Upragniony Amerykanin
Liberty Media od wielu lat chciało mieć w stawce F1 kierowcę z USA. Ostatni raz zawodnika stamtąd mieliśmy w 2015 roku. Wówczas Alex Rossi odjechał kilka wyścigów w barwach ekipy Manor. Z kolei ostatnim Amerykaninem, który wystartował w pełnym sezonie startów pozostaje Scott Speed. Jeden z najbardziej niepokornych kierowców w historii F1 dokonał tego w 2006 roku. Ostatni punkt i zarazem podium wywalczył za to Michael Andretti podczas GP Włoch 1993.
W ostatnich latach wydawało się, że zobaczymy zawodnika z USA, lecz wszystko zazwyczaj kończyło się na plotkach. Tak było z Josefem Newgardenem, Danicą Patrick, a także Coltonem Hertą. Wszystko jednak odmienił Logan Sargeant, który po serii sukcesów w seriach juniorskich otrzymał angaż w Williamsie.
Plany jednak… były zupełnie inne
Kulisami zakontraktowania podzielił się dyrektor sportowy stajni z Grove, czyli Sven Smeets.
– Początkowo Logan miał spędzić 2 lata w F2. Każdy chyba mówi takie coś juniorowi. Kiedy jednak wbił się do czołówki oraz przez kilka weekendów z rzędu bił się o wygrane w tym na Silverstone pomyśleliśmy, że można to skrócić do roku. Nie powiedzieliśmy mu konkretnego celu. Wszystko rozegrało się o jego adaptację do nowych warunków i prędkość. Latem stał się naszym faworytem także i ze względu na jego podejście do treningów – zdradził w rozmowie z Autosportem.
Krok po kroku i aż do celu
Na początku sezonu 2023 zawodnicy F1 zmierzą się z torami ulicznymi. Smeets nie ukrywał, że będzie to swego rodzaju nauka dla Amerykanina.
– Początek roku składa się z torów, gdzie nie można popełnić ani jednego błędu. Mam na myśli głównie Australię oraz Arabię Saudyjską. Aby nauczył się ograniczeń samochodu Formuły 1, są trzy dni testów, a potem od razu mamy weekend wyścigowy. Nie można tak po prostu powiedzieć, że przejedzie się kilka tysięcy kilometrów, żeby zobaczyć, jak daleko zajedzie się tymi bolidami na torze. Wiemy, że będzie to częścią jego procesu uczenia się – zakończył.