Wstęp
W pewnych kręgach przyjęło się uznawać Audi za elegancką, dystyngowaną markę. Firma z Ingolstadtu zbiera swoją chwałę przez swoje bawarskie pochodzenie znane z poszanowania lokalnej tradycji, a także bogate środowisko sportowe, a przede wszystkim drogowe. Tym samym mówi się, że trafia ona do klientów o wysokim standardzie, chcących podkreślić swój status społeczny. Po drugiej stronie bieguna znajduje się bezpośredni rywal, czyli BMW. Ta równie zasłużona marka kojarzy się z odrobiną szaleństwa i brawury, a nawet popisów na granicy prawa. Wszystko ze względu na uwielbienie marki w kulturze driftu i gangsterskim półświatku lat 90-tych.
Czasy oczywiście się zmieniły i Bayerische Motoren Werke trafia w dzisiejszych czasach do zupełnie innej klienteli, oferując im szerokie pasmo ekscytujących modeli klasy premium. Pewna łatka pozostała jednak na zawsze. Dlatego właśnie samochody BMW nie są tak popularne w szeroko pojętym biznesie, jak wspomniane wcześniej Audi.
Co jednak gdy chcemy połączyć te dwa światy eleganckiego luksusu i ostentacyjnej nonszalancji? To właśnie wtedy należy postawić na złoty środek i wieczny obiekt największego pożądania wśród samochodów, czyli Mercedesa. Słynna srebrna gwiazda świeci wiecznym blaskiem generowanym przez plejadę fenomenalnych modeli, które znajdziemy w ofercie. Jednym z takich, na które warto zwrócić szczególną uwagę, jest wciąż nowy CLS 350. To właśnie on trafił w nasze ręce w ramach testu prasowego.
Mercedes CLS 350: Pierwsze wrażenia
O wstępnych reakcjach jakie wywiera rzeczony Mercedes CLS 350 można rozpisywać się bez końca, lub wprost powiedzieć, że zwala z nóg na pierwszy rzut oka. Już z daleka, patrzymy tylko i wyłącznie na niego, niezależnie od tego, jakie samochody stoją obok. W naszym przypadku zostało to trochę nasilone przez zjawiskowy brokatowy lakier metalik w kolorze zieleni szmaragdu (bez dopłaty). Największą robotę robią jednak agresywne linie, które zostały użyte w zaprojektowaniu karoserii tego auta.
Pomimo tego, że jest to auto typu coupé widać, że było ono stylizowane na luksusową limuzynę. Zdecydowanie nie w taki elegancki sposób jak chociażby w przypadku Maybacha czy zwykłej S-klasy. W CLS-ie z każdej strony czuć bowiem sportowy charakter, wsparty między obecnością pakietu stylistycznego AMG, który przeanalizujemy w późniejszej części testu. Dużą pracę wykonuje przedni grill charakterystycznie wypełniony trójramiennymi gwiazdami. Cały przód jest bardzo zaostrzony i zwłaszcza w dolnej sekcji nawiązuje do rozwiązań zastosowani w modelach AMG GT. Z tyłu zastosowano natomiast metodę równowagi, zaokrąglając wszystkie rysy, wprowadzając tym samym uczucie lekkości.
Cała konstrukcja sprawia wrażenie opływowej i aerodynamicznej, ponieważ została drastycznie wydłużona względem tej zastosowanej w mniejszym CLS 300. Porównując je do siebie wizualnie, mieliśmy też wrażenie, że nasz model został też jeszcze bardziej „położony”, co jest domeną limuzyn. Testowane przez nas coupé aspirowało do bycia jedną z nich. Dlatego, pomimo tego, że sportowy pazur był wszechobecny, to ani trochę nie chciało się nam go wykorzystywać. Górnolotny luksus podąża z nami bowiem do wnętrza.
Wnętrze
Jakkolwiek to nie zabrzmi, samo otwarcie drzwi jest już niezwykle podniecające, ponieważ szyby nie mają obramowania. To kojarzy się najbardziej ze sportowymi kabrioletami i właśnie trochę takie uczucie daje wsiadanie do CLS-a 350, ponieważ jest on absurdalnie nisko zawieszony. To mogło być mało zabawne, gdyż w prawdziwym świecie musimy zmierzyć się z wybojami i wysokimi krawężnikami. Nasz Mercedes ani myślał się jednak poddać takiemu drobiazgowi.
Aktywne zawieszenie z regulowaną wysokością, sprawia, że po zrozumieniu jego działania, już w ogóle nie odczuwamy kontaktu z powierzchnią. To dość ważne, ponieważ w tym samochodzie bardziej się kładziemy, aniżeli siadamy. Oczywiście możemy wszystko swobodnie poustawiać za pomocą instynktownego panelu sterowania na drzwiach. Wygoda jest tak ogromna, że czujemy się trochę jak w samolocie produkcji Learjet. Jest tak też dlatego, że wszystko co ukazuje się naszym oczom utwierdza nas w tym przekonaniu.
Wnętrze to tak naprawdę obecny standard Mercedesa. Jednakże to, co tutaj jest normą, nawet nie śni się innym producentom. Przepych jest wszechobecny, ponieważ wnętrze CLS-a jest wyciągnięte z renomowanej E-klasy. Dlatego mamy do czynienia między innymi ze słynnym długim ekranem komputera pokładowego. Największe wrażenie robi jednak chyba oddychająca biała skóra Nappa, którą pokryto fotele, kierownicę i obicia na drzwiach. Przednia deska to natomiast połączenie tej samej skóry w czerni, drewna fortepianowego i białego tworzywa. Czarna skóra i połyskujące drewno zostało też użyte na górnej połowie wszystkich drzwi.
Mercedes CLS 350: Dane techniczne
W Mercedesie CLS 350 jest na popatrzeć, ale i czego posłuchać. Jego 299-konny silnik wolnossący o pojemności dwóch litrów to poezja dla uszu, zwłaszcza na niskich obrotach. Warto zaznaczyć to, że nam przypadła zdecydowanie najsłabsza jednostka, którą inżynierowie ze Stuttgartu umieścili w tym modelu. Lekka konstrukcja ważąca 1765 kilogramów pozwalała na dynamiczne nabieranie prędkości, co przydaje się przy wyprzedaniu. Dobrze wypadł też nasz test od zera do 100 km/h. Wynik niemal w pełni pokrył się z założonym przez producenta czasem 6,1 sekundy.
Zdecydowanie odczuwalne są pokaźne gabaryty tego auta. Jak już ustaliliśmy, jest ono bardzo wydłużone i przestronne. Jego długość to aż 4988 milimetrów, a z rozłożonymi lusterkami szerokość osiąga pokaźnie 2069 mm. Z automatu oznacza to również spory rozstaw osi, który wynosi prawie 300 centymetrów (2939 mm). Nie zaskoczyła nas też bardzo niska wartość wysokości zawieszona na zaledwie 1435 milimetrach. Potrzeba operowania takim krążownikiem szos budziła w nas początkowe obawy. Trudno bowiem było w pełni wymierzyć naszego CLS-a „na oko” w niektórych sytuacjach.
Tu jednak Mercedes popisał się zbawczym rozwiązaniem w postaci szerokokątnych kamer z każdej strony samochodu i licznych wizualizacji otoczenia. Naprawdę trzeba by się postarać, żeby znaleźć się w sytuacji zagrożenia z takim wsparciem. Czujniki były jednak może zbyt dobre, ponieważ budziły się bardzo często, nawet przy ruszaniu ze świateł. Coś takiego wprowadzało w delikatny dyskomfort. Znienacka musieliśmy bowiem myśleć o tym, czy zaraz nie uderzymy w coś, co auto wypatrzyło szybciej od nas. Była to jednak drobnostka, która nie zaburzyła pozytywnych odczuć. Na ostatni duży plus w tym segmencie zasługuje płaski, lecz bardzo pojemny bagażnik (470 litrów) i spory zbiornik paliwa, który pochwalimy w następnym segmencie.
Spalanie na trasie
Decydując się na zakup takiego auta, jak Mercedes CLS 350 wizja wysokiego spalania nie powinna raczej stanowić dla nas raczej żadnego problemu. Oczywiście jednak miło jest móc ograniczać wizyty na stacji benzynowej w tym i oczywiście związane z tym wydatki do minimum. Tutaj oczywiście ciężko doszukiwać się drastycznie niskich wartości. Jest to spowodowane głównie tym, że jak już ustaliliśmy, auto ma pokaźną moc, ale i gabaryty. „Przeciwwagą” jest jednak jego opływowy kształt, sprawiający wrażenie takiego, który nie generuje niemal żadnych oporów powietrza. Łatwo było zobrazować sobie to, że czołowy wiatr nie miał żadnego problemu ze swobodnym przepływem wzdłuż konstrukcji, co działało na korzyść ostatecznych wyników.
Wiadomo, że nie należy tego traktować jako potencjalne zamrożenie spalania. Dlatego właśnie nadal mieliśmy z tyłu głowy to, że wyniki mogą wysokie. Kilkukrotnie przecieraliśmy jednak oczy z pozytywnego zdumienia. To dlatego, że przy najbardziej ekonomicznej próbie jednostajnego ruchu poniżej limitu prędkości nasz Mercedes ani myślał spalać więcej niż siedem litrów. I to co więcej, ze wskazaniem na wartości krążące w granicy 6.4-6.7 l/100 km, a nie więcej.
Oczywiście liczby pikowały w górę, w każdym w momencie, w którym pozwalaliśmy sobie na nieco więcej tempa. Tu jednak nadal daleko było od jakiegokolwiek rozczarowania. Przy prędkości 140 km/h na autostradzie CLS 350 z niemiecką precyzją utrzymywał spalanie zaraz poniżej 10 litrów. Najwyższa zanotowana przez nas średnia wartość na popularnej „Amber One” to dokładnie 9,9 l/100 kilometrów. Oczywiście na logikę granica będzie się przesuwać z jeszcze większym nakładem prędkości, lecz ta jest już ustalana według własnego uznania i potrzeb. Ponieważ jazda tym Mercedesem to przyjemność i celebracja, nie czuliśmy żadnej potrzeby jej nadmiernego użycia.
Miejska limuzyna
Śmiało można zakładać, że pod kątem spalania w mieście nie było już tak kolorowo. Otóż nic bardziej mylnego, ponieważ inżynierowie ze Stuttgartu podjęli wszelkie środki, aby paliwo zostawało w baku jak najdłużej. 299-konny silnik ma system Start/Stop co oznacza jego wyłączanie w pozycji stojącej. Automatyczny rozruch nie spala jednak paliwa, ponieważ jednostka jest tu wspierana przez baterie technologii EQ, znane z bolidów Mercedesa w Formule E. Paliwo poniekąd czeka aż na moment, w którym rozpędzimy się już do stałej prędkości. Mercedes CLS 350 będący hybrydą typu mild spalał więc pomiędzy 9 a 12 litrów w zależności od natężenia ruchu.
Najwyższy pomiar, który uznaliśmy za miarodajny to 12,8 l/100 kilometrów zmierzony w intensywnym korku na Alejach Jerozolimskich w Warszawie. Oczywiście wszystkie wartości zwiększają się w zależności od używanego przez nas trybu silnika. Mieliśmy bowiem do wyboru spośród czterech. Economic, Comfort, Sport i Sport+. Dwa pierwsze są zdecydowanie bardziej nastawione na codzienne użytkowanie. Te w wyższych trybach jednostki napędowych utwardzają bowiem nasze zawieszenie, co spodoba się tylko wybiórczej grupie użytkowników tego auta.
Na duży plus zasługuje też to, że znajdziemy jeszcze jeden tryb, Individual. To właśnie tam możemy ręcznie ustawić samochód w sposób, który najbardziej odpowiada naszemu stylowi. Podsumowując ten segment, trzeba wprost przyznać to, że Mercedes zadziwił nas tym, jak rzadko trzeba go dotankowywać. Na przestrzeni czterech dni, w ciągu których przejechaliśmy ponad 1000 kilometrów, odwiedziliśmy stację benzynową dwukrotnie. Raz na tankowanie do pełna, a drugi na dolanie trzy litrów, które zostały w baku przy zdaniu samochodu. Tak dobry wynik był możliwy głównie przez naprawdę pojemny 80-litrowy bak.
Pakiety
W segmencie grupowych dodatków przoduje wspomniany pakiet stylistyczny AMG. Daje nam on tylny spojler, wspomniany agresywny wygląd, przyciemniane szyby z funkcją izolacji, wielofunkcyjną kierownicę wykończoną skórą nappa i dywaniki z legendarnym logiem sportowej gałęzi marki. W naszym przypadku bazowe 19-calowe obręcze kół AMG zostały powiększone do 20″. Wiąże się to jednak z kosztem 5 tysięcy złotych. Sporym, ale wartościowy wydatkiem jest 8100 zł na pakiet Multibeam LED, który dodaje opcje rozszerzonego oświetlenia drogi, a także śledzenia obiektów takich, jak znaki drogowe.
Zdecydowanie najwięcej fenomenalnych dodatków dał nam pakiet Premium Plus, który jest już sufitem w konfiguratorze tego auta. Mieliśmy dzięki temu mały szklany dach, nienaganną klimatyzację Thermotronic sterowaną głosem, fotele z regulowaną pamięcią ustawień i jako crème de la crème system nagłośniający produkcji uznanej firmy Burmester. Kilka mniejszych dodatków utwierdziło nas w tym, że ten zakup kosztujący 35 tys. jest wart swojej ceny. Jednym z nich jest system Head Up, który wyświetla wiele informacji i ostrzeżeń na wysokości wzroku za szybą auta. Jest to genialne rozwiązanie, ponieważ ograniczyliśmy do minimum zerkanie w czasie jazdy na kuszący Widescreen Cockpit.
W pakiecie wyposażenia standardowego dostajemy natomiast multum małych rzeczy. Wymienia się tu połączenie smartfona z samochodem, który aktywujemy przez Bluetooth lub systemy Apple CarPlay/Android Auto, składanie tylnej kanapy, zachwycające wykończenie z drewna i powiększony zbiornik paliwa. Wisienką na torcie był pakiet oświetlenia ambient premium za 2,5 „koła”. Inne marki otwierają się na to rozwiązanie, ale w Mercedesie jest ono już rozwijane od dawna. Po tym z jak dużym rozmachem można rozświetlić wnętrze naszego Merca, utwierdziliśmy się w myśli, że ta marka nie lubi się w żaden sposób ograniczać.
Mercedes CLS 350: Bezpieczeństwo
Mercedes CLS 350 troszczy się o to, że nawet jeśli będziemy odwracać uwagę zbyt często, nadal będziemy bezpieczni. Może nie w opiece, ale w pomocnej dłoni ma nas pakiet wspomagający jazdę PLUS. Za 9 tys. złotych dodaje asystenta układu kierowniczego. Na spokojnych odcinkach może być on traktowany za autopilota, który co jakiś czas poprosi o położenie ręki na kierownicy. Dostajemy też system PRE-SAFE, monitorowanie zmęczenia i bardzo inteligentnie zaprojektowany tempomat. Umilił nam on podróż swoimi szybkimi reakcjami na zachowanie otaczających go pojazdów.
Na wspomnianym Head-Upie i zegarach wyświetlają nam się liczne ostrzeżenia o zmianie ograniczeń prędkości, zbliżających się samochodach i przejściach dla pieszych. To już w pełni gwarantuje nam pewność tego, że nie zrobimy krzywdy sobie i przede wszystkim innym uczestnikom ruchu drogowego. W wyjątkowych sytuacjach do akcji wchodzą też wychwalone już przez nas kamery sprawujące piecze nad problemami, które mogą się pojawić z którejkolwiek strony.
To dobry znak, gdy w aucie tej klasy, które nie trafi do nas za darmo, a przede wszystkim w takim, które ocieka swoim sportowym rodowodem, możemy poczuć, a nawet dotknąć bezpieczeństwo. Przez cały czas byliśmy w pełni świadomi tego, że Mercedes CLS 350 robi wszystko, co w jego mocy, abyśmy do naszego celu dotarli nie tylko z klasą i w luksusie, ale co najważniejsze cali i zdrowi.
Cena
W żaden sposób nie da się ukryć tego, że nie jest to auto na każdą kieszeń. Nawet nie na co drugą, trzecią i tak dalej. Mercedes CLS 350 jest skierowany do bardzo wąskiego grona, które może sobie pozwolić na wydatek, będący już bliżej, aniżeli dalej od alarmującej bariery pół miliona złotych. W naszej specyfikacji końcowa cena brutto osiągnęła kwotę „pokaźnych” 380 475 złotych. Kwota jest szacunkowa i będzie się różnić podczas tworzenia konfiguracji nowego CLS-a na własną rękę. Wpływa na to kilka czynników. Głównymi są obecna inflacja, a także utrudniony dostęp do części produkowanych w Europie wschodniej.
Celowo wywołaliśmy kwotę aż 500 tys. Znowu warto zaznaczyć, że testowaliśmy najsłabszą wersję silnikową modelu CLS. Z automatu wypada najlepiej pod kątem ekonomii, ponieważ spalanie i cena zakupu jest jeszcze w jakichkolwiek ryzach normalności. Na zakup tego auta można więc wydać naprawdę sporo pieniędzy, lecz zdecydowanie nie zostają one wyrzucone w błoto. Ciężko nazwać to inwestycją, ale na pewno spełnieniem wszystkich potrzeb, jakich można oczekiwać od pojazdu tej klasy. Mercedes w bardzo dobry sposób pokazał nam na przykładzie tego modelu, dlaczego ludzie rzucają w ich kierunku tak ogromne sumy, często naprawdę lekką ręką, bez potrzeby szukania wad.
Mercedes CLS 350: Podsumowanie
Mercedes CLS 350
-
Stylistyka
-
Przestrnność
-
Wyposażenie
-
Komfort użytkowania
-
Multimedia
-
Przyjemność z jazdy
-
Silnik i napęd
-
Skrzynia biegów
-
Ekonomia i ekologia
-
Bezpieczeństwo
Podsumowanie
To raczej mało profesjonalne, aby podsumować test prasowy powiedzeniem, że wszystko było super. Mercedes CLS 350 dość mocno utrudnia nam jednak znalezienie wad, ponieważ naprawdę ciężko do czegokolwiek się przyczepić. Na upartego odjęliśmy pół gwiazdki za komfort użytkowania i multimedia. Pierwsze za wstępne obawy o to, że uszkodzimy karoserię albo zawieszenie przez niskość i długość tego auta oraz za wspomniane nieprzyjemności z na ogół genialnymi czujnikami odległości.
Druga połówka uciekła natomiast dlatego, że przez jakiś czas ciężko się jest połapać w symulacji świata jutra, którą Mercedes serwuje nam nawet nie łyżkami, a chochlą. Nie każdy musi się przecież odnajdywać w technologii dotykowej wystarczająco dobrze, a właśnie takie umiejętności były w tym aucie raczej niezbędne. To wszystko są jednak absolutne drobnostki, które w żaden sposób nie zaburzają pełnej wizji i nie odbierają ani grama radości z jazdy tym autem.
Ten test był czystą przyjemnością, idealnym doznaniem i dostarczeniem wszystkich potrzeb, jakie może dać samochód. Mercedes CLS 350 jest zjawiskowy z każdej strony i pod wszystkimi kątami. Większość swojej świetności zawdzięcza po prostu temu, że jest Mercedesem, ale to jednak nie wszystko. Ten konkretny model ma w sobie ten pierwiastek perfekcji, którego nie da się dokładnie opisać, ale sprawia on, że nie przejdziemy obok tego auta obojętnie. Łączy ono wszystko to, co dałyby nam konkurencyjne modele Audi i BMW, i co najważniejsze daje dużo więcej od siebie.