Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Top 5 „skrzydłowych” w historii Formuły 1. Kto był największym wsparciem?

Formuła 1 to wbrew wielu opiniom sport zespołowy. Często o losach indywidualnego triumfu decyduje tzw. gra zespołowa. Nie mówię tu tylko o strategach, mechanikach oraz inżynierach. Ważną rolę w końcowych sukcesach Michaela Schumachera, Lewisa Hamiltona, czy Maxa Verstappena odgrywali bohaterowie drugiego planu, którzy w cieniu wykonywali świetną pracę. Bez drugich kierowców, często nazywanych „skrzydłowymi” wielu mistrzów F1 mogłoby zapomnieć o niektórych tytułach.

Rubens Barrichello Ferrari F1 Top 5 "skrzydłowych" w historii Formuły 1. Kto był najlepszy?
Fot. Torque Esports / Twitter

Gerhard Berger. „Skrzydłowy” Ayrtona Senny

Gerhard Berger zanim został pomagierem słynnego Brazylijczyka, był II wicemistrzem Formuły 1 w barwach Scuderii Ferrari. Co ciekawe drogi Senny i Bergera przecięły się już w GP Meksyku z 1986 roku. To właśnie wtedy Austriak w barwach Benettona wygrał swój pierwszy wyścig królowej motorsportu w karierze. Pokonał wówczas Alaina Prosta i Ayrtona Sennę. Kluczem do sukcesu Begera była strategia, w której nie zjeżdżał na pit stop. Wtedy nikt nie spodziewał się, że tamta trójka będzie stanowiła transferową śmietankę kilka sezonów później.

Gdy na sezon 1990 przeszedł do McLarena, można było mówić o jednym z mocniejszych składów na gridzie. Austriak wskoczył w miejsce Alaina Prosta, który na pewno nie pomagał Ayrtonowi Sennie w osiąganiu sukcesów. Z racji na ambicje obu panów trudno było o idealną współpracę. Dlatego Berger od początku wiedział, gdzie jest jego miejsce w szeregu. Austriak już w pierwszym sezonie pomógł Sennie zdobyć kolejny tytuł mistrza świata, a także przyczynił się do wywalczenia nagrody dla konstruktorów przez McLarena. Powtórzył te osiągnięcia również rok później. Ostatni sezon w stajni z Woking był słabszy i po nim wrócił do Ferrari.

ZOBACZ TAKŻE
Najmniejsze różnice na mecie wyścigu F1. Oto pięć najbardziej zaciętych finiszów

Fot. F1

Rubens Barrichello. To on stoi za sukcesami Michaela Schumachera

Rubens Barrichello jest przez wielu fanów F1 uważany za najlepszego kierowcę nr. 2 w historii. Jego czasy świetności przypadają na początek XXI w.. Nadzwyczaj często meldował się na drugich pozycjach, zapewniając komfort w jeździe ówczesnemu liderowi Ferrari, Michaelowi Schumacherowi. Barrichello w czerwonych barwach był naprawdę szybki, czasami nawet szybszy od samego Niemca. Jednak kierownictwo zespołu stawiało nadrzędny cel, którym były mistrzostwa w wykonaniu Schumiego.

Dlatego często we współpracy tych dwóch zawodników dochodziło do sztucznych zamian pozycji, tzw. team orders. Powodowało to niemałe kontrowersje, ale ostatecznie pomogło Schumacherowi zdobyć 5 tytułów mistrzowskich. Jednak Schumacher nie pozostał dłużny Barrichello i w 2002 roku pozwolił mu wygrać GP USA, przepuszczając go na ostatnim okrążeniu. Chciał skończyć z nim ex aequo, ale ostatecznie podarował mu zwycięstwo. Całe wydarzenie opisujemy w innym zestawieniu na MotoHigh.pl, do którego umieszczamy link znajdujący się poniżej.

ZOBACZ TAKŻE
Najmniejsze różnice na mecie wyścigu F1. Oto pięć najbardziej zaciętych finiszów

Eddie Irvine. Prawa ręka „Schumiego”

Zanim do zespołu Ferrari dołączył Rubens Barrichello, to miejsce „skrzydłowego” obok Niemca zajmował Eddie Irvine. To głównie on rywalizuje z wyżej wymienionym Brazylijczykiem o tytuł najlepszego pomagiera. Okres, który nas interesuje w jego karierze przypada na lata 1996-1999, kiedy jeździł wspólnie z Schumacherem. Zawsze dorzucał wiele jakości do zespołu i mocno punktował, co pozwalało budować podwaliny pod późniejszą legendę Scuderii.

Co ciekawe to jedyny kierowca z tego zestawienia, który otarł się o tytuł mistrzowski. Miało to miejsce w 1999 roku, gdy Michael Schumacher był kontuzjowany po wypadku w Wielkiej Brytanii, w w wyniku którego doszło u niego do poważnego złamania nogi. Ostatecznie Eddie Irvine nie skorzystał z szansy od losu. Do tytułu mistrzowskiego stracił raptem 2 punkty i ostatecznie został sklasyfikowany na 2. miejscu w klasyfikacji generalnej.

Fot. Ferrari History

Valtteri Bottas. Wiecznie drugi

Przypadek Valtteriego Bottasa różni się od pozostałych w tym zestawieniu. Fin trafił do Mercedesa w 2017 roku w miejsce Nico Rosberga. W nowym zespole miał jeździć u boku Lewisa Hamiltona. Doświadczenia z 2016 roku dały lekcję obrońcom tytułu mistrzowskiego, więc tym razem skutecznie studzili zapędy Bottasa, który miał ambicje do walki o tytuł mistrzowski. Mimo że nigdy realnie nie zagroził Hamiltonowi na przestrzeni całego sezonu, to często podkreślał, że chce z nim walczyć. Nie wiemy, na ile to była medialna gadka, która miała zwiększyć zainteresowanie sportem, a na ile faktyczne cele zawodnika z numerem 77.

Jednak trzeba przyznać, że Fin w barwach Mercedesa wywalczył kilka zwycięstw, czasami nawet pokonując przy tym Lewisa Hamiltona. Jednak były to sporadyczne przypadki i często również był ofiarą sztucznej zamiany pozycji. Do historii przeszła seria komunikatów wypowiadana przez team radio do Fina przez Jamesa Volwesa, który nakazywał ustąpienia koledze z zespołu. Mimo wszystko Valtteri Bottas jako kierowca nr. 2 spisywał się wyśmienicie, często będąc bardzo blisko wyników liderującego w zespole Brytyjczyka. Gorszy okres w niemiecko-brytyjskim zespole dla Fina rozpoczął się w 2020 roku i od tego momentu nie był już tak mocnym „wingmanem” dla Hamiltona.

Fot. Mercedes-AMG Petronas F1 Team

Sergio Perez. Duma Meksyku

2021 rok w F1 stał pod znakiem rywalizacji Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona. W ostatecznym triumfie Holendra bardzo pomógł Sergio Perez. Meksykanin poświęcił swój wyścig w imię heroicznej obrony przed Lewisem Hamiltonem. Walka na Yas Marinie Pereza z Brytyjczykiem pozwoliła Verstappenowi ukraść kilka sekund. Późniejszy mistrz świata nazwał wówczas Meksykanina legendą.

Jednak warto zauważyć, że Perez pomagał Verstappenowi w czołówce przez cały sezon, a także w kolejnym. Spadek formy Checo przypadł na sezon 2023, ale na razie zostaje w strukturach zespołu. Red Bull był bardzo zadowolony z występów Pereza w latach 2021-2022, gdyż od sezonu 2019 nie było kierowcy, który dotrzymywałby kroku szybkiemu Holendrowi w zespole.

Fot. Red Bull Racing / Twitter

ZOBACZ TAKŻE
Kto potencjalnie może zastąpić Sergio Pereza? Opcji jest kilka

Oceń nasz artykuł!
Reklama