Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Chaos i ogromne emocje. Historia dotychczasowych wyścigów F1 w Baku

Powrót do stolicy Azerbejdżanu na kolejny wyścig Formuły 1 zawsze ekscytuje kierowców i fanów Formuły 1, ponieważ większość jednych i drugich po prostu lubi ten nietypowy obiekt. Jak wyglądały dotychczas rozegrane tam rundy. Czy w 2022 również to właśnie tam odbędzie się jeden z najbardziej szalonych wyścigów w całym sezonie?

Fot. Mercedes-AMG Petronas Motorsport F1 Team

Najlepszy tor uliczny w kalendarzu?

Ulice stolicy Azerbejdżanu raz do roku zamieniają się w jeden z najbardziej unikatowych torów w kalendarzu Formuły 1. Nie dziwne więc, że Baku w swojej krótkiej historii stało się ulubionym obiektem dla wielu fanów. Na jednym okrążeniu toru ulicznego w Baku kierowcy mierzą się ze skrajnie różnymi wyzwaniami. Najtrudniejszym z nich jest oczywiście najwęższy zakręt w Formule 1. Słynna „sekcja zamkowa” ma zaledwie 7,6 metra szerokości. Ponieważ aktualne bolidy są bardzo szerokie, ten zakręt można pokonać tylko jedną linią albo wcale. Przekonało się o tym już wielu kierowców. W tym m.in. Charles Leclerc czy Robert Kubica w 2019 roku.

 

Nietypowe jest jednak to, że już kilka chwil po tym „doświadczeniu”, kierowcy wyjeżdżają na prostą startową długą na dwa kilometry. Prostą, na której bez problemu obok siebie mogłyby jechać trzy, a może nawet i cztery bolidy. Te dwa kluczowe aspekty toru w Baku są połączone wymagającymi zakrętami pod kątem 90 stopni o zmiennej elewacji terenu. Widać więc wyraźnie, że kierowcy muszą być gotowi na wszystko. Pięć pierwszych wyścigów w stolicy Azerbejdżanu wskazało na to, że nie jest to wyolbrzymione stwierdzenie. Każda wizyta, poczynając od tej w 2016 roku, owocowała w różnorodne zdarzenia na torze. Warto przypomnieć sobie je wszystkie przed kolejną wizytą w Baku.

GP Europy 2016, czyli cisza przed burzą

Sezon 2016 został zdominowany przez wielką wojnę w zespole Mercedesa. Nico Rosberg postawił wszystko na jedną kartę w celu zdobycia upragnionego mistrzostwa. Tymczasem jego partner z zespołu, ale przede wszystkim największy rywal, Lewis Hamilton robił wszystko, co w jego mocy, aby do tego nie dopuścić. Pierwsza historyczna runda w Baku nie była wyjątkiem. Ciężko wskazać, który z kierowców był faworytem przed rozpoczęciem weekendu. W poprzednich dwóch wyścigach triumfował Hamilton, ale wcześniej mogliśmy obserwować cztery kolejne rundy, w których to Rosberg był górą. Te dwie serie zwycięstw połączył wyścig w Hiszpanii, gdzie Srebrne Strzały” nawzajem wyeliminowały się z wyścigu.

ZOBACZ TAKŻE
"Srebrna wojna", czyli historia 3 nerwowych sezonów w Mercedesie

W Baku można się więc było spodziewać wszystkiego. Treningi wskazały na Hamiltona, ponieważ Brytyjczyk wygrał je wszystkie. W trzeciej części kwalifikacji popełnił jednak rzadki błąd, uderzając w ścianę, przez co musiał startować z odległej dziesiątej pozycji. Dlatego właśnie praktycznie z automatu pole position trafiło do Nico Rosberga, który przebił o prawie sekundę drugi najlepszy czas w sesji. Zaskoczeniem było jednak to, że należał on do Sergio Pereza z zespołu Force India. Niestety Meksykanin nie mógł wystartować z pierwszego rzędu. Wymiana skrzyni biegów po kraksie z III treningu zepchnęła go na 7. pozycję. Na problemach rywali skorzystał m.in. Daniel Ricciardo.

Niedzielny wyścig po raz kolejnu pokazał, jak bardzo w tym sezonie Mercedes odjechał reszcie stawki. Rosberg wygrał w cuglach, a Hamilton prawdopodobnie dołączyłby do niego w kilka okrążeń. Tego dnia w Baku, napotkał jednak spore problemy z degradacją opon, która zatrzymała jego pogoń na piątej pozycji. Na podium do Rosberga dołączyli Sebastian Vettel oraz Sergio Perez, którzy jak się za chwile okaże, mają patent na ten tor. Poza kilkoma dobrymi momentami debiut Azerbejdżanu w Formule 1 nie rzucił obserwatorów na kolana.

GP Azerbejdżanu 2017: „Well done Baku”

Tego samego nie można jednak powiedzieć o kolejnej wizycie na ulicach Baku. Tym razem ściganie w stolicy Azerbejdżanu dostarczyło wszelkich rodzajów wrażeń. Już w kwalifikacjach wielu kierowców ocierało się o ściany wyznaczające limity toru. Daniel Ricciardo zrobił to jednak z tak dużą siłą, że uszkodził tylne koło i wywołał czerwoną flagę. Zmusiło go to do startu z dziesiątej pozycji, ale nie odebrało mu szans na walkę o dobre miejsce.

Baku 2017

Fot. Red Bull Content Pool / Kibice liczyli na dużo więcej w drugim wyścigu na ulicach Baku

Wystarczyło zaledwie kilka chwil, aby coś poszło nie tak. Najpierw Carlos Sainz obrócił się w pierwszym zakręcie. Kilka sekund później doszło do poważnego kontaktu pomiędzy Valtterim Bottasem, Kimim Raikkonenem oraz ścianą, w którą uderzył bardziej doświadczony Fin. Wyglądało na to, że jest już po wyścigu dla Bottasa, ponieważ kierowca Mercedesa uszkodził przednie skrzydło, a także przebił oponę. Ricciardo również miał gorszy start. Zebrał odłamki innych bolidów i potrzebował wczesnego pit-stopu. Chwilę po tym jego partner z zespołu Max Verstappen oraz Danil Kvyat z Toro Rosso stali się pierwszymi kierowcami, którzy nie ukończyli tego wyścigu. Obaj przez awarie swoich samochodów.

Porzucony bolid Kvyata wywołał samochód bezpieczeństwa. Pod koniec neutralizacji zagotowało się na linii Hamilton-Vettel. Brytyjczyk przewodzący stawce przyhamował na tyle mocno, że siedzący na jego zderzaku kierowca Ferrari w końcu w niego wjechał. Na ogół spokojny w tamtym okresie Niemiec najpierw eksplodował złością przez radio, a następnie zrównał się z bolidem Mercedesa i uderzył w jego koła swoją konstrukcją. Kara dla Vettela i wywołana czerwona flaga wywołały spore przetasowania w stawce. Wyścig został wygrany przez Daniela Ricciardo. Drugie miejsce zajął Valtteri Bottas, który na ostatnich metrach wyprzedził Lance’a Strolla. Kanadyjczyk i tak dowiózł niesamowity rezultat dla zespołu Williamsa, który wtedy reprezentował.

GP Azerbejdżanu 2018: Może był to najlepszy wyścig w Baku?

Treningi wskazały na to, że w 2018 roku w Baku nie będzie faworyta. Pierwszy został wygrany przez Mercedesa, drugi przez Red Bulla, a trzeci przez Ferrari. Stajnia z Maranello podtrzymała swoją formę w sobotę, ponieważ Vettel wygrał w kwalifikacjach. Spokojnie zostałby przebity jeszcze przez swojego partnera z zespołu, czyli oczywiście samego Kimiego Raikkonena, lecz ten zepsuł ostatni sektor i zmarnował wręcz idealne okrążenie. Weteran stawki zamiast z pierwszego rzędu musiał startować w dużym tłoku, w związku z czym… łatwiej było mu o jakiś incydent.

ZOBACZ TAKŻE
Czy współcześni "płatni kierowcy" Formuły 1 są niesłusznie oceniani?

Po starcie wyścigu zapanował chaos. Doszło do łączonego kontaktu Alonso z Hulkenbergiem i Sirotkinem. Mistrz świata z 2005 i 2006 roku ukończył pierwsze okrążenie z dwoma przebitymi oponami, brawurowo dotaczając swojego McLarena do alei serwisowej. Tymczasem kierowca Williamsa w tym momencie zakończył już swój wyścig. Tymczasem wspomniany Raikkonen dość brutalnie wyeliminował z zawodów Estebana Ocona. Kiedy samochód bezpieczeństwa ostudził emocje, zaczęło się ściganie na najwyższym poziomie. Tego dnia mogliśmy obserwować wiele świetnych potyczek na torze. Jedną z nich zagwarantowali kierowcy Red Bulla.

walka GP Azerbejdżanu RIcciardo vs Verstappen 2018

Fot. Red Bull Content Pool / W 2018 roku w Baku, Ricciardo i Verstappen prezentowali podobne tempo

Niestety zbliżyli się oni do siebie zbyt mocno. Ambitny Australijczyk i jego młody partner z zespołu, który jeszcze nie umiał kalkulować na chłodno, podgryzali się przez niemal cały wyścig/ Wreszcie doszło do tragedii, ponieważ Ricciardo uderzył w tył Verstappena, który wężykował na prostej startowej. Sprawiło to oczywiście, że obaj nie ukończyli tego wyścigu. Wywołało to kolejny samochód bezpieczeństwa, pod którym Romain Grosjean sam z siebie uderzył w ścianę i przedłużył okres neutralizacji. Faworytem do zwycięstwa stał się wtedy Valtteri Bottas, który przewodził stawce. Chwilę po restarcie doszło jednak do sytuacji, która złamała serca jego fanów. Kierowca Mercedesa najechał na odłamki i przebił swoją oponę. Ostatecznie szalony wyścig padł łupem Lewisa Hamiltona. Podium uzupełnili Raikkonen oraz „Checo”, który kolejny raz wskazał, że w Baku czuje się jak w domu.

GP Azerbejdżanu 2019: Zaskakująco spokojna niedziela

Przyjazd do stolicy Azerbejdżanu na kolejny już weekend wyścigowy budził spore zainteresowanie i podniecenie wśród fanów oraz samych kierowców. Poprzednie dwa wyścigi dostarczyły bowiem ogrom emocji, więc zakładano, że w 2019 roku będzie podobnie. Już w piątek było ciekawie, ponieważ nowy kierowca Williamsa – George Russell – wyrwał studzienkę, czym wywołał pierwszą czerwoną flagę tego weekendu. Ponadto tempo poszczególnych zespołów wskazywało na przewagę Ferrari nad resztą. Tifosi zacierali ręce na przełamanie dobrej passy Mercedesa, który wygrał pierwsze trzy wyścigi.

ZOBACZ TAKŻE
Zdobywcy pole position do wyścigu F1, w którym nie wystartowali

Kwalifikacje sprawiły jednak, że potencjał włoskiej stajni został osłabiony. Lider zespołu, Charles Leclerc, rozbił się w sekcji zamkowej, ponieważ nie zmieścił się w wąskiej przestrzeni pozwalającej na spokojny przejazd. Ku rozczarowaniu polskich kibiców identyczny incydent przydarzył się Robertowi Kubicy. Obaj kierowcy wywołali czerwone flagi, wydłużając sesję niemal do zachodu słońca. Ostatecznie została ona rozstrzygnięta na korzyść Mercedesa, a konkretnie Valtteriego Bottasa, który zdobył pole position.

Fot. Mercedes AMG Petronas Motorsport / Valtteri Bottas z pole position w Baku

Fin był na początku sezonu 2019 w znakomitej formie. Wygrał pierwszy wyścig w Australii i ogółem przed wyścigiem w Baku (4. runda sezonu) miał już 62 punkty. Ponadto w stolicy Azerbejdżanu drugi raz z rzędu startował z pierwszej pozycji. Tym razem obyło się bez niespodzianek i Bottas spokojnie wygrał wyścig, obejmując tym samym prowadzenie w klasyfikacji mistrzostw świata. Niedzielna sesja nie przyniosła jednak wielkich emocji. Momentami wartymi uwagi była awaria Red Bulla prowadzonego przez Pierre’a Gasly’ego, który w końcu prezentował dobre tempo, a także absurdalny incydent Daniela Ricciardo. Australijczyk zderzył się z Daniilem Kvyatem, a chwilę później pamiętnie próbował wrócił na tor tyłem zapominając o patrzeniu w lusterka. Tym samym ponownie uderzył w Toro Rosso należący do Rosjanina.

GP Azerbejdżanu 2021

Cały weekend o GP Azerbejdżanu w 2021 roku został ogarnięty nasilającymi się emocjami związanymi z rywalizacją o tytuł mistrzowski pomiędzy Maxem Verstappenem a Lewisem Hamiltonem. Kibice Holendra mieli powody do radości w piątek, ponieważ Mercedes w nienaturalny dla siebie sposób odstawał od czołówki. Szczególnie źle prezentował się Valtteri Bottas, który miał ciężki tydzień, ponieważ utknął na lotnisku w Finlandii i niemal nie spóźnił się na piątkową aktywność na torze. Ogólnie był to jeden z najgorszych występów w jego karierze, ponieważ w porównaniu do Lewisa Hamiltona, niemoc pozostała mu na resztę weekendu wyścigowego i skończył na 12. pozycji.

ZOBACZ TAKŻE
Bottas wskazał cel Alfy Romeo. "Możemy mierzyć się z Mercedesem"

Kwalifikacje nie są w Baku tak ważne, jak w przypadku poprzedzającego go GP Monako. Niemniej jednak, kierowcy jak zawsze jechali w sobotniej sesji na granicy absurdu. Stroll, Giovinazzi, Ricciardo, Tsunoda i Sainz przedobrzyli, wywołując liczne czerwone flagi. Tym samym Charles Leclerc wystartował z pole position „bez walki”, ponieważ ostatnie przejazdy pokryły się z całkowitą neutralizacją.

Brake magic

Monakijczyk szybko przekonał się, że ma gorszy bolid od jego topowych rywali z Mercedesa i RBR, którzy zaczęli rozgrywać wyścig pomiędzy sobą. Szczególnie dobrze szło to ekipie z Milton Keynes. Perez i Verstappen osaczyli samotnego Hamiltona do tego stopnia, że po pit-stopie był on bezradny i osunął się do pozycji goniącego, który nie jest w stanie dogonić. Tymczasem w ogonie stawki trzeba było przyznać, że to nie był weekend Lance’a Strolla. Po zdruzgotanej sobocie i solidnym nadrabianiu w wyścigu i tak nie zobaczył flagi w szachownicę. To dlatego, że nagle przebiła mu się opona, przez co poleciał w ścianę.

Ważniejsze dla mistrzostw świata było jednak to, że chwilę później identyczna sytuacja spotkała Maxa Verstappena, który prowadził w wyścigu. Po raz kolejny w ten weekend wywieszono czerwoną flagę, co jednak pozwoliło wszystkim zmienić opony, które przestały gwarantować bezpieczeństwo. Restart z pól startowych można uznać, za sztuczną próbę wywołania emocji na ostatnie trzy „kółka”. To się jednak udało, ponieważ „drag race” pomiędzy Perezem a Hamiltonem zakończył się ogromnym szokiem dla wszystkich fanów.

Verstappen presja Hamilton f1 2021

Fot. Mercedes-AMG Petronas Motorsport

Brytyjczykowi zaczęły dymić hamulce i kiedy wystrzelił spod świateł, pojechał prosto, zamiast skręcić do pierwszego zakrętu. Okazało się, że niechcący namieszał w ustawieniach swoich tarcz, klikając przycisk „brake magic” umieszczony na tyle kierownicy. Tym samym Meksykanin wygrał bez walki swój pierwszy wyścig w barwach Red Bulla, a jego partner z zespołu nie stracił kluczowej przewagi nad bardziej doświadczonym rywalem w punktach. Być może przepełnione największą radością podium w 2021 roku uzupełnili Sebastian Vettel oraz Pierre Gasly.

Co czeka nas w 2022 roku?

Sobota Ferrari, niedziela Red Bull? Do takiego układu sił przyzwyczailiśmy się już w sezonie 2022. Jak na złość, to właśnie rok temu w Baku mieliśmy przedsmak takiej sytuacji. Na ten moment najprawdopodobniejszy scenariusz rysuje się tak, że pole position trafi do Charlesa Leclerca, ale ciężko mu będzie zamienić je w zwycięstwo przez ataki ze strony Maxa Verstappena i co ciekawe tym bardziej Sergio Pereza, który jest w tym roku w peak’u swojej formy. Analiza poprzednich wyścigów w Azerbejdżanie pokazała jednak, że tor uliczny w Baku lubi szalone podia, czego i teraz można się spodziewać. Swojej szansy będę bez wątpienia upatrywać liderzy zespołów Alfy Romeo, McLarena i oczywiście Mercedesa, czyli Valtteri Bottas, Lando Norris i George Russell.

5/5 (liczba głosów: 4)
Reklama