Przez dwa weekendy na austriackim torze Red Bull Ring zawodnicy Yamahy zmagali się z hamulcami. Kłopoty miał też Maverick Viñales, który na trzynastym okrążeniu zasygnalizował uniesioną ręką awarię motocykla. Mimo to, postanowił kontynuować jazdę. Cztery kółka później jednak Hiszpan musiał zeskoczyć ze swojej maszyny przy prędkości ponad 200 kilometrów na godzinę. Zawodnik przeturlał się po nawierzchni toru i żwirze, natomiast sam motocykl pojechał dalej, prosto w dmuchane bandy. Po chwili zapalił się, przez co nad torem wywieszono czerwone flagi.
Co na to sam Maverick?
– Byłem dość szybki i na pierwszych okrążeniach czułem się świetnie. Naciskałem na Doviego, ale nie miałem dużej prędkości maksymalnej i nie mogłem wykonać manewru wyprzedzania. W końcu mi się udało o powiedziałem sobie: „w porządku, mogę iść dalej”, ale po chwili on znów był przede mną. Czekałem na to, aż złapię rytm, ale nagle zacząłem tracić ciśnienie w przednim hamulcu i wyjechałem poza tor.
– Przejechałem trzy wolne kółka i potem znów naciskałem, ale w końcu ponownie straciłem hamulce. Quartararo, Rossi i Petrucci wyprzedzili mnie. Po chwili znów było w porządku, odrabiałem startey do Valentino i Fabio, ale w zakręcie pierwszym hamulec eksplodował. Nie mogłem nic zrobić – relacjonował Maverick Viñales.
Zawodnik przyznał, że nigdy wcześniej nie przeżył podobnej sytuacji. – Starałem się coś zrobić z dźwignią, ale musiałem to robić na każdym okrążeniu, zakręt po zakręcie. To było niewykonalne – dodał.