpowiadamy w tym artykule.

Ferrari 2022 Błędy kłopoty
Fot. Scuderia Ferrari

Co dokładnie wydarzyło się podczas wyścigu na Węgrzech?

Weekend na Hungaroringu miał być tym wymarzonym dla Ferrari, a to z powodu sprzyjającej specyfikacji toru. Wolne zakręty oraz większy efekt wysoka siła docisku to jedne z głównych atutów włoskiej ekipy, więc na papierze to właśnie Scuderia była faworytem. Po rywalizacji w piątek i sobotę Mattia Binotto mógł być zadowolony z poczynań swoich kierowców, jednak w najważniejszej sesji – wyścigu, całe ambicje stajni z Maranello zostały zaprzepaszczone przez niezbyt odpowiednie decyzje strategiczne.

Pierwsza część rywalizacji układała się bardzo dobrze dla kierowców Ferrari, aż do momentu, w którym Max Verstappen spróbował podciąć Carlosa Sainza. Wtedy właśnie zespół prowadzony przez Mattię Binotto podjął decyzję, która całkowicie zrujnowała wyścig Leclercowi. Tak, to właśnie Monakijczyk niepotrzebnie został wezwany na pit stop, a na dodatek założono mu opony twarde. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że to właśnie ta mieszanka na Hungaroringu była około 3 sekundy wolniejsza od innych oraz niesamowicie trudna do dogrzania. Na domiar złego pod koniec rywalizacji, Leclerc męcząc się na „hardach” zjechał po opony miękkie i ostatecznie ukończył zmagania na 6. lokacie.

ZOBACZ TAKŻE
Leclerc ostro o sobie. "Jeśli dalej będę popełniał takie błędy, to nie zasługuję na zdobycie tytułu"

 

Binotto broni strategii, a obwinia… samochód

Dość kontrowersyjnie na temat wyścigu na Węgrzech wypowiedział się szef Ferrari – Mattia Binotto. Włoch twierdził, że głównym czynnikiem tak słabego wyniku były osiągi bolidu. Na dodatek za wszelką cenę starał się obronić decyzję strategów, twierdząc że wykonali świetną robotę.

– Zacznijmy od tego, że to wcale nie założenie twardych opon było skutkiem takiego rezultatu. Samochód był po prostu słaby, zachowywał się całkowicie inaczej niż podczas piątkowych symulacji. Jeśli mowa o strategii, to uważam, że nie popełniliśmy błędów. Kiedy Verstappen zjechał do alei serwisowej, baliśmy założyć się softy, gdyż do pokonania był zbyt długi dystans. Dlatego też wybraliśmy twarde ogumienie. Wiedzieliśmy, że Charlesowi będzie trudno je dogrzać, jednak liczyliśmy, że pod koniec dystansu to my zyskamy przewagę. Nie mam nic do zarzucenia zespołowi strategów – podsumował Binotto.

ZOBACZ TAKŻE
GP Węgier: Wygrana Verstappena, strzał w kolano Ferrari | Analiza

Leclerc innego zdania niż jego szef. „Niestety zawiodła strategia”

Charles Leclerc mógł myśleć o triumfie oraz o zmniejszeniu straty w klasyfikacji do Verstappena, jednak Monakijczykowi nie było dane wygrać na Hungaroringu. Mattia Binotto stwierdził, że zabrakło osiągów samochodu, jednak Leclerc wyraźnie rozgoryczony skrytykował strategię swojego zespołu.

– Nie rozumiem, dlaczego tak szybko porzuciliśmy pośrednie opony. Powtarzałem zespołowi, że czuje się na nich świetnie i nie chce się przesiadać, szczególnie na ogumienie twarde. Przez wybranie właśnie tej mieszanki straciliśmy około 20 sekund, czyli inaczej pewne podium. Szkoda, że to właśnie błędny wybór opon okazał się punktem zwrotnym w tym wyścigu – powiedział po wyścigu rozczarowany Leclerc.

Jak wygląda dotychczasowy sezon w Ferrari?

Nie oszukujmy się, że Charles Leclerc oraz Carlos Sainz otrzymali w tym roku maszynę, która pozwala walczyć o mistrzostwo świata. Niestety jednak w ekipie prowadzonej przez Mattię Binotto zawodzą inne elementy, takie jak wytrzymałość samochodu, czy wspominane już strategię. Na domiar złego, kierowcom również zdarza się popełniać błędy. Wszystkie te aspekty składają się na to, że stajnia z Maranello straciła bardzo dużo punktów podczas tegorocznej kampanii.

Za najgorsze weekendy w tym sezonie można uznać zmagania na Imoli, gdzie obaj kierowcy popełnili błędy, które nie pozwoliły im stanąć na podium. Ferrari straciło również dużo punktów w Azerbejdżanie, kiedy oba samochody włoskiego zespołu odmówiły współpracy. Wyścig w Monako też nie był szczęśliwy dla ekipy prowadzonej przez Mattię Binotto. Charles Leclerc został ściągnięty do alei serwisowej w złym momencie, co skutkowało przyblokowaniem na stanowisku. 24-latek stracił pewne zwycięstwo i domowy wyścig ukończył tuż za podium. Niestety dla Ferrari, podobnych przypadków było w tegorocznej kampanii o wiele więcej.

Szacuje się, że wszystkie usterki bolidów, błędy strategiczne oraz błędy kierowców zabrały Charlesowi Leclercowi około 118 punktów, a Carlosowi Sainzowi o 50 mniej – dokładniej 68 „oczek”. Wszystko to powoduje, że Ferrari mogło mieć 186 punktów więcej niż ma w tym momencie.

ZOBACZ TAKŻE
Malowania Scuderii Ferrari w F1. Nie zawsze dominowała czerwień

Czy walka o mistrzostwo jest już zakończona?

Największym rywalem stajni z Maranello w tegorocznej kampanii jest zespół Red Bulla. Oba zespoły mają bardzo podobne tempo, jednak to właśnie austriacka ekipa ma już spory zapas w obu klasyfikacjach. Jest to spowodowane faktem, że Ferrari traci dużo punktów w całkowicie niepotrzebny sposób. Zbędne błędy i bystrość Czerwonych Byków sprawiły, że Max Verstappen ma już 80 punktów przewagi nad Charlesem Leclerciem, a Red Bull prowadzi w klasyfikacji konstruktorów z buforem aż 97 „oczek”. Patrząc na to, że do końca sezonu zostało jedynie 9 wyścigów, to zniwelowanie takich strat jest niemalże niemożliwe.

Reklama