Co w rzeczywistości się wydarzyło?
Faktem jest, że po 17:13, po wypadku Earla Bambera na prostej Kemmel, dyrekcja wyścigu zdecydowała się przerwać rywalizację. Najpierw na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, a potem wywieszono czerwoną flagę. Eduardo Freitas zdecydował się na taki ruch, ponieważ konieczna była naprawa metalowej barierki, bez której nie można bezpiecznie kontynuować ścigania.
Problemem było to, że ta czynność przeciągnęła się aż do godziny 19:00 czasu polskiego, a więc do godziny zakończenia sześciogodzinnych zmagań. Około 18:50 wydawało się nam, że wyścig nie zostanie wznowiony, a Ferrari zdobędzie dublet. Jednak wtedy dyrekcja zawodów wydała komunikat, że czas zostanie cofnięty o tyle, ile trwała czerwona flaga, a więc godzinę i trzy kwadranse.
Reszta jest już znacznie bardziej zrozumiała. Po procedurze pass around wznowiono wyścig, który wydała Jota Porsche przed Penske i duetem Ferrari.
Ferrari wściekło się i trudno im się dziwić
Nikogo nie dziwi fakt, że po zakończeniu zmagań natychmiast do dyrekcji wyścigu wpłynął protest wyników wyścigu wraz z tysiącem euro depozytu. Ferrari mialo prawo być wściekłe wobec sytuacji, w której w ostatnich minutach dowiadują się, że wyścig zostaje wznowiony.
Czy Eduardo Freitas miał prawo wydłużyć czas wyścigu?
Jednym słowem: tak. Jednakże warto tu zgłębić temat. W przepisach sportowych mamy taki punkt regulaminu, jak 14.3.1. Ten głosi, że dyrektor zawodów może zmodyfikować czas trwania wyścigu. W F1 są sztywno narzucone reguły odnośnie tego, ile czasu może trwać wyścig z czerwoną flagą, lub bez. Natomiast w WEC rywalizuje się w ramach wyznaczonego czasu, którego upłynięcie oznacza koniec wyścigu. Jednak w takich sytuacjach można go zmodyfikować.
Dodatkowo przedstawiciele federacji w rozmowie z mediami po wyścigu wyjaśnili podstawy tej decyzji. Dyrekcja wyścigu wykorzystała wspomniany punkt regulaminu z myślą o zespołach. Te planują strategię z myślą o rywalizacji przez pełne sześć godzin, a dodatkowo uwzględniają neutralizacje. Jednak nikt nie planuje strategii na wypadek zakończenia wyścigu na dwie godziny przed jego zakończeniem. Gdyby nie wznowiono rywalizacji to ta zdaniem FIA zostałaby wypaczona. Dlatego protest Ferrari odrzucono i wyniki podtrzymano.
Kto czyta regulaminy, ten nie błądzi
W motorsporcie bywa tak, że regulamin bywa trudny do zrozumienia i niektóre przepisy są różnie interpretowane w zależności od sędziego, który pracuje na danych zawodach. Jednak w przypadku 6h Spa sytuacja związana z tym, co mógł zrobić Freitas, była jasna.
Osobiście jednak uważam, że w kilku sprawach można rozważyć poprawki na przyszłość. Pierwszym problemem była komunikacja, która niedomagała. Menadżerowie zespołów wiedzieli o takim przepisie oraz, że zostanie on użyty, ale zespoły dowiedziały się późno o jego zastosowaniu. Dopiero po 18:50, a więc po półtorej godziny od przerwania zawodów, ogłoszono dodanie czasu. Uważam, że samą informację można było wydać nieco wcześniej, co powstrzymałoby niektórych kibiców przed wyłączeniem telewizora, lub opuszczeniem trybun na torze. Nawet koło 18:30 było wiadome, że porządkowi nie zdążą naprawić bariery. Dlatego warto było wydać komunikat o tym, że dodany zostanie czas mniej więcej równy temu, ile trwała czerwona flaga. Zaś potem nastąpiłaby odpowiednia korekta.
Ile czasu można było dodać?
Druga kwestia, która mnie nurtuje to to, ile czasu można było dodać? Co, gdyby taki wypadek wydarzył się chwilę po starcie, a naprawa barierki potrwała prawie cały wyścig? Czy wtedy Freitas mógłby wydłużyć wyścig o pięć godzin? Sam pomysł wydłużenia rywalizacji jest świetną wiadomością dla kibiców, ale komunikacja kompletnie tu zawiodła. Dodatkowo właśnie warto pomyśleć o ustalenie ram czasowych dla takich sytuacji w przyszłości.
Czy układanie stawki przez wznowieniem mogło trwać krócej?
Po dodaniu czasu myślałem, że neutralizacją i pobyt samochodu bezpieczeństwa na torze nie potrwa długo. Tymczasem ten zjechał do alei serwisowej po dwudziestu minutach od ruszenia wraz ze stawką. Część procedury pass around można było wykonać poprzez wypuszczenie oddublowujących się samochodów, zanim ruszył samochód bezpieczeństwa. To zaoszczędziłoby nam czasu i oczekiwania.
Ciekawa perspektywa z motocyklowego endurance
Choć dodanie czasu do wyścigu z perspektywy kibica można rozpatrywać w kategoriach miłej niespodzianki, to nie każdy miał takie odczucia. Obawy i niepewności pojawiły się w zespole Wójcik Racing Team rywalizujących w Motocyklowych Mistrzostwach Świata Endurance. Sprawę z perspektywy zespołu skomentował dla nas Arkadiusz Serowiecki, a więc jeden z menadżerów zespołu.
– Uważam, że sytuacja jest bardzo niejasna pomimo wytłumaczeń dyrekcji wyścigu. Nigdy w życiu nie słyszałem o sytuacji, w której sześciogodzinny wyścig trwał osiem godzin – skomentował.
– Sytuacja, jest dla nas, jako Wójcik Racing Team o tyle stresująca, że sami niedługo jedziemy wyścig na Spa. Problem polega na tym, że nasi polscy zawodnicy łączą starty w FIM EWC z rywalizacją w WMMP, które jedzie na torze Poznań następnego dnia. Gdyby doszło do podobnego przedłużenia 6h Spa w EWC to mieliby oni problem z przyjazdem na Tor Poznań na czas – wyjaśnił.