Remy Gardner i Raul Fernandez zderzyli się ze ścianą
Trudno tu jakkolwiek ocenić debiut obydwu zawodników. Fernandez i Garder pokazali rok temu mistrzowską formę w Moto2, ale wobec poziomu sprzętu, jakim dysponują nie są w stanie nic zrobić. Teoretycznie punktem odniesienia powinna być fabryczna ekipa KTM-a. Jednak zeszłoroczny przykład Danilo Petrucciego pokazał, że takie porównanie nie ma sensu. Największe kontrowersje wzbudzają jednak okoliczności, w jakich zmuszono Raula Fernandeza do awansu do MotoGP. Hiszpan chciał zostać jeszcze rok w Moto2, aby zebrać doświadczenia. Niestety KTM wręcz zmusił go do awansu w klasy królewskiej, aby nie podebrała go Yamaha. Jedyne czego można oczekiwać od tego duetu to regularnego punktowania.
Darryn Binder i Andrea Dovizoso
Ich sytuacja także wygląda beznadziejnie. Yamahy w rękach RNF prezentują fatalną formę. To sprawia, że Andrea Dovizioso niemal na pewno zakończy karierę po tym sezonie. Włoch absolutnie nie jest w stanie porozumieć się z motocyklem M1, mimo posiadania fabrycznej specyfikacji. Lepiej to wygląda w przypadku Darryna Bindera na zeszłorocznym sprzęcie. Zawodnik z RPA. Wprawdzie po pierwszej połowie sezonu oboje dysponują identyczną ilością punktów. Jednak w kontekście tego, że Binder przyszedł do MotoGP prosto z Moto3 i z kiepską reputacją to jego wyniki wyglądają na umiarkowanie dobre. Trudno tu powiedzieć, czego można od niego oczkeiwać. Wywrotki to u niego rzadkość, więc może po prostu warto aby Binder dalej trzymał to tempo rozwoju?
Faio Di Giannantonio
To jest ciekawy przypadek. Większość pierwszej połowy sezonu „Diggia” spędził na finiszowaniu poza punktami. Jednak od GP Francji jego sytuacja zdecydowanie się poprawiła. Nie wygląda ona najwybitniej, ale przynajmniej Włoch dowozi punkty. Niestety ogół jego wyników nie prezentuje się szczególnie interesująco.
Pol Espargaro i Franco Morbidelli zawiedli najbardziej
Obydwaj awansowali do fabrycznych ekip Hondy oraz Yamahy w celu wspierania liderów tych ekip. Obydwaj mają na koncie tytuły mistrzów świata Moto2, i solidną renomę wypracowaną w poprzednich zespołach. Niestety żaden z nich nie spełnia obecnie oczekiwań. W gorszej sytuacji jest jednak Pol Espargaro. Hiszpan zaliczył udane przedsezonowe testy, a także stanął na podium w Katarze.
Niestety od tej pory było tylko gorzej. Obecnie zawodnik Hondy ma w ogóle problemy, aby w ogóle zdobyć punkty. Oczywiście znaczna część problemu opiera się o trudny motocykl RC213V, który pasuje wyłącznie Marquezowi, ale od zawodnika takiego kalibru oczekiwano, że będzie on w stanie dotrzymać kroku swojemu rodakowi. Tymczasem częściej to Marquez okazywał się być górą mimo, że jego stan zdrowia był daleki od ideału. Czy Espargaro może jakkolwiek uratować swój sezon? Niestety już nie. Joan Mir oficjalnie zastąpi go po tym sezonie.
Nieco więcej czasu ma Franco Morbidelli, ale jego sytuacja też wygląda na przesądzoną. Włoch dołączył rok temu do fabrycznej ekipy przejmując motocykl po zwolnionym Vinalesie. Niestety odkąd „Franky” pojawił się w fabrycznej ekipie to jego wyniki wcale się nie poprawiły. Jeszcze na początku roku można było to usprawiedliwiać powrotem do formy po kontuzji kolana sprzed roku.
Niestety w tej chwili Morbidelli traci do swojego partnera zespołowego, Fabio Quartararo blisko 150 punktów. Dodajmy jeszcze fakt, że Francuz prowadzi w mistrzostwach. Trudno tu jakkolwiek usprawiedliwić formę Włocha. W zasadzie dosiada on bardzo podobniej maszyny względem tej, na której w 2020 roku otarł się o mistrzostwo świata. Jedyne poważniejsze zmiany od tamtej pory dotyczyły opon, do których Quartararo zdołał się zaadaptować. Morbidelli ma jeszcze przed sobą półtorej roku kontraktu i powinien go raczej wypełnić. Pytanie czy Lin Jarvis już czasem nie ma przygotowanego następcy na miejsce Morbidellego?
Alex Marquez i Taka Nakagami
Przed sezonem nie oczekiwano od tej dwójki zbyt wielkiej poprawy od tej dwójki, ale ta i tak raczej nie spełnia oczekiwań. Po pierwszej połowie sezonu 2022 Marquez i Nakagami okupują pozycje poza pierwszą piętnastką. Przy czym nie tylko motocykl RC213V jest tu problemem. Duet LCR Honda jest w stanie walczyć o znacznie lepsze wyniki, ponieważ dysponują oni pewną prędkością. Niestety brakuje im regularności w wynikach. Obydwaj zdobyli w tym roku po minimum jednym finiszu w czołowej siódemce. Jednak na ich koncie znajdziemy także niezliczone ilości upadków oraz kolizji. Jeżeli Alex Marquez i Taka Nakagami chcą dokonać postępu w tym sezonie to jednym z pierwszych aspektów, nad którymi muszą oni popracować jest regularność.
Luca Marini i Marco Bezzecchi
Duet VR46 Team ma za sobą ciekawą pierwszą połowę. Czy obydwoje mogą być z niej zadowoleni? W pewnym stopniu tak. Luca Marini bardzo kiepsko rozpoczął sezon 2022 regularnie finiszując poza pierwszą dziesiątką, okazjonalnie kończąc poza punktami. Jednak trzeba mu oddać dwie rzeczy. Po pierwsze jego wyniki znacząco się poprawiły w okolicach GP Francji. Tamten wyścig przyniósł mu pierwszy finisz w Top 10, po którym nastąpiły trzy finisze w czołowej szóstce pod rząd. Biorąc pod uwagę, że brat przyrodni Valentino Rossiego dosiada motocykla GP22, a nie GP21 to trzeba przyznać, że wykonał on progres. Co więcej, Marini na ten moment ukończył wszystkie wyścigi, co dobrze świadczy o jego „zdolności do unikania wywrotek” Koniec końców jego pierwsza połowa oraz postęp w niej wykonany budzi respekt. Jedynie należałoby utrzymać to tempo i ewentualnie kontynuować postępy z ostatnich wyścigów.
W nieco innej sytuacji jest Marco Bezzecchi. Z jednej strony debiutant ma już na koncie kilka finiszy w czołowej dziesiątce, włącznie z podium w TT Assen. Niestety oprócz tego w jego „resume” znajdziemy też sporo finiszy poza punktami oraz wywrotek w treningach. Na pewno trzeba przyznać, że jego debiut jest mocny, ale „Bezza” musi uspokoić głowę. Na ten moment to jest jedyny poważniejszy zarzut wobec niego.
Marc Marquez zrobił, co mógł
Wydawałoby się, że Hiszpan wreszcie będzie mógł rywalizować w pełni zdrowia z MotoGP. Wprawdzie wyścigi, jakie on przejechał nie były najbardziej ekscytujące, ale i tak pokonywał on pozostałych zawodników na Hondzie. Wreszcie nadeszło GP Włoch, które zakończyło jego udział w tym sezonie. Hiszpan musiał przerwać ściganie. Marc Marquez udał się na operację do USA, aby skorygować ułożenie kości ramienia, aby ta znalazła się w pozycji przed odniesieniem kontuzji. Jak można ocenić jego postawę w tym sezonie? Hiszpan prawdopodobnie zrobił wszystko, co mógł. Trudno znaleźć tu jakąkolwiek skazę na jego tegorocznych wynikach.
Dwuczęściowy Maverick Vinales
Pierwszą połowę sezonu Vinalesa trzeba podzielić na 2 części. Ta pierwsza była raczej do zapomnienia i sprawiała, że pozostawienie Hiszpana w zespole nie wyglądało na najbardziej rozsądny pomysł. Jednak wtedy nadeszło GP Włoch. To w trakcie tego weekendu ogłoszono przedłużenie współpracy Aprilii z Vinalesem. Hiszpan prawdopodobnie stał się lżejszy o prawie tonę, bo od tego czasu jego wyniki stale ulegały poprawie. Z czego to wynikało? Trudno powiedzieć. Na pewno pomocne było zebrane doświadczenie. To pomogło zawodnikowi podnieść poprzeczkę i zmniejszyć stratę do Aleixa Espargaro. Tu można powtórzyć to samo, co w przypadku Mariniego. Trzeba pochwalić za postępy i liczyć na to, że w drugiej połowie sezonu jego forma się utrzyma
Jorge Martin musi utrzymać się w pionie
Pierwsza połowa w wykonaniu Martina jest bardzo dziwna. Kilka podiów przeplatanych masą wywrotek i finiszy poza punktami. Martin pokazał w tym roku mocną formę, ale musi on się ustabilizować. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że Martin nadal liczy się w walce o fabryczny motocykl Ducati na 2023 rok z Bastianinim. Jedynym usprawiedliwieniem dla Hiszpana jest to, że w ostatnim czasie mistrz świata Moto3 przeszedł operację.
Alex Rins i Joan Mir w tarapatach
Na początku roku wiele wskazywało na to, że Suzuki dokonało ogromnego postępu w zakresie silnika, ramy czy zawieszenia. Dodatkowo Alex Rins ustabilizował formę, a także unikał on uślizgów przodu. Niestety wtedy nadeszła informacja o zamknięciu programów w MotoGP i FIM EWC. Trudno powiedzieć, jak dokładnie to wpłynęło na kondycję z zespołu. Z jednej strony Joan Mir i Alex Rins w kolejnych wyścigach wielokrotnie nie przywozili punktów. Zaś z drugiej strony Suzuki po GP Katalonii wprowadziło szereg poprawek, które sugerują, że Suzuki chce zamknąć program w najlepszej możliwej kondycji.
Samych zawodników trzeba na pewno pochwalić za to, jak równą formę prezentowali jeszcze do GP Hiszpanii. Rins oraz Mir regularnie walczyli w czołowej piątce, ale ta seria zakończyła się właśnie po tym wyścigu. Część z nich wynikała z kolizji oraz innych nieszczęśliwych przypadków. Jednak oprócz tego można też się doszukać wywrotek na wskutek błędu zawodnika. Rins już zna swoją przyszłość, a Mir niedługo ogłosi, gdzie zobaczymy go za rok i z tego powodu obydwaj są raczej zmotywowani do tego, by pożegnać Suzuki w najlepszym możliwym stylu. Natomiast w kontekście sezonu 2022 jedynym pytaniem jest to czy obaj Hiszpanie będą w stanie walczyć z wykorzystaniem dostępnych im zasobów. Do tego mile widziana byłaby też stabilizacja ich formy na torze i redukcja wywrotek.
Jack Miller
Pol Espargaro i Franco Morbidelli to dwa największe zawody pierwszej połowy sezonu, a tuż za nimi jest Jack Miller. Po tym jak w zeszłym roku zdominował go Pecco Bagnaia, Australijczyk najwyraźniej nie zdołał podnieść rękawicy. Podia przeplatane z odległymi finiszami na granicy strefy punktowej sprawiły, że Miller już nie liczy się w walce o mistrzostwo świata. Wprawdzie sytuacja Bagnai wygląda niewiele lepiej, ale „Pecco” przynajmniej prezentuje prędkość. Mówi się, że łatwiej jest sprawić, aby szybki zawodnik przestał się przewracać, niż przyspieszyć zawodnika, który unika wywrotek. W obecnej sytuacji wygląda na to, że Bagnaia jest tym pierwszym, a Miller tym drugim. Jedynym pocieszeniem dla Australijczyka jest to, że ma on już zagwarantowany fabryczny kontrakt w ekipie KTM-a. Wygląda na to, że Miller jest szybki na Ducati, ale niewystarczająco szybki, aby móc walczyć o zwycięstwa.
Brad Binder i Miguel Oliveira
KTM ma za sobą kolejną trudną pierwszą połowę sezonu. Motocykl RC16 zdaje się nadal mieć problemy z zarządzaniem przednią oponą, która nie współpracuje ze sprzętem. Szczególnie problematyczne są kwalifikacje, które ten duet często kończy poza pierwszą piętnastką. Potem w wyścigach zarówno Binder, jak i Oliveira dowożą całkiem solidne wyniki. Binder w tym roku w zasadzie prawie każdy wyścig może zaliczyć do udanych. W klasyfikacji znajdziemy całą masę finiszy pomiędzy piątym, a ósmym miejscem. Oprócz tego zawodnik z RPA stanął na podium w Katarze, który historycznie jest najgorszym torem dla tej maszyny. Tym samym jego postawa zasługuje na wyróżnienie.
Mniej powodów do zadowolenia może mieć Miguel Oliveira. Portugalczyk wprawdzie wygrał GP Indonezji, ale pozostałe wyścigi wyglądały już gorzej. Seria dziewiątych miejsc i finisz poza pierwszą dwunastką sprawiła, że traci on ponad dwadzieścia punktów. Nie jest to jakaś wyraźna dysproporcja, ale już skłoniła ona zarząd KTM-a do zastąpienia go Millerem. Trudno powiedzieć, co mogło sprawić, że były zawodnik Tech3tak odstaje od swojego partnera. W zeszłym roku można było to wytłumaczyć kontuzją z GP Styrii, ale od tamtej pory minął już niemal rok. Plusem Portugalczyka jest to, że nie wywraca się zbyt często. Jeśli udałoby mu się poprawić ogólną dyspozycję z drugiej połowie sezonu to Oliveira mógłby odejść z KTM-a z poniesioną głową.
Enea Bastianini
Zeszłoroczny debiutant to ciekawy przypadek. Z jednej strony w tym roku wygrał on najwięcej wyścigów dla Ducati obok Bagnai. Zaś z drugiej strony posiada on całe pasmo finiszy na odległych pozycjach przeplatanych wywrotkami. Trudno szczerze powiedzieć, z czego wynikła taka sytuacja. Na pewno te trzy triumfy zasługują na wyróżnienie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę sprzęt i zespół, którym dysponuje „Bestia”.
Niestety z drugiej strony amplituda jego wyników jest zbyt szeroka, aby móc scharakteryzować jego formę jako „równą”. Oczywiście w drugiej połowie sezonu walka z zawodnikami fabrycznymi może być już niemożliwa. Jednak z drugiej strony należy pamiętać, że rok temu Bastianini jednak meldował się na podium w gorszym sprzęcie z gorszą ekipą. Czy tym razem uda mu się to powtórzyć? Nawet jeśli nie to ważne, aby Włoch przynajmniej ustabilizował wyniki. Pamiętajmy, że mistrz świata Moto2 nada walczy z Martinem o angaż w ekipie fabrycznej Ducati na 2023 rok. Każdy wynik będzie miał znaczenie.
Francesco Bagnaia nie poniósł konsekwencji
Pecco ma za sobą dość ciekawą połowę sezonu. Na początku mogliśmy zaobserwować sporą ilość wywrotek i słabych finiszy na odległych pozycjach. To było spowodowane radykalnie agresywniejszym nowym silnikiem Ducati, który przysporzył Włochom wielu kłopotów. Z czasem jednak zarówno fabryczna ekipa, jak i Pramac zaczęły sobie lepiej radzić z tegorocznym Desmosedici. Niestety rywale w tym czasie nie próżnowali taki Fabio Quartararo zbudował sobie sporą przewagę.
Po drodze doszły do tego kolejne wywrotki. Pecco dokonał postępu pod kątem szybkości czy zarządzania oponami. Jednak wraz z tym w parze powinien iść także trening mentalny, który pomógłby Włochowi ustabilizować formę. Rok temu powiedział on, że jego przegrana w mistrzostwach świata w 2021 roku wynika z tych samych przyczyn co porażka Quartararo rok wcześniej. Bagnaia nie jest największym rozczarowaniem roku, ale tylko dlatego, że ten tytuł otrzymali już inni zawodnicy. Nazwałbym jego postawę „brakiem progresu”.
Na osobną historię zasługuje także jego postawa wobec jego incydentu na Ibizie. Kilka tygodni temu Pecco Bagnaia wpadł do rowu prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. Jego przeprosiny w stylu „non apology” połączone z zerową reakcją Ducati są niezwykle odrażające. Jako kierowca wyścigowy, Bagnaia powinien reprezentować spójny wizerunek „trzeźwego kierowcy”, a Ducati powinno jakkolwiek zareagować na do zdarzenie. Niestety jego pracodawca nie zareagował, przyzwalając tym samym na powielanie takiej postawy przez swoich kibiców.
Johann Zarco powoli, ale czy do celu?
Pan regularność. Trudno powiedzieć tu cokolwiek więcej. Podczas, gdy inne „gwiazdy” Ducati wygrywają jeden wyścig, a potem wywracają się w kilku kolejnych to Francuz zdaje się po prostu wykonywać swoją robotę. Stale dowozi mocne punkty i okazjonalne podia, które dają mu obecnie trzecie miejsce w punktacji. Jedynym zarzutem jest tu postawa w kwalifikacjach, która utrudnia mu potem walkę o zwycięstwa. Jeśli Zarco chce liczyć się w walce do samego końca to ten aspekt wymaga natychmiastowej poprawy. Jednak tu należy mieć na uwadze to, że na kwalifikacje wpływa też praca, jaką zawodnik Pramaka musi wykonywać w treningach na rzecz rozwoju motocykli Ducati. Dwukrotny mistrz świata Moto2 pełni w Ducati rolę dodatkowego testera i z tego powodu jego program w piątek wygląda inaczej. Mamy jednak nadzieję, że włoska marka dostrzegła problem i jakoś temu zaradzi. W końcu obecnie Zarco to matematycznie największa nadzieja Ducati na tytuł.
Aleix Espargaro zaskoczył wszystkich
Przed sezonem spodziewano się, że Aprilia dokona sporego postępu, ale czy ktoś oczekiwał, że aż takiego? Espargaro zdobył w tym roku nie tylko dwa pole position, ale i zwycięstwo i masę podiów. To wszystko sprawiło, że Hiszpan jest obecnie największym zagrożeniem dla Quartararo w walce o tytuł. Oczywiście zdarzały się pomyłki, jak przedwczesny finisz w GP Katalonii. Jednak poza tą sytuacją Aleix Espargaro zdaje się nie popełniać błędów. W przeszłości to było normalne, że Hiszpan wywróci się w wyścigu. W tym roku to mu się praktycznie nie zdarza. Należy tu pochwalić nie tylko Aprilię, ale i samego zawodnika. Aleix Espargaro to na chwilę obecną największe pozytywne zaskoczenie sezonu. Hiszpan będzie walczył o mistrzostwo do samego końca, ale nawet jeśli mu się to nie uda to i tak będzie miał powody do dumy.
Fabio Quartararo na niemal idealnym torze
Gdyby po pierwszych trzech wyścigach bieżącego sezonu ktoś powiedział mi, że na półmetku rywalizacji Francuz będzie miał na koncie trzy wygrane i pozycję lidera to bym nie uwierzył. Yamaha wręcz fatalnie weszła w sezon 2022 oferując swoim zawodnikom niekonkurencyjny sprzęt. Ten sprawił, że w pierwszych wyścigach Quartararo o podium w normalnych okolicznościach mógł najwyżej pomarzyć. Tymczasem jego obecna sytuacja jest niemal tak dobra, jak przed rokiem.
Dodatkowego smaku dodaje fakt, że obrońca tytułu mistrza świata w międzyczasie musiał pracować nad nową umową na kolejne lata. Spekulowało się o transferze Quartararo do Hondy, ale finalnie padło na kolejne dwa lata z Yamahą. To oznacza że Francuz pokłada sporo wiary w ten projekt. To powinno zmotywować inżynierów w Japonii do wprowadzenia zmian, które są konieczne. Nie wyklucza się nawet, że Yamaha porzuci filozofię płynnego silnika R4 na rzecz agresywniejszej i mocniejszej V4. Najpierw jednak warto byłoby dowieźć prowadzenie w punktacji do mety sezonu 2022. Jeśli Quartararo uniknie takich sytuacji, jak w TT Assen to szanse na obronę mistrzostwa są ogromne.