Nigdy nie była hitem, ale tak miało być
Stinger został publicznie zaprezentowany w 2017 roku i już wtedy producent zapowiedział, że nowe auto nie ma ambicji stać się hitem sprzedażowym, a raczej ma podnieść postrzeganie marki i stać się wizytówką tego, co koreańscy inżynierowie są w stanie stworzyć.
Szczególnie najmocniejsza wersja przyciągała wiele uwagi, opierając się na podwójnie turbodoładowanym widlastym silniku sześciocylindrowym. Pierwotnie zapewniało to maksymalną moc 272 kW/370 KM, ale po modyfikacjach dwa lata później moc zmniejszono do 269 kW/366 KM.
I właśnie dla wersji sześciocylindrowej przygotowano specjalną, pożegnalną edycję, którą ograniczono do zaledwie 1000 egzemplarzy. Według założeń ma być ona dostępna globalnie, ale na ceny i dalsze szczegóły musimy jeszcze poczekać.
Jaki jest powód usunięcia z rynku Stingera? Chyba każdy się domyśla… To szeroko zakrojona elektryfikacja motoryzacji, która zatacza coraz szersze kręgi. Sama Kia komunikuje zresztą, że Stingera z wielką godnością zastąpi EV6 GT. Przypomnijmy, że usportowiony samochód elektryczny ma 430 kW/585 KM mocy maksymalnej i przyspiesza od 0 do 100 km/h w 3,5 sekundy.
Specjalny lakier i ciekawy design, ale bez zmian w technice
Tribute Edition zaoferuje głównie kosmetyczne zmiany. I tak na przykład zainteresowani będą mogli zamówić matowy szary lakier Moonscape (zupełna nowość), a drugą opcją będzie zielony Ascot Green. Lusterka wsteczne i zaciski hamulcowe Brembo będą czarne (co naprawdę przykuwa uwagę), podobnie jak 19-calowe felgi.
We wnętrzu znajdziemy brązową skórzaną tapicerkę oraz wykończenie z efektem włókna węglowego, co ma wzmocnić wrażenie sportowego, ale naszpikowanego technologią samochodu. Każdy właściciel otrzyma tabliczkę z numerem konkretnego egzemplarza z serii 1000 sztuk. Zagłówki ozdobiono natomiast stylizowanym haftem os. Stinger oznacza w języku angielskim żądło, a całość jest subtelnym nawiązaniem także do potężnego silnika V6.
Kia w komunikacie nie napomknęła nic o technologii, więc w tym aspekcie nie dojdzie prawdopodobnie do żadnych zmian. Możemy więc spodziewać się wszystkiego, co najlepsze w zwykłej wersji sześciocylindrowej. W momencie premiery doczekamy się zapewne większej ilości informacji, także na temat dostępności nad Wisłą.