Arthur Sissis i początki jego kariery
Jeżeli jesteś Australijczykiem i kochasz motory istnieje spore prawdopodobieństwo, iż zostaniesz motocyklistą, który reprezentuje swój kraj na arenie międzynarodowej. Jedną z takich osób był Arthur Sissis. Młody Australijczyk świetnie radził sobie na torach zarówno tych asfaltowych i żużlowych. W tych drugich był uznawany wręcz za zawodnika idealnego. Reprezentant Kangurów wielokrotnie wygrywał młodzieżowe zawody, pokonując w nich takich asów jak Darcy Ward czy Brady Kurtz. Jeden z popisów Sissisa można obejrzeć tu.
Mimo tych sukcesów i wielu pochlebnych słów od chociażby Jasona Crumpa, Australijczyk porzucił żużel na rzecz wyścigów po asfaltowych torach. Jego celem było zawojowanie świata MotoGP.
Podróż do Europy
Sissis marsz w kierunku Moto GP na dobre zaczął w 2010 r. Australijczyk startował wtedy w Red Bull MotoGP Rookie Cup, serii mającej na celu wypromowanie młodych adeptów wyścigów motocyklowych. 15-latek poradził sobie w tych zmaganiach nie najgorzej. Sezon zakończył na trzynastej pozycji, jego najlepszy występ przypadł na wyścig w Assen. Protegowany Red Bulla zajął w nim szóste miejsce.
Rok później było jednak znacznie lepiej. Bohater naszego artykułu trzykrotnie zdołał wygrać wyścig. Ponadto do końca walczył o tytuł z Lorenzo Baldassarim. Ostatecznie to Włoch wyszedł górą z ich pojedynku, lecz tylko o dziewięć punktów.
Podbój Moto 3
Australijczyk jeszcze w tym samym roku, w nagrodę za dobre występy został zaproszony przez zespół Aprilla, na przedostatnią rundę najniższej kategorii Moto. Miało to miejsce podczas zawodów w Malezji na torze Sepang, pod Kuala Lumpur.W debiucie poradził sobie całkiem nieźle i na matę wpadł jako 20.
W sezonie 2012 Sissis stał się zawodnikiem KTM. Australijczyk, który był wspierany przez koncern Red Bulla, regularnie punktował. Pod koniec sezonu stanął na podium, zajmując trzecie miejsce przed własną publicznością na torze Phillip Island. Dla wielu obserwatorów, miał być to punkt przełomowy w karierze. Sissis zgromadził 84 punkty i zajął 12. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Fot. Arthur Sissis / Australijczyk świętuje zdobycie miejsca na podium w kategorii Moto 3
Na kolejny rok zawodnik pozostał w KTM. Rok ten był jednak wyraźnie słabszy od poprzedniego. Ani razu nie zdołał stanąć na podium, ponadto nie licząc Any Carasco był najsłabszym ogniwem KTM-u. W związku z tym na sezon 2014, przeniósł się do Mahindry. Sezon to była jedna wielka istna tragedia. Sissis zapunktował tylko raz, podczas rundy w Niemczech. W związku ze słabymi wynikami szefowie zespołu postanowili rozwiązać kontrakt.
Arthur Sissis i jego powrót do żużla
Załamany Australijczyk postanowił wrócić do uprawiania czarnego sportu. W mistrzostwach krajowych, które wygrał Jason Doyle zajął, biorąc pod uwagę okoliczności, całkiem dobre dziesiąte miejsce. Na sezon 2015 Sissis podpisał kontrakt z zespołem Sheffield Tigers. Kampania była udana, bowiem jego zespół z nim w skłądzie awansował do fazy Play Off. Co prawda w listopadzie reprezentant Kangurów uległ wypadkowi, lecz obie strony były zadowolone ze współpracy i przedłużono kontrakt.
Fot. Arthur Sissis / „kangur” w akcji podczas meczu Tygrysów
Na początku 2016 r. Sissis powrócił do treningów. Podobnie jak rok wcześniej zespół Tygrysów awansował do dalszej części rywalizacji. Ponadto Australijczyk startując jako gość, w dużej mierze przyczynił się do wywalczenia przez zespół z Glasgow trofeum Premier League Knock Out Cup. Jednak speedway przestał sprawiać mu radość. Coraz częściej myślał o powrocie na tory wyścigowe.
Wątpliwości i powrót na tory wyścigowe
Pod koniec 2016 roku Arthur Sissis udzielił wywiadu, w którym padły ciekawe słowa. Poniżej cytujemy jego wypowiedzi z tamtego okresu.
– Przerzuciłem się na żużel tylko dlatego, że byłem młody i głupi. Kiedy odchodziłem z Moto3, miałem ledwie 18 lat. Zostałem zwolniony ze swojej pracy i uważałem, że nic mnie nie trzyma w padoku MotoGP. Myślałem, że nikt mnie nie lubi. Nie wiedziałem co robić. To był pierwszy raz w mojej karierze, kiedy byłem w takiej sytuacji. Wcześniej wszystko układało się bardzo dobrze. W wyścigach drogowych ścigałem się w Pucharze Rookies i notowałem tam dobre wyniki. Potem przeniosłem się do KTM-a w Moto3 i jako debiutant byłem niezły. Pierwszy wyścig w karierze w Katarze skończyłem na siódmym miejscu.
– Byłem debiutantem w roku 2012 i nic ode mnie nie oczekiwano. W drugim sezonie moim kolegą zespołowym był niestety już Świętej Pamięci Luis Salom i on od razu zaczął liczyć się w walce o tytuł. To było trudne. Zrobiłem postępy, ale nie takie jakich bym oczekiwał. Teraz, gdy patrzę wstecz, oczekiwałem zbyt wiele i zbyt szybko od siebie – dodał.
– Jeździłem dla Sheffield. Jednak już w pierwszym roku zdałem sobie sprawę, że chociaż starty na żużlu sprawiają mi frajdę, to nie jest powód, dla którego opuściłem Australię w wieku 13 lat. Przez długi czas żyłem w vanie w Europie, bo chciałem rywalizować w wyścigach drogowych. Żużel nie był moim celem. Chcę wrócić do wyścigów drogowych, bo tego chce moje serce! – zakończył.
Czasem zawodnik ma duży problem
Australijczyk miał dylemat: czy zostać przy żużlu? czy powrócić na tory drogowe? Wygrało serce zawodnika i od 2017 roku możemy kibicować mu podczas zawodów w Azji i Australii.
Fot. Arthur Sissis / W akcji na początku 2020 r.
Wielka szkoda, że tak potoczyła się kariera Sissisa, gdyż bez wątpienia w żużlu jak i na torach drogowych świetnie sobie radził. Może w przyszłości ponownie zobaczymy go w akcji w czasie weekendu MotoGP. Nigdy nie mówmy nigdy.