Najlepszy kierowca: Martinius Stenshorne
Norweg już w zeszłym roku zdradzał symptomy wielkiego talentu. Dziś jego istnienie należy już przyjmować za pewnik. Stenshorne znakomicie ruszył i momentalnie wyprzedził Dufka, po czym systematycznie się oddalał. Cztery samochody bezpieczeństwa nie zachwiały jego koncentracją. Za każdym razem utrzymywał rywali za sobą po restarcie, po czym powiększał dystans. Bezbłędny występ.
Równie bezbłędny był Lorenzo Fluxa. Hiszpan miał do tej pory na koncie dwa 4. miejsca oraz jedno 9. – teraz dodaje do tego 18 punktów za drugą lokatę. Doskonale poradził sobie w walce z Dufkiem, Capiettem oraz van Hoepenem i po raz pierwszy przewodził Premie. Rodak Fernando Alonso pokazał, że stać go na wiele.
Świetnie jechał też Maceo Capietto. Młodziutki (rocznik 2006) kierowca ekipy RPM startował z czołówki i w tejże czołówce pozostał aż do mety. Co ważniejsze, Capietto nie tracił więcej niż sekundy do potentatów: Dufka, Fluxy oraz Stenshorne’a. Na sam koniec zawodów udało mu się jeszcze zaskoczyć Szwajcara i minąć go na ostatnim okrążeniu. Francuz odjechał już 26 we FRECE i nigdy nie zajął wyższej pozycji niż dziś.
Najlepszy zespół: RPM
Rzadko zdarza się, by w czołowej dziesiątce znaleźli się przedstawiciele aż 7 ekip. Jeszcze rzadziej i przez to najciekawiej z nich prezentują się kierowcy ekipy o potencjale wyraźnie mniejszym niż w przypadku Premy, ART czy Van Amersfoort Racing. Włosi z RPM zasłużyli jednak na wyróżnienie. Capietto za fenomenalne 3. miejsce, Ramos za utrzymanie się w punktach po błędzie, który nieomal zakończył jego wyścig.
Przełamanie Bilińskiego
Hungaroring ma dla naszego jeźdźca znaczenie szczególne – to na nim rok temu zdobył swe pierwsze podium w historii startów we FRECE. Dziś okoliczności nie ułożyły się dla kierowcy Tridentu aż tak optymistycznie, co nie zmienia faktu, że Biliński znakomicie sobie na węgierskim obiekcie radził. Po starcie utrzymał 9. lokatę i zaczął naciskać na Michaela Belova.
Belov dał się zaskoczyć – Polak najpierw niemalże wyminął go w trzecim zakręcie, słynnym nawrocie. Rosjanin zdołał się jeszcze wybronić, acz Biliński nie odpuścił. Po walce bok w bok na podjeździe do łuku nr 4 znalazł się na 8. pozycji. I na tym nie skończył.
Kolizja Tramnitza z Haverkortem (opisana niżej) automatycznie wyniosła go na 6. miejsce. Polak natychmiast znalazł się na skrzyni biegów Laurensa van Hoepena i stoczył z nim fenomenalny bój na prostej startowej. Holender utrzymał nerwy na wodzy i wywiózł Bilińskiego; ten odbił na zewnętrzną i próbował jeszcze manewru w nawrocie, lecz znów musiał oddać pola rywalowi. Potem skutecznie bronił się przed nacierającym Belovem.
Największe zaskoczenie: Esteban Masson
Francuzowi z serii Eurocup-3 należą się pochwały – w swym drugim tegorocznym wyścigu FRECI znalazł się tuż za punktowanymi pozycjami. Rewelacji trudno było oczekiwać, Masson nie wyróżnił się niczym specjalnym, lecz zaprezentował postawę, którą zespół Saintéloc powinien docenić. Spokojna, wyważona, godna 13. pozycji jazda.
Lokalny bohater, Levente Revesz, też spisał się nieźle. Jak na swoje standardy. Węgier z ekipy Arden nie zdobył w tym roku żadnych punktów; na Hungaroringu też ich nie dołożył, ale był wybitnie blisko. Uwikłany w walkę w środku stawki, m.in. z Matiasem Zagazetą, zdołał trzymać tempo pozwalające na marzenia o dziesiątce. 16. miejsce to wyraźny krok naprzód.
Największe rozczarowanie: Tim Tramnitz
Niemiec miał wszystko, by ponownie znaleźć się na podium. Niestety dla niego, na jego drodze stanął Kas Haverkort. Holender, wicelider klasyfikacji generalnej, ani myślał oddać pola w walce o czołową piątkę. Tramnitz usiłował zaatakować go zaraz po zjeździe samochodu bezpieczeństwa (wcześniej rozbili się Partyshev oraz Koolen), ale przeholował i uderzył w tył bolidu Haverkorta. W wyniku zderzenia obaj znaleźli się na poboczu i pożegnali z punktami.
Rozczarował też Rafael Camara. Brazylijczyk miewał już w tym roku problemy i na Hungaroringu także stracił cenne punkty. Startował z 14. pola, z szansą na choć kilka oczek, ale błyskawicznie spadł poza pierwszą dwudziestkę. Zdołał co prawda wrócić aż na 11. miejsce, lecz przy tempie Premy (i wynikach Antonellego oraz Fluxy) Brazylijczyk wciąż nie może być zadowolony.
Komfortowe prowadzenie Norwega
Stenshorne wygrał po raz trzeci i ma na swym koncie 99 punktów. Drugi na liście Andrea Kimi Antonelli traci do niego już 29 oczek, samemu zachowując dwa przewagi nad Kasem Haverkortem. Z kolei koszmarny występ Tramnitza oznacza, że Niemiec jest czwarty w rankingu, ale z 27 punktami zapasu nad Santiagem Ramosem. Roman Biliński dzięki 6. miejscu awansuje na 14. lokatę w generalce i ma 12 punktów.
Wśród ekip pozycję lidera zachowuje R-ace GP. Francuzi za wiktorię lidera czempionatu otrzymali 25 punktów, toteż mają ich już łącznie 171. Druga lokata przysługuje Premie – Antonelli i Fluxa dodali do ich dorobku 24 oczka, co daje im łącznie 129 punktów. Czołową trójkę uzupełnia Van Amersfoort Racing. Holendrzy tracą do Włochów 19 oczek.
Czas na Spa
Dwa tygodnie dzielą nas od czwartego weekendu tegorocznej serii FRECA. Na torze współdzielonym z ikonicznym wyścigiem Spa 24h kierowcy zmierzą się tradycyjnie w dwóch wyścigach. Podczas zeszłorocznej rywalizacji najlepsi okazali się Dino Beganovic oraz Gabriel Bortoleto – dziś czołowe postaci FIA F3. Szwed zajmuje trzecią lokatę, Brazylijczyk przewodzi tamtejszej kwalifikacji generalnej.
Roman Biliński weekendu w Belgii szczególnie dobrze nie wspomina. Polak w pierwszych zawodach zajął tam 11. miejsce, a w drugich – 19. Znacznie lepiej spisał się wówczas jego zespołowy partner, Tim Tramnitz. Niemiec zajął 8. i 7. miejsce. Dziś nasz sąsiad zza zachodniej granicy ściga się już dla R-ace GP. Mimo koszmarnego błędu, pozostaje jednym z największych faworytów do walki o tytuł. Biliński natomiast będzie liczył na to, że świetna forma z Węgier przełoży się na dalszą część sezonu.
Wyniki 2. rundy FRECA 2023 na Hungaroringu