Absurdy ówczesnej Formuły 1
Rok 1968. W pierwszy weekend sierpnia, który wypadł na trzeci i czwarty dzień miesiąca, odbyło się niezwykłe Grand Prix. Oczy całego świata motorsportu były zwrócone na Niemcy, ponieważ to tam na nitce Nordschleife toru Nürburgring rozgrywała się ósma runda sezonu. Sezonu, nad którym wisiały czarne chmury. To stwierdzenie można rozumieć na dwa sposoby. Pierwsze wiąże się ze śmiercią, a to dlatego, że na ten moment 1968 roku Formuła 1 straciła już kilku kierowców. Ludovico Scarfiotti, Mike Spence i legendarny Jim Clark zginęli w wyścigach. Każdy z nich stracił swoje życie. startując w seriach towarzyszących. W tych czasach startowanie w wielu typach wyścigów na raz było bardzo popularne. Dlatego Nordschleife 1968 będzie jeszcze długo wspominane.
Czarne chmury mogą też być rozumiane jako aluzja do warunków pogodowych, z którymi kierowcy musieli się mierzyć w sezonie 1968. Wyścig Nordschleife 1968 uznany za GP Niemiec był piątym z rzędu, w trakcie którego padało. Przez cały sierpniowy weekend nad torem utrzymywała się nieustępliwa ulewa. Organizatorzy poważnie rozważali to, czy natychmiast nie odwołać całego wydarzenia. A coś takiego było nie do pomyślenia w latach 60-tych ze względu na brak jakichkolwiek zasad bezpieczeństwa.
Tak się jednak nie stało, więc nadszedł czas kwalifikacji. Kierowcy notorycznie skarżyli się na to, jak tragiczne były warunki. Kilku z nich zgodnie stwierdziło, że przez mgłę, która przyszła wraz z deszczem są w stanie zobaczyć nie więcej niż to co jest oddalone o dziesięć jardów (~9,1 metra) przed siebie. Pole position trafiło do kierowcy Ferrari, Jackyego Ickxa. Belg, będący jedną z ostatnich żyjących osób, które brały udział w tym wyścigu, pokonał tor Nordschleife w dziewięć minut i cztery sekundy. Przykładowo Jackie Stewart, który był szósty, stracił do zwycięzcy kwalifikacji czterdzieści sekund. To pokazuje jak absurdalne warunki dyktowały przebieg eliminacji.
Kontuzjowany Latający Szkot
W 1968 roku o mistrzostwo świata w Formule 1 rywalizowało dwóch kierowców. Jackie Stewart i Graham Hill. Wspomniany wcześniej Szkot, który stracił naprawdę dużo do pole position, nie był w szczytowej formie na Nordschleife. Sir Jackie pojawił się na słynnym obiekcie ze złamanym nadgarstkiem. Jak się okazało, nie była to świeża kontuzja. Szkot złamał go trzy miesiące wcześniej w wypadku podczas testu bolidu Formuły 2.
Jego stan pogorszył się od ciągłego ścigania, dlatego Stewart postanowił zrezygnować z wzięcia udziału w wyścigu na prawdopodobnie najtrudniejszej nitce świata, którą jest Nordschleife. Niestety został do tego zmuszony przez Kena Tyrella, z jego zespołu Matra-Ford. Brytyjczyk przyznał po fakcie, że żałuje zmuszenia Stewarta do zagrożenia swojemu życiu i jazdy mimo wbrew własnej woli. Szkocki kierowca zagryzł jednak zęby i ruszył do wyścigu.
Legenda Formuły 1 przejechała jedno z najlepszych otwierających okrążeń w historii sportu. Na starcie przebił się na trzecią pozycję, a niedługo później awansował jeszcze na drugą. Dzięki temu znalazł się zaraz za Grahamem Hillem, który objął prowadzenie w wyścigu. Brytyjczyk został wyprzedzony przez „Latającego Szkota” niedługo przed końcem okrążenia. Jednakże, gdy sir Jackie Stewart przekroczył linię start/meta jego przewaga wynosiła już dziewięć sekund. To dlatego, że Hill natychmiast zwolnił po tym, jak jego rywal kompletnie pozbawił go widoczności pojawiając się przed nim.
Szalone Nordschleife 1968
Jackie Stewart będąc na prowadzeniu, poczuł się pewniej, ponieważ już na końcu drugiego okrążenia zbudował przewagę trzydziestu czterech sekund. W późniejszych latach przyznał jednak, że nigdy nie był tak przerażony, jak tego dnia na Nordschleife. Wyzwanie jeszcze się jednak nie skończyło, ponieważ wyścig zakładał czternaście „kółek”. Deszcz zaskakująco pomógł Stewartowi. Ułatwił mu jazdę ze złamanym nadgarstkiem, ponieważ jego bolid prowadził się lżej we wciąż pogarszających się warunkach.
”]Tymczasem za plecami Szkota, Graham Hill uwikłał się w obronę swojej pozycji przed Chrisem Amonem. Kierowca Ferrari nie wytrzymał napięcia sytuacji i obrócił się w walce. Bez radia i niczego podobnego, Hill nie miał jak się o tym dowiedzieć, ponieważ strugi deszczu pozbawiły mu możliwości zobaczenia tego incydentu. Dlatego, kiedy nieco później sam się obrócił, był przekonany, że Chris Amon albo w niego uderzy, albo wyprzedzi bez większych problemów. Tak się jednak nie stało pomimo tego, że silnik jego Lotusa zgasł, więc kierowca musiał wyjść z auta, popchnąć je, wskoczyć z powrotem i dopiero wtedy ruszyć.
Graham Hill zbudował tak dużą przewagę nad resztą, że zdążył wykonać całą tę sekwencję bez straty pozycji. Z przodu Stewart również się obrócił, co zabrudziło jego kask błotem. A to już całkowicie pozbawiło go widoczności. Przebiegły „Latający Szkot” zjechał do alei serwisowej, zostawił kask do wyczyszczenia i przejechał jedno okrążenie bez niego. To dobitnie pokazuje, jak wyglądała Formuła 1 w tamtych czasach.
Niesamowite Nordschleife 1968 nie do przebicia przez obecną F1
Niebezpieczny akt nie powstrzymał sir Jackiego Stewarta przed przejściem do historii. Wygrał jeden z najtrudniejszych wyścigów, z jakimi kierowcy Formuły 1 kiedykolwiek się zmierzyli. W tragicznych warunkach udało mu się zbudować 4-minutową przewagę nad Grahamem Hillem, za nimi na metę wpadł Jochen Rindt. A przecież dokonał tego ze złamanym nadgarstkiem, czyli z czymś, co powinno go wyłączyć z rywalizacji.
Chris Amon niestety rozbił swoje Ferrari na jedenastym okrążeniu. Nie on jeden, ponieważ mało kto z kierowców poradził sobie tego dnia z najtrudniejszym torem na świecie, którym jest Nürbrgring Nordschleife. Najlepiej pojechał oczywiście zwycięzca, który zdecydowanie przebił umiejętności najlepszych kierowców na mokrym, w mgle i na tym konkretnym obiekcie. Połączył je w jeden występ, który zapisał się złotymi zgłoskami w dziejach Formuły 1. Oliwy do ognia dolał też Dan Gurney, który jako pierwszy w historii użył w GP F1 kasku, który w pełni zasłaniał twarz.