David Malukas wciąż poza bolidem
W lutym, tuż przed startem sezonu, David Malukas zaliczył wypadek rowerowy. W jego wyniku doznał kontuzji nadgarstka, przez którą został zmuszony ominąć przynajmniej dwie pierwsze rundy mistrzostw. Wszyscy oczekiwaliśmy, że Amerykanin o litewskim pochodzeniu wyzdrowieje najpóźniej na czas Grand Prix of Long Beach, lecz rzeczywistość okazała się rozczarowująca. McLaren potwierdził, że debiut ich nowego kierowcy jeszcze bardziej się opóźni. Przyczyną tego jest dłuższy niż przewidywany okres leczenia.
Na czas Grand Prix of St. Petersburg oraz Thermal Club $1 Million Dollar Challenge zastępcą Malukasa został Callum Ilott. Zeszłoroczny kierowca Juncosa był dla McLarena wręcz idealną opcją – miał świeże doświadczenie w IndyCar oraz był dostępny podczas wspomnianych wyżej weekendów. Z tego samego powodu zastąpił on Malukasa podczas testów na Indianapolis Motor Speedway. W przyszłym tygodniu Brytyjczyk będzie jednak zajęty rundą WEC w Imoli, więc nie będzie mógł wybrać się do Long Beach.
Okazja dla Pourchaire
Dokładnie w tym momencie do akcji dołącza zeszłoroczny mistrz Formuły 2. Tydzień temu Francuz ogłosił w mediach społecznościowych, że wybiera się do Indianapolis. Wstępnie podejrzewano, że podopieczny Sauber Academy połączy swoją kampanię w Super Formule ze startami w IndyCar dla Dale Coyne Racing, Poza pierwszymi dwoma rundami sezonu, ekipa ta nie zatrudniła kierowcy do samochodu #51.
Wkrótce na światło dzienne wyszły jednak inne informacje. Amerykańskie media doszły do źródeł, według których Pourchaire jeździł ostatnio w symulatorze IndyCar Chevroleta. Dostawcą silników Dale Coyne jest natomiast Honda, co wyklucza jego transfer do zespołu z Illinois. Zaraz potem wyciekła wiadomość, że to właśnie Pourchaire zastąpi Malukasa w Long Beach. Francuz zaliczy swój debiut w IndyCar podczas najbardziej prestiżowego wyścigu serii poza Indianapolis 500. W momencie publikacji artykułu informacja ta nie jest potwierdzona przez McLarena, lecz niemal z pewnością zostanie ogłoszona na dniach.
Kogo zatem zatrudni Dale Coyne?
Odpowiedź na to pytanie znamy, ale tylko częściowo. DCR ogłosiło, że ich kierowcą (a właściwie to kierowczynią) na Indy 500 została Katherine Legge. Pojedzie ona w różowym bolidzie #51 ze sponsoringiem marki kosmetycznej „e.l.f.”. Będzie to czwarty start Brytyjki w Indianapolis 500. Rok temu, w swoim powrocie do IndyCar po dziesięciu latach przerwy, wycofała się ona z wyścigu po incydencie w alei serwisowej.
Poza tym, nie wiemy jednak, kto będzie jeździł bolidem #51 przez resztę sezonu. Colin Braun, który wystąpił w St. Petersburgu oraz Thermal Club, jest w tym roku zbyt zajęty rundami IMSA oraz GT World Challenge. W marcowym ogłoszeniu dowiedzieliśmy się, że Dale Coyne „ma nadzieję” na powrót Amerykanina do ich ekipy w wolnym czasie.
Na co dzień w IMSA rywalizuje również Legge. Choć bardziej pasowałby tutaj czas przeszły. W środę Gradient Racing ogłosiło, że Stevan McAleer zastąpi Katherine Legge jako pełnoetatowy kierowca auta #66 do końca sezonu. Sugeruje to zatem, że 43-latka przejmie stery bolidu Dale Coyne na stałe. Wkrótce powinniśmy się tego dowiedzieć.
Liczne prezentacje malowań
Z racji wspomnianych już testów na Brickyard, wiele ekip, które startuje wyłącznie w Indy 500, zaprezentowało w tym tygodniu swoje malowania na tę prestiżową rundę. Oprócz Dale Coyne, znaleźli się wśród nich…
Conor Daly, reprezentujący barwy Polkadot…
oraz Marco Andretti, który pozostał przy niebieskich barwach, ale z innymi w tym roku sponsorami.
Testy ukrócone przez deszcz
Na sam koniec warto by było się zająć wydarzeniem, wokół którego ułożyły się wszystkie wspomniane tu ogłoszenia. Najszybszym kierowcą dnia okazał się Josef Newgarden ze średnią prędkością 228.811 mil na godzinę. Jest to dobra zapowiedź dla Amerykanina, gdyż rok temu wygrał on Indianapolis 500 po zdobyciu pierwszego miejsca w testach. Na papierze, bardzo imponujący jest też wynik Kyle’a Larsona. Mistrz NASCAR Cup Series zajął drugie miejsce w łącznej tabeli, choć należy wspomnieć, że swoje najszybsze okrążenie wykonał z dużą pomocą tunelu aerodynamicznego. Czołową piątkę uzupełnili Scott Dixon, Alex Palou oraz Colton Herta.
Na tyłach stawki znalazł się natomiast Ryan Hunter-Reay. „Kapitan Ameryka” przejechał w środę zaledwie 7 okrążęń, czego powodem była awaria elektroniki. Bardzo mały dystans pokonał również Callum Ilott. Po przeciwnej stronie skali znaleźli się Christian Rasmussen oraz Kyffin Simpson, którzy przejechali po 80. okrażęń. Większość z nich miała miejsce w ramach tzw. „Rookie Orientation Program”. Choć opady deszczu zakończyły zmagania przedwcześnie, wszyscy debiutanci oraz kierowcy powracający do stawki zdążyli wykonać ROP tudzież „Refreshers Test”.
Niestety, pogoda nie polepszyła się w czwartek. Jeszcze za nim wybiła planowana godzina startu sesji, IndyCar ogłosiło odwołanie całego dnia. W stanie Indiana pojawiły się wręcz zagrożenia powodziowe, więc przedwczesne zakończenie zmagań nie powinno dziwić. Należy też zaznaczyć, że wyniki tych testów nie są zbyt reprezentatywne. Temperatury w kwietniu są dużo niższe niż w maju, przez co powietrze jest gęstsze. To z kolei pozwala na lepsze osiągi silników oraz większą siłę docisku. Na poniższą tabelkę należy zatem spoglądać z przymrużeniem oka.
Wyniki testów IndyCar na torze Indianapolis – Kwiecień 2024