Wróg nr 1 w świecie Formuły 1? Przecież GP Francji 2018 nawet się udało
Złośliwi powiedzą, że zaletą pandemii koronawirusa jest to, że powstrzymała ona rozegranie wyścigu o GP Francji na torze Paul Ricard. Malowniczo położony obiekt od powrotu do kalendarza Formuły 1 po 30 latach przerwy, stał się największym wrogiem zdecydowanej większości kibiców sportu. Piękne widoki regionu Le Castellet są dla nich jedyną zaletą weekendu wyścigu we Francji. Nie jest to jednak wartość, którą można obronić słaby tor wyścigowy. Przed nami trzecia próba, ale zanim o niej, to cofnijmy się do GP Francji 2018.
Tak też jest w tym przypadku, choć naprawdę są to oskarżenia oparte na jednym wyścigu. W 2019 roku miało miejsce jedno z najgorszych GP ostatnich lat. Wyścig na Paul Ricard był zdecydowanie najsłabszym momentem wspomnianego sezonu Formuły 1. Zaskakująco wiele osób szybko zauważyło, że był to drugi fatalny wyścig z rzędu w tym miejscu. Mija się to w pewnym stopniu z prawdą, ponieważ ta runda w 2018 r. była w wielu aspektach lepsza.
Mile widziany powrót na Paul Ricard
Pomiędzy 22 a 24 czerwca 2018 rozegrano pierwszy od 30 lat wyścig na Paul Ricard. Nowy tor w kalendarzu zawsze budzi ogromną ciekawość, a ponadto mało kto pamiętał odbywające się tam wyścigi, w zupełnie innych samochodach. Dlatego o GP Francji było naprawdę głośno. Zwłaszcza, że wyścig ten odbywał się w bardzo ważnym momencie sezonu. Walka o mistrzostwo była niezwykle otwartą kwestią. We wcześniejszych siedmiu wyścigach dwukrotnie zwyciężyli Hamilton i Ricciardo. Natomiast lider klasyfikacji, Sebastian Vettel dokonał tego już trzy razy.
Po przyjeździe do Francji to właśnie na niemieckim kierowcy ciążyła największa presja. Zwłaszcza dlatego, że jego dwaj rywale z Mercedesa i Red Bulla zaprezentowali się ze świetnej strony w piątkowych treningach. Pozostali kierowcy mieli ogromne problemy na wymagającym obiekcie w Le Castellet. Niezliczone obroty były głównym wydarzeniem pierwszych dwóch sesji tamtego weekendu. Dwie sytuacje warte szczególnej uwagi to duży wypadek Marcusa Erricsona, którego Sauber stanął w płomieniach oraz moment grozy Sergio Pereza, kiedy to tylne lewe koło oderwało się od jego bolidu na prostej.
W sobotę rano nad torem Paul Ricard pojawiła się ogromna szansa na namieszanie w wynikach kwalifikacji. Południe Francji znienacka zostało zalane obfitymi opadami deszczu. Przez to w trzecim treningu kibice nie ujrzeli prawie żadnych przejazdów. Na popołudniową sesję czasową wyszło słońce, dzięki czemu wyniki były miarodajne. Młody Charles Leclerc zachwycił fanów, wchodząc do Q3. Dokonał tego bolidem Saubera, dla którego była to pierwsza taka sytuacja od GP Włoch w 2015. Pole position zostało zdobyte przez Lewisa Hamiltona, chwilę po tym, jak faworyt lokalnej publiczności, Romain Grosjean rozbił bolid Haasa, marnując potencjał zespołu, który był wtedy olbrzymi.
GP Francji 2018: Urozmaicony wyścig na Paul Ricard
Start niedzielnego wyścigu był kluczowy dla dalszych wydarzeń. Na pierwszych metrach wszystko wyglądało dobrze dla dwóch Mercedesów, które przewodziły stawce. Świetny start Sebastiana Vettela pozwolił mu dorównać narzuconemu przez nich tempu. Niestety Niemiec przegrał z emocjami i staranował Valtteriego Bottasa, mocno uszkadzając jego Mercedesa oraz przede wszystkim swoje Ferrari. Zapewnił jednak tym samym rozrywkę dla fanów. Obaj kierowcy spadli na szary koniec i musieli zrobić wszystko, aby przebić się w górę stawki na dystansie wyścigowym.
Chwilę później do jeszcze większej kolizji doszło pomiędzy Estebanem Oconem i Pierrem Gaslym. Francuzi zakończyli swój udział w pierwszym domowym GP F1 w swojej karierze, w mniej niż minutę. Na chaosie, który opanował Paul Ricard, zyskał jednak inny bohater gospodarzy – zespół Renault. Carlos Sainz niespodziewanie znalazł się na trzeciej pozycji, zaraz za Maxem Verstappenem. Holender w międzyczasie nagiął zasady w bardzo sprytny sposób. Ponieważ bezpośrednio przed nim Bottas został obrócony przez Vettela, 20-letni wtedy kierowca przestrzelił pierwszą szykanę, która mocno spowalnia kierowców. Dzięki temu mógł powalczyć nawet o swoje czwarte zwycięstwo w swojej karierze.
Samochód bezpieczeństwa był w zaistniałej sytuacji wymogiem, ale już po kilku okrążeniach nadszedł czas na ściganie. Vettel i Bottas faktycznie zabrali się do roboty i w świetnym stylu zaczęli przeskakiwać kolejnych rywali w słabszych bolidach. Nie każdy jednak pozwalał na to tak łatwo, jak inni. Kevin Magnussen bohatersko powstrzymywał Mercedesa przez dziesięć kolejnych okrążeń i skończył wyścig przed Bottasem na szóstej pozycji. Sergio Perez i Lance Stroll nie mieli tyle powodów do radości co Duńczyk. Pierwszy z nich nie ukończył wyścigu przez usterkę mechaniczną a drugi przez przebitą oponę. Wyścig dobiegł końca, a jego zwycięzcą został Lewis Hamilton.
Momenty warte uwagi
W wyścigu o GP Francji 2018 wydarzyło się naprawdę wiele. Na wizycie na torze Paul Ricard zdecydowanie najbardziej stracił Sebastian Vettel. Utytułowany mistrz świata ewidentnie przegrał z emocjami i presją narzuconą przez rywali. A szkoda, ponieważ na ten moment sezonu popularny „Seb”, wydawał się faworytem do zdobycia tytułu. Niestety na południu Francji stracił on wiele punktów. Tak jak Valtteri Bottas, który po kontakcie z kierowcą Ferrari był w stanie wyciągnąć tylko siódmą pozycję. Pomimo niewymuszonego utrudnienia było to wciąż za mało, pamiętając, jakim bolidem jeździ Fin.
Na Paul Ricard było również kilka pozytywnych występów. Na pochwałę zasłużył Max Verstappen. Holender obudził się po serii sześciu tragicznych występów na początku sezonu 2018. Drugie miejsce we Francji było już jego trzecim podium w tamtym roku. Ku uciesze jego fanów, od tej pory było już tylko lepiej. Poczynając od kolejnego wyścigu, kiedy to w Austrii 20-latek wygrał. Wracając na Paul Ricard, warto jeszcze pochwalić Kimiego Raikkonena. Weteran torów F1 wyprzedził Daniela Ricciardo w walce o jedno z ostatnich podiów w swojej karierze.
GP Francji w 2018 roku dostarczyło sporo zróżnicowanych wrażeń. Choćby dlatego, że walka o mistrzostwo jest w sezonie 2021 na podobnym poziomie co wtedy, można tylko liczyć, że nadchodzący powrót na Paul Ricard dostarczy podobnych emocji, co wtedy. Jeśli tak się nie stanie i wyścig będzie równie drętwy co dwa lata temu, może zachęcić FIA do porzucenia tego obiektu na stałe.