Jednak bez superlicencji?
Wydawało się, iż Patricio O’Ward po wynikach w IndyCar i posezonowych testach F1 w końcu dostał superlicencję. Jak się okazało, nic z tych rzeczy. FIA bowiem nie przyznała mu punktów za mistrzostwo Indy Lights z 2018 roku, a dodatkowo „okroiła” go z kilku punktów do dokumentu za 2020 rok. Zapytany o ten fakt podczas przedsezonowej konferencji prasowej NTT IndyCar Series z udziałem redaktorów Motohigh.pl, Meksykanin tak wypowiedział się o tej sytuacji.
– Dla mnie niedorzecznym jest, że ktoś, kto był czwarty oraz trzeci w mistrzostwach IndyCar nie jest w stanie otrzymać 40 punktów do super licencji – myślę, że wielu kierowców się ze mną zgodzi, a zresztą już to zrobiło. Z tego co rozumiem czwarte miejsce zapewnia 10 punktów, trzecie – 20, więc na ten moment mam 30. Szczerze mówiąc nie stresowałem się tym powtarzając sobie: „Może zdobędę kilka punktów tutaj, może kilka tam”. Koniec końców muszę zostawić to ludziom, od których to zależy. Jeśli nie będą chcieli, bym zdobył te punkty – sorry stary, musisz jechać kolejny rok i zdobyć jeszcze 10 – zakończył nieco zmieszany O’Ward.
W przeszłości czołowi kierowcy IndyCar niemal automatycznie otrzymywali superlicencję, lecz po zmianie systemu zaprzestano stosowania tego rozwiązania. Oznacza to, iż kierowca z Monterrey będzie musiał ukończyć najbliższy sezon najważniejszej amerykańskiej serii single-seaterowej w czołowej 4.
Meksykanin jednak nie rezygnuje z walki o F1, ale chce jeszcze zostać w IndyCar
W dalszej części konferencji prasowej kierowca z Meksyku został zapytany, czy powalczy o miejsce w królowej sportów motorowych. „Pato” przyznał, że nie składa broni i zawalczy o realizację jednego ze swoich marzeń.
– Z pewnością tak. Mam na myśli, iż moje marzenie, by być profesjonalnym kierowcą, zaczęło się właśnie od tego, więc kłamałbym gdybym powiedział nie. Na razie jestem skupiony na IndyCar. Chcę dać chłopakom z zespołu Arrow McLaren SP ich pierwsze mistrzostwo. Byłbym zachwycony także dla nich wygrać Indy 500 – to są moje cele. Kto wie czy F1 będzie jakąś opcją czy też nie. Oczywiście, jeśli takowa się nadarzy, w stu procentach ją wezmę i dosłownie każdy kierowca na moim miejscu zrobiłby to samo – bo przecież to jest Formuła 1 – ocenił O’Ward.
– To jest to, na czym się wychowałem, oglądając i marząc. Marzenie, które ma się za dziecka, nigdy cię nie opuści. Obecnie – tak jak mówiłem, mam wyzwanie tutaj i chcę radować kibiców w IndyCar. Chcę, by wiedzieli co ta seria ma do zaoferowania, chcę żeby cieszyli się moją obecnością i ściganiem. Jest tutaj tak dużo fajnych rzeczy. Na razie wolę tu zostać – zakończył Meksykanin.
Okazja do zdobycia kilku brakujących punktów do superlicencji nadarzyć się ma dzięki występom w kilku piątkowych sesjach treningowych. Zak Brown i Andreas Seidl zapowiedzieli bowiem, że prawdopodobnie O’Ward dostanie kilka występów podczas oficjalnych weekendów F1.
Najciekawsze kwestie, które zostały poruszone na konferencji prasowej IndyCar, przedstawimy w kilku oddzielnych artykułach na łamach naszego serwisu.