Wielkie przetasowania
Pierwsze okrążenia całej stawki siłą rzeczy były nieco zachowawcze. Jak słusznie bowiem zauważył Jolyon Palmer, tor w Meksyku najprościej określić jako „śliski”. Śliski w znaczeniu nienagumowany, z mało przyczepną nawierzchnią, co potwierdzały dwie poważne kraksy w treningach, w tym jedna George’a Russella, który prezentował przecież niezłe tempo w czasie piątkowych jazd.
Kamery operatorów bardziej były jednak skupione na Sergio Perezie. Meksykanin wyjechał wcześnie i na start wykręcił kółko wystarczające na 7. miejsce…ale na 9 kierowców. Kierowca Red Bull stracił ponad sekundę do jadącego na oponach pośrednich Carlosa Sainza. Ferrari, dysponujące (na bazie treningów) wyraźną przewagą, nie forsowało szczególnie swojego tempa. W połowie sesji na prowadzeniu był Max Verstappen.
Holender zanotował czas 1:16:998, o dwie dziesiąte sekundy lepszy od rezultatu Lando Norrisa. Większość kierowców przejeżdżała na jednym zestawie opon dwa okrążenia – Fernando Alonso poprawił się w ten sposób aż o pół sekundy. A ponieważ przyczepność toru powiększała się wręcz skokowo, niemalże non-stop na tabelę czasów wskakiwał nowy wynik.
One of the greatest recoveries in Formula 1 history! 👏#F1 #MexicoGP pic.twitter.com/85j9ycBSkG
— Formula 1 (@F1) October 26, 2024
Dość powiedzieć, że na 2 minuty do końca sesji Perez był ostatni, Piastri zajmował 19. miejsce, a Leclerc był 15. Wszyscy trzej się poprawili – ale dla dwóch pierwszych nie wystarczyło to do awansu do Q2.
Przyspieszony koniec Q2
Drugą część czasówki ostro rozpoczął Verstappen – czas lepszy o niecałe 2 dziesiąte sekundy pozwolił mu utrzymywać pierwsze miejsce aż do momentu, w którym swoje kółko wykręcił Lando Norris. Tu wielkiej walki jednakże nie było – znacznie więcej emocji dostarczali kierowcy ekip środka stawki. W zażartej rywalizacji RB z Haasem na czoło wysuwać zaczęła się stajnia z Faenzy.
Liam Lawson tracił do Yukiego Tsunody ledwie 33 tysięczne – ale Haas nie był daleko, a między tę czwórkę wpakowali się jeszcze kierowcy Astona Martina. Co zaskakujące, kłopoty miał Leclerc. Monakijczyk, tak jak wcześniej Piastri, pomylił się na wcześniejszym wyjeździe i na 3 minuty przed końcem sesji musiał wykręcić jakikolwiek czas, bo poprzedni mu anulowano.
Rozbity bolid Yukiego Tsunody | Fot. F1 / X
W odróżnieniu od Australijczyka, lider Ferrari nie zawiódł. I zrobił to w odpowiednim momencie, bowiem nieco ponad minutę po jego kółku w sektorze trzecim rozbił się Yuki Tsunoda. Japończyk mocno zablokował lewe przednie koło, próbował skontrować, znów stracił panowanie nad maszyną, ponownie kontrował, i wreszcie uderzył bokiem bolidu w mur. Natychmiast wywieszono czerwoną flagę.
One man show
Max Verstappen nie brał w Q3 jeńców. Przez cały weekend poszukując metody na wciśnięcie się między Ferrari a McLarena, Holender na początku decydującej części czasówki zaskoczył ich wszystkich. Z kółkiem 1:16:368 pokonał Norrisa o…6 dziesiątych sekundy. A przynajmniej tak się wydawało, bo moment później czas czempiona został skreślony za przecięcie szykany.
Skreślony nie został za to rezultat Carlosa Sainza. Hiszpan poprawił anulowany wynik mistrza świata aż o 3 dziesiąte, i nawet Leclerc nie potrafił się do niego zbliżyć. Tak potężnej przewagi niemalże nie można było wytracić na ostatnich przejazdach, a Sainz jeszcze doszlifował swoje okrążenie. Jechał dosłownie jak w transie, ustanawiając najlepszy czas pierwszego sektora, najlepszy drugiego i prawie najlepszy trzeciego.
Fot. F1 / X
Na to nie było odpowiedzi. Leclerc, nie poprawiwszy się, spadł na 4. miejsce; między czerwone bolidy wskoczyli jeszcze Verstappen i Norris. Trzeci rząd przypadł Mercedesom, w czwartym obok fenomenalnego Kevina Magnussena zamelduje się równie doskonały Pierre Gasly.
Największe zaskoczenie: Haas
Wyjście Haasa z Q1 nikogo specjalnie nie zaskoczyło – zwłaszcza w przypadku tradycyjnie świetnego na jednym kółku Hülkenberga. Zaskakujący był bardziej styl, bo Niemiec plasował się nawet na drugiej lokacie, o 2 dziesiąte sekundy za Maxem Verstappenem. Oczywiste jest, że pozycji tej nie mógł utrzymać – niemniej potencjał bolidu VF-24 okazał.
Fot. F1 / X
W Q2 z kolei, ujmując sprawę metaforycznie, siła doświadczenia pokonała przebojowość młodości. Gdy nadszedł czas próby, Magnussen wskoczył na 8. miejsce, a za chwilę jego czas poprawił Nico Hülkenberg. Za nimi jechali kierowcy RB, ale ponieważ Tsunoda się rozbił, Lawson nie mógł nawet poprawić swojego czasu. A Nowozelandczyk stwierdzał, że definitywnie miał szansę na przeskoczenie rywali.
To wszystko stawia Amerykanów na uprzywilejowanej pozycji pod względem klasyfikacji konstruktorów. Na ten moment różnica między ekipami wynosi dwa punkty na ich korzyść; batalia toczy się o szóstą lokatę. I choć Hülkenberg powinien był pojechać lepiej w Q3, na 10. miejsce na starcie raczej narzekać nie będzie.
Największe rozczarowania: Sergio Perez, Oscar Piastri
Meksykanin nawet w najbardziej optymistycznych snach nie był faworytem rywalizacji – ale by odpadł w Q1? W trzech poprzednich czasówkach w swoim ojczystym kraju meldował się w czołowej piątce. Tym razem jednak nie mógł wykrzesać z Red Bulla żadnego tempa. Choć poprawiał się na drugim kółku, i zyskiwał czas na tle Piastriego, przegrał z nim o 14 tysięcznych sekundy. Jedyny plus dla niego jest taki, że dla meksykańskich kibiców i tak nie ma znaczenia, na której pozycji się melduje.
Fot. F1 / X
Rzeczony Australijczyk też nie ma się czym pochwalić. Powinien był ze spokojem poradzić sobie z awansem, ale na drugim okrążeniu pokonywanym tempem wyścigowym przekroczył limity toru w zakręcie nr 12. Ostatnie kółko, wykonywane już na zmęczonych oponach, okazało się nieco lepsze, niemniej Piastri został wyrzucony z Q2 przez Kevina Magnussena. Bolesne.
Meksyk po raz 16.
Grand Prix Meksyku zadebiutowało w kalendarzu F1 – uwzględniając tylko zawody na torze braci Rodriguezów – w roku 1986. Triumfował wówczas Gerhard Berger, a już jutro flaga austriacka ponownie może zawisnąć nad podium, o ile spisze się Max Verstappen i Red Bull. Oczy lokalnych kibiców skupione są na Sergio Perezie, ale reszta publiki koncentruje się raczej na walce o mistrzowski tytuł. Jeśli Lando Norris chce mieć realną szansę na powalczenie z Verstappenem w Abu Zabi, jutro musi zrobić duży krok w tym kierunku. A to oznacza jedno – wygrać.
Końcowe wyniki kwalifikacji do Grand Prix Meksyku F1 2024
Fot. F1 / X