Upadek wielkiego talentu
Nie da się ukryć, że Pierre Gasly ma nietypową karierę kierowcy. Jego przygoda w Formule 1 to emocjonalny rollercoaster. Francuz szturmem wszedł do zespołu Toro Rosso, prezentując się wcześniej w świetnym stylu na torach goszczących juniorską serię GP2, którą Francuz zresztą wygrał w 2016 roku. Jako, że równie dobrze prezentował się w wyścigach królowej motorsportu, jasne było to, że prędzej czy później trafi on tam, gdzie większość zawodników, którzy reprezentują barwy ekipy Toro Rosso. Mowa oczywiście o Red Bullu.
Gasly otrzymał swoją życiową szansę na początku 2019 roku. Stało się to dlatego, że zespół Czerwonych Byków sensacyjnie opuścił Daniel Ricciardo. Christian Horner i Helmut Marko byli jednak pewni, że będzie to zmiana na lepsze. Australijczyk, który aktualnie jeździ w McLarenie, często ścierał się w bezpośredniej rywalizacji z Maxem Verstappenem. Przez to Red Bull więcej tracił, niż zyskiwał. Pierre Gasly miał stać się idealnym skrzydłowym, który będzie dowozić cenne punkty.
Niestety od samego początku Francuz prezentował się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Pierwsze kwalifikacje ukończył na absurdalnej siedemnastej pozycji, by ostatecznie zająć zaledwie jedenaste miejsce w wyścigu. Później w żaden sposób nie było dużo lepiej, przez co posypał się psychicznie. 23-letni wtedy kierowca nie zaprezentował niczego, czego można by od niego oczekiwać w topowym zespole, jakim jest Red Bull. Austriacka ekipa pożegnała się z nim po zaledwie dwunastu wyścigach.
Odkupienie szacunku
Jednym z nich było GP Francji, które oczywiście jest domowym wyścigiem Gasly’ego. Kierowca zaprezentował się mizernie, startując z dziewiątej pozycji i kończąc wyścig jeszcze niżej, na dziesiątej. Aż do zbliżającego się właśnie weekendu, kolejnego wyścigu we Francji już nie było. Na przeszkodzie temu stanął koronawirus. Od tej pory jednak wiele zmieniło się w życiu ówczesnego reprezentanta Red Bulla. Po wspomnianych dwunastu wyścigach wrócił on bowiem do Toro Rosso. Ruch ten pozwolił mu się na nowo odbudować.
Francuz poczuł lekkość, której brakowało mu pod presją narzuconą przez Helmuta Marko. Natychmiast zaczął dowozić podobne rezultaty do tego, co udawało mu się osiągać w bolidzie Red Bulla. Konstrukcja Toro Rosso była oczywiście dużo słabsza, więc to co tam byłoby uznane za fatalne, jego nowy/stary szef Franz Tost, postrzegał za świetne. Gasly ukoronował swój powrót do formy, zdobywając podium w chaotycznym wyścigu o GP Brazylii.
Kolejny rok okazał się dla niego być jeszcze lepszy. Nie może być inaczej, ponieważ w 2020, Pierre Gasly zaszokował świat Formuły 1 i wygrał wyścig. Dokonał tego w fenomenalnym stylu na najsłynniejszym obiekcie, którym oczywiście jest Monza. Mimo że było to niespodziewane zwycięstwo, to Francuz nie mógł wybrać lepszego miejsca na największy sukces w swojej karierze. Jego zespół właśnie tam, w 2008 roku wygrał swój dotychczasowo jedyny wyścig. Ponadto Toro Rosso, które od zeszłego sezonu znamy pod nazwą AlphaTauri, ma siedzibę we włoskiej Faenzie. Sprawia to, że oba ich tryumfy miały miejsce na domowej ziemi.
Gasly i jego powody do dumy
Przechodząc już do aktualnego sezonu, nie można się nie zgodzić z tym, że Gasly wciąż jest bardzo mocny. Świadczy o tym na przykład podium zdobyte w ostatnim wyścigu w Baku. Lider zespołu AlphaTauri powiedział w ostatnim wywiadzie, że jest zachwycony tym, jak zmieniła się jego pozycja w stawce na przestrzeni ostatnich dwóch lat.
– Następna runda to mój domowy wyścig. To oczywiste, że chcę się tam dobrze zaprezentować przed wszystkimi fanami i obserwatorami. Szczególnie cieszy mnie powrót na ten obiekt, jako zwycięzca wyścigu Formuły 1. To wyjątkowe uczucie – powiedział dumny z siebie Pierre Gasly.
Zarówno on, jak i partner z zespołu, Yuki Tsunoda mogą namieszać na torze Paul Ricard. Wyścig w Azerbejdżanie pokazał, że ekipa z Faenzy zażegnała problemy, z którymi obaj kierowcy borykali się na samym początku sezonu. Ta kwestia również została poruszona przez Pierre’a Gasly’ego.
– Musimy przeanalizować i zrozumieć co się dzieje, za każdym razem, kiedy sprawy nie idą dobrze. Ale kiedy jest świetnie, jak w Baku przez cały weekend, gdzie pokazaliśmy bardzo mocne tempo, też musimy coś zrozumieć. Konkretnie, dlaczego było tak dobrze, ponieważ w tej chwili tak naprawdę nie znamy odpowiedzi. Oczywiście takie niespodzianki są mile widziane w sezonie. Ale myślę, że przede wszystkim musimy zrozumieć, skąd się to wzięło – dodał Francuz.