Connect with us

Czego szukasz?

powered by Advanced iFrame. Get the Pro version on CodeCanyon.

Formuła 1

Red Bull Racing – spora wiara w pokonanie Mercedesa | Zespoły F1 2021

Miesiąc temu przytoczyliśmy wam nieco faktów na temat amerykańskiego Haasa. Tym razem poznamy historię, kierowców oraz kluczowe postaci zespołu, który ma na swoim koncie tytuły mistrzowskie. Mowa oczywiście o Red Bull Racing, który powstał w 2005 roku na podstawie Jaguara. Jak dokładnie powstała ta stajnia i kto sprawuje tam stery? O tym i nie tylko w dzisiejszym materiale, do którego serdecznie zapraszamy.

Red Bull Racing
Fot. Red Bull Content Pool

Historia zespołu Red Bull Racing

Przed Austriakami był Jackie Stewart

Zalążkiem znanej dziś marki Red Bull Racing, był powstały pod koniec lat 90. zespół, który utworzył Jackie Stewart. Trzykrotny mistrz świata wraz z synem Paulem postanowili dołączyć do królowej sportów motorowych w 1997 roku, a pierwszym znaczącym krokiem w tym kierunku było podpisanie rok wcześniej pięcioletniej umowy silnikowej z firmą Ford. Kierowcami nowopowstałego Stewart GP zostali Jan Magnussen oraz znany w padoku Rubens Barrichello.

Pierwszy sezon rywalizacji okazał się ogromną klapą, mimo tego, że Brazylijczyk stanął w Monako na podium. Tylko tam obaj kierowcy dojechali razem do mety, gdyż w większości wyścigów któryś z nich musiał się wycofać z powodu awarii. Działo się tak, ponieważ silnik Ford Zetec-R V10 okazał się bardzo niestabilny w podwoziu SF01. Na 34 starty, bolidy dojeżdżały do mety zaledwie osiem razy. Makabryczny rezultat, lecz nie można zapominać, że była to ich pierwsza próba. Tempo było niezłe, samochody Stewarta znajdowały się mniej więcej w środku stawki, tak więc potencjał na kolejne lata był.

Kolejna kampania wydawała się nieco lepsza, jednak nadal odbiegała od tego, na co było stać zespół. Bolid był znacznie trudniejszy w kierowaniu, co odczuł zarówno Magnussen, jak i Barrichello. Ten pierwszy został zwolniony po GP Kanady, które było wówczas siódmą rundą sezonu. Powodem były słabe rezultaty Duńczyka, który na torze w Montrealu zdobył swój pierwszy i jak się okazało ostatni punkt w Formule 1. Jego miejsce do końca rywalizacji zajął Jos Verstappen. Holender nie zdobył ani jednego punktu, a po ostatnim wyścigu pożegnał się ze Stewartem. W klasyfikacji konstruktorów zajęli ósme miejsce z dorobkiem pięciu punktów, czyli o punkt mniej niż rok wcześniej.

Wykupienie zespołu przez Forda

Rok 1999 był ostatnim, w którym mogliśmy ujrzeć na starcie zespół Stewart GP. W miejsce Holendra przybył Johnny Herbert, który z miejsca zaczął narzekać na to, że Barrichello jest lepiej traktowany od niego. Ciekawą informacją było wykupienie przez Forda firmy Cosworth pod koniec 1998. Połączyli siły i stworzyli całkowicie nowy silnik. Ten wkrótce okazał się bardzo konkurencyjny, ponieważ kierowcy mogli rywalizować z borykającym się z problemami Williamsem.

Debiut Herberta w nowym zespole, lekko mówiąc nie był zbyt udany, z uwagi na przegrzanie się jednostki napędowej. Barrichello zaś z miejsca zdobył dwa punkty na dobry początek kampanii. Kolejne starty napawały optymizmem, Brazylijczyk stanął na najniższym stopniu podium w San Marino i we Francji. Pomiędzy podiami został zdyskwalifikowany w Hiszpanii za nielegalne podzespoły w samochodzie. Co najciekawsze, w trakcie całego wyścigu sędziowie odnotowali zaledwie jeden manewr wyprzedzania.

Najlepsza okazała się końcówka sezonu, a dokładniej deszczowe GP Europy na niemieckim torze Nurburgring. Bolidy Stewarta zakwalifikowały się na kolejno czternastej i piętnastej pozycji, a sam wyścig rozpoczął się… falstartem kilku kierowców. Po powtórzeniu startu doszło do sporej kolizji pomiędzy Pedro Dinizem i Alexandrem Wurzem. Wkrótce na torze pojawiły się krople deszczu, tak więc doszło do rundy zmian ogumienia w pojazdach. To okazało się zgubne dla Irvine’a, u którego mechanicy zapomnieli o jednej oponie. Kolejni zawodnicy wypadali z rywalizacji, zaś Herbert wytrzymał w trudnych warunkach i dojechał do mety na pierwszym miejscu. Barrichello zaś znów ukończył trzeci. Ostatecznie po zażartej rywalizacji Stewart GP zajęło czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Pod koniec roku Ford wykupił pakiet większościowy od Stewarta i przemianował zespół w Jaguar Racing. Od kolejnego roku na bolidach pojawiała się ikoniczna zieleń.

Trudny początek Jaguara

Pieczę nad zespołem Jaguar Racing sprawował początkowo Wolfgang Reitzle, szef grupy Ford. Amerykańska firma nie bała się inwestowania sporych pieniędzy w zespół Formuły 1. To poskutkowało zakontraktowaniem wicemistrza z poprzedniego roku, Eddiego Irvine’a. Jego zespołowym partnerem został Johnny Herbert, który po dobrym roku ze Stewartem został w stajni. Pierwszy sezon rywalizacji okazał się bardzo trudnym. Zespół z siedzibą w Milton Keynes miał ogromne kłopoty ze zdobywaniem punktów. Jedynie Irvine dojechał w punktowanej szóstce dwa razy, zaś Herbert ani razu nie ukończył wyżej niż siódmy. Najlepszym rezultatem okazało się GP Monako, gdzie Eddie zakończył na znakomitej czwartej lokacie, jednak do podium zabrakło sporo. Głównym powodem tego miejsca były wypadki innych kierowców, gdyż do końca dojechało zaledwie dziewięciu kierowców.

Kolejny sezon był bardzo kłopotliwy, głównie ze względu na kłótnie wewnątrz zespołu. Na początku rywalizacji Reitzle ustąpił ze stanowiska, a w jego miejsce przyszedł Bobby Rahal. Mniej więcej w połowie roku na pomoc Jaguarowi przybył trzykrotny mistrz świata, Niki Lauda. Niestety, relacja Rahal-Lauda nie należała to udanych, a to skończyło się rezygnacją Amerykanina. Co do kierowców, miejsce Herberta zajął Luciano Burti, jednak ten ze względu na wakat w zespole Prosta opuścił brytyjską stajnię. Zamiast niego Jaguar zakontraktował Pedro de la Rosę, który rok wcześniej reprezentował barwy Arrowsa. Bolid nadal odstawał od czołówki, a jedynym wartym uwagi rezultatem, była trzecia lokata, którą Irvine dowiózł, a jakby inaczej, w Monako. Jaguar zdobył dwa razy więcej punktów niż rok wcześniej, co przełożyło się o awans o jedną pozycję w klasyfikacji konstruktorów na koniec sezonu.

Rok później było jeszcze gorzej, mimo że ostatecznie skończyli wyżej niż poprzednio. Zespół pod rządami Nikiego Laudy nie potrafił się odnaleźć. Ciężko się doszukiwać powodów tego, być może było to spowodowane bardzo niskim morale i brakiem wiary w sukces. W tym momencie Ford zaczął poważnie zastanawiać się nad dalszym sensem finansowania Jaguara. Szczęśliwym momentem okazało się GP Włoch na torze Monza, gdzie po dość chaotycznym wyścigu Irvine dowiózł ostatnie podium w historii marki w Formule 1.

Jaguar 2002

Fot. Twitter / Jaguar Racing

Sprzedaż zespołu i powstanie Red Bull Racing

Na początku 2003 roku koncert Forda ogłosił cięcia kosztów w zespole, przez to zwolniono wielu pracowników, a w tym Nikiego Laudę. Co było dość zaskakującą decyzją, mimo nieudanego sezonu. Zmiany przeprowadzono również w składzie kierowców. Irvine’a, który odchodził z Formuły 1, zastąpił Mark Webber, zaś w miejsce słabiutkiego de la Rosy wszedł Antonio Pizzonia. Generalnie cała kampania okazała się całkiem niezła, głównie z uwagi na poprawę zarządzania Jaguarem. Webber dosyć regularnie punktował, lecz Pizzonia nie podołał, a pod koniec sezonu został zastąpiony przez Justina Wilsona. Jaguar Racing ponownie zajęło siódmą lokatę wśród konstruktorów, jednak tym razem z niewielką stratą do innych zespołów. Do tej pory był to najlepszy sezon w ich wykonaniu, co dało spore nadzieje na kolejny rok.

Jaguar zatrzymał u siebie Marka Webbera, który bardzo dobrze spisywał się rok wcześniej, a w miejsce Wilsona przyszedł Christian Klien. Austriak był wychowankiem akademii Red Bulla i debiutował w królowej sportów motorowych. Niestety kierowcy znów mieli problem z regularnym punktowaniem. Średnio utrzymywali się w granicach dziesiątego, jedenastego miejsca, a jak dobrze wiadomo punkty zdobywało wówczas osiem pozycji. Zaledwie pięć razy dojeżdżali w ósemce, a najlepszym rezultatem były szóste lokaty uzyskane w Niemczech i w Belgii.

Pod koniec kampanii Ford poważnie zastanawiał się nad sprzedażą zespołu. To z uwagi na to, że na bolidach Jaguara nie pojawiała się reklama macierzystej marki, co oznaczało brak wpływu, mimo sporych kosztów. Kandydatów na kupno było kilku, w tym np. miliarder Roman Abramowicz, Alex Shnaider, czy koncern napojów energetycznych Red Bull. Ostatecznie to ta trzecia firma wykupiła cały zespół za symbolicznego dolara, zobowiązując się do inwestycji wielkich pieniędzy w ciągu najbliższych lat. W ten sposób powstał Red Bull Racing.

Nie najgorszy początek

Początkowo pieczę nad zespołem Red Bull Racing miał sprawować Tony Purnell, jednak został zwolniony po zaledwie dwóch miesiącach. Powodem była jego kłótnia z Davidem Putchforthem. Jego miejsce zajął obiecujący Christian Horner, zaś stanowisko dyrektora technicznego objął popularny dziś Guenther Steiner. Zarząd postanowił zakontraktować wicemistrza z 2001 roku, Davida Coultharda, jako pierwszego kierowcę. Kwestia tego, kto zasiądzie w drugim bolidzie pozostawała sporną, ponieważ miejsce to objąć miał ktoś z akademii Red Bull Junior. Kandydatów było dwóch, pierwszym był bardziej doświadczony Christian Klien, który rok wcześniej ścigał się w Jaguarze. Drugim zaś był Vitantonio Liuzzi, czyli ówczesny mistrz Formuły 3000. Finalnie podjęto decyzje, że to Austriak rozpocznie sezon, a Włoch zostanie kierowcą testowym. W późniejszej fazie rywalizacji zmieniali się rolami co cztery starty.

Jeśli chodzi o rezultaty, bolid RB1, który powstał na podstawie zeszłorocznego Jaguara spisywał się całkiem nieźle. Przynajmniej w pierwszej połowie sezonu, gdzie kierowcy stale utrzymywali się w pierwszej ósemce. Debiut na torze Albert Park był również najlepszym rezultatem w ciągu roku, gdyż Coulthard dojechał do mety jako czwarty. Osiągnięcie to powtórzył jeszcze podczas GP Europy na Nurburgringu. Druga połowa rywalizacji była nieco słabsza w ich wykonaniu, głównie ze względu na spory rozwój innych zespołów, a zwłaszcza BAR Hondy. Forma, którą pod koniec złapał Jenson Button spowodowała, że to amerykańsko-brytyjski zespół zajął szóste miejsce w klasyfikacji końcowej, zamiast Red Bulla. Mimo to wynik został uznany jako niezły prognostyk na kolejne lata.

Red Bull Racing robi krok w tył, aby potem zrobić dwa w przód

Rok później skład kierowców pozostał bez zmian, przynajmniej do szesnastego wyścigu, gdyż wtedy Robert Doornbos zastąpił Christiana Kliena, który nie pogodził się ze stratą miejsca na kolejny sezon. Główną zmianą była zmiana dostawcy jednostek napędowych, silnik Coswortha czasem niedomagał, dlatego Red Bull podpisał umowę z Ferrari. Ponadto do zespołu przybył nowy projektant bolidów, Adrian Newey, który znany jest z zaprojektowania mistrzowskich McLarenów i Williamsów. Samochód RB2 okazał się znacznie słabszy niż zeszłoroczny, a rywale nadal szli do przodu. To poskutkowało przeciętnym rezultatem zebrania połowy tego, co rok wcześniej. Warto wspomnieć o GP Monako, gdzie Red Bull promował premierę filmu Super Man. Szczęśliwie na ten moment złożyło się pierwsze podium dla zespołu, które dowiózł David Coulthard, a Christian Horner w geście triumfu wskoczył półnagi do basenu.

Na lata 2007 i 2008 w miejsce Kliena przyszedł Mark Webber, który wcześniej nieźle sobie radził w Williamsie. Znów doszło do zmiany silników, zespół Red Bull Racing zawiódł się na jednostkach Ferrari. Wybór padł na sprawdzone Renault. W sezonie 2007 kierowcy zaczęli mizernie i dobre punkty zdobywali dopiero w drugiej części sezonu. Najlepszym wynikiem było GP Europy, tam Webber stanął na najniższym stopniu podium, zaś Coulthard ukończył dwie lokaty za nim. Na koniec okazało się, że to Brytyjczyk zgromadził więcej punktów. Dzięki dyskwalifikacji McLarena uplasowali się na rekordowej piątej pozycji wśród konstruktorów.

W 2008 r. to Webber był koniem napędzającym zespół Red Bull Racing. Jednakże to Coulthard osiągnął najlepszy wynik w trakcie kampanii, kończąc pamiętny wyścig w Kanadzie na trzecim miejscu. Australijczyk zdobywał punkty regularnie, jednak były to ich niewielkie ilości. Poza ukończeniem rywalizacji na siódmym miejscu, dobiciem może być fakt, że przegrali w klasyfikacji z siostrzaną stajnią Toro Rosso. Taka sytuacja nie wydarzyła się nigdy wcześniej, ani nigdy później. Był to wyraźny sygnał do zmian.

Red Bull 2008

Fot. Red Bull Content Pool

Pierwsze wyraźne sukcesy

Po tym jak David Coulthard zakończył swoją przygodę z Formułą 1, wiadomym było, że potrzebny jest następca. Został nim kierowca Scuderii Toro Rosso, sensacyjny zwycięzca GP Włoch 2008, czyli Sebastian Vettel. W Niemcu pokładano ogromne nadzieje, a wprowadzenie sporych zmian w przepisach dotyczących pojazdów spowodowało wywrócenie stawki do góry nogami. Pierwszy wyścig kampanii był fatalny, Webber skończył na odległej pozycji. Vettel zaś odpadł po kolizji z Robertem Kubicą podczas walki o drugą lokatę.

Cud przyszedł w Chinach. Zaczęło się od sensacyjnego zdobycia pole position przez byłego kierowcę Toro Rosso oraz trzeciego pola Australijczyka. Deszczowy wyścig sprawił większości sporo problemów, lecz Red Bulle wytrzymały i dowiozły pierwszy dublet w historii zespołu. Od tej pory machina sukcesów ruszyła na dobre. Pod koniec kampanii okazało się, że Austriacy mają najlepszy bolid w stawce i zaczęli podganiać prowadzącego Brawna. Niestety zabrakło czasu oraz większej regularności Webbera. Finalnie, dzięki znakomitemu początkowi to Brawn świętował oba mistrzostwa, a Red Bull zaskoczył wszystkich kończąc sezon na i tak fantastycznym drugim miejscu.

Zaskakujący zwrot akcji w Abu Zabi

Przez kolejne cztery lata skład kierowców pozostał bez zmian, podobnie jak z jednostkami napędowymi. 2010 to sezon rozwoju, wprowadzono nowy format punktów, zakazano tankowania w trakcie wyścigu oraz znacznie zmodyfikowano same bolidy, które zostały wydłużone. Ponadto do stawki dołączyły nowe zespoły, jednak żaden nie osiągnął znaczącego sukcesu. Cała kampania rozpoczęła się dla Red Bull Racing dosyć kiepsko, patrząc na to jakie mieli możliwości. Początkiem dobrych wyników była trzecia w kalendarzu Malezja, wówczas Vettel i Webber dojechali na pierwszej i drugiej lokacie. Warto wspomnieć również o GP Monako, tam mimo bardzo zaciętej rywalizacji to Australijczyk odniósł bardzo ważny triumf. Do wyścigu w Korei, Mark prowadził w klasyfikacji generalnej, zaś Sebastian dreptał mu po piętach.

ZOBACZ TAKŻE
GP Abu Zabi 2010, czyli jak Vitaly Petrov namieszał w walce o tytuł

Rywalizacja na torze Yeongam to ogromne rozczarowanie i zawód. Webber odpadł z wyścigu już po osiemnastu kółkach, a to z uwagi na kolizję z Rosbergiem. Kilka okrążeń potem w bolidzie Vettela doszło do awarii silnika, dzięki czemu Alonso zwyciężył i objął prowadzenie w klasyfikacji. Kolejne dwa starty były kluczowe, w Brazylii, Niemiec zdołał zwyciężyć, a Australijczyk dojechał drugi. To zapewniło pierwsze w historii stajni mistrzostwo konstruktorów. Nadszedł jednak czas na jeszcze jeden, kluczowy pojedynek, który miał się rozegrać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Przed startem w najkorzystniejszej sytuacji był Alonso, który miał osiem punktów zapasu nad Webberem, piętnaście nad Vettelem i dwadzieścia cztery nad Hamiltonem. Tak więc przed rozpoczęciem mieliśmy teoretycznie czterech kandydatów do mistrzowskiej korony. Sebastian zajął pierwsze pole startowe i do samego końca nie oddał prowadzenia. Do ciekawej sytuacji doszło w stajni z Maranello, gdyż zespół postanowił stosunkowo wcześnie ściągnąć Fernando do alei serwisowej. Potem Hiszpan dwoił się i troił, lecz nie mógł wyprzedzić szóstego Petrova. Ostatecznie dojechał do mety siódmy, a Sebastian Vettel oficjalnie został najmłodszym mistrzem świata w historii.

 

Lata dominacji Red Bull Racing

Rok 2011 stał pod znakiem DRS-u i powrotu KERS-u. Pojazdy ostatecznie zostały zaopatrzone w oba te systemy na stałe. Sama rywalizacja, to istna dominacja austriackiego zespołu. Wystarczy spojrzeć na statystykę pole position. Jedynie w Korei kierowców Red Bulla pokonał Lewis Hamilton. Osiemnaście pierwszych pól na dziewiętnaście startów to dowód na niewiarygodną szybkość bolidu. Ponadto pojazd okazał się mało awaryjny, gdyż tylko dwa razy kierowcy nie ukończyli wyścigu. W ciągu całej kampanii, Sebastian Vettel zwyciężył w jedenastu startach! Webber zaś wygrał jedynie raz, na zakończenie sezonu w Brazylii. Był to ogromny pokaz siły i umiejętności Austriaków. Nie było zaskoczeniem zdobycie mistrzostwa kierowców przez Niemca oraz konstruktorów ze znaczną przewagą nad resztą.

Kolejny sezon był zapamiętany z dwóch powodów. Pierwszym był powrót Kimiego Raikkonena do królowej sportów motorowych, który okazał się zaskakująco udany. Drugim zaś rywalizacja dwóch tytanów, Vettela i Alonso, którzy pod koniec kampanii stoczyli bój o mistrzostwo. Dopiero w Singapurze, Niemiec złapał zwycięski rytm i zniwelował sporą stratę do kierowcy Ferrari. Przed wyścigiem w Brazylii, który kończył sezon, w klasyfikacji prowadził on o trzynaście punktów. Mogłoby się wydawać, że to dosyć korzystna sytuacja. Niestety już na pierwszym okrążeniu uszkodził bolid po kontakcie z Bruno Senną. Rozpoczęła się wielka gonitwa, a Alonso spokojnie utrzymywał drugie miejsce. Finalnie to Vettel zdobył mistrzostwo, a zdjęcia załamanego Alonso obiegły cały świat.

The Last Dance

2013 to ostatni sezon w karierze Marka Webbera, mogłoby się wydawać, że to kierowca wiecznie drugi, jednak mimo to osiągnął wiele i poważnie przyczynił się do sukcesów zespołu. Był to kolejny rok dominacji i wygrywania wyścigu za wyścigiem, czego dowodem są starty od Belgii do Brazylii. Tam Vettel wygrywał cały czas, dziewięć zwycięstw pod rząd. Ponadto Niemiec mógł świętować mistrzowski tytuł już w Indiach, mimo że nadal do rozegrania były trzy rundy.

Minusem było GP Malezji, gdzie to Webber miał zwyciężyć, lecz arogancja Vettela była na tyle duża, że wyprzedził zespołowego kolegę. Legendarne „Multi 21” przeszło do historii. W morzu sukcesów należy docenić jedną osobę, bez której nie byłoby tych osiągnięć. Konstruktorski geniusz Adriana Neweya bezpośrednio przyczynił się do tego co zdobył Red Bull Racing. Bolidy cechowały się niebywałą sterownością i przyczepnością, dzięki czemu wygrywanie w nich nie było niczym trudnym.

Sebastian Vettel po GP Indii 2013

Fot. Red Bull Content Pool

Początek ery hybrydowej i kryzys

W następnej kampanii doszło do kilku zmian. W miejsce Webbera przyszedł kierowca Toro Rosso, Daniel Ricciardo. Największym problemem dla stajni okazały się nowe regulacje techniczne, a głównie rozchodzi się o silniki. Poczciwe ośmiocylindrowe jednostki napędowe zostały wyparte przez sześciocylindrowe, turbodoładowane hybrydy. Kluczowym jest system odzyskiwania energii kinetycznej, w skrócie ERS. Renault i kilku innych producentów miało spore problemy ze stworzeniem dobrego motoru.

W nowym świecie najlepiej odnalazł się Mercedes, od tamtego czasu to oni stawiają warunki. Cała rywalizacja okazała się ogromną klapą dla Austriaków. Ponadto Vettel po GP Austrii ogłosił odejście z zespołu, a Christian Horner uznał, że wydajność silnika jest nieakceptowalna. Mimo wszystko, debiutujący w austriackiej stajni Ricciardo wygrał w trzech startach, co z pewnością zasługuje na uwagę. Finalnie Red Bull zajął drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, ze spokojną przewagą nad trzecim Williamsem.

Po odejściu niemieckiego kierowcy było jeszcze gorzej, jego miejsce zajął kolejny adept szkółki Red Bull Junior, Daniil Kvyat. Pojazd nie był już tak szybki, jak wcześniej, a kierowcy po raz pierwszy od wielu lat mieli nawet kłopoty ze zdobywaniem podiów. Zaledwie trzy razy kończyli wyścig w najlepszej trójce. Ponadto inne zespoły rozwinęły technologię i ostatecznie Red Bull zakończył rywalizację na „odległej” czwartej pozycji. Był to ich najgorszy rezultat od sześciu lat. Nawet Williams okazał się w tej kampanii lepszy od Austriaków.

Max Verstappen, czyli światełko w tunelu dla Red Bull Racing

Na kolejny sezon – 2016 – zespół nie zmienił składu zespołu, przynajmniej na początku. Zaczęło się od tego, że Ricciardo trzy razy z rzędu zajmował czwarte miejsce, zaś Kvyat nie startował w Australii, lecz zdobył później podium w Chinach. Początkiem końca Rosjanina było jego domowe GP na torze dookoła obiektów olimpijskich w Soczi. W pierwszym zakręcie Daniil uderzył w tył bolidu Sebastiana Vettela, a dosłownie kilka sekund potem znów w niego wjechał, przez co Niemiec wycofał się z rywalizacji. Po wyścigu doszło do rozmowy między Sebastianem Vettelem a Christianem Hornerem.

Zespół podjął drastyczną decyzję o degradacji Kvyata do Toro Rosso, a w jego miejsce wskoczył wówczas 19-letni Max Verstappen. Jego pierwszym startem w nowych barwach było GP Hiszpanii. Chwilę po starcie doszło do kolizji między kierowcami Mercedesa i to młody gniewny objął sensacyjnie prowadzenie, którego nie oddał do samego końca. Cały świat był w szoku. Ponadto, drugi z kierowców stajni czerwonych byków posmakował zwycięstwa w Malezji. Dzięki regularności i dobrych rezultatach zespół powrócił na odpowiednie tory i ostatecznie zajął drugie miejsce wśród konstruktorów, pokonując przy tym Ferrari.

Max Verstappen, zwycięzca GP Hiszpanii 2016

Fot. Red Bull Content Pool

Zacięta rywalizacja wewnątrz zespołu

W 2017 i 2018 roku skład kierowców pozostał niezmieniony. Sympatyczny Australijczyk i rewelacyjny Holender nieco obniżyli loty, a to głównie z powodu na rosnące w siłę Ferrari. Red Bull Racing zaczęło być postrzegane, jako „ten trzeci zespół”, który jedynie ma podgryzać dwie wielkie potęgi, którymi były Mercedes i stajnia z Maranello. Wydawało się, że między Danielem i Maxem układa się dobra relacja, jednak sezon 2018 pokazał, że sytuacja wygląda nieco inaczej. Wróćmy do rywalizacji rok wcześniej, lepszy okazał się wtedy Ricciardo, który często stawał na podium i nawet zwyciężył w Azerbejdżanie. Nieopierzony Verstappen popełniał często błędy, ale i bolid często ulegał awarii. To drugie spowodowało lekkie niepokoje u tego pierwszego.

Kampania 2018 jest zapamiętana w Red Bullu jako istne piekło wewnątrz zespołu. Zaciekła rywalizacja pomiędzy Ricciardo i Verstappenem nabierała tempa, aż przyszło GP Azerbejdżanu, eskalacja konfliktu. Na początku 39. okrążenia doszło do kolizji pomiędzy oboma kierowcami austriackiej stajni. Helmut Marko i Christian Horner byli wściekli. Ostatecznie Max i Daniel otrzymali jedynie reprymendy, lecz cała ta sytuacja wpłynęła na Australijczyka. Kilka weekendów GP później postanowił, że w kolejnym sezonie będzie się ścigał w Renault. Jeśli chodzi o wyniki końcowe, to Verstappen uplasował się na czwartym miejscu z dorobkiem dwóch zwycięstw, zaś Ricciardo był szósty z jednym triumfem na koncie. Zespołowo Austriacy ponownie przegrali z duetem Mercedes-Ferrari.

Misja – znaleźć partnera Verstappenowi

Po tym, jak Ricciardo odszedł do Renault, zespół stanął przed trudnym zadaniem znalezienia odpowiedniego partnera dla Maxa Verstappena. Początkowo wybór padł na Pierre’a Gasly’ego, członka szkółki Red Bulla, który rok wcześniej nieźle sobie radził w Toro Rosso. Problemy zaczęły się już w testach przedsezonowych, gdyż Francuz poważnie uszkodził bolid jeszcze przed startem rywalizacji. Później nie było lepiej, Gasly często popełniał błędy i nie potrafił opanować maszyny. Ponadto pojawiły się głosy, że nie wytrzymuje presji, która była na nim wywierana przez zarząd.

Po kiepskich rezultatach, Francuz został zdegradowany z powrotem do siostrzanego zespołu, a w jego miejsce wskoczył Alexander Albon. Jego debiut w nowych barwach, GP Belgii, napawał optymizmem. Wszakże startował z odległej pozycji, a ukończył na piątym miejscu. Do końca rywalizacji reprezentant Tajlandii pokazywał się z dobrej strony, podkreślając głównie jego stabilną formę. W Brazylii stanął przed szansą zdobycia pierwszego podium w karierze, lecz doszło do nieszczęsnej kolizji z Hamiltonem.

Rok później sezon rozpoczął się rekordowo późno, gdyż dopiero w lipcu z uwagi na pandemię koronawirusa. Verstappen rozpoczął kampanię od awarii w GP Austrii, zaś później jego forma wystrzeliła w górę. Holender został głównym kandydatem do rywalizacji z Valtterim Bottasem o drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Na więcej nie można było liczyć, gdyż Hamilton zdominował stawkę. Jeśli chodzi o Albona to jego dyspozycja minimalnie się pogorszyła, lecz zarząd uznał, że jego wyniki są niewystarczające. Mimo to, Brytyjczyk reprezentujący Tajlandię stanął dwukrotnie na najniższym stopniu podium. Po tym jak Ferrari zaliczyło spory regres, Red Bull powrócił na drugie miejsce wśród zespołów, ze sporą stratą z przodu oraz sporą przewagą z tyłu.

Helmut Marko, Max Verstappen i Christian Horner

Fot. Red Bull Pool Content

Red Bull Racing dziś

Po zakończeniu rywalizacji w 2020 roku pojawiły się głosy o zmianie Albona na kogoś bardziej regularnego, kogoś kto może walczyć nie tylko o miejsca piąte. Zespół szukał kierowcy, który ma potencjał nawet na zwycięstwa. Przed końcem sezonu wiadomym było, że Sebastian Vettel dołączy do Racing Point, które przebranżowiło się na Aston Martin Racing. Tym samym Sergio Perez pozostał bez miejsca na przyszły rok. Ostatecznie zarząd podjął radykalną decyzję. Alexander Albon odchodzi z Formuły 1 i dołącza do serii DTM, zaś Meksykanin zajmuje jego miejsce. Z jednej strony wydaje się to decyzja słuszna, Taj nie prezentował niczego nadzwyczajnego, mimo że miał do tego predyspozycje. Z drugiej strony zaś Red Bull po raz kolejny porzucił kierowcę po niedługim czasie, takie sytuacje powtarzały się głównie w Toro Rosso. Czy był to dobry ruch?

ZOBACZ TAKŻE
Mercedes kontra Red Bull. Toto Wolff widzi w tym zasługę Hondy

Jak dotąd jesteśmy po dwóch wyścigach sezonu 2021 w Bahrajnie, Perez nie zakwalifikował się do trzeciej części czasówki, co jest nieco zaskakujące. Ponadto tuż przed startem jego pojazd całkowicie zgasł, jednak szczęśliwie udało się przywrócić maszynę do działania. Mimo startu z alei serwisowej Meksykanin frunął po torze i zaliczył bardzo udany wyścig. Podczas weekendu o GP Emilii-Romanii niespodziewanie pokonał Maxa Verstappena w kwalifikacjach, ale za to w wyścigu nie poradził sobie. Nie można jednak oceniać jego postawy po zaledwie dwóch występach. Czas pokaże, czy Red Bull po raz kolejny się pomylił, a może trafił w dziesiątkę. Wiadomo jedynie, że zespół dysponuje w tym roku znakomitym pojazdem, który może konkurować z dominującym dotąd Mercedesem. Być może to koniec niemieckiej hegemonii? Pewne jest to, że czeka nas ogrom emocji.

Perez nie boi się rywalizacji z Verstappenem

Fot. Twitter / Red Bull Racing

Najciekawsze momenty

W 2006 roku David Coulthard dokonał historycznej chwili dla zespołu. Szkot bowiem w wyścigu o GP Monako stanął na podium. Popularny DC co ciekawy cały weekend jeździł w bolidzie pomalowanym w motyw Supermana. Jakby tego było mało, Coulthard odebrał puchar w pelerynę tego superbohatera. Świat potem obiegły zdjęcia, jak Szkot w swoim przebraniu wskakuje do basenu. 

Na premierową wiktorię zespół z Milton Keynes czekać musiał 3 lata. Wówczas na torze w Chinach w deszczowych warunkach triumfował Sebastian Vettel. Niemiec w tamtym okresie uchodził za zawodnika, który w deszczu jest w zasadzie nie do pokonania. Dodatkowo w czasie GP Niemiec, swój pierwszy triumf odniósł Mark Webber. Kampania była bardzo udana dla zespołu i ostatecznie zostali wicemistrzami wśród konstruktorów.

Vettel i Red Bull Racing cztery razy z rzędu, choć nie bez afer

Jak się okazało była to cisza przed burzą. W latach 2010-2013 bowiem Sebastian Vettel i ekipa Red Bulla była niepokonana. Co prawda dominowali tylko przez półtora roku, lecz przez 4 sezony robili kawał świetnej roboty. W zespole w tamtym czasie dochodziło do sporów na linii Vettel-Webber. W szczególności sporo mówiło się o GP Malezji 2013. Australijczyk prowadził wówczas w wyścigu, a Niemiec jechał za nim.. Obaj zawodnicy dostali wtedy  instrukcję, aby utrzymali swoje pozycje. Vettel zignorował jednak to polecenie i wyprzedził Webbera. Tuż przed dekoracją doszło do gorącej wymiany słów pomiędzy zawodnikami. W tamtym sezonie Vettel dokonał rzeczy niemożliwej – wyrównał rekord Michael Schumachera w wygraniu wyścigów w jednym sezonie. Obaj zawodnicy zdołali to zrobić 13 razy w jednej kampanii.

Z kolei w 2010 roku w czasie GP Wielkiej Brytanii doszło do innej sytuacji. Najpierw zabrano Australijczykowi nowe przednie skrzydło. Zawodnik wściekły aż trzasnął mocno szklanką gdy to usłyszał. Ciekawiej za to zrobiło się na starcie. Po kontakcie między zawodnikami w pierwszym zakręcie w bolidzie Niemca doszło do przebicia opony. Vettel można śmiało powiedzieć, iż driftem pokonał zakręty Maggots-Becketts. To cud, iż nie wpadł w nikogo przy powrocie na tor. 

Wygrana Verstappena w debiucie

W 2016 roku Daniil Kvyat na początku sezonu kilkukrotnie wchodził w paradę Sebastianovi Vettelowi. Eskalacja konfliktu nastąpiła kiedy to Rosjanin w czasie swojego domowego wyścigu na przestrzeni kilkuset metrów kilkukrotnie uderzył bolid zawodnika Ferrari. 4-krotny mistrz świata w następstwie wpadł w bandy. Niemiec był tak wściekły po raz pierwszy od kilku lat. Musiano ocenzurować dosyć sporą część jego komunikatu radiowego. W siedzibie Ref Bulla powiedziano wtedy dość i kierowca z kraju ze stolicą w Moskwie został zdegradowany do zespołu Toro Rosso. Na jego miejsce wskoczył Max Verstappen. 

Początek GP Hiszpanii przyniósł prawdziwe trzęsienie ziemii. Kierowcy Mercedesa bowiem wyeliminowali siebie nawzajem z wyścigu w czwartym zakręcie. Co za tym idzie w końcu na wygraną szansę miał ktoś spoza duetu Rosberg-Hamilton. Tym szczęśliwcem był właśnie Max Verstappen. Holender w debiucie w barwach seniorskiej ekipy Red Bulla przejechał kapitalne zawody, nie dając się wyprzedzić Kimiemu Raikkonenowi, który go naciskał. Dzięki temu 18-latek zwyciężył. Wielu było zaskoczonych tym faktem. 

Daniel Ricciardo i GP Monako 2018

W 2018 roku Daniel Ricciardo dokonał cudu w Monako. Australijczyk od zawsze marzył o wygranej w Księstwie Hazardu. W 2016 roku zabrał mu ją komiczny błąd zespołu. 2 sezony później nadarzyła się szansa, aby wymazać z pamięci tamten blamaż. Ricciardo bowiem w kwalifikacjach wykręcił czas dający Pole Position. Wyścig do serii pit-stopów układał się po jego myśli, lecz wtedy awarii uległ ERS w jego jednostce napędowej. Australijczyk mimo to postanowił cisnąć ile się da, odpierając ataki Vettela.

Mając do dyspozycji tylko 6 biegów jakimś cudem zdołał dojechać do mety i co najważniejsze na pierwszym miejscu. Można mówić, że było to szczęście związane z charakterystyką toru, lecz była to jazda godna wygranej w tym wyścigu. Rzadko się w sportach motorowych zdarzają takie sytuacje, aby kierowca pewnie zmierzający po triumf napotkał takie trudności. Jak widać Australijczyk był w stanie je przeskoczyć i wykorzystał ku temu swoje umiejętności jak i specyfikę toru w Monte Carlo. 

Verstappen krok od bycia najmłodszym zdobywcą pole position w historii

W 2018 roku Max Verstappen, miał zostać najmłodszym kierowcą w historii, który wykręcił czas dający pierwsze pole startowe w wyścigu. Musiał się uwinąć z tym do GP Brazylii.  Red Bull bardzo dobrze prezentował się w Monte Carlo. Ricciardo jak i Verstappen szaleli w treningach. Holender jednak w ostatnim z nich przeszarżował i rozbił się w sekcji basenowej. Jego bolidu nie udało się poskładać na  czasówkę. Co za tym idzie jedna z lepszych okazji do osiągnięcia celu  została zaprzepaszczona.

Ciekawiej było jednak w Meksyku. W ostatnim segmencie kwalifikacji Verstappen szalał. Wydawało się, iż nikt mu nie jest w stanie zagrozić. Jak się okazało, los zgotował mu figla. Holender bowiem przegrał w kwalifikacjach, na setne części sekundy z… Danielem Ricciardo! Australijczyk w tamtym sezonie w kwalifikacjach na ogół gorzej spisywał się w czasówce od swojego partnera z zespołu. A tymczasem na torze imienia braci Rodriguez zdołał poskładać czas dający mu pole position. Zespół Red Bulla, jak i sam Verstappen byli w szoku tym co się stało. W tamtym momencie bezpowrotnie stracił szansę, aby zostać tym, który dzierżyć będzie rekord najmłodszego zdobywcy pierwszego pola startowego. 

Najważniejsze osoby w zespole

W zespole Red Bull Racing warto wymienić 3 osoby. Zacznijmy od Adriana Neweya. Jest to geniusz, jakich mało. Brytyjczyk jest jednym z ojców sukcesów Red Bulla w latach 2010-2013. O tym dyrektorze technicznym mówi się, iż zawsze potrafi dokręcić  magiczną śrubkę. Bez wątpienia w coś tym jest. Newey kilka lat temu wydał książkę o wdzięcznym tytule „How do build a car”. Wyszło tam wiele zakulisowych historii, w tym ta, iż pracując jeszcze w McLarenie był o krok od wszczęcia wewnętrznego dochodzenia wobec własnej osoby, po tym jak nie wszedł tymi drzwiami co trzeba. 

Adrian Newey Super Formula test 2019 Red Bull photo

Fot. Red Bull Content Pool

Christian Horner jest szefem zespołu. Brytyjczyk w przeszłości startował w wyścigach, lecz jego wyniki pozostawały sporo do życzenia. Warto dodać, iż jeździł tam we własnym zespole Arden. Od 2005 roku pełni obecną funkcję w Red Bullu. To właśnie on gratulował Sebastianowi Vettelowi zdobycia historycznego tytułu mistrza świata w 2010 roku. Horner nie ukrywa, iż jego ulubionym zawodnikiem jest ten, kto wygrywa w barwach jego zespołu. Jest to z pewnością oryginalne podejście.

szef Red Bulla Christian Horner 2020 Red Bull

Fot. Red Bull Content Pool

Helmut Marko to z kolei konsultant zespołu. Wielu kierowców stara się żyć z nim w zgodzie. Austriak bowiem słynie z tego, iż nie oszczędza swoich podopiecznych. Jeżeli przyjrzymy się dokładnie, można stwierdzić iż odnalazł on wiele talentów, lecz również wiele zniszczył i zmarnował swoimi decyzjami. Nie sposób wymienić tu Jaime Alguersuariego czy Sergio Settę Camarę. Warto dodać, iż to on pociąga za sznurki jeżeli chodzi o wybór kierowców. Trudno znaleźć w padoku inną osobę, którą tak często pyta się o różne opinie. Co ciekawe Marko w 2020 roku wpadł na pomysł, aby jego podopieczni wybrali się na… koronaobóz. Na szczęście do niczego takiego nie doszło.

Helmut Marko Red Bull Content Pool 2019

Fot. Red Bull Content Pool

Obecni kierowcy Red Bull Racing

Max Verstappen

Max Emilian Verstappen urodził się 30 września 1997 roku w belgijskim Hasselt. Jego matka pochodzi z Belgii, zaś ojciec Jos jest Holendrem. Ostatecznie Max uznał, że woli się ścigać dla Holandii i podobnie do ojca reprezentuje pomarańczowe barwy w królowej sportów motorowych. Wspomnieliśmy nieco o Josie, ten w latach 1994-2003 brał udział w wyścigach Formuły 1 i to on zrodził w synu miłość do ścigania. Verstappen osiągnął pierwsze sukcesy już w wieku dziewięciu lat. Wtedy zdobył swoje pierwsze z trzech mistrzostw Belgii oraz mistrzostwo Holandii w kartingu. Kilka lat później, a dokładniej w 2014, Max dołączył do zespołu Van Amersfoort Racing, gdzie rywalizował w Formule 3. Jego debiut był wyśmienity, ponieważ zajął trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej z dorobkiem dziesięciu wygranych. To zaowocowało i jeszcze w tym samym roku dołączył do szkółki Red Bulla. Ponadto, siedemnastolatek otrzymał pod koniec sezonu szansę uczestnictwa w treningu Formuły 1 dla zespołu Toro Rosso.

Włoska stajnia była zachwycona młodym Holendrem, Red Bull podjął zatem decyzję o zakontraktowanie go na sezon 2015 w bliźniaczym zespole. Przypomnijmy, chłopak miał siedemnaście lat, brał udział jedynie w Formule 3 oraz nie miał prawa jazdy. Mimo to od razu dał o sobie znać, jako ogromny talent. Pierwszego wyścigu co prawda nie ukończył z uwagi na awarię, jednak już podczas GP Malezji zdobył pierwsze punkty w karierze.

Kluczowym momentem dla Verstappena był rok 2016, wtedy dołączył do głównego zespołu Red Bull Racing. Zamienił Daniila Kvyata, który został zdegradowany za swoje zachowania podczas GP Rosji. Decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę, ponieważ Max w pierwszym wyścigu w nowych barwach zwyciężył. Kolejne lata to rywalizacja Holendra z zespołowym partnerem oraz zażarta gonitwa za Mercedesem i Ferrari. Dziś uważany jest za głównego pretendenta do zakończenia hegemonii Niemców. To w nim pokładane są nadzieje Red Bulla.

Max Verstappen F1 Red Bull Racing Aston Martin Honda 2019

Fot. Red Bull Content Pool

Sergio Perez

Sergio „Checo” Perez Mendoza urodził się 26 stycznia 1990 roku w meksykańskiej Guadalajarze. Karierę rozpoczął w Stanach Zjednoczonych, a dokładniej w 2004 roku. Jego przygoda nie potrwała tam za długo, ponieważ już rok później wziął udział w niemieckiej Formule BMW, gdzie ścigał się przez dwa sezony. W kolejnym sezonie rywalizował w brytyjskiej Formule 3, która znana jest z tego, że ścigało się tam wielu znanych później kierowców. Od razu w debiucie został mistrzem klasy narodowej, a w następnej kampanii zajął czwarte miejsce, lecz tym razem w głównej klasie. Lata 2009 i 2010 to rywalizacja Pereza w GP2, czyli dzisiejszej Formule 2. W zapleczu królowej sportów motorowych poczuł się jak ryba w wodzie. Już w drugim sezonie został wicemistrzem serii, a przegrał jedynie z Pastorem Maldonado.

Jego talent został dostrzeżony przez Petera Saubera, który dał Meksykaninowi szansę zabłyśnięcia u boku Kamuiego Kobayashiego. Pierwszy rok był bardzo trudnym i Sergio zdobył jedynie pięć punktów na przestrzeni całego roku. Szczęśliwie w 2012 bolid zespołu Sauber był bardziej konkurencyjny i pozwolił mu trzy razy stanąć na podium. Pamiętna była jego walka z Alonso na torze w Malezji, którą minimalnie przegrał. Kolejny rok to awans do McLarena, jednak nie na długo. Checo kompletnie zawodził i odszedł już rok później do Force Indii.

W tym zespole pozostał na następne siedem lat. W barwach hinduskiej stajni był postrzegany jako solidny kierowca środka stawki. Przełomowy okazał się sezon 2020, wtedy bolid Racing Point, czyli następców FI był bardzo szybki. To pozwoliło mu zaliczyć najlepszą kampanię w całej karierze, które zwieńczył zwycięstwem w GP Sakhiru. Mimo czwartego miejsca w klasyfikacji końcowej jego miejsce zajął Sebastian Vettel. Szczęśliwie się złożyło, że Red Bull Racing nie był zachwycony z postawy Alexandra Albona i zespół podjął decyzję o podarowaniu szansy Meksykaninowi.

Sergio Perez pierwszy dzień Red Bull 2021 f1 Checo

Fot. Red Bull Content Pool

Nasza predykcja na sezon 2021

Wygląda na to, iż ekipa z Milton Keynes w końcu ma dwóch kierowców, którzy regularnie będą walczyć o najwyższe cele. Checo Perez od 2011 roku regularnie potwierdza swoją wartość, a Max Verstappen to wielka gwiazda Formuły 1. Dla wielu kibiców w tym sezonie Max Verstappen ma do końca z Lewisem Hamiltonem bić się o tytuł mistrza świata. W dotychczas rozegranych dwóch wyścigach obaj zawodnicy zafundowali nam znakomite show. Perez z kolei w Bahrajnie pomimo początkowych trudności i startu z pit-lane, zdołał przebić się na piąte miejsce. Na torze Imola aż do momentu kosztownego błędu w szykanie Villeneuve, jechał na czwartej pozycji. Świadczy to o tym, iż Checo jeżeli zadomowi się na dobre w Red Bullu, da kibicom wiele radości. Naszym zdaniem ekipa ta zdobędzie tytuł mistrza wśród konstruktorów. Z kolei w klasyfikacji kierowców stawiamy, iż Verstappen będzie wicemistrzem świata, a Perez zajmie miejsce tuż za nim. 

5/5 (liczba głosów: 1)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama