Producent z Detroit postanowił zaskoczyć i pierwszy raz od wielu lat zaangażował się w ściganie długodystansowe. Jakby tego było mało, zrobił to z niemałymi sukcesami tworząc model DPi-V.R. Niewielu konstruktorów może się przecież pochwalić 4 wygranymi w jednym z najbardziej prestiżowych wyścigów endurance na świecie. Pod tym względem Cadillac DPi-V. R ustępuje jedynie legendarnemu Porsche 935, które pozwoliło zespołom klienckim niemieckiego producenta na wygraną aż 6 razy. Chcielibyśmy więc przybliżyć jego historię, konstrukcję i zespoły, którym służył w wyścigu.
Zanim zaczniemy, to czym w ogóle jest klasa DPi?
Klasy w wyścigu 24h of Daytona
Tak jak w większości podobnych wyścigów lub serii długodystansowych w 24h of Daytona biorą udział różne klasy. Naturalnie najwolniejszymi z nich są auta GT w dwóch amerykańskich wersjach (GTD i GTD Pro), gdzie GTD oznacza GT Daytona. GTD Pro to nowa klasa która ma zastąpić GTLM (GT Le Mans), którą widzieliśmy na torze jeszcze w zeszłym roku, różnice polegać mają na tym, że GTD Pro będzie zarezerwowane dla zespołów wspieranych fabrycznie, zespoły klienckie wystąpią natomiast w GTD. Niewielkie zmiany dotyczą także kierowców mogących występować w danych klasach. Kierowcy z GTD Pro nie będą musieli się już wspomagać posiadaczami „tylko” brązowej lub srebrnej licencji.
Nadwozia obu tych klas mogą wyglądać znajomo, gdyż pojawią się tam torowe wersje takich maszyn jak m.in. Ferrari 488, Porsche 911, Mercedes AMG GT czy Lamborghini Huracan. Samochody te to pełnoprawne konstrukcje GT3 znane także z wielu Europejskich serii wyścigowych. Auta GT będą stanowiły największą część stawki, wystartuje ich aż 35.
Fot. IMSA / Start 24h of Daytona 2021
Szybsze klasy to już prototypy, dwie z nich to słynne LMP3 oraz LMP2, czyli pojazdy biorące udział w ELMS oraz w przypadku LMP2 również w WEC. Będziemy mogli tam obserwować konstrukcje takich producentów jak Ligier, Dallara czy w końcu dobrze nam znana Oreca którą Robert Kubica wraz z ekipą WRT zapewnili sobie tytuł mistrzowski European Le Mans Series. Liczebność tych klas również będzie spora, wyniesie ona łącznie 18 aut.
Co to w ogóle jest DPi? Duża swoboda w regulacjach
Przejdźmy do rzeczy. Najszybsza z klas, czyli DPi, co w rozwinięciu oznacza Daytona Prototype international. Tutaj wkraczamy już na teren, którego nie znamy aż tak dobrze. Dlaczego? Otóż te prototypy nie biorą udziału w żadnych europejskich seriach wyścigowych, nie startują też w mistrzostwach WEC, możemy je oglądać tylko w północnoamerykańskiej IMSA. Klasa DPi została wprowadzona w 2017 roku zarazem zastępując starą, trzecią generację prototypów która obowiązywała od sezonu 2012. W tegorocznym wyścigu wystartuje ich siedem, pięć Cadillaców i dwie Acury.
Są to auta zdecydowanie najbardziej zaawansowane technicznie ze wszystkich występujących w wyścigu i mimo regulacji narzuconych na producentów mają oni dosyć dużo pola do popisu, w kwestii konstrukcji LMP2 na której DPi się opierają do wyboru są aż cztery różne podwozia. W przypadku silników także jest wiele możliwości.
Dla przykładu Cadillac, którego za chwilę przedstawimy, korzysta z wolnossącego V8 a jego tegoroczny konkurent, Acura ARX-05 ma turbodoładowaną V6-tkę. W kwestii bazy auta obecny DPi-V. R jest zbudowany na bazie od Dallary natomiast Acura w tej kwestii sympatyzuje z Orecą.
Wcześniejsi producenci z lat 2017-21, czyli Nissan i Mazda którzy także startowali w Daytonie korzystali z jeszcze innych koncepcji, dla przykładu Nissan zasięgnął po pomoc Ligiera znanego z konstrukcji LMP3 i zasilił prototyp podwójnie turbodoładowanym V6 a Mazda zbudowała auto na bazie amerykańskiego producenta Riley-Multimatic i użyła rzędowego, czterocylindrowego silnika.
DPi: Jak szybko to jeździ?
Na jakie osiągi możemy liczyć w tej klasie? Prędkość maksymalna samochodów DPi wynosi około 200 mil na godzinę (321 km/h) a okrążenie toru Daytona International Speedway pokonuje w niespełna minutę i 35 sekund (1:34.504 – rekord w wyścigu). Dla porównania jest to o ponad 20 sekund szybciej niż samochody NASCAR w wersji torowej (nie na owale) i średnio 4 sekundy szybciej niż auta LMP2.
Cadillac DPi-V. R – amerykańskie serce, włoskie opakowanie
Plany pokrzyżowała… łopata? A short view back to the past
Zanim omówimy obecny prototyp powiedzmy trochę o wyścigowej przeszłości Cadillaca. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że Amerykanie w wyścigi długodystansowe zaangażowali się już w 1950 roku, tworząc model Series 61, nazywanego także z francuskiego także „Le Monstre”.
Kryją się za tym dwie ciekawe historie. Przede wszystkim warto wspomnieć o tym, że mimo iż producent zza oceanu wystawił dwa samochody, tylko jeden z nich był takim osobliwym aerodynamicznym projektem. Był to swojego rodzaju eksperyment testowany w tunelu służącym do pracy nad samolotami a we Francji nadszedł czas na zastosowanie go w praktyce.
Wziął on udział w Le Mans, ale nie mógł pokazać swojego pełnego potencjału ze względu na… brak łopaty na pokładzie i co za tym idzie brak możliwości szybkiego odkopania samochodu z przydrożnej góry piasku. Co ciekawe przed wyścigiem kierowca „normalnego” Cadillaca Miles Collier zasugerował, aby uzbroić w nią również drugą załogę. Sugestie te zostały jednak odrzucone.
Fot. Cadillac Racing / “Le Monstre” Cadillac Series 61
Ostatecznie Briggs Cunningham, kierowca „Le Monstre” i zarazem właściciel zespołu szybko pożałował swojej decyzji po wbiciu się na mieliznę. Auto trzeba było odkopać własnoręcznie, stracono wiele czasu. Na domiar złego później nastąpiła awaria pozwalająca na korzystanie jedynie z wyższych biegów. Uroki starych wyścigów. Mimo tego samochód ten zapisał się w historii jako ciekawy projekt i jedna z najbardziej osobliwych konstrukcji startujących w tym wydarzeniu.
Nowe rozdanie
Przed 2017 r. Cadillac odnalazł w wyścigach długodystansowych IMSA dobry sposób na przywrócenie wyścigowego ducha marki którego wbrew pozorom posiada. Marka miała po 14 latach powrócić do udziału w wyścigach endurance. Poza tym pojawiła się dobra okazja do promocji zarówno na amerykańskim jak i światowym rynku. Czas także sprzyjał, była to swojego rodzaju nowa era dla prototypów Daytona, więc także nowe rozdanie wśród konstruktorów. Okazało się to idealną okazją do wstrzelenia się w stawkę.
Udało się perfekcyjnie, bo Cadillac wygrał już swój pierwszy start w Daytonie. Wówczas za sterami tego samochodu siedzieli Włoch Max Angelelli i amerykanie Jeff Gordon oraz Jordan i Ricky Taylor (bracia). Reprezentowali oni zespół Wayne’a Taylora, który jest z resztą ojcem wcześniej wspomnianej dwójki. Samochód ten bezkonkurencyjnie wygrywał przez kolejne trzy lata, zawsze będąc w rękach ekipy Wayne Taylor. Wyjatęk zdarzył się w 2018 roku, kiedy Cadillakiem wyścig wygrała ekipa Mustang Sampling Racing. Za kierownicą tego samochodu siedzieli już m.in. Kamui Kobayashi, Regner van der Zande, Kevin Magnussen oraz sam Fernando Alonso.
Konstrukcja prototypu DPi
Konstrukcję oparto na włoskim podwoziu od dobrze znanej Dallary na którym osadzono karbonowy, wzmocniony aluminium monokok, wykorzystano niezależne, wyścigowe zawieszenie. Kształt nadwozia jest dowodem kunsztu projektantów zaangażowanych w stworzenie samochodu. Wprawne oko zauważy akcenty nawiązujące do drogowych aut Cadillaca. Dla przykładu wloty powietrza, kształt świateł i felgi zostały zaprojektowane tak, aby wiernie przypominały elementy wykorzystywane w usportowionych, drogowych autach oznaczonych jako linia V-Performance.
Aerodynamicznie model DPi-V.R dopełniają wielki tylni spoiler rozciągający się na całej szerokości samochodu, nisko opuszczony splitter i olbrzymia płetwa rekina umieszczona za kokpitem. Hamulce pochodzą od Brembo a ogumienie auta to oczywiście opony typu slick dostarczane przez Michelin. We wnętrzu bolidu nie powinno dziwić zastosowanie kamery zamiast lusterka wstecznego oraz łopatek do zmiany biegów przy kierownicy.
Na jednostkę napędową wybrano wolnossącą V8-kę. Co ciekawe w pierwszym sezonie silnik ten miał pojemność 6.2 litra. Jednak później w wyniku zmian w regulacjach zredukowano ją do 5.5 litra. Nie jest on w żaden sposób turbodoładowany, gdyż przepisy pozwalają na turbinę jedynie przy czterech lub sześciu cylindrach. Mimo tego moc silnika wyniosła finalnie między 580 a 600 KM przy maksymalnych obrotach na poziomie około 7050 RPM. Moc jest ograniczona przez regulacje sportowe. Kwestię skrzyni biegów zlecono brytyjskiemu producentowi Xtrac, ma ona 6 przełożeń i przenosi napęd na tylną oś. Auto waży 930 kg, ma 4 m i 75 cm długości, jest szerokie na 1 m i 90 cm a jego wysokość to 1 m i 15 cm.
Last Dance
Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Trzeba wspomnieć bowiem o tym, że występ w tegorocznej Daytonie jest prawdopodobnie ostatnim udziałem modelu DPi-V. R w tym wyścigu. Już w przyszłym roku na amerykańskim torze będziemy oglądać auta nowej generacji, prototypy klasy LMDh. Cieszmy się więc możliwością zobaczenia tego samochodu jeszcze ten jeden raz. Jest duże prawdopodobieństwo, że po raz kolejny poprowadzi on którąś z ekip do zwycięstwa. W ten sposób już na zawsze zapisałby się w historii tego wyścigu. Mam nadzieję, że każdy czytelnik po przeczytaniu tego artykułu będzie gotowy na odejście żywej legendy 24-godzinnej Daytony. Nie boję się użyć tego słowa i robię to w pełni świadomie. Będziemy świadkami ostatniego tańca genialnej maszyny z nieoczywistym, wyścigowym dziedzictwem.