Niekończąca się opowieść
Od blisko roku jedną z najważniejszych historii w F1 poza torami jest ta dotycząca wejścia Andretti Global do F1. Zespół Michaela Andrettiego pierwotnie próbował przejąć ekipę Saubera. Niestety wówczas obydwie strony nie porozumiały się odnośnie podziału władzy w zespole po sprzedaży udziałów. Na tym jednak nie kończy się historia amerykańskiej ekipy. Ta od około roku próbuje wprowadzić do F1 nowy zespół, który miałby powstać od zera. Między innymi w tym celu Andretti zaczął budować nową bazę w Indianapolis, w której mają się mieścić głównie ich zespoły w IndyCar, ExtremeE, Formule E, a od niedawna także współdzielony projekt z Wayne Taylor Racing w IMSA. Amerykański gigant motorsportowy ma ambitne plany, jeśli chodzi o rozszerzenie swojej działalności. Wspomniany Michael Andretti opowiadał o nich przy okazji rozpoczęcia budowy wspomnianej bazy w grudniu.
Niestety jego plany nie podobają się innym ekipom, ponieważ oznaczałoby to kolejnego gracza walczącego o podział zysków z tytuł praw komercyjnych. Dlatego też Christian Horner, Toto Wolff czy Mattia Binotto lobbowali za dalszym utrzymaniem stawki składającej się z tylko dziesięciu ekip. Tu warto zaznaczyć, że wspomniane osoby zaznaczały w wypowiedziach, że potencjalnie nowy zespół musiałby wnieść jakąkolwiek wartość dodaną do sportu. To w kontekście rozpoznawalności nazwiska „Andretti” oraz marki, jaka za nim stoi brzmi „dziwnie”.
Jednym z wymienianych sposobów, w jaki ten zespół mógłby wnieść wartość miałoby być wejście z nowym producentem silników. Tu od razu zaczęto spekulować o związaniu się z jedną z marek koncernu VAG. Jeszcze pół roku temu niewiadome było czy Audi zwiąże się z zespołem Sauber czy jednak z innym podmiotem, jak McLaren. Finalnie padło na tego pierwszego. Teraz zostaje kwestia Porsche, które nie porozumiało się z Red Bull Racing. Mówi się, że mieliby oni podjąć współpracę z innym z prywatnych zespołów, ale trudno powiedzieć, z jakim.
As, a właściwie Cadillac w rękawie
Jak zespoły powiedziały, tak też Michael Andretti zrobił. Amerykanin ogłosił dziś, że Andretti Global zgłasza swoją kandydaturę do rekrutacji na potencjalnie nowy zespół w F1, a ich partnerem będzie Cadillac. Kluczowym elementem układanki jest to, że na początku tygodnia prezydent FIA, Mohammed Ben Sulayem, zlecił federacji otwarcie wspomnianej rekrutacji. To oznacza, że jeśli jakiś podmiot jest chętny to może zgłosić swoją kandydaturę do takiego procesu i jednym z nich jest Andretti Global Cadillac. Jest jednak jeszcze inny kandydat w postaci Panthera Racing, która od kilku lat próbuje dostać się do F1 czy to próbując przejąć istniejącą ekipę czy budując swoją od podstaw. Niestety póki co, nie widać efektów.
– Kontynuujemy rozwój wyścigowe rodziny Andretti Global i jak zawsze patrzymy na to, co przyniesie nam przyszłość. Czuję, że dobrze pasujemy do bycia nowym zespołem F1 i możemy wnieść wartość do serii. Jestem dumny, że w dążeniu do tego celu towarzyszą nam GM i Cadillac. General Motors i Andretti dzielą dziedzictwo zrodzone z miłości do wyścigów. Mamy teraz okazję połączyć nasze pasje do sportów motorowych i zaangażowanie w innowacje, aby zbudować prawdziwą amerykańską ofertę F1. Wspólnie będziemy postępować zgodnie z procedurami i krokami przedstawionymi przez FIA podczas procesu rekrutacji. W międzyczasie kontynuujemy przygotowania. Jeśli będziemy mieli szczęście to Andretti Cadillac zostanie formalnie zatwierdzony jako zespół Formuły 1 – oświadczył Michael Andretti.
I welcome the news of the @Cadillac and @FollowAndretti partnership and the @FIA looks forward to further discussions on the FIA @F1 World Championship Expressions of Interest process pic.twitter.com/LQgbYDW0qM
— Mohammed Ben Sulayem (@Ben_Sulayem) January 5, 2023
Czy już wszystko jest „klepnięte”?
Tu należy zaznaczyć, że rekrutacja do stawki Formuły1 to niezwykle skomplikowany proces. Podmiot zgłaszający chęć dołączenia do stawki z nową ekipą musi przejść szereg formalności. Te mają zapewnić FIA, że nowy zespół będzie w stanie od samego początku zaprezentować konkurencyjny poziom, a także, że sam projekt będzie dysponował odpowiednim zapleczem finansowym. Mówiąc o finansach to jeszcze należy wspomnieć o kwocie 200 milionów dolarów, którą taki zespół musi wpłacić na konto Liberty Media. Ta kwota to swego rodzaju zapewnienie o tym, że nowy zespół jest wypłacalny i nie dołącza do F1 tylko po to, aby wyłudzić pieniądze z podziału zysków z tytułu praw komercyjnych F1. W zamian, taki podmiot może uczestniczyć we wspomnianym podziale zysków już od pierwszego sezonu rywalizacji, a więc ta kwota częściowo mu się zwróci.
Wracając jednak do formalności to trzeba zaznaczyć jeszcze jedną rzecz. Tutaj, aby otrzymać miejsce w stawce należy przede wszystkim spełnić wymogi założone przez FIA. Dopiero potem można ewentualnie walczyć o miejsce. To, że federacja otworzyła taką rekrutację to nie znaczy, że jakikolwiek zespół zdoła przejść ją pomyślnie. Oczywiście Andretti Global to bardzo poważny podmiot, który raczej powinien przejść cały proces pomyślnie, ale hipotetycznie wszystko jest możliwe. Kiedy taka rekrutacja się zakończy? Trudno powiedzieć. Niewykluczone, że potrwa ona około sześciu miesięcy lub prawie rok. Tu czas będzie kluczowy nie tylko dla Andrettiego, ale i dla marki Cadillac.
Kolejna odsłona wojenki Liberty Media z FIA
Jakby tego było mało to okazuje się, że nie wszystko ma tu zależeć od rekrutacji prowadzonej przez FIA. Promotor Formuły 1 wydał dziś oświadczenie, w którym zwraca on uwagę na to, że kandydat na nowy zespół F1 musi zagwarantować stabilność w mistrzostwach świata i nie może swoją obecnością naruszyć jej dobrego imienia. Kluczową wzmianką jest też to, że nowy zespół wybrany przez FIA musi zostać zatwierdzony także przez Liberty Media. Trudno tu jednoznacznie stwierdzić, czy F1 rzeczywiście obawia się pojawienia nowej ekipy w stawce. Czy może jednak takie oświadczenie wynika wyłącznie z nacisków ze strony zespołów?
Dalsze szachy silnikowe z Porsche
Związanie się Andretti Global z marką Cadillac to kolejne ciekawe rozstrzygnięcie. Jeszcze do niedawna sugerowano, że partnerem silnikowym tej ekipy miałoby być Porsche. Teraz wygląda na to, że niemiecka marka może mieć jeszcze mniej możliwości wejścia do F1. Z czołowej piątki klasyfikacji konstruktorów, jedynie McLaren mógłby związać się z Porsche, ale ekipa z Woking sugeruje, że niedługo przedłużą współpracę z Mercedesem o kolejne lata. Aston Martin dopóki należy do Lawrence’a Strolla będzie brandowany brytyjską marką, której współwłaścicielem jest wspomniany Kanadyjczyk. W świetle tego, że ekipa z Silverstone buduje właśnie nową bazę to zmiana właściciela jest obecnie nierealna.
Podobnie jest z takimi zespołami, jak Scuderia AlphaTauri, Williams czy Haas. Porsche zależy na przejęciu większości udziałów, co może być trudną sprawą. AlphaTauri obecnie należy do Red Bulla i wprawdzie nowy zarząd koncernu rozważa jego sprzedaż. Jednakże obecnie wydaje się to być mało możliwe. Williams i Haas należą teraz kolejno do Dorliton oraz Geene’a Haasa. Obydwaj właściciele tracą powoli cierpliwość, o czym przekonał się Jost Capito. Natomiast Haas od około trzech lat rozważa sprzedaż zespołu.
Jednakże na razie żadna z tych dwóch transakcji nie miała miejsca. W przypadku tego drugiego należy pamiętać jeszcze o koneksjach z Ferrari. Haas od samego początku kupuje od Scuderii tyle elementów samochodu, na ile pozwala im na to regulamin techniczny. Dodatkowo amerykańska ekipa częściowo mieści się w Maranello. Ewentualne przejęcie przez Porsche oznaczałoby zakończenie kooperacji z „czerwonymi”. To wymagałoby znalezienia nowej lokalizacji, w której Haas miałby mieścić część zespołu zajmującą się rozwojem. To byłoby bardzo trudne do zrealizowania w mniej niż rok.
Czy Porsche finalnie uda się znaleźć partnera, z którym mogliby wrócić do F1? Tego powinniśmy dowiedzieć się w tym roku, lub w następnym jeśli niemiecki producent zdecyduje się opóźnić wejście na sezon 2027.