Niebywała przygoda Top Gun’a
Maverick Vinales odniósł triumf w kwalifikacjach, sprincie oraz wyścigu. Niedzielny występ Hiszpana ani trochę nie przypominał jednak jego sukcesów z soboty. Zawodnik Aprilii zaliczył słaby start z pole position, a następnie został wypchnięty poza tor w pierwszym zakręcie. Brawurowa jazda Pecco Bagnaii i Jorge Martina spowodowała, że zwycięzca ostatnich dwóch sprintów spadł na odległe, jedenaste miejsce.
Zaraz po tym ujrzeliśmy najlepsze 40 minut w karierze Mavericka Vinalesa. „Top Gun” nie zraził się słabym początkiem Grand Prix, tylko przystąpił do agresywnej ofensywy. Na czele stawki Jorge Martin, Pedro Acosta, Pecco Bagnaia oraz Marc Marquez toczyli istną wojnę o pierwszą pozycję, a Vinales powoli wspinał się w tabelce. Już na siódmym okrążeniu mógł on wdychać spaliny liderów. Jakby miał to rozplanowane, po kolei wyprzedzał każdego zawodnika na swojej drodze.
Swój finałowy atak przypuścił w zakręcie nr 11, na kółku nr 13. Vinales pomknął obok Acosty na hamowaniu, wybronił się na następującej prostej i uciekł siną w dal. Urzędujący mistrz Moto2 próbował dotrzymać mu kroku, ale dość nieskutecznie. Kosmiczny Vinales odnalazł dziś szczyt swojej formy i dowiózł do mety najpiękniejsze z przepięknych zwycięstw. Hiszpan jest teraz pierwszym zawodnikiem we współczesnej erze MotoGP, który wygrał dla trzech różnych producentów. Dość poetycznie, dokonał tego jako zwieńczenie swojego idealnego weekendu.
Równie wspaniała walka o punkty
Nie tylko Vinales był dziś zajęty wyprzedzaniem. Pozostali zawodnicy również dali nam masę emocji, choć ich ilość opadła nieco w końcówce. Ostatni ważny atak wykonał Enea Bastianini, który wykorzystał zużyte opony Jorge Martina, aby rzutem na taśmę zdobyć podium. Parę sekund po nich szachownicę ujrzał Francesco Bagnaia. Urzędujący mistrz świata spisywał się naprawdę dobrze w początkowej fazie GP, lecz z czasem utracił osiągi.
Niezły rezultat wpadł również na konta VR46 oraz Trackhouse. Zawodnicy tych ekip zaliczyli słabe starty, ale byli w stanie je odrobić poprzez unikanie chaosu. Między innymi skorzystali na fatalnym występie Jacka Millera, który był trzeci po pierwszym kółku, a ukończył dopiero trzynasty. Na mecie znalazł się nawet za Fabio Quartararo, mimo okropnych osiągów Yamahy w Teksasie. Australijczyk może już powoli żegnać się z posadą w KTMie. Wcale nie lepiej spisał się jego partner zespołowy. Brad Binder po starcie z P16 zyskał pozycje, ale głównie przez incydenty innych.
Liczne upadki
Mniej więcej na półmetku wyścigu, kiedy zawodnicy zaczęli odczuwać wyraźne zużycie opon, wielu z nich straciło panowanie nad swoimi maszynami. Dokładnie tak jak w sprincie, na deskach znaleźli się Johann Zarco, Taka Nakagami oraz Joan Mir. Co za tym idzie, Luca Marini ponownie był jedynym zawodnikiem Hondy na mecie i ponownie był również ostatnim sklasyfikowanym uczestnikiem wyścigu. Na liście DNFów znaleźli się też Franco Morbidelli oraz jego zastępca w Yamasze, Alex Rins. Obu z nich jest bardzo szkoda, gdyż ewidentnie byli w ten weekend formie, a kończą go bez punktów.
Bez dwóch zdań najważniejszy wypadek dla losów wyścigu zaliczył jednak Marc Marquez. 8-krotny mistrz świata zderzył się na samym początku GP z Pecco Bagnaią, tracąc tym samym jeden z elementów aerodynamicznych motocykla. Mimo to, istnym cudem, nadal utrzymywał się on w walce o prowadzenie. Na jedenastym okrążeniu, w jedenastym zakręcie, jako lider Grand Prix, Marquez przewrócił się jednak podczas hamowania. Tak jak w 2019 roku, Hiszpan odebrał sobie samemu fenomenalną wygraną w Teksasie.
Wyniki Grand Prix Ameryk 2024