Skurcze w F1. Słynny przypadek wycieńczenia u Ayrtona Senny
Pierwszą opisaną sytuacją w naszym zestawieniu „Skurcze w F1” będzie wyścig o GP Brazylii w 1991 roku, gdzie narodowy bohater Ayrton Senna bił się o pierwsze w karierze zwycięstwo na własnej ziemi. Aż siedmiokrotnie urodzonemu w Sao Paulo mistrzowi kierownicy nie udawało się zapisać wiktorii w swoim domu. Podczas pamiętnego wyścigu na Interlagos od początku musiał liczyć się z ostrym naporem Nigela Mansella. Brytyjczyk, mimo pecha, ponadprogramowych pit stopów i wielu innych perypetii nie dawał wytchnienia bohaterowi gospodarzy. Trwało to do momentu, gdy odpadł z wyścigu, na krótko przed jego końcem. Po odpadnięciu kierowcy Williamsa z powodu awarii skrzyni biegów do walki o zwycięstwo włączył się drugi zawodnik tej stajni. Trzeba oddać, że maszyny z Grove dysponowały wówczas świetnym tempem. Riccardo Patres ostatecznie również padł ofiarą awarii, która zatrzymała jego zespołowego partnera.
Zwycięzca szalonego wyścigu w Brazylii prowadził także walkę ze skrzynią biegów, która zacięła się na „szóstce”. Mimo kropel deszczu, które odbierały przyczepność i wyczerpującej duchocie na torze Brazylijczyk ukończył rywalizację na pierwszym miejscu. Sukces nie przyszedł jednak tak łatwo. Brazylijczyk przypłacił tę niezwykle wyczerpującą walkę z rywalami, awarią i pogodą potężnymi skurczami ramion. Po wywieszeniu flagi w szachownicę ekipa medyczna od razu ruszyła z pomocą. Bohater lokalnych kibiców miał problemy, by wysiąść z bolidu, trudno było mu utrzymać sztandar swojego kraju w dłoniach. Gdy podczas celebracji na podium z trudem wznosił puchar, było widać grymas potwornego bólu na jego twarzy. Oczywiście próbował on nieskutecznie powstrzymać taki stan wielką radością związaną z wygraną domowego GP.
W ślady idola i to dosłownie poszedł Lewis Hamilton
W 2020 roku, podczas Grand Prix Portugalii byliśmy świadkami kamienia milowego sportu. Lewis Hamilton wygrał 92. wyścig w swojej karierze, co oznaczało pobicie rekordu w tym aspekcie legendarnego Michaela Schumachera. Najbardziej utytułowany zawodnik w obecnej stawce na starcie historycznego wyścigu musiał walczyć z mżawką, długo dogrzewającymi się oponami i Carlosem Sainzem. Jednak, gdy lider Mercedesa uporał się z powyższymi problemami, to reszta sesji wyglądała typowo jak dla całego sezonu. Hamilton wygrał z miażdżącą przewagą, sprawiając, że wszystko to wyglądało jak spacerek po pięknej iberyjskiej plaży. Czempion z tamtego sezonu w wywiadzie przyznał, że łapały go skurcze w prawej łydce i musiał trochę odpuszczać na prostej startowej, by dać odpocząć organizmowi.
Skurcze w F1 – jak omal nie przeszkodziły Maxowi Verstappenowi w finale sezonu 2021
W GP Abu Zabi 2021 również mieliśmy do czynienia z identycznym problemem co powyżej. W przypadku tej samej części ciała, poszkodowanym był… późniejszy mistrz świata. Mieszanka wilgotności i ciepła w każdym z poruszonych przypadków doprowadzała do nieporządanych skutków w ciele sportowców. Po finale sezonu w Abu Zabi, na wyspie Yas, gdzie pogoda mimo grudniowego terminu jest zawsze tropikalna, Max Verstappen w wypowiedziach po emocjonującym rollercoasterze mówił, że miał silne skurcze w prawej łydce. Dolegliwość bardzo dokuczała mu podczas dodawania gaz oraz przy manewrach wyprzedzania. Na domiar złego przyszła w najgorszym możliwym momencie, kiedy na szali był tytuł czempiona globu. Ostatecznie Holender zagryzł zęby i wyrwał zwycięstwo przeciwko naturze, przeciwko rywalom – parafrazując słowa Włodzimierza Szaranowicza.
Inne przypadki
Poza wyżej wymienionymi sytuacjami w zastawieniu „Skurcze w F1”, mieliśmy do czynienia z innymi groźnymi przypadkami. Jednym z nich jest ten z GP Stanów Zjednoczonych 2021 na torze COTA. W pierwszym mistrzowskim sezonie Maxa Verstappena jego zespołowy kolega podczas weekendu w Austin cierpiał na biegunkę, a na domiar złego podczas samego wyścigu nie działał jego system nawadniający. Checo Perez przez niedobór płynów musiał radzić sobie ze skurczami rąk chwilami puszczając na prostych kierownice. Mimo przeciwności losu triumfator GP Azerbejdżanu 2021 dotarł do mety w czołowej trójce. Meksykanin opisywał ten morderczy maraton jako najtrudniejszy w swojej karierze.