Connect with us

Czego szukasz?

powered by Advanced iFrame. Get the Pro version on CodeCanyon.

Formuła 1

Historia Grand Prix USA. Kręta droga do amerykańskiego snu o Formule 1

Liberty Media dopina swego w sprawie popularyzacji Formuły 1 w Stanach Zjednoczonych. Już w sezonie 2022 najszybsi kierowcy świata udadzą się do Miami i Austin. Natomiast w 2023 roku do kalendarza dołączy wzbudzający emocje wyścig w Las Vegas. Zanim to się stanie, warto przypomnieć sobie, że w przeszłości Formuła 1 miała już podobne plany na podbicie „ziemi odważnych”.

Grand Prix USA - COTA
Fot. Red Bull Content Pool

Nowe otwarcie

Czterysta tysięcy kibiców na przestrzeni weekendu o GP Stanów Zjednoczonych w 2021 roku. Błyskawiczna sprzedaż absurdalnie drogich biletów na rundę w Miami. Ogromna ekscytacja i rozgłos przed ogłoszonym wyścigiem na ikonicznych ulicach Las Vegas. Już na pierwszy rzut oka widać, że w ostatnich kilku miesiącach zaczął spełniać się plan właścicieli Formuły 1 o popularyzacji sportu za oceanem. O dziwo w znacznym stopniu udało się to dzięki krytykowanemu serialowi „F1: Drive To Survive”.

ZOBACZ TAKŻE
Netflix i DTS w ogniu krytyki. FOM chce rozmów o sztucznym dramatyźmie

Pandemia koronawirusa osłabła, co pozwoliło Formule 1 wrócić na tournée po świecie. Właśnie po ogromnym wzroście zainteresowania wyścigami w Austin i Miami, widać gdzie obecnie jest największe zapotrzebowanie na obecność królowej motorsportu. Formuła 1 stała się poważnym zagrożeniem dla oglądalności NASCAR oraz IndyCar. Trzeba to oczywiście uznać za spory sukces Stefano Domenicaliego, a przede wszystkim całej struktury Liberty Media, która od 2017 sprawuje pieczę nad F1. Triumf jest o tyle duży, że nie jest to pierwsza próba podbicia serc Amerykanów. To właśnie teraz, warto spojrzeć wstecz i zobaczyć, jak rysuje się dotychczasowa historia Grand Prix USA.

Historia Grand Prix USA – czas zaprzeszły

Sprawa komplikuje się już jednak na samym początku. Połączenia Formuły 1 ze Stanami Zjednoczonymi sięgają 1950 roku, czyli inauguracyjnego sezonu dla serii. Legendarny wyścig INDY 500 został wliczony do eliminacji nowo powstałych mistrzostw świata. Nie była to jednorazowa sytuacja, ponieważ powtarzała się ona przez jedenaście lat do 1960 roku włącznie. Mylące jest więc to, że pierwsze GP Stanów Zjednoczonych datuje się na 1959 rok i to nie w wyścigu na słynnym owalu.

Dzieje się tak dlatego, że wyścig nigdy nie został nazwany „GP Stanów Zjednoczonych”. Co więcej, przez tak długi okres obecności INDY 500 w kalendarzu, tylko jeden aktywny kierowca Formuły 1 wziął udział w tej rundzie. Dokonał tego dwukrotny mistrz świata Alberto Ascari, który spróbował swoich sił w trakcie sezonu 1952. Włoch był jedynym startującym spoza Ameryki i za sterami swojego Ferrari zajął 25. miejsce w kwalifikacjach. W wyścigu natomiast przejechał wyłącznie czterdzieści okrążeń, po czym odpadło mu tylne koło. Był to jedyny wyścig w tamtym, mistrzowskim dla niego sezonie, którego nie wygrał.

Alberto Ascari Indy 500

Fot. Twitter / Vincent Bruins

Inni kierowcy i zespoły nie chciały pójść w jego ślady, ze względu na kompletnie inną specyfikację toru w Indianapolis, w porównaniu do tego, z czym mieli do czynienia w Formule 1. Żeby tam wystartować, potrzeba więc było zakupu osobnych bolidów, na co nie było wielu chętnych. Ponieważ nikt nie wyrywał się do tego, żeby za wszelką cenę próbować zdobyć tam dodatkowe punkty, najsłynniejszy wyścig w historii motorsportu zniknął z kalendarza F1. Zanim to jednak nastąpiło, serii zaczęto zależeć na tym, by faktycznie wyruszyć za ocean.

„No to jedziemy!”

Wejście z butami na rynek amerykański Formuła 1 zawdzięcza rosyjskiemu inżynierowi lotniczemu Alexandrowi Edwardowi Ulmanowi. Po wojnie mężczyzna zaciekawił się wyścigami samochodowymi, samemu nawet próbując swoich sił za kierownicą. W 1950 roku wybrał się na 24-godzinny wyścig Le Mans, co zainspirowało go do zorganizowania podobnego wydarzenia w Stanach Zjednoczonych. Zainwestował w przekształcenie lotniska w Sebring na Florydzie w tor używany po dziś dzień do słynnego już 12-godzinnego wyścigu długodystansowego. Podniecony szybkim sukcesem zawodów, przekonał FIA do tego, by na sezon 1959 ściągnąć tam najszybszych kierowców świata.

Historia Grand Prix USA zaczyna się właśnie tam i wtedy, 12 grudnia 1959 roku, gdy Bruce McLaren dał popis swoich umiejętności, wygrywając po starcie z dziesiątego miejsca. Organizator Alec Ulman został pochwalony za swoje zrozumienie marketingu i zarządzanie gościnnością. Tym samym zainteresował wydarzeniem amerykańskie korporacje. Niestety tego samego nie można powiedzieć o kibicach, których pojawiła się zaledwie garstka. 

 

Wysokie koszty organizacji zmusiły przeniesienie zawodów na tor Riverside w Kalifornii. Niestety tam również nie odnotowano większego zainteresowania. Mimo tego, że oba wyścigi były niezwykle ekscytujące, włodarze Formuły 1 byli rozczarowani tymi wydarzeniami. Dlatego właśnie przestali się wyręczać Ulmanem i samodzielnie przenieśli wyścig do Watkins Glen oddalonego o 400 kilometrów od Nowego Jorku. 

Historia Grand Prix USA – złota era

Wszystko złożyło się niemal perfekcyjnie, bowiem Formuła 1 przeżywała nagły wzrost popularności w Stanach Zjednoczonych. Wszystko za sprawą genialnego kierowcy z tego kraju, Philla Hilla, który zapewnił sobie mistrzostwo przed zakończeniem sezonu. Gdy więc jego rodacy dowiedzieli się o tym, że Formuła 1 zawita na zakończenie kolejnego roku zmagań w ich kraju, zalali zwany zdrobniale „Glen”. Na ich niekorzyść zadziałało to, że Ferrari, dla którego mężczyzna jeździł, postanowiło uszanować pamięć drugiego kierowcy zespołu. W poprzedniej rundzie o GP Włoch Wolfgang von Trips, o którym mowa, po starcie z pole position zginął w makabrycznym wypadku. 

Dlatego właśnie stajnia z Maranello i Phill Hill nie pojawili się w Stanach. Nie przeszkodziło to jednak w popularyzacji F1. Siedmiu innych Amerykanów na starcie, w tym Dan Gurney, który zajął drugie miejsce, spokojnie wypełniło brak mistrza kierownicy. Wydarzenie wygrane przez Innesa Irleanda tak spodobało się lokalnym rezydentom, że już wtedy włodarze Formuły 1 wiedzieli, że muszą brnąć dalej w organizację wyścigu w tym miejscu.

ZOBACZ TAKŻE
GP USA 1974: Pierwszy raz, kiedy lider i wicelider mieli tyle samo punktów

I faktycznie to zrobili. W kolejnych osiemnastu latach kibice z całych Stanów Zjednoczonych sprawiali, że runda w Watkins Glen była jedną z najpopularniejszych i najbardziej wyczekiwanych. Nie tylko wśród obserwatorów, ale i samych kierowców, jak i zespołów. Ci jednak byli nastawieni tak, ze względu na większe nagrody pieniężne przewidziane za te rundy w porównaniu do europejskiej części kalendarza. Niestety wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Tor musiał zniknąć z kalendarza przez spory dług pieniężny. Rozgrywane tam wyścigi pokazały jednak to, że Formuła 1 powinna dalej kurczowo trzymać się Ameryki.

Szalone lata osiemdziesiąte

Jak wiemy, lata osiemdziesiąte rządziły się swoimi prawami. Przejawiało się to między innymi tym, jak chaotyczna w tym okresie jest historia Grand Prix USA. Wiele osób może powiedzieć, że w tym czasie Formuły 1 w Stanach po prostu nie było. Wszystko przez brak rundy nazwanej GP Stanów Zjednoczonych w kalendarzu od 1981 do 1989 roku. Jak na złość dla tej wizji, był to najbardziej intensywny moment w dotychczasowym związku Formuły 1 ze Stanami Zjednoczonymi. To dlatego, że na „ziemi odważnych” rozgrywały się wtedy aż dwa wyścigi jednocześnie.

Często ignorowanym faktem jest istnienie GP Stanów Zjednoczonych – Zachód. Ta potoczna nazwa wzięła się od pojawienia się w Formule 1 drugiego wyścigu w kraju, jeszcze w trakcie wizyt na Watkins Glen. Pod koniec korzystania z tego toru, zainteresowanie było tak duże, że postanowiono rozszerzyć obecność serii w Ameryce o wyścig w Long Beach, niedaleko Los Angeles. Tym samym od 1976 do 1983 mieliśmy do czynienia z wyścigiem o GP… Long Beach. Warto wiedzieć, że te same ulice są używane po dziś dzień przez bolidy serii IndyCar.

ZOBACZ TAKŻE
Newgarden wygrał dreszczowiec w Long Beach, Pagenaud wpadł do ogródka | Analiza

Jest to dużo bezpieczniejsza zabawa niż ponad czterdzieści lat temu. Kierowcy byli przejęci ściganiem się w tej „betonowej klatce”. Zwłaszcza po eliminacji w 1980 roku i wypadku Claya Regazzioniego. Szwajcar, który sześć lat wcześniej został wicemistrzem świata, uderzył w ścianę, jadąc prawie 300 km/h. Zerwana linka hamulca na tym niebezpiecznym torze sparaliżowała go od pasa w dół i posadziła na wózku.

Wstyd się przyznawać

Po porzuceniu toru Watkins Glen natychmiast pojawiła się chęć znalezienia następstwa. Bernie Ecclestone, który zaczynał w tym okresie prężnie działać na rzecz Formuły 1 jako szef stowarzyszenia FOCA zrzeszających kierowców i zespoły, marzył o ogromnej ekspansji Formuły 1 na północną Amerykę. Jego plany dotyczyły jednak zamożnych obywateli, a to dlatego, że na pierwszy cel obrał sobie wyścig w Las Vegas. To właśnie wtedy w 1981 i 1982 roku na dachu hotelu Caesars Palace rozegrały się niechlubne wyścigi o GP Las Vegas. Dlaczego niechlubne? Ponieważ nitka tego parkingowego toru od dekad jest uznawana za najgorszy twór w historii Formuły 1.

 

Rok 1982 był wręcz szalony pod względem ścigania w Stanach Zjednoczonych. To dlatego, że Formuła 1 ścigała się w Long Beach i Las Vegas i jeszcze w Detroit. „Motor Town” znienacka pojawiło się w kalendarzu z ulicznym torem w okolicach siedziby koncernu General Motors. Tak więc w jednym roku mieliśmy już aż trzy wyścigi w Stanach, lecz żaden z nich nazwany GP USA.

Następny rok miał przynieść szalony twór w postaci ulicznego GP Nowego Jorku, do czego nigdy nie doszło. Ta niespełniona wizja jest jednak ważna w kontekście tego, że taka runda została wstępnie zarejestrowana przez Liberty Media w 2017 roku, o czym jednak za chwilę. Wracając do 1983 roku, był to ostatecznie sezon z dwoma wyścigami na ziemi amerykańskiej. Kolejna wizyta w Detroit i ostatni taniec na obiekcie Long Beach kontynuowały jasny przekaz tego, że Amerykanie chcą Formuły 1. W następnych latach byliśmy świadkami tasowania obiektami w celu znalezienia czegoś nowego.

Schyłek zainteresowania 

W 1984 roku Formuła 1 niespodziewanie znalazła się w rekreacyjnym kompleksie Fair Park w Dallas. Wyścig miał być promocją dla miasta, lecz wiele czynników złożyło się na zrobienie z tego wydarzenia antyreklamy. Jednym z nich był nadmierny upał. 40-stopniowy skwar był powodem słynnej sceny, w której Nigel Mansell zasłabł, pchając swojego Lotusa JPS przez linię mety. Brytyjczyk wystartował z pole position, ale przegrał z awarią skrzyni biegów. Ponieważ Dallas nie miało wiele do zaoferowania, Formuła 1 porzuciła tę lokalizację i została w Detroit na wyścig nazwany GP Stanów Zjednoczonych – Wschód.

 

Tor w Detroit ostatecznie był używany dość długo, bo w latach 1982-1988. Na obiekcie świetnie radzili sobie Brazylijczycy Ayrton Senna i Nelson Piquet. Senna wygrał tam trzykrotnie, a w 1986 ta sztuka udała mu się pomimo przebicia opony. Te i inne szalone wydarzenia, które otaczały tę rundę, nie pomagały jednak w zainteresowaniu kibiców. Na amerykańskie wyścigi przybywało ich coraz mniej. Włodarze Formuły 1, którzy ewidentnie zachłysnęli się amerykanizacją sportu, przestali na to zwracać uwagę. Do zaplanowanego na 1989 rok wyścigu w Detroit jednak nie doszło. FISA oraz FOCA od początku żądali budowy permanentnej alei serwisowej, do czego nigdy nie doszło. Ponadto kierowcy szczerze nie lubili tego nieciekawego obiektu.

Dlatego właśnie najpierw pojawiła się idea budowy nowego toru na wyspie Belle obok Detroit, chwilę później jednak najszybsi kierowcy świata trafili na ulice kolejnego miasta, Pheonix. Przez trzy lata ścigania w tym miejscu nie wydarzyło się nic przełomowego. Wyraźnie widać było jednak brak zainteresowania tym wydarzeniem, który ukrócił dalsze ściganie w tamtym miejscu, a także pierwszą długą przerwę od wyścigów w Stanach Zjednoczonych.

Powrót na Indianapolis

Historia Grand Prix USA zatacza w tym miejscu ogromne koło. Dotarliśmy do schyłku XX wieku i powrotu Stanów Zjednoczonych na mapę Formuły 1. Konkretnie w miejscu, które jakby nie patrzeć połączyło te dwie rzeczy. Rosnąca rzesza fanów serii licząca na to, że zobaczy pojedynek Michaela Schumachera z Miką Hakkinenem na legendarnym owalu w Indianapolis, musiała szybko zdusić swoje podniecenie. Zdecydowano się bowiem na wybudowanie wewnętrznej nitki składającej się z trzynastu zakrętów. Przerwa od F1 ewidentnie dobrze zrobiła Amerykanom, ponieważ wrócili oni ze zdwojoną siłą.

ZOBACZ TAKŻE
Indianapolis zorganizuje drugi wyścig F1 w Stanach Zjednoczonych?

225 tysięcy kibiców w pierwszym weekendzie wyścigowym na tym torze mówi samo za siebie. Schumacher zrobił na ich oczach swoje, wygrywając i zbliżając się do trzeciego tytułu. W następnym sezonie jego największy rywal Mika Hakinnen wygrał po raz ostatni w swojej karierze. Wizyta na Indianapolis w 2001 roku odbyła się jednak w ponurych nastrojach, bowiem termin wypadł zaledwie trzy tygodnie po wydarzeniach z 11 września. Większość kierowców i zespołów upamiętniła te wydarzenia specjalnymi kaskami i malowaniami bolidów.

Kompromitacja, jakich mało

Wyścigi w 2002 i 2005 roku to słynne kontrowersje. Najpierw Michael Schumacher oddał zwycięstwo Rubensowi Barichello, wpadając na metę 0,011 sekundy za nim. Brazylijczyk był wdzięczny, a to dlatego, że zrobił to samo w tamtym sezonie na torze w Austrii. Trzy lata później rozegrała się prawdopodobnie największa farsa w historii motorsportu. Był to okres, w którym zespoły mogły wybrać pomiędzy mieszankami dostarczanymi przez Bridgestone i Michelin. Ułożenie toru, a w szczególności ostatnia szykana sprawiały, że opony francuskiego producenta wybuchały pod wpływem ciśnienia. 

 

Splot komplikacji nieopanowanych przez Maxa Mosleya, który był wtedy u władzy, sprawiły, że do niedzielnego wyścigu mogły wystartować tylko trzy zespoły. Ferrari, Jordan oraz Minardi. Jak można się domyślić, to właśnie one używały opon dostarczonych przez Bridgestone. Łatwe 1-2 dla Ferrari wywołało ogromne oburzenie wśród fanów, którzy zdecydowanie mniej chętnie odwiedzili tor na rundy w 2006 i 2007, które były ostatnimi kiedykolwiek na tym torze. Tym samym Stany Zjednoczony po raz drugi odpoczęły od Formuły 1.

Historia Grand Prix USA – współczesność 

Po czterech latach nieobecności Formuła 1 wróciła na kolejną próbę podbicia amerykańskiego rynku. Tym razem naprawdę z grubej rury, ponieważ w tym celu powstał zupełnie nowy obiekt Circuit of the Americas. Początkowo nie budził on jakoś ogromnego zainteresowania, lecz fani i tak tłumnie pojawiali się na kolejnych wydarzeniach. Słabo wyglądało jednak zainteresowanie transmisją telewizyjną wyścigu. Z kolejnymi latami sytuacja zaczęła się jednak poprawiać i wyścig znaczył coraz więcej dla obserwatorów zza oceanu. Szczególnie dobrze sytuacja zaczęła wyglądać po premierze pierwszego sezonu „Formula 1: Drive to Survive”.

 

Wyścig w 2019 roku miał już naprawdę przyzwoitą oglądalność, ale najlepsze miało dopiero nastąpić. Stało się to dwa lata później, kiedy to przez cały weekend przewinęło się czterysta tysięcy osób. Amerykańska firma Liberty Media, która od 2017 roku zarządza Formułą 1, bez dwóch zdań musi to uznać za swój ogromny sukces. Widać też bowiem, że bardzo zależy im na tym, by ponownie wykorzystać w pełni Stany Zjednoczone . To dlatego, że od razu po przejęciu serii zarejestrowali trzy nowe nazwy – GP Miami, GP Las Vegas oraz GP Nowego Jorku. Pierwsze trafiło do kalendarza na sezon 2022, drugie na 2023.

Jeżeli tendencja się utrzyma, to w 2024 roku będziemy mieli cztery wyścigi w Stanach jednym sezonie. Być może będzie to najlepszy okres, jaki widziała historia Grand Prix w USA. Trzeba jednak pamiętać wydarzenia z lat osiemdziesiątych. Trzy wyścigi, w sześciu miastach, na ośmiu torach, w dwunastu strefach czasowych i czterech gęstościach na przestrzeni jednego sezonu, dały doraźny sukces w popularyzacji F1 w Ameryce. Później jednak nastąpił 15-letni deficyt podobnego zainteresowania, więc tym razem może być podobnie.

Grand Prix USA - Las Vegas 2023

Fot. Formula 1 / W 2023 roku Formułę 1 czeka powrót do Las Vegas

Epilog. Historia Grand Prix USA

W 59 z dotychczasowych 72 lat Formuły 1 przynajmniej jedna z rund rozgrywała się na amerykańskiej ziemi. Chyba nie trzeba jakichś dobitnych dowodów na to, by stwierdzić, że jest to ważna lokalizacja w historii królowej motorsportu. Dlatego właśnie należy pamiętać, że Liberty Media nie tworzy teraz nowych szlaków, tylko usprawnia stare. Jeśli zrobią to poprawnie, trzeba się będzie pogodzić z tym, że była to dobra decyzja. Droga do amerykańskiego snu o Formule 1 była długa i kręta, ale być może właśnie teraz ten sen się spełni.

Spis wszystkich wyścigów zaliczanych do mistrzostw świata F1, które odbyły się w Stanach Zjednoczonych

RokTorRunda
1950IndianapolisINDY 500
1951IndianapolisINDY 500
1952IndianapolisINDY 500
1953IndianapolisINDY 500
1954IndianapolisINDY 500
1955IndianapolisINDY 500
1956IndianapolisINDY 500
1957IndianapolisINDY 500
1958IndianapolisINDY 500
1959IndianapolisINDY 500
1959SebringGP Stanów Zjednoczonych
1960RiversideGP Stanów Zjednoczonych
1961Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1962Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1963Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1964Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1965Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1966Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1967Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1968Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1969Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1970Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1971Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1972Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1973Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1974Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1975Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1976Long Beach GP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1976Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1977Long Beach GP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1977Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1978Long Beach GP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1978Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1979Long Beach GP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1979Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1980Long Beach GP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1980Watkins GlenGP Stanów Zjednoczonych
1981Long Beach GP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1981Caesars PalaceGP Las Vegas
1982Long BeachGP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1982DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Wschód / GP Detroit
1982 Caesars PalaceGP Las Vegas
1983 Long BeachGP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Long Beach
1983DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Detroit
1984DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Zachód / GP Detroit
1984DallasGP Dallas
1985DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Wschód / GP Detroit
1986DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Wschód / GP Detroit
1987DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Wschód / GP Detroit
1988DetroitGP Stanów Zjednoczonych - Wschód / GP Detroit
1989PheonixGP Stanów Zjednoczonych
1990PhoenixGP Stanów Zjednoczonych
1991PhoenixGP Stanów Zjednoczonych
2000IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2001IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2002IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2003IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2004IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2005IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2006IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2007IndianapolisGP Stanów Zjednoczonych
2012COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2013COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2014COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2015COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2016COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2017COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2017COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2018COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2018COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2019COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2021COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2022MiamiGP Miami
2022COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2023 MiamiGP Miami
2023COTA - Circuit Of The AmericasGP Stanów Zjednoczonych
2023Las VegasGP Las Vegas
TBANowy JorkGP Nowego Jorku

5/5 (liczba głosów: 4)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama