Wyścig po drugiej strony barykady
Formuła 1 szykuje się na przerwę wakacyjną. Do rozegrania pozostał jeszcze tylko jeden wyścig. Mowa o GP Węgier, które od lat zamyka pierwszą część sezonu. Sielankowa wakacyjna atmosfera na pewno nie będzie się udzielać zespołom Mercedesa oraz Red Bulla, które zacięcie walczą o tytuł. Jedno jest jednak pewne. Odczucia będą zupełnie inne niż te, z którymi kojarzy się pierwsze Grand Prix Węgier. A to dlatego, że odbywało się ono w niemalże innym świecie.
Cofamy się do roku 1986, gdy ulice Budapesztu patrolowały czołgi oraz uzbrojeni żołnierze. To dlatego, że Węgry wciąż znajdowały się pod naciskiem Związku Radzieckiego. Łańcuchy zaczynały się jednak powoli rozluźniać i właśnie z tej okazji chciał skorzystać zdecydowanie najważniejszy człowiek w ówczesnej Formule 1, Bernie Eccelstone. Brytyjczyk rozpoczął rozmowy w tej sprawie ze swoim węgierskim przyjacielem, którym jest Tamas Rohonoyi.
Zanim jednak do tego doszło, były szef F1 i FOM już zdecydowanie wcześniej planował rozegranie wyścigu za żelazną kurtyną. Jego pierwotnym celem była Moskwa, na ulicach, której mogłoby się odbyć GP Związku Radzieckiego. Plan niestety upadł, więc Eccelstone szukał alternatyw. Wymienia się tu czechosłowackie Brno, Jugosławię, a nawet… Tor Poznań. Niestety wszystkie te pomysły również umarły w zarodku. Brytyjczyk postanowił sprawdzić jeszcze jedną opcję, którą były właśnie Węgry.
Nowy cel: Pierwsze Grand Prix Węgier
Ecclstone był oczarowany Budapesztem, do którego dotarł w celu rekonesansu. Podobało mu się, że to państwo wschodu, było w porównaniu do pozostałych otwarte na biznes międzynarodowy i innowacje. Dlatego właśnie ze wsparciem wspomnianego Tamasa Rohonioyia, usiadł do rozmów z przedstawicielami państwa. Węgierski rząd podpisał w 1985 roku umowę na organizację wyścigu już w następnym sezonie.
Problemem był brak porządnego toru wyścigowego. Początkowo rozważaną opcją był uliczny tor w Budapeszcie lub użycie obiektu Nepliget Park, który gościł jeden wyścig rangi Grand Prix w… 1936 roku. Te idee nie napawały optymizmem, dlatego więc zaczęto szukać odpowiedniego miejsca na kompletnie nowy obiekt. W ten sposób trafiono do wioski Mogyorod znajdującej się mniej więcej dwadzieścia kilometrów na północny wschód od Budapesztu.
NASZ tor
To właśnie tam na polu ziemniaków powstał legendarny już tor Hungaroring. Był on gotowy na pierwsze Grand Prix Węgier, które odbyło się 10 sierpnia 1986 roku. Ciekawostką jest to, że był to pierwszy obiekt zaprojektowany za pomocą komputera. Nowoczesny jak na te czasy obiekt zachwycił najszybszych kierowców świata. Wielu z nich doceniało jego wymagającą charakterystykę, która jednak już w pierwszy weekend sprawiła, że w kwalifikacjach na torze było tłoczno.
Jak zwykle jednak, z trudnymi warunkami najlepiej poradził sobie być może najlepszy z nich wszystkich – Ayrton Senna. Obok niego na starcie ustawił się inny fenomenalny Brazylijczyk, Nelson Piquet. Alain Prost i lider klasyfikacji kierowców tamtego sezonu Nigel Mansell czekali na błędy liderów ruszając z trzeciego i czwartego miejsca. Podobne oczekiwania miało na pewno przynajmniej kilku fanów, którzy pojawili się na torze na pierwsze Grand Prix Węgier.
Przybyli oni na nowy obiekt w ogromnej liczbie ponad dwustu tysięcy. Bilety były absurdalnie drogie, co jednak przyczyniło się do tego, że już pierwsze Grand Prix Węgier zwróciło znaczną część wydatków na budowę Hungaroringu. Ta była jednak dość tania, zwłaszcza jak na dzisiejsze standardy. Mówi się o tym, że całość wyniosła siedemnaście milionów dolarów. Dla porównania, jeden z najnowszych obiektów w kalendarzu, Yas Marina Circuit w Abu Zabi to koszt mniej więcej czterech miliardów dolarów.
Pierwsze Grand Prix Węgier z elementami brazylijskimi
Prosty i tani tor już w pierwszym roku zapewnił jednak genialne ściganie. Senna świetnie ruszył spod świateł. Podobnie dokonał tego Mansell, który pokazał, dlaczego to właśnie on był na ten moment liderem klasyfikacji kierowców. Tego dnia jednak nikt ani nic nie było jednak w stanie powstrzymać Nelsona Piqueta. Brazylijczyk odzyskał BOWIEM pozycję straconą na rzecz swojego partnera z Williamsa, Nigela Mansella. 33-latek rzucił się w fantastyczną pogoń i pojedynek o zwycięstwo z rodakiem Ayrtonem Senną. Genialna walka, z której zwycięsko wyszedł starszy o osiem lat Piquet, była wyróżniającym się tematem związanym z inauguracyjnym GP na Węgrzech.
FLASHBACK TO 1986
The first ever Hungarian GP was a battle of the Brazilians ⚔️
With Nelson Piquet brilliantly drifting past Ayrton Senna 😱#HungarianGP 🇭🇺 #F1 pic.twitter.com/hxaFJnSOqf
— Formula 1 (@F1) July 27, 2018
Najgorzej z ówczesnych liderów Formuły 1 w tym wyścigu zaprezentował się Alain Prost. Wypadek na dwudziestym trzecim okrążeniu pozbawił go walki o cokolwiek. A szkoda, ponieważ było to jego setne GP w Formule 1. Francuz był jednym z szesnastu kierowców, którzy nie ukończyli tych zawodów. Ich zwycięzcą został Piquet, jako drugi na mecie znalazł się Senna, a trzeci Mansell. Pierwsze Grand Prix Węgier przeszło do historii, rozpoczynając nowy rozdział Formuły 1. Co ciekawe istnieje legenda, iż starszy z Brazylijczyków podczas słynnego manewru wyprzedzania pokazał młodszemu z nich środkowy palec. Sam zainteresowany nigdy nie zaprzeczył tej wersji.
Czym dla Węgrów jest własny wyścig Formuły 1?
Od tej pory Węgry nieprzerwanie goszczą raz do roku najszybszych kierowców świata. Dzięki temu pod koniec lipca cały świat wyścigowy mówi właśnie o tym małym kraju. Na tym rozgłosie i pokazaniu swojej dobrej strony zależy im najbardziej. Tak o domowym wyścigu mówił w 2003 roku węgierski sekretarz stanu w ministerstwie sportu, który odpowiadał za organizację kolejnych wyścigów, Attila Mesterhazy.
– Jesteśmy małym krajem i wiemy, jak trudno jest zostać uznanym przez inne nacje. Ten jeden raz w roku, kiedy jest tutaj Formuła 1, wszyscy są świadomi istnienia Węgier i wiedzą, gdzie jest Budapeszt oraz Mogyorod. Ten wyścig to już tradycja dla nas, Węgrów. Okres zmian dla Węgier rozpoczął w 1990 roku, ale Formuła 1 pojawiła się tutaj zanim kraj zmienił reżim. Ten wyścig jest więc starszy niż węgierska demokracja i dlatego w jakiś sposób oddaje naszego ducha – powiedział Mesterhazy.