Początek wycieczki po Amerykach
GP USA otwiera nam serię wyścigów rozgrywanych w Amerykach. Na pierwszy ogień idzie Circuit of The Americas, a więc obiekt, który już od dekady gości Mistrzostwa Świata. CoTA to interesujący obiekt jak na standardy torów projektowanych przez Hermana Tilke. Przede wszystkim jego charakterystyka sprawia, że trzeba dobrze zgrać samochód w trakcie jedynego treningu. Potem zawodnicy będą musieli walczyć z tym co mają w kwalifikacjach, sprincie i wyścigu o GP USA.
Przechodząc dokładniej do charakterystyki to okrążenie otwiera nam hamowanie pod górę do nawrotu, gdzie potrzeba dobrego balansu. W kontrze do tego miejsca mamy nawrót numer jedenaście, gdzie z kolei hamujemy jadąc w dół. Natomiast pomiędzy tymi nawrotami mamy całą serię lewych i prawych zakrętów następujących po sobie. Tam przyda się samochód, który dobrze radzi sobie przy szybkiej zmianie kierunku. Natomiast kierowca może zrobić różnicę względem rywali, jeśli posiada dobry refleks oraz precyzję przy doborze linii przejazdu w tych miejscach. Po jedenastym zakręcie następuje ponad kilometrowa tylna prosta, gdzie przyda się prędkość maksymalna.
Potem następuje ostre hamowanie w dół, które łatwo przestrzelić. Tutaj, a także w pierwszym oraz jedenastym zakręcie można pokusić się o opóźnienie hamowania i atak na rywala. Dalej mamy sporo technicznych zakrętów. Te wymagają dobrej trakcji oraz precyzji. Jednak część z nich można pokonywać na różne sposoby. Szczególnie mowa tu o trzynastym, czternastym i piętnastym zakręcie. Zaś po nich mamy potrójny prawy zakręt, który podda próbie lewą przednią oponę. Całość zakończą dwa lewe zakręty dziewiętnaście i dwadzieścia.
Jak może wyglądać ściganie w USA?
Warto jeszcze wspomnieć o dwóch rzeczach. Zwykle ściganie na torze Ameryk stoi pod znakiem dwóch aspektów. Pierwszym z nich są limity toru. Można spodziewać się różnych ostrzeżeń oraz kar w trakcie kwalifikacji czy wyścigów, gdyż szerokie pobocza często kuszą zawodników do ścinania, lub poszerzania linii jazdy. Dodatkowo, z racji położenia toru na mokradłach, na jego nawierzchni często występują nierówności. Właściciele obiektu walczą z nimi, ale trudno jest się ich pozbyć raz na zawsze. Tutaj po prostu degradacja nawierzchni następuje znacznie szybciej.
To wszystko sugeruje nam interesujące ściganie. Przede wszystkim tak wymagający obiekt w połączeniu z tylko jednym treningiem oznacza, że zespoły będą pod ogromną presją w kwestii przygotowania bolidów na kwalifikacje i wyścigi. Najmniejszy błąd w ustawieniach może zrujnować cały weekend. Tutaj sporo uwagi będziemy poświęcać Red Bull Racing. Mistrzowie Świata w GP Singapuru mieli problemy właśnie z ustawieniami, między innymi przez techniczną charakterystykę obiektu. Z kolei rok temu na Interlagos, ich szanse na wygrane w sprincie i wyścigu ograniczyły błędne ustawienia wysokości tylnego zawieszenia. Zobaczymy, jak tym razem sobie poradzą. Za nimi warto będzie obserwować to, jak rozegra się walka pomiędzy Ferrari, McLarenem i Mercedesem. Te trzy ekipy wyglądają na bardzo bliskie sobie pod względem osiągów. Za nimi prawdopodobnie znajdzie się Fernando Alonso. Zobaczymy też, jak poradzi sobie Williams i jak spisze się Haas, który przywiózł poprawki na ten tor. Nowe części, głównie podłogę, na GP USA przywiózł także Mercedes.
MotoGP wraca na tor, którego ściganie przypomina walkę bokserską
Philip Island to jeden z najciekawszych obiektów w kalendarzu Motocyklowych Mistrzostw Świata. Tor o długości 4448 metrów pod kątem nitki przypomina Mugello. Zaś pod kątem ścigania, jakie obserwowaliśmy tu w ostatnich ośmiu latach, przypomina ring bokserski. Średnio co dwa lata jesteśmy tu świadkami bardzo kontaktowych wyścigów. Rok temu ścigano się tu na nowej nawierzchni i nie wpłynęło to za bardzo na kontaktowość zawodów. W ten weekend wygląda na to, że będzie podobnie. Jeszcze więcej emocji doda nam sobotni sprint.
Na Philip Island istotna jest trakcja, szczególnie na wyjściu z czwartego, dziesiątego czy dwunastego zakrętu. Warto w trakcie wyścigu obserwować to kto prowadzi na wyjściu na główną prostą i czy ten zawodnik jest w stanie utrzymać prowadzenie do linii mety. Innym kluczem do sukcesu będzie tu też umiejętność utrzymania przedniej opony w dobrym stanie, szczególnie, gdy dany zawodnik będzie jechał za kimś. To będzie wpływało na pracę skrzydeł oraz przyczepność opon w zakrętach. W tym wszystkim swoje trzy grosze dorzuci jeszcze wiar, którego nie brakuje na wyspie Filipa położonej nad oceanem.
Co się działo w ostatnim czasie?
W F1 najważniejszą wiadomością było potwierdzenie przedłużenia umowy z Pirelli. Włoski producent ogumienia od ponad dekady jest obecny w F1 i ten stan się nie zmieni. Nowa umowa obowiązywać będzie do 2027 roku. Jednak wspomniana firma dysponuje umową, która zezwala im na przedłużenie tego kontraktu o dodatkowy rok. Mówi się jednak, że najpóźniej w 2028 roku Pirelli miałoby zniknąć z F1. Zaś ich miejsce mógłby zająć inny dostawce. Przykładowym kandydatem mógł być Bridgestone, który w ostatnich dniach pochwalił się technologiami, które chętnie zastosowałby w F1. Niewykluczone jednak, że japoński producent będzie mógł niedługo powalczyć o powrót do MotoGP kosztem firmy Michelin.
Nadal ciekawie wygląda sytuacja w Red Bull Racing pod kątem drugiego fotela wyścigowego na 2024 rok. Teoretycznie Daniel Riccardo ma zapewnione miejsce u boku Tsunody w Scuderii AlphaTauri. Jednak wygląda na to, że Sergio Perez może jednak pożegnać się z mistrzowską ekipą po tym sezonie. Wskazuje na to kilka rzeczy. Przede wszystkim warto tu prześledzić wywiad Gerharda Bergera z Helmutem Marko. Ta sugeruje nam, że Meksykanin miałby otrzymać propozycję nie do odrzucenia. Tu warto wspomnieć, że jeden z reprezentantów sponsorów Pereza podzielił się w serwisie Reddit informacją o tym, że Perez przymierza się do zakończenia kariery po GP Abu Zabi. Rzekome ogłoszenie miałoby pojawić się w czwartek przed GP Meksyku. Wówczas miałby go zastąpić Daniel Riccardo, który w ten weekend wróci do ścigania. Zaś miejsce po Australijczyku wypełniłby Liam Lawson. W kontekście tej ekipy należy wspomnieć jeszcze, że w najbliższych dniach poznamy nową nazwę ekipy z Faenzy.
Marquez stawia wszystko na jedną kartę, ale kto go zastąpi?
Wiemy już oficjalnie, że Marc Marquez po tym sezonie opuści Hondę i uda się do Gresini Racing. Nadal jednak nie wiemy, kto przejmie motocykl po nim. Pojawiały się już różne nazwiska. Był Toprak Razgatlioglu, a także Johann Zarco, którego przed tym transferem zablokowała jego przyszła ekipa, a więc LCR. Potem wśród kandydatów przewinął się Miguel Oliveira, ale tu sprzeciw wyraziła sama Aprilia, a dokładniej Massimo Rivola.
W końcu pojawił się Pol Espargaro, który przecież już ścigał się na tym motocyklu. Obecnie jego planem na 2024 jest testowanie dla KTM-a i dzikie karty. Jednak nie można wykluczyć powrotu na Hondę. Innym ciekawym pomysłem jest też Fabio Di Gianantonio. Włoch w pierwszym roku odstawał od reszty zawodników na Ducati. Jednak trzeba zwrócić uwagę na to, jak on radzi sobie w drugiej połowie sezonu. Nie wiemy jeszcze, jaką decyzję podejmie Honda. Jednak wiemy, że zrobi ona wszystko, aby zawodnikami na sezon 2024 nie zostali Stefan Bradl czy Iker Lecuona.
Będzie mało czasu na spanie
Zbieg GP USA F1 z GP Australii MotoGP dał nam ciekawy harmonogram weekendu. W piątek kwalifikacje do niedzielnego wyścigu ruszą o godzinie 23:00 czasu polskiego. Jednak już niespełna trzy godziny później, ruszą kwalifikacje MotoGP. Problem pojawia się w sytuacji, w której kibic chce potem obejrzeć sprint w Motocyklowych Mistrzostwach Świata. Ten wystartuje o godzinie 6:00 czasu lokalnego. To oznacza, że kibic chcący obejrzeć zmagania F1 i MotoGP będzie miał około trzech godzin snu w nocy z piątku na sobotę.
Jeszcze gorzej będzie następnego wieczoru. Wówczas o północy, w niedzielę 22 października wystartuje sprint F1. Natomiast pięć godzin później odbędzie się wyścig o GP Australii MotoGP. Jeśli ktoś jeszcze do tego chciałby obejrzeć wyścigi Mot3 i Moto2 to zalecamy nie kłaść się spać tej nocy. Żeby było zabawniej to w niedzielę w po 13:00 czasu polskiego wystartuje 4h Portimao kończące sezon ELMS. Dla uzupełnienia dodamy, że wyścig o GP USA wystartuje w niedzielę, 22 października, o godzinie 21:00 czasu polskiego.