GP San Marino 2005 poza granicami państwa
W 2022 roku (podobnie jak w 2020 i 2021) wyścig na torze Imola rozgrywany jest o GP Emilii-Romanii. Jest to oczywiście związane z faktem, że główne GP Włoch odbywa się na Monzy. „Świątynia prędkości” dzierży tę nazwę nieprzerwanie od 1980 roku, bowiem wtedy przestano kombinować z nazewnictwem innych wyścigów F1 rozgrywanych na Półwyspie Apenińskim. Kiedy rok później do kalendarza weszła Imola, powstała idea wyścigu o GP San Marino, które znamy z dość długiego okresu od 1981 do 2006.
Odbywało się ono na tych samych zasadach, co wyścigi we wszystkich innych krajach, z zastosowaniem flagi tego niewielkiego państwa. Ciekawe jest jednak to, że Imola ma niewiele wspólnego z San Marino. Tor leży mniej więcej st0 kilometrów na północny zachód od kraju, który w teorii był gospodarzem wyścigu. Podobnie było jednak kilka lat wcześniej z GP Luksemburga. Dwukrotnie, w sezonach 1997 i 1998 wyścig o takiej nazwie rozegrał się na niemieckim Nürburgringu.
Była to więc dość niecodzienna sytuacja. Emocji jednak nigdy tam nie brakowało, a świetnym tego przykładem jest przedostatni wyścig o GP San Marino, który przypadł na 2005 rok. Przeszedł on do historii ze względu na niesamowitą potyczkę jednych z najlepszych kierowców w historii Formuły 1. Fernando Alonso i Michaela Schumachera.
Nowe zasady
2005 był emocjonującym sezonem Formuły 1, bowiem po latach dominacji Ferrari do głosu zaczęły dochodzić inne zespoły. Słynna włoska stajnia, którą reprezentował już 7-krotny wówczas mistrz świata Michael Schumacher, spotkała się z niespodziewanymi problemami. Początkowo niewiele wskazywało na przerwanie ich zwycięskiej serii – zespół utrzymał mistrzowski duet, w skład którego oprócz Niemca wchodził Rubens Barichello. Sezon 2005 został jednak oparty na nowych przepisach, które wymagały od kierowców zakwalifikowania się i pokonania dystansu wyścigowego na tym samym komplecie opon.
W założeniu był to łatwy sposób na kontrolowanie rozwoju, a tym samym prędkości. Przez lata Ferrari korzystało ze swoich bliskich relacji z marką Bridgestone. Dzięki pełnemu dostępowi do informacji na temat produkowanych przez nich opon, Schumacher mógł spełniać założenia strategiczne Rossa Brawna, który był w tej kwestii prawdziwym geniuszem. Niemiec nie musiał ograniczać swojego ogromnego potencjału między pit stopami. Nowe przepisy faworyzowały jednak firmę Michelin, których żywotność dawała kluczową przewagę. Tym samym nadeszła nowa era, która odebrała dominację wypracowaną przez Ferrari.
Faworyci do wygrania tytułu. Schumacher nie był jednym z nich?
Od sezonu 2005 minęło już wiele czasu, więc mało kto pamięta, że sytuacja Ferrari stała się na tyle zła, że ostatecznie okazało się, iż wyścig na torze Imola był jednym z zaledwie kilku momentów radości dla włoskich kibiców. Początkowo jednak nic na to nie wskazywało. Faworytem, który miał wygrać na Imoli, był bowiem Kimi Raikkonen, który wtedy jeździł dla McLarena.
2005 był jednym z trzech sezonów, w których „Iceman” robił różnicę na torze. Po dość niespodziewanym zdobyciu tytułu w 2007 roku, charyzmatyczny Fin już nigdy nie pokazał kunsztu, który prezentował w tym sezonie, oraz wcześniej w bolidach McLarena z 2003 i 2005 roku. Wtedy bowiem można było go oglądać w jego najlepszej wersji. W 2005 roku kierowca ekipy z Woking walczył o mistrzostwo od samego początku. Z powodu osłabienia Ferrari, jego jedynym poważnym rywalem stał się młody Hiszpan z zespołu Renault, Fernando Alonso.
Ambitny 23-latek w końcu dopchał się na szczyt, do którego aspirował już od 2003 roku, kiedy wygrał swój pierwszy wyścig. Ponadto jego francuska ekipa wyglądała naprawdę konkurencyjnie. Giancarlo Fisichella wygrał inauguracyjny wyścig w Australii, startując z pierwszego pola, a Alonso uzupełnił podium, kończąc na trzecim miejscu. Był to i tak świetny rezultat patrząc na to, że ruszał dopiero z trzynastego miejsca. Młodzieniec odgryzł się w kolejnych rundach, zdobywając pole position za równo w Malezji i Bahrajnie. Oba wyścigi zostały przez niego ponadto wygrane.
Gdzie w tym wszystkim było Ferrari?
Michael Schumacher w poprzednich pięciu sezonach zdominował Formułę 1. Niemiec wygrał wtedy wszystkie tytuły wśród kierowców. Zmagania w 2005 roku zaczął jednak na wstecznym biegu. W pierwszych trzech wyścigach zdobył tylko trzy punkty – dwa z nich w wyścigu o GP Malezji, w którym zajął siódme miejsce. Jego partner z zespołu, Rubens Barichello poradził sobie nieco lepiej, zdobywając podium w otwierającym sezon wyścigu w Australii. Nie zmienia to jednak faktu, że Ferrari było w dołku. Nie pomogło nawet to, że w trzecim wyścigu wprowadzili znaczne poprawki. Michael Schumacher powiedział po zakończeniu sezonu, że tragiczny początek pozbawił ich szans na korzystny rezultat w mistrzostwach.
– Przyjechaliśmy do Melbourne z naszym starym bolidem, więc było dla mnie jasne, że nie będziemy tam walczyć o zwycięstwo. Przynajmniej nie w takich okolicznościach, w jakich bym chciał. Ponadto przydarzył mi się problem w kwalifikacjach, przez co ten wyścig nie był idealny. Ale szczerze mówiąc, już przed rozpoczęciem sezonu wiedziałem, że nie będziemy mieć powodów do radości – wyjawił obawy, które trapiły Ferrari w tamtym sezonie, Michael Schumacher.
Siedmiokrotny mistrz świat odniósł się również do przejścia na nowy, poprawiony bolid, które miało miejsce przy okazji GP Bahrajnu. Stajnia z Maranello pierwszy raz od dawna musiała się uciekać do tak radykalnych decyzji.
– Ujmijmy to w ten sposób. Wiedziałem, że to duży krok naprzód, czego potrzebowaliśmy najbardziej. Ale znałem ten samochód z testów i wiedziałem o problemach, które z nim się wiązały. W pierwszych wyścigach nie było niespodzianki, ponieważ najwyraźniej za bardzo się spieszyliśmy, aby skorzystać z pełni potencjału tego samochodu – dodał Schumacher.
Pamiętny weekend na torze Imola
Ferrari potrzebowało sukcesu jak powietrza. Początek weekendu na Imoli wskazywał na to, że ten domowy jakby nie patrzeć teren, może im służyć. Schumacher wygrał trzeci trening, a także skończył pierwszą część kwalifikacji na wysokiej trzeciej lokacie. W tamtym sezonie pozycje na starcie były jednak ustalane przez kwalifikacje dwuczęściowe. Pierwszą część rozgrywano w sobotę po południu, a drugą w niedzielę rano. Celem było pojechanie w wyścigu z paliwem zatankowanym na drugą część sesji kwalifikacyjnej. Ta niedzielna, rozegrana 24 kwietnia 2005 roku, nie poszła jednak po myśli siedmiokrotnego mistrza świata. Michael Schumacher wypadł z toru i stracił cenne sekundy. Tym samym stracił świetną pozycję na starcie, bowiem błąd sprawił, że musiał ruszać dopiero z czternastego pola.
Tymczasem Renault pierwszy raz w sezonie zostało pozbawione pole position. Odebrał je oczywiście Kimi Raikkonen, którego McLaren diametralnie poprawił tempo jednego okrążenia. Fiński kierowca miał chwiejny start do nowego sezonu, zdobywając do tamtego momentu zaledwie siedem punktów. Na Imoli ewidentnie stał się jednak poważnym zagrożeniem dla zespołu Renault, który zdążył się już poczuć pewnie na pozycji faworyta do wygrania tytułu. Raikkonen nie przewidział jednak przebiegłości francuskich rywali.
Renault uśpiło czujność McLarena
Uważni obserwatorzy zauważyli, że na torze Imola Fernando Alonso nie podejmował praktycznie żadnej aktywności w sesjach treningowych. Stał za tym konkretny powód. Jego jednostka napędowa ucierpiała w upalnym Bahrajnie. 2005 rok był długo przed decyzją o rozgrywaniu zawodów w Sakhirze po zmroku. Dlatego temperatury podczas wyścigu były zawrotne, a to szkodziło silnikom Renault. Aby przetrwać weekend na Imoli bez kary, Alonso musiał minimalizować przejazdy i unikać optymalnych ustawień. Sytuację wyjaśniał ówczesny dyrektor techniczny zespołu, Pat Symonds.
– Silnik Fernando został uszkodzony w Bahrajnie, więc Imola musiała nam sprawić problemy. W treningach nie przejechaliśmy wielu okrążeń. Oczywiście miało to wpływ na nasze czasy, ale nie tak duży, jak mogłoby się wydawać. W kwalifikacjach Fernando zrobił dopiero jedenaste okrążenie w ten weekend. Jak więc obliczyć ile mogliśmy jeszcze zyskać? Ewidentnie nie podeszliśmy do tego weekendu wyścigowego w ten sposób, w jaki robimy to zazwyczaj – wyjawił Pat Saymonds.
Renault nie ograniczyło swoich możliwości celowo. Był to wymuszony zabieg, którego najchętniej by uniknęło. McLaren jednak zwietrzył na tej podstawie swoją szansę i ewidentnie wyciskał ze swoich jednostek więcej niż rywale z fabryki w Enstone. Niespodziewanie okazało się to dla nich zgubne w wyścigu. Wyścigu, który przeszedł do historii Formuły 1. Zespół McLarena odegrał w nim jednak tylko marginalną rolę.
GP San Marino 2005
W końcu nadszedł moment rozpoczęcia wyścigu o Grand Prix San Marino. Nikt nie mógł przewidzieć tego, jak ogromne znaczenie będzie on miał dla bogatej historii Formuły 1. Zwłaszcza że jego początek wskazywał na łatwe zwycięstwo Kimiego Raikkonena. „Iceman” wystartował najlepiej i szybko zaczął budować przewagę. Jego walka o zwycięstwo trwała jednak tylko dziewięć okrążeń. Awaria wału napędowego uniemożliwiła dalszą jazdę. Gdyby nie to, Raikkonen tego dnia prawdopodobnie nie miałby sobie równych.
Jego problemy wykorzystał nie kto inny jak Fernando Alonso, który ruszał do wyścigu z drugiej pozycji. Zyskał on niespodziewane prowadzenie i pozostał na nim do dwudziestego trzeciego okrążenia, kiedy to zjechał po paliwo. Na krótko pozycję lidera zyskał Jenson Button z zespołu BAR Honda i utrzymał je, dopóki sam nie zjechał niedługo później. Tymczasem Schumacher, który nie wyglądał na pretendenta do zwycięstwa na początku, zaczął zyskiwać cenne pozycje. Ferrari postanowiło się nie ograniczać, więc Niemiec mógł prezentować świetne tempo. Przez większość czasu miał czysty tor, co pomogło mu zbliżyć się do czołówki, jeszcze przed pierwszą wizytą w alei serwisowej, która miała miejsce cztery okrążenia po Alonso.
Ferrari dobrze rozegrało całą sytuację, ściągając Schumachera w najlepszym możliwym momencie. Ponadto kierowca został nieoczekiwanie wsparty przez Jarno Trullego. Włoch był znany z fantastycznych występów w kwalifikacjach, których nie potrafił powtórzyć w wyścigach. Stąd powstały słynne „Trulli Train” oznaczające utrzymanie przez kierowcę Toyoty kilku samochodów za sobą. Włoch nie miał bowiem tempa na atak, a jedynie na obronę wypracowanej pozycji. Na torze Imola wyprzedzanie nie jest łatwe więc Trulli zrobił to, z czego był znany i zablokował większość stawki za swoimi plecami. Dzięki temu Schumacher z dziesiątego miejsca awansował aż na trzecie, mając przed sobą tylko Buttona i Alonso.
Bitwa, na którą patrzył cały świat
Tifosi oraz wszyscy w garażu Ferrari w końcu mieli powody do zadowolenia. Ich kierowca złapał wiatr w żagle i błyskawicznie zbliżył się do Jensona Buttona. Na czterdziestym drugim okrążeniu Alonso spadł za ich plecy przez decyzję o wcześniejszej zjeździe do alei serwisowej. Pięć okrążeń później, „Schumi” wyprzedził Buttona, który był prowizorycznym liderem. Niedługo po tym, kierowca Ferrari pojawił się na pit-stop, po którym wrócił na tor zaraz za Alonso. Od tego momentu wiadome było, że ostatnie dwanaście „kółek” będzie otwartą rywalizacją pomiędzy Renault i Ferrari o zwycięstwo.
Alonso vs Schumacher
Imola, 24th of April 2005 pic.twitter.com/QcTxJQ53Zm
— F1 Pics That Go Hard (@f1_hardpics) January 10, 2022
Jego zawziętość przeszła najśmielsze oczekiwania. Fernando Alonso utrzymywał się z przodu, ale wiedział, że to jego rywal ma przewagę. Hiszpan z Renault musiał manipulować swoim silnikiem, aby wytrzymać do końca zawodów. Michael Schumacher tymczasem wrzucił najwyższy bieg i nie zamierzał nawet myśleć o redukcji. Opony też sprzyjały 7-krotnemu mistrzowi świata, więc wszystko wskazywało na to, że Alonso nie ma szans. Młodzieniec nie dał się jednak weteranowi i zarządzał ogumieniem po mistrzowsku przez resztę wyścigu. W kluczowych momentach tego starcia potrafił zyskać cenne ułamki sekund. Widać było bowiem, że jego bolid lepiej radzi sobie na krętej nitce toru Imola, goszczącego GP San Marino 2005.
Alonso i Schumacher stoczyli niesamowitą bitwę, przepychając się o zwycięstwo, które ostatecznie przypadło Fernando Alonso. Nie było to jednak pewne do ostatnich metrów. 23-latek przekroczył bowiem metę zaledwie o 0,2 sekundy szybciej niż utytułowany Niemiec. Uczeń pokonał mistrza na jego terenie, będąc w gorszej sytuacji – chociaż patrząc na osiągi bolidów w tamtym sezonie, to właśnie Alonso powinien mieć przewagę. Zdecydowanie nie miało to miejsca na Imoli. Tego dnia Schumacher musiał pogodzić się z tym, że pojawił się ktoś, kto jest w stanie go pokonać. Legenda przekazała symboliczną pałeczkę do rąk Fernando Alonso, który później został dwukrotnym mistrzem świata.
Reakcja Schumachera po wielkim wyścigu o GP San Marino 2005
Wyścig o GP San Marino 2005 wywarł tak ogromne emocje, że zarówno Michael Schumacher, jak i Fernando Alonso wspominali je jeszcze po zakończeniu szalonego sezonu. Schumacher przyznał, że Imola była jedną z niewielu rund w tym roku, która dała mu radość ze ścigania się. Cieszyła go też możliwość rywalizacji z Alonso, który zbliżył się do niego umiejętnościami.
– Przede wszystkim był to wspaniały wyścig Fernando. Podobnie jak na przestrzeni całego sezonu, był bardzo mocny mentalnie. Jedyne, co mogłem zrobić, kiedy w końcu znalazłem się za nim, to po prostu dać z siebie wszystko i mieć nadzieję, że zrobi jakiś drobny błąd. Nie wyświadczył mi tej przysługi, nie okazał żadnej słabości. Nie mniej jednak to była świetna zabawa i rywalizacja. Jestem pewien, że on też tak to postrzega. Dla Ferrari Imola była najlepszym momentem tego dziwnego sezonu. Byliśmy przekonani, że przy tak długim sezonie i ciężkiej pracy możemy znaleźć źródło naszego problemu z przyczepnością. Imola wydawała się być wtedy nowym otwarciem dla zespołu – stwierdził Michael Schumacher.
Co na to Fernando?
Fernando Alonso natomiast nie krył emocji oraz radości związanej z jego zwycięstwem w Grand Prix San Marino 2005. Pomimo sezonu pełnego sukcesów Hiszpana, to właśnie niezwykła walka na Imoli najbardziej zapadła w pamięć obserwatorów Formuły 1. Sam „Nando” również wspomina ją w samych superlatywach.
– W San Marino wszystko działało na korzyść Ferrari. To nie jest normalne, że jeden samochód jest tak szybki w porównaniu z całą stawką, nie tylko z nami. Wyścig na Imoli był jednym z najlepszych w tych mistrzostwach. Mieliśmy bardzo wyrównany pojedynek do mety między dwoma samochodami. Spotkały mnie problemy zarówno z oponami, jak i silnikiem, więc pod koniec wyścigu jechałem dość wolno, a Michael i tak mnie nie wyprzedził. Byłem więc bardzo zadowolony i optymistycznie nastawiony na resztę sezonu z powodu tego wyniku – powiedział 2-krotny mistrz świata.
Hiszpan nawet dzisiaj, siedemnaście lat później podnieca się tą wspaniałą i jedyną w swoim rodzaju potyczką z Michaelem Schumacherem. Klikając w ten link zobaczycie jego współczesne spojrzenie na ten legendarny wyścig, opublikowane przez Formułę 1 przed GP Emilii Romanii w 2022 roku.