„Prosty” tor, ale nie do końca
Red Bull Ring na pewno zna i lubi każdy. Kojarzy się on nam między innymi z długimi prostymi, kilkoma dobrymi miejscami do wyprzedzania czy też z limitami toru. Paradoksalnie owe dziesięć zakrętów oraz trzy długie proste nie są takie „proste”. Zacznijmy od tego, że to jest tor o charakterystyce „Stop&Go”, która obciąża silnik, hamulce czy też wpływa ona na spalanie paliwa. Do tego dodajmy też wzniesienia i zjazdy, które wpływają na balans samochodu, na przykład odciążając przód na hamowaniu do czwartego czy dziewiątego zakrętu. Dodajmy jeszcze do tego wysokie krawężniki czy asfaltowe pobocza, które kuszą do poszerzenia sobie linii przejazdu. W takiej sytuacji otrzymujemy przyjemny obiekt dla kierowców, zespołów i kibiców. Jednak nadal stanowi on wyzwanie dla tych pierwszych i drugich. Trudno go nie kochać.
Czy w końću ktoś pokona Red Bull Racing?
Cały czas wydaje się to rzeczą niemożliwą, patrząc po wynikach prezentowanych przez Czerwone Byki. Pamiętajmy jednak, że kolejny weekend to kolejna szansa na ich pokonanie, bądź odniesienie kolejnej porażeki w walce ze stajnią z Milton Keynes. Mercedes, Aston Martin i Ferrari mogą upatrywać swoich nadziei w poprawkach przywiezionych do Austrii, bądź na poprzednie rundy. Między innymi w tym celu Ferrari odbyło na początku tego tygodnia dzień filmowy, na którym przetestowano kilka nowych elementów. Z kolei Aston Martin i Mercedes będą jeszcze lepiej rozumiały częśći przywiezione w poprzednich rundach. Słowem, trwa odwieczny wyścig zbrojeń.
Zobaczymy jak na to zareaguje Red Bull, który też stale udoskonala auto, ale spokojniejm niż jego rywale. W ten weekend ważne będzie szybkie znalezienie kompromisu między wyskoką prędkością maksymalną, a trakcją czy stabilnością na hamowaniu. Do tego prognozy pogody przewidują deszcz na piątek, sobotę i niedzielę. Pytanie kiedy i ile takowego spadnie. Tutaj każda z ekip musi już samodzielnie sobie odpowiedzieć na te pytania w piątek przed kwalifikacjami. Właśnie, w Austrii odbędzie się kolejny weekend ze sprintem i dwoma sesjami kwalifikacyjnymi. To oznacza, że dobre zestrojenie auta będzie kluczem do sukcesu w sobotę i w niedzielę. Jeśli któraś z ekip trafi w sedno, bądź całkowicie przestrzeli to z pewnością będzie to widać. Red Bull Ring to krótki tor, na którym przykładowo dwie sekundy przewagi wyglądają inaczej niż na Spa. Dodatkowo całkiem łatwo się tu wyprzedza. Jeśli ktoś będzie się wyróżniał pod względem tempa.
Kto będzie piątą siłą?
Dalej w stawce warto bęzie obserwować walkę Alpine kontra reszta świata. Przy czym najwięcej uwagi przyciągnąć może Williams. Tegoroczny samochód ekipy z Grove dobrze spisuje się na prostych oraz w krótkich zakrętach. To pozwoliło Albonowi utrzymać wysokie P7 w GP Kanady, broniąc się przed Oconem czy Norrisem. Tak się składa, że Red Bull Ring w pewnym stopniu jest całkiem podobny do obiektu w Montrealu. Dodatkowo pogoda też może być mieszana.
Czy w takim razie Williams ma szansę na punkty? Tak, choć chyba są one mniejsze niż te w Kanadzie, ale raczej można typować Albona blisko dziesiątki. Miejmy nadzieję, że Logan Sargeant także o coś powalczy. Obecnie Amerykanin nie znajduje się w najlepszej sytuacji i dobry wynik z pewnością by mu się przydał. Nyck de Vries jest w takiej samej, a może nawet gorszej sytuacji. Holender musi wykazać się na zznanych mu torach europejskich, aby jeszcze przekonać do siebie Helmuta Marko. Choć to już chyna niemożliwe. Dlaczego? Otóż Austriak kilka dni temu w jednej z audycji powiedział, że z perspektywy czasu żałuje on szansy, jaką otrzymał od niego de Vries. To musiało zaboleć!
Dzieje się w padoku
Jedną z najważniejszych informacji z ostatnich dni jest ogłoszenie o zmianie nazwy zespołu Scuderia AlphaTauri. Włoski zespół po rebrandingu z Toro Rosso znów zmieni nazwę. Z czego to wynika? Otóż okazało się, że obecna nazwa nie pomogła w promocji marki odzieżowej Red Bulla, jaką jest AlphaTauri. Zespół pozostanie w rodzinie Red Bulla, ale czeka go zmiana wizerunku. Ta raczej nie będzie miała żadnego wpływu na wyniki.
Oprócz tego mamy też kilka plotek. Chociażby nasilają się sugestie związane z powrotem Bridgestone do F1 w roli producenta opon. Japońska marka miałaby za kilka lat zastąpić w tej roli włoskie Pirelli.
Powoli budzi nam się też sezon ogórkowy. Oczywiście od jakiegoś czasu głównym tematem jest to czy Lewis Hamilton zostanie w zespole Mercedesa, ale to raczej jest pewne. Nie wiemy natomiast, kiedy zespół to ogłosi. Najlepszą okazją jest GP Austrii, a więc domowy wyścig Red Bulla, bądź GP Wielkiej Brytanii, której jest domową rundą Mercedesa i Lewisa Hamiltona.
Oprócz tego obecnie otrzymujemy bardzo szczątkowe plotki na temat poszczególnych kierowców. Mówi się co jakiś czas, że Lando Norris miałby rozmawiać z Red Bullem w sprawie drugiego fotela. Biorąc pod uwagę formę Sergio Pereza to takie plotki raczej nie są kompletnie wyssane z palca, ale zalecamy przyjmowanie ich z dystansem. Z kolei w Ferrari Carlos Sainz daje do zrozumienia, że poczeka jeszcze z przedłużeniem umowy ze Scurderią, która obecnie wygasa z końcem sezonu 2024. Wreszcie na koniec warto wspomnieć, że według hiszpańskich mediów Alex Palou miał rozmawiać z kilkoma zespołami F1 pod kątem fotela wyścigowego na sezon 2024. Przy czym mowa tu głównie o ekipach klienckich Mercedesa czy Ferrari z wyłączeniem Astona Martina. Jednak do tej plotki trzeba podchodzić z ogromnym dystansem.
Co się jeszcze dzieje poza GP Austrii?
Otóż dzieje się całkiem sporo. W Polsce znowi na torze Poznań zawitają Wyścigowe Motocyklowe Mistrzostwa Polski. Zaś z zagranicznych imprez trzeba wspomnieć o 24h Spa. Największy wyścig samochodów GT wystartuje w sobotę 1 lipca, po godzinie 16:00 czasu polskiego. Na starcie stanie siedemdziesiąt załóg w klasach profesjonalnych oraz półamatorskich. Kwalifikacje odbędą się dopiero w piątek, ale już teraz można wśród faworytów upatrywać załóg BMW, Ferrari czy Mercedesa. Audi, Lamborghini czy Porsche mogą być groźne. Jednak sugerując się formą poszczególnych aut z IMSA, w tym 24h Daytona czy z 24h Nurbrugring i innych imprez, można powiedzieć, że pierwsza wspomniana trójka wygląda na mocniejszą względem reszty.
Jak co tydzień, warto też zajrzeć za ocean, Tam w Mid-Ohio pojedzie IndyCar. Z kolei w Chicago pierwszy uliczny wyścig w swojej historii zalliczy NASCAR Cup Series. Amerykańskie mistrzostwa spróbuja czegoś czego jeszcze nie miały okazji do tej pory posmakować. To zdecydowanie będzie inny typ rywalizacji względem tego, co oglądamy na torach drogowych. Należy się spodziewać sporego zamieszania w wyścigu.