Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania w F1 sprzed „ery DRS”

W wyścigach samochodowych najważniejsze jest to, aby jak najszybciej przekroczyć linię mety na ostatnim okrążeniu rywalizacji, jednak aby znaleźć się na czele stawki czasem trzeba się sporo napracować. Wiadomo, że bywa tak, iż kierowca startuje z pierwszego pola i ucieka reszcie, lecz co w innym przypadku? Wtedy musi wyprzedzić innych przeciwników, a przez lata w Formule 1 widzieliśmy wiele takich sytuacji. Kto popisał się ogromną brawurą, a kto sprytem i zaskoczył swojego rywala? Dziś w naszej subiektywnej liście opiszemy dziesięć najbardziej ikonicznych manewrów wyprzedzania w przeszło siedemdziesięcioletniej historii królowej sportów motorowych.

Ikoniczne manewry wyprzedzania, Senna 1993 Donington
Fot. Twitter

Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania – Gilles Villeneuve, GP Francji 1979

Listę pt. „Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania” rozpoczynamy od chronologicznie najwcześniejszego wydarzenia. W tym przypadku miało ono miejsce 1 lipca 1979 roku na torze Dijon-Prenois. GP Francji było wówczas ósmą rundą sezonu, a liderem klasyfikacji generalnej przed startem był kierowca Ferrari, Jody Scheckter. Poprzedni wyścig odbył się ponad miesiąc wcześniej, a dokładniej pod koniec maja, dlatego forma zawodników mogła ulec zmianie. Tak było w przypadku Rene Arnoux, który zmagał się z masą problemów od początku kampanii. Kwalifikacje pokazały znakomitą formę francuskiego zespołu, gdyż Jean-Pierre Jabouille startował z pierwszego pola, a jego zespołowy partner Arnoux był obok niego. Trzecie pole należało do piekielnie szybkiego i brawurowego Gillesa Villeneuve’a.

ZOBACZ TAKŻE
Gilles Villeneuve: Szatan za kierownicą | Legendy motorsportu

Start Villeneuve’a był wręcz znakomity, ponieważ wyprzedził oba bolidy Renault i tym samym awansował na pierwsze miejsce. Bardzo słaby start zaliczył zaś Arnoux, który nie odnalazł się w gąszczu pojazdów dookoła niego i spadł na ósmą pozycję. Francuz już po chwili opamiętał się i zaczął swoją morderczą gonitwę za czołówką. Kierowca Ferrari początkowo stworzył sobie sporą przewagę nad drugim Jabouillem, jednak zaczął tracić tempo i ostatecznie na czterdziestym siódmym okrążeniu reprezentant Francji znalazł się przed Kanadyjczykiem. To wywołało eksplozję ekscytacji miejscowej publiki. Pięć okrążeń przed metą trzeci Rene Arnoux dogonił Gillesa Villeneuve’a.

Między nimi toczyła się zażarta walka o drugie miejsce aż do samej mety. Kierowcy często stykali się, szukali dosłownie najmniejszej luki, aby znaleźć się przed przeciwnikiem. Raz jeden prowadził, aby po chwili ten drugi go wyprzedził. Do ważnego manewru doszło na przedostatnim okrążeniu. Wówczas Villeneuve postanowił zaatakować, na hamowaniu do pierwszego zakrętu zjechał maksymalnie do wewnętrznej i zablokował swoje koła. W końcu znalazł się przed Arnoux, ale tylko na chwilę, gdyż ten skontrował na następnym kółku. Ostatni manewr miał miejsce w siódmym zakręcie Parabolique, gdzie Kanadyjczyk zapewnił sobie wyższą lokatę na mecie.

 

Alan Jones, GP Niemiec 1981

Dziesiąta runda rywalizacji w sezonie 1981 zapowiadała się niezwykle interesująco w kontekście walki o mistrzowską koronę. Przed wyścigiem na Hockenheimringu kandydatem do zwycięstwa był prowadzący wówczas w klasyfikacji generalnej Carlos Reutemann. Argentyńczyk w poprzednim Grand Prix ukończył drugi, a jedynym kierowcą lepszym od niego był John Watson. Ciekawostką jest fakt, że dla zespołu Brytyjczyka, McLarena było to pierwsze zwycięstwo od pięciu lat i wygranej Jamesa Hunta w Japonii. Kwalifikacje do GP Niemiec zwyciężył Alain Prost z przewagą około pół sekundy nad drugim Rene Arnouxem, czyli jego zespołowym partnerem. Trzeci był Reutemann, zaś tuż za nim startował obrońca tytułu, Alan Jones. Dla Australijczyka sezon rozpoczął się całkiem nieźle, lecz po GP Monako doszło u niego do tymczasowej obniżki formy.

Wydawało się, że Jones zaliczył całkiem niezły start, jednak na hamowaniu do pierwszego zakrętu spadł na piąte miejsce. Jego zespołowy partner zaś wystartował kapitalnie i awansował tuż za prowadzącego Prosta. Bardzo szybko do alei serwisowej zjechał Rene Arnoux, który prawdopodobnie złapał przysłowiowego kapcia. Tuż po tym doszło do awarii jednostki napędowej Pironiego, który to wcześniej wyprzedził Jonesa na początku rywalizacji. W pewnym momencie kierowca Williamsa znacznie przyspieszył i najpierw wyprzedził Reutemanna, a potem rozpoczął pogoń za prowadzącym Alainem Prostem.

Pod koniec dwudziestego pierwszego okrążenia dojechał do Francuza, przed którym znajdował się drugi kierowca Renault, Arnoux. Ten miał za moment zostać zdublowany. Na niedługiej prostej pomiędzy dziewiątym, a dziesiątym zakrętem dublowany zwolnił. Ponadto na hamowaniu do Sachskurve, Jones zaskoczył Prosta bardzo późnym wciśnięciem hamulca i zjazdem do wewnętrznej. Murray Walker był pod ogromnym wrażeniem odważnego manewru Australijczyka. Rene Arnoux miał jak najbardziej pomóc zespołowemu koledze, a okazało się, że tylko mu przeszkodził. Pod koniec wyścigu wiatr w żagle złapał Nelson Piquet. Brazylijczyk najpierw wyprzedził Prosta, a później poradził sobie z Jonesem. Kierowca Williamsa zjechał okrążenie później do boksów i ostatecznie zajął odległe miejsce.

 

Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania – Nelson Piquet, GP Węgier 1986

W 1986 roku trzech kierowców walczyło do ostatniego wyścigu o mistrzostwo. Byli to Alain Prost z McLarena oraz Nelson Piquet i Nigel Mansell z Williamsa. Sezon ten był szczególny dla Formuły 1 pod względem kalendarza, gdyż po raz pierwszy w historii wyścig miał się odbyć w państwie bloku wschodniego. Świat był wówczas podzielony tak zwaną żelazną kurtyną, na kapitalistyczny zachód oraz komunistyczny wschód. Bernie Ecclestone dokonał wszelkich starań, aby doprowadzić do rywalizacji najlepszych kierowców w państwie socjalistycznym. Jednym z kandydatów była Polska, lecz z uwagi na brak zgody władz wybór ostatecznie padł na Węgry. Nieopodal Budapesztu wybudowano nowoczesny tor, który ochrzczono nazwą Hungaroring. Sam obiekt zaprojektowano tak, aby wyprzedzanie na nim nie było proste.

ZOBACZ TAKŻE
Pierwsze Grand Prix Węgier. Przypominamy ściganie za żelazną kurtyną

W niedzielę 10 sierpnia na trybunach zebrało się ponad dwieście tysięcy kibiców, co pobiło rekord frekwencji Formuły 1. Z pole position startował Senna, a tuż za nim na starcie ustawili się Piquet, Prost i ówczesny lider klasyfikacji kierowców, Nigel Mansell. Kierowca Lotusa wystartował znakomicie. Wydawało się, że Nelson Piquet wystartował fatalnie, lecz bardzo szybko się zrehabilitował i wyprzedził go jedynie Mansell. W początkowej fazie wyścigu Ayrton Senna zbudował sobie znaczną przewagę, jednak z czasem zaczął go gonić bolid Williamsa. Po serii pit-stopów doszło do pojedynku pomiędzy dwoma Brazylijczykami.

Głównym miejscem ataków był tradycyjnie pierwszy zakręt. Za pierwszym razem Piquet spróbował zaatakować Sennę od wewnętrznej, co nie powiodło się. Mimo niepowodzenia nie poddał się i niedługo potem ponownie dobrał się do skóry kierowcy Lotusa. Tym razem zrobił to od zewnętrznej strony. Nelson Piquet maksymalnie opóźnił hamowanie, a następnie w poślizgu zamknął wewnętrzną Ayrtonowi Sennie, który mógł tylko podziwiać ten niezwykły manewr. Finalnie tych dwóch Brazylijczyków otworzyło klasyfikację końcową tego wyścigu, zaś reszta kierowców została przez nich zdublowana.

 

Nigel Mansell, GP Wielkiej Brytanii 1987

Nigel Mansell był zdecydowanie największym przegranym sezonu 1986, w którym przez znaczną większość prowadził w klasyfikacji kierowców. Na dwadzieścia okrążeń przed końcem ostatniego wyścigu kampanii znajdował się na trzeciej pozycji, która gwarantowała mu mistrzostwo. Wszystko układało się po jego myśli, aż nagle w bolidzie Brytyjczyka wybuchła lewa tylna opona i tym samym odpadł z rywalizacji. Dodatkowo na jego nieszczęście wyścig w Adelajdzie zwyciężył Alain Prost, który tym samym wyprzedził Mansella w klasyfikacji końcowej i to on zdobył mistrzowski tytuł. „Il Leone” nie poddał się i rok później nadal był w znakomitej formie, a zwłaszcza w kwalifikacjach. Na szesnaście Grand Prix aż ośmiokrotnie startował z pierwszego pola. Przed siódmym w kalendarzu domowym wyścigu na Silverstone zajmował czwarte miejsce wśród kierowców, lecz z niewielką stratą do lidera. Prowadził Ayrton Senna, który o zaledwie punkt wyprzedzał Piqueta. Warto dodać, że ten drugi w sześciu wyścigach aż czterokrotnie kończył na drugim miejscu.

Na ukochanym przez Mansella torze pole position zgarnął mu sprzed nosa jego zespołowy partner, Piquet. Ponadto jego przewaga wynosiła zaledwie 0.070 sekundy, zaś trzeci Senna tracił do nich już sekundę! Wiadomo zatem było, że to kierowcy zespołu napędzanego silnikami Hondy powalczą o końcowy triumf. Do wyścigu najlepiej wystartował czwarty Alain Prost, czym zaskoczył wielu obserwatorów, którzy spodziewali się pojedynku dwóch Williamsów. Francuz nie nacieszył się z prowadzenia za długo, gdyż już w zakręcie Becketts wyprzedził go Nelson Piquet, zaś Mansell dokonał tego kilka zakrętów później. Aż do momentu zjazdów do alei serwisowej tempo Brytyjczyka nie powalało, jednak już po pit-stopie jego bolid prowadził się kompletnie inaczej. Na dwadzieścia osiem okrążeń przed końcem tracił około pół minuty do lidera.

Znakomita pogoń Mansella

Nigel Mansell robił co mógł i ostatecznie na sześćdziesiątym drugim okrążeniu dogonił Brazylijczyka. Szukał miejsca do ataku, bardzo dobrze wyszedł z zakrętu Chapel i maksymalnie skorzystał z tunelu aerodynamicznego. Na hamowaniu do Stowe lekko zjechał do lewej, jednak była to tylko zasadzka. Piquet próbował zablokować właśnie lewą stronę i wówczas Mansell nagle zmienił kierunek jazdy i to on znajdował się na wewnętrznej stronie zakrętu. Nelson Piquet próbował jeszcze maksymalnie opóźnić hamowanie, jednak nie powiodło mu się to i tym samym to Brytyjczyk zwyciężył w domowym wyścigu. Po przekroczeniu linii mety znacznie zwolnił i wydawało się, że „Il Leone” chciałby celebrować triumf wraz z fanami. Okazało się, że jego jednostka napędowa miała awarię, gdyż Mansell przez ostatnie sześć okrążeń katował ją na ustawieniu kwalifikacyjnym. Ryzykował również tym, że zabraknie mu paliwa. Mimo to, szczęśliwie dla miejscowej publiczności to reprezentant Wielkiej Brytanii okazał się najlepszym na Silverstone.

Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania – Nigel Mansell, GP Meksyku 1990

W 1990 roku walka o mistrzostwo toczyła się jedynie pomiędzy dwoma kierowcami. Ayrton Senna z McLarena walczył z tym, który sezon wcześniej ten tytuł mu odebrał, Alainem Prostem. Jedyną różnicą był fakt, że Francuz zmienił zespół na Ferrari. Po pierwszych pięciu wyścigach na prowadzeniu znajdował się właśnie Senna, mający bezpieczną przewagę nad drugim Bergerem. Prost wszedł w tę kampanię niemrawo, jednak jedno zwycięstwo na swoim koncie posiadał. Nigel Mansell, który w 1989 roku dołączył do stajni z Maranello początkowo patrzył optymistycznie na perspektywę swojego rozwoju tam. Z czasem jednak zauważył, że po przyjściu Prosta coś zaczęło się psuć. Uważał wręcz, że jego zespołowy partner jest faworyzowany przez mechaników.

ZOBACZ TAKŻE
Bracia Rodriguez: Poznaj tragiczną historię patronów toru w Meksyku

Z pierwszego pola podczas szóstej rundy sezonu, która odbyła się na torze Autodromo Hermanos Rodriguez, startował ku zaskoczeniu Gerhard Berger. Austriak okazał się nieznacznie szybszym od Patrese i będącego w wysokiej formie Senny. Bardzo dobre kwalifikacje zaliczył również Mansell, który plasował się tuż za tą trójką, zaś Prost kompletnie zawiódł i startował z odległej trzynastej pozycji. Ayrton Senna bardzo szybko awansował na pierwsze miejsce i uciekał reszcie stawki. Znacznie ciekawsze rzeczy działy się z tyłu stawki. Tam toczyła się zażarta gonitwa podrażnionego Alaina Prosta. Francuz wyciskał wszystko co się dało ze swojego Ferrari 641, aż na sześćdziesiątym okrążeniu dojechał do… prowadzącego Senny! Kierowca McLarena miał ogromne problemy z bardzo szybko zużywającymi się oponami, przez co roztrwonił swoją przewagę. Po wyprzedzeniu Brazylijczyka przez Prosta w bolidzie jego rywala pękła opona, przez co ten wypadł z rywalizacji.

Zażarta batalia o drugie miejsce

Walka o drugie miejsce toczyła się zatem pomiędzy Gerhardem Bergerem, a Nigelem Mansellem. Początkowo to Berger zaskoczył Brytyjczyka swoim bardzo odważnym manewrem w pierwszym zakręcie, podczas którego doszło do niewielkiego kontaktu. Zniesmaczony Mansell nie dawał potem spokoju Austriakowi aż na przedostatnim okrążeniu zaskoczył go. Kierowca Ferrari wykorzystał strugę powietrza na prostej Recta del Ovalo i zaatakował bolid McLarena do ostatniego zakrętu od zewnętrznej, co wydawało się praktycznie niemożliwe. Widać było, że postawił wszystko na jedną kartę, gdyż ten manewr zmusił Bergera to znacznego spowolnienia, aby ten nie wpadł w swojego rywala. Zwyciężył Prost przed swoim zespołowym partnerem, który wyszarpał dublet dla Ferrari.

 

Ayrton Senna, GP Europy 1993

GP Europy było trzecią rundą kampanii z 1993 roku, a ponadto po raz pierwszy i jak się potem okazało jedyny w historii, odbyło się na torze Donington Park. Przed tym wyścigiem wiadomym tylko było, że Senna stoczy kolejny pojedynek z Prostem. W suchych kwalifikacjach najlepszym okazał się Francuz, zaś tuż za nim startowali: Hill, Schumacher, Senna i ku zaskoczeniu Wendlinger z Saubera. Sam wyścig odbywał się w tradycyjnej, brytyjskiej pogodzie, czyli w strugach deszczu. Start był bardzo korzystny dla kierowców Williamsa, którzy wystartowali dobrze. Z tyłu zaś Ayrton Senna stracił pozycję na rzecz Karla Wendlingera i tym samym spadł na piąte miejsce.

Wtedy kierowca McLarena rozpoczął swoją pogoń za prowadzącą dwójką. Już na hamowaniu do pierwszego zakrętu wyprzedził Schumachera, który swoją drogą również nie popisał się startem. Za szybką sekcją zakrętów od drugiego do czwartego wyprzedził bolid Saubera. Następnie Brazylijczyk wykorzystał znakomite wyjście z Old Harpin i zaatakował drugiego Damona Hilla od wewnętrznej w siódmym zakręcie McLean’s. Wydawało się, że Senna już więcej nie ugra, gdyż jego dystans nad prowadzącym Prostem był dosyć spory. Ayrton Senna nie byłby Ayrtonem Senną, gdyby nie wyczarował czegoś z niczego. „Rain Master”, jak go po tym wyścigu nazwano, późno zahamował do szykany The Esses, z której wyjechał z nadspodziewanie sporą prędkością. To właśnie wyjście z dziewiątego zakrętu spowodowało zbliżenie się do Prosta, a w konsekwencji wyprzedzenie Francuza chwilę później w Melbourne Hairpin.

Brazylijski kierowca w przeciągu niecałych czterech kilometrów wyprzedził cztery pojazdy w deszczowych warunkach. To okrążenie otwierające GP Europy w wykonaniu Ayrtona Senny zostało przez wielu znawców nazwane najlepszym okrążeniem w historii Formuły 1. Senna oczywiście ten wyścig wygrał z przewagą ponad osiemdziesięciu sekund nad drugim Damonem Hillem. Trzeci Prost, podobnie jak reszta stawki, został zdublowany, co tylko udowodniło, jak znakomitym kierowcą w trudnych warunkach był Brazylijczyk. 

 

Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania – Mika Hakkinen, GP Belgii 2000

Przed trzynastym w kalendarzu GP Belgii sytuacja w klasyfikacji kierowców wyglądała niezwykle ekscytująco. Prowadził Mika Hakkinen z McLarena, który zwyciężył poprzedni wyścig na Hungaroringu. Jego przewaga nad drugim Michaelem Schumacherem wynosiła zaledwie dwa punkty i wiele wskazywało na to, że to pomiędzy tymi dwoma kierowcami będzie ważyć się kwestia mistrzostwa. Oprócz tego warto wspomnieć o drugim kierowcy McLarena, Davidzie Coulthardzie, który do lidera tracił zaledwie sześć punktów. Warto zaznaczyć, że punkty zdobywało wówczas sześciu pierwszych na mecie w systemie 10-6-4-3-2-1. Jak zatem widać zwycięstwo znacznie premiowało w klasyfikacji. Do wyścigu na torze Spa-Francorchamps, Hakkinen przystępował jako największy faworyt do wygranej. Wszakże rok wcześniej zajął tam drugie miejsce, a tym razem startował z pierwszego pola. Zaskoczeniem było drugie miejsce Jarno Trullego z Jordana i trzecie miejsce debiutanta, Jensona Buttona z Williamsa. Schumacher był dopiero czwarty.

Kierowcy rozpoczęli okrążenie formacyjne za samochodem bezpieczeństwa, a sam start przebiegł w formie lotnej. Tor początkowo był bardzo mokry, lecz z czasem zaczął przesychać. Na deszczu znaczną przewagę zbudował sobie Mika Hakkinen. Jednakże na dwunastym okrążeniu Fin popełnił błąd. Obrócił się i Schumacher bez jakiejkolwiek walki go wyprzedził. Hakkinen zaczął odrabiać straty. Na pięć okrążeń przed końcem, już w suchych warunkach, doszło do pojedynku pomiędzy dwoma rywalami. Kierowca McLarena znakomicie pokonał sekcję Eau Rouge-Raidillon, wykorzystał tunel aerodynamiczny na prostej Kemmel i spróbował zaatakować Schumachera od wewnętrznej w Les Combes.

Za pierwszym razem Niemiec niebezpiecznie zajechał drogę Finowi, lecz dzięki temu utrzymał się przed nim. W kolejnej próbie na ich drodze stanął kierowca dublowany, Ricardo Zonta. Brazylijczyk zapewnił strugę powietrza Schumacherowi, jednak na niewiele się to zdało. Mika Hakkinen zjechał maksymalnie do wewnętrznej, aby zdublować Zontę, a następnie opóźnił hamowanie, dzięki czemu wyprzedził kierowcę Ferrari. Ten fenomenalny manewr zapewnił kierowcy z Finlandii zwycięstwo i bardzo ważne dziesięć punktów do klasyfikacji.

 

Juan Pablo Montoya, GP Brazylii 2001

Początek sezonu 2001 stał pod znakiem dominacji Ferrari, a zwłaszcza Michaela Schumachera, który zwyciężył w dwóch pierwszych wyścigach. Ponadto w obu startował z pole position. Do ciekawej sytuacji doszło w trzecim wyścigu tego roku, który odbywał się na lubianym przez kierowców torze Interlagos w Brazylii. Pierwsze pole po raz kolejny należało do „Czerwonego Barona”, z drugiego miejsca startował jego brat. Kolejny był Mika Hakkinen, zniesmaczony przegraną walką o mistrzostwo rok wcześniej, a za nim debiutant Juan Pablo Montoya. Kierowca BMW Williams czuł się, jak u siebie w domu. Kibice zwrócili swoje oczy na niego po tym, jak z rywalizacji odpadł ich ulubieniec, Rubens Barrichello.

ZOBACZ TAKŻE
Juan Pablo Montoya - szybki Kolumbijczyk | Zmarnowane talenty F1

Zaczynając od początku, wyścig rozpoczął się od wyjazdu samochodu bezpieczeństwa. To z powodu wspomnianego wcześniej Hakkinena, w którego bolidzie zgasł na polach startowych silnik. Znakomity start zaliczył Montoya, który awansował na drugie miejsce. Po zjeździe Bernda Maylandera do boksu wydawało się, że Schumacher ma wszystko pod kontrolą. Jednakże znikąd pojawił się Kolumbijczyk, który wykorzystał swoje doświadczenie w startach lotnych, które nabył w Stanach Zjednoczonych. Kierowca BMW Williams wcisnął się do pierwszego zakrętu od wewnętrznej i pozostał nieugięty do samego końca manewru. Schumi nie miał za wiele do powiedzenia, gdyż został lekko wypchnięty i o mało nie stracił kolejnej pozycji na rzecz Coultharda. Kierowca z Ameryki Południowej został po tym wyścigu określony mianem niebezpiecznego, wręcz brawurowego. To przysporzyło mu wielu wrogów, ale zarazem ogromną ilość fanów, którym taki styl jazdy bardzo się podobał.

Juan Pablo Montoya nie zdołał wtedy wygrać swojego pierwszego wyścigu w karierze. Na trzydziestym ósmym okrążeniu dublował Josa Verstappena, lecz Holender na hamowaniu do czwartego zakrętu zagapił się i wjechał prosto w tył Kolumbijczyka. Urwał mu przy tym tylne skrzydło, przez co kierowca BMW Williams nie mógł kontynuować rywalizacji. Ostatecznie zwyciężył David Coulthard, drugi był Schumacher, zaś trzecie miejsce zaskakująco zajął Nick Heidfeld.

 

Najbardziej ikoniczne manewry wyprzedzania – Fernando Alonso, GP Japonii 2005

Kampania z 2005 roku była prawdopodobnie jedną z najciekawszych rywalizacji o mistrzowski tytuł od sezonu 2003, kiedy to do samego końca toczyła się walka pomiędzy Kimim Raikkonenem a Michaelem Schumacherem. Tym razem Ferrari przygotowało dość słaby bolid, a przynajmniej w porównaniu do Renault, czy McLarena. Ponadto zespół z Maranello pozostał wierny dostawcy opon z Japonii, firmie Bridgestone, podczas gdy większość zespołów korzystała z francuskiego ogumienia Michelin. Kwestia walki o mistrzostwo ważyła się aż do GP Brazylii, kiedy to Fernando Alonso zajął trzecie miejsce i tym samym przypieczętował swój pierwszy tytuł. Wydawało się, że w Japonii kierowcy będą ścigali się o przysłowiową pietruszkę. Nic bardziej mylnego.

Z pierwszego pola, ku uciesze miejscowej publiki startował Ralf Schumacher z Toyoty. Drugi był Jenson Button, a niedaleko za nim Giancarlo Fisichella. Faworyci do walki o czołowe miejsca zajmowali bardzo odległe pola, a to z uwagi na pogarszające się warunki w trakcie kwalifikacji. Fernando Alonso startował dopiero z szesnastego miejsca, jednak bardzo szybko nadrobił wiele pozycji. Już po pierwszym okrążeniu zajmował punktowane ósme miejsce! Gonitwa Hiszpana tylko na tym się nie skończyła. Po zjeździe samochodu bezpieczeństwa (po wypadku Montoyi) od razu wyprzedził Kliena i próbował dogonić Michaela Schumachera.

Na dziewiętnastym okrążeniu kierowca Renault znacznie zbliżył się do Ferrari Schumiego. Bardzo dobrze wyszedł z zakrętu Spoon i złapał się w strugę powietrza czerwonego bolidu. Schumacher spróbował zablokować wewnętrzną stronę zakrętu 130R, jednak to na nic się nie zdało. Fernando Alonso z prędkością około 290 km/h wjechał w 130R od zewnętrznej, jak gdyby nigdy nic. Hiszpan tym samym po raz kolejny pokazał jak odważny i brawurowy potrafi być, jeśli tylko ma do tego narzędzia. Sam manewr sprawił, że komentator James Allen wręcz nie wierzył w to co zobaczył. Alonso zajął ostatecznie trzecie miejsce, gdyż jego znakomite tempo zostało przebite przez jeszcze kogoś startującego z tyłu stawki.

 

Kimi Raikkonen, GP Japonii 2005

Podczas tego samego wyścigu najjaśniej świeciła inna gwiazda, a był nią Kimi Raikkonen. Fin startował tuż za Alonso z siedemnastego pola i również bardzo szybko odrabiał pozycje. Kilka okrążeń po znakomitym manewrze Alonso również wyprzedził Schumachera, jednak nie w aż tak spektakularny sposób. Na czterdziestym piątym kółku zjechał do alei serwisowej na dotankowanie swojego bolidu. Raikkonen miał osiem okrążeń na dogonienie prowadzącego Giancarlo Fisichelli, a jego strata wynosiła nieco ponad pięć sekund. Mimo znakomitego tempa kierowcy Renault, reprezentant Finlandii zdołał dogonić go.

Po pokonaniu ostatniej szykany na przedostatnim okrążeniu Raikkonen znacznie lepiej wyszedł z zakrętu, rozpędził się w strudze powietrza i dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe. Kimi Raikkonen wyprzedził bolid francuskiej stajni od zewnętrznej strony pierwszego zakrętu. Nie przestraszył się tego, że Fisichella zamknie wewnętrzną, lecz postawił wszystko na jedną kartę i opłaciło się to. W ten sposób kierowca McLarena przypieczętował swoją dziesiątą wiktorię, prawdopodobnie jedną z najpiękniejszych w swojej wieloletniej karierze. Co prawda w sezonie 2005 Fin nie zdobył tytułu, lecz pokazał umiejętności oraz ambicje, aby wreszcie zdobyć upragnioną mistrzowską koronę królowej sportów motorowych.

 

5/5 (liczba głosów: 2)
Reklama