Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Porwanie Juana Manuela Fangio. Jak przyćmiono GP Kuby w 1958 roku?

GP Kuby z 1958 roku zapadło w pamięć na lata. Jednakże nie ze względu na jakiekolwiek wydarzenia na torze, a wszystko to, co działo się po za nim. Szokujące porwanie Juana Manuela Fangio, którego dokonali rewolucjoniści skradło wszystkie nagłówki. Warto dowiedzieć się, co popchnęło ich do takiej decyzji.

Porwanie Juana Manuela Fangio
Fot. Twitter

W kleszczach władzy

Luty 1958 roku. Na sporej wyspie na południe od Florydy sprawy nie miały się najlepiej. Kuba, o której mowa, była w tym czasie rządzona twardą ręką przez Fulgencio Batistę. To miejsce nie było przyjazne zarówno dla mieszkańców, jak i przyjezdnych. Nie mniej jednak dyktator zaprosił najlepszych kierowców na świecie na Grand Prix na ulicach Hawany. Nie była to runda zaliczana do mistrzostw świata Formuły 1, a zwyczajny, luźny wyścig. Impreza odbyła się już rok wcześniej i wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród Kubańczyków. Gwiazdą zawodów był Juan Manuel Fangio, który w 1957 r. w cuglach wygrał GP Kuby. 

Fangio Netflix

Fot. Netflix / Fangio przed GP Kuby w 1957 roku

Batista miał nadzieję, że i tym razem będzie mógł liczyć na obecność najlepszego kierowcy w historii sportów motorowych. Na jego szczęście, na Kubę przyleciał zarówno pięciokrotny mistrz świata, jak i jego słynny rywal Sterling Moss. Wszystko wskazywało więc na to, że dyktator będzie mógł puszyć się promocją swojego kraju poprzez wyścig, w którym startują najlepsi. Kwalifikacje tylko umocniły go w tej wierze. Ku uciesze 57-letniego prezydenta, Fangio nie miał sobie równych i wypracował spokojną przewagę nad Mossem i resztą stawki. Sprawy obrały jednak bardzo niechciany obrót dla interesów Batisty.

¡Viva la Revolución!

Jak można się domyślić, sytuacja polityczna i społeczna na Kubie była w tym okresie bardzo napięta. Niewiele osób realnie sprzymierzało się obecnej władzy i jej rządom. Tym samym na wyspie zaczęły się rozwijać różne formy rewolucyjne. Największą i najważniejszą (zwłaszcza dla tej historii) był Ruch 26 lipca prowadzony przez legendarnego Fidela Castro. Batista przeczuwał, że rosnąca w siłę opozycja będzie chciała utrudnić organizację Grand Prix. Dlatego właśnie zapewnił kierowcom personalną ochronę, a także zarządził dodatkowe kontrole policyjne w Hawanie na czas wyścigu.

ZOBACZ TAKŻE
"Fangio: człowiek, który poskromił maszyny" - rywalizacja to nie wszystko | RECENZJA

Dyktator miał rację, ponieważ rewolucjoniści faktycznie chcieli wykorzystać obecność najszybszych kierowców na świecie na wyspie do własnych celów. Postanowili, że dokonają ryzykownego aktu, który pokaże, że na Kubie dzieje się bardzo źle. Tym aktem było porwanie Juana Manuela Fangio. Zostało ono zaproponowane przez jednego z najbardziej zaufanych współpracowników Castro, Festino Pereza. Jak będąc na wyspie, można skutecznie wziąć na zakładnika najlepszego kierowcę w dotychczasowej historii Formuły 1? Dzięki późniejszym wypowiedziom jednego z porywaczy, jak i samego kierowcy, możemy prześledzić cały ten proces niemalże minuta po minucie. Oto jak wyglądało porwanie Juana Manuela Fangio.

Przygotowanie do wywołania skandalu stulecia na Kubie

Ruch 26 lipca nie bawił się w półśrodki. Fangio nie był świadomy tego, że na Kubie czekają na niego porywacze, którzy wiedzą, jakim samolotem przyleci, w którym hotelu się zamelduje, a nawet który pokój zostanie mu przydzielony. Wiedzieli też, który samochód mają śledzić w drodze między tymi dwoma lokacjami. Oczywiście samemu zmieniając regularnie środki transportu, aby uniknąć podejrzeń. Patrząc na to, jak wysoki był poziom przygotowań tej akcji, szybko można zapomnieć, że mówimy o sytuacji z lat pięćdziesiątych XX w.

ZOBACZ TAKŻE
Jak w ponad siedemdziesięcioletniej historii F1 ewoluowały pit-stopy?

23 lutego odbyły się wspomniane wcześniej kwalifikacje wygrane przez Fangio. Kierowca został odwieziony do hotelu Lincoln w centrum Hawany pod bacznym okiem rewolucjonistów, którzy zdecydowali, że jest to dobry moment na działanie. Tak całą sytuację opisał jeden z porywaczy.

Zdecydowaliśmy się porwać Juana Manuela Fangio. Byliśmy bardzo zmotywowani i czekaliśmy na dobry moment. Zadzwoniliśmy do pokoju Fangio, podając się za dziennikarzy proszących o wywiad. Rozmawialiśmy z menadżerem Fangio, który powiedział, że kierowca niedługo wyjdzie z pokoju. Wiedzieliśmy więc, że w każdej chwili może pojawić się w hotelowym lobby – rozpoczął swoją wypowiedź porywacz legendarnego kierowcy.

Porwanie Juana Manuela Fangio

Pod hotel podjechały trzy samochody z dwunastoma członkami ruchu rewolucjonistów. Byli oni gotowi zarówno na strzelaninę, jak i ucieczkę z dużą prędkością. Kilku z nich weszło do hotelowego baru i wmieszali się w tłum w oczekiwaniu na Fangio. Zgodnie z ich założeniami, niedługo później, a konkretnie o godzinie 20:40 46-letni wielokrotny mistrz świata wysiadł z windy. Nieświadomy zagrożenia Argentyńczyk podszedł do swoich znajomych, którzy byli razem z nim w obiekcie. W pewnym momencie niespodziewanie poczuł, że ktoś wpycha mu coś w biodro.

 

Z późniejszych wypowiedzi kierowcy dowiadujemy się, że w pierwszej chwili pomyślał, że to długopis fana, który chce go poprosić o autograf. To dlatego, że obok niego pojawił się młody mężczyzna o kubańskich rysach twarzy. Fangio szybko przekonał się jednak, że do jego ciała jest przyłożony pistolet. Znany ze stoickiego spokoju kierowca nie wiedział, o co chodzi i zbagatelizował całą sytuację, myśląc, że to jakiś żart. Ta wizja szybko jednak go opuściła, ponieważ mężczyzna drżącym głosem poinformował go o tym, że reprezentuje Ruch 26 lipca. Ponadto kazał mu iść za nim.

ZOBACZ TAKŻE
Zbieracz autografów Matt Hryciuk o swoim hobby. "To pasja" | WYWIAD

Fangio zauważył, że młody mężczyzna był bardziej zestresowany całą sytuacją niż on sam. Z jego zachowania można było wywnioskować, że nie czuł się komfortowo z powierzonym mu zadaniem.

Nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale jego ręka na spuście pistoletu trzęsła się w niebezpieczny sposób. Tak naprawdę to całe jego ciało dygotało niemiłosiernie. Na chwilę przestał celować w moje ciało i odwrócił się w stronę moich przyjaciół. Powiedział, że mają nie ruszać się z hotelu przez minimum pięć minut, bo jeśli to zrobią, zostaną rozstrzelani przez wycelowane w nich cztery karabiny maszynowe – opowiedział pięciokrotny mistrz świata.

Zdany na łaskę oprawców

Juan Manuel Fangio był w związku z piękną Andreą Berreuet, z którą miał syna Oscara. Jeden z najlepszych kierowców Formuły 1 uświadomił sobie, że być może nigdy ich nie zobaczy, ponieważ znalazł się w sytuacji podbramkowej, z której mógł nie wyjść żywy. Tak opisuje pierwsze chwile, w których naprawdę przestraszył się zaistniałych wydarzeń.

Mężczyzna wypchnął mnie na zewnątrz. Pistolet jakby zaczął mi się wbijać w żebra i nic nie mogłem z tym zrobić. Gdy znaleźliśmy się na ulicy, mój porywacz schował broń do kieszeni, ale nadal starał się ją wpychać w moje ciało. Zaprowadził mnie do samochodu z włączonym silnikiem. Ktoś siedział za kółkiem, a dwaj inni ukrywali się z tyłu. Młody mężczyzna wepchnął mnie do środka – opowiadał Fangio.

ZOBACZ TAKŻE
Sir Jackie Stewart - nie tylko "Latający Szkot" | Legendy motorsportu

Ta scena sprawia wrażenie bardziej czegoś wyrwanego wprost z filmu akcji, a nie prawdziwego życia. Zwłaszcza, że najważniejszą rolę odgrywał w niej ówczesny najlepszy kierowca w historii, który zdominował pierwsze lata istnienia Formuły 1. Wiele wskazywało na to, że tu skończy się jego legenda i umrze przedwcześnie. I to niestety nie na torze, robiąc to, co kochał, tylko jako zakładnik kubańskich rebeliantów. Na szczęście 46-latek usłyszał najważniejsze słowa w całej tej historii. – Przepraszamy, że przeszkadzamy panu w ten sposób señor Fangio. Jeśli zachowa pan spokój, nic złego się nie wydarzy.

Kto boi się bardziej?

Najlepszy kierowca ówczesnej Formuły 1, który za kilkanaście godzin miał wystartować do kolejnego wyścigu z pierwszego pola startowego znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Wiedział jednak, że może z niej wyjść ogromną ręką. W tym celu musiał się jednak słuchać poleceń swoich porywaczy. Bardzo szybko pojawiło się pierwsze z nich.

 Czy byłby pan na tyle dobry, żeby włożyć ten kapelusz? Bardzo o to proszę – poprosił go jeden z porywaczy. 

ZOBACZ TAKŻE
Pole position w debiucie F1. Tylko 4 kierowców tego dokonało

Fangio szybko zorientował się, że ma do czynienia z zawodowcami, którzy wiedzieli, na kogo czekają. To dlatego, że jego okulary co prawda były trochę ciasne, ale zarówno one, jak i czapka leżały niemal jak ulał. Po chwili porywacze przekazali 5-krotnemu mistrzowi świata kolejne instrukcje.

Jeśli zobaczymy radiowóz, zachowuj się naturalnie. Jeśli zostaniemy zatrzymani przez policję, padnij na ziemię. Będziemy musieli do nich strzelać – powiedział jeden z mężczyzn, którzy jechali z Argentyńczykiem.

ZOBACZ TAKŻE
Jim Clark: Od owczarza do mistrza świata F1 | Legendy motorsportu

Porywacze zgrywali twardzieli, ale byli przerażeni powierzonym im zadaniu. Fangio wyłapał to bardziej szybko i namówił ich do uspokojenia się. Z jego opowieści wynika, że wszyscy w pojeździe trzęśli się ze strachu, zamiast zachować zimną krew. Najgorsze, że dotyczyło to również kierowcy, który znacznie przekraczał prędkość. 46-letni Juan Manuel Fangio, który żył z prowadzenia samochodów z dużą prędkością, poinstruował go, żeby ten zwolnił, bo jadąc tak jak teraz, najbardziej zwrócą na siebie uwagę. Ponadto znany ze swojego opanowania za kółkiem, legendarny kierowca między innymi takich zespołów jak Mercedes, Ferrari oraz Maserati, przekazał porywaczom najważniejszą informację: Panowie, uspokójcie się. Nie robicie mi żadnego problemu. W żadnym momencie nie zamierzam się przeciwstawić temu porwaniu.

Dlaczego porwanie Juana Manuela Fangio stało się faktem?

Aktualny mistrz świata Formuły 1 rozluźnił się już trochę, ale nadal wiedział, że nie znajduje się w normalnej sytuacji. Zrozumiał, że podróż nie zbliża się do końca, więc postanowił wykorzystać ten czas, żeby porozmawiać ze swoimi „oprawcami” o tym, dlaczego tak naprawdę znalazł się na ich celowniku.

Jeśli to nie problem Panowie. Czy mogę poznać powód tego całego zamieszania? Czy oczekujecie jakiegoś okupu za mnie? – zapytał.

Słynny argentyński kierowca dowiedział się, że pieniądze są ostatnim, czego rewolucjoniści oczekują.

Będziesz naszym gościem i potraktujemy Cię z należytym szacunkiem i kurtuazją. Robimy to dlatego, że jesteś najpopularniejszą osobą obecnie przebywającą na wyspie. Jutro nie pojawisz się na starcie wielkiego wyścigu. Po zawodach wypuścimy Cię na wolność. W naszej intencji jest zwrócenie uwagi całego świata na nasz ruch polityczny, który jest zduszany przez ludzi Batisty – poinformowali go opozycjoniści.

Porwanie Juana Manuela Fangio zostało zaplanowane na moment, w którym w największym stopniu można się było naprzykrzyć kubańskiemu dyktatorowi. Co ciekawe przypadkowo trafiło ono również na ważny moment polityczny w Argentynie. W niedzielę 23 lutego 1958 roku odbyły się wybory prezydenckie, które wygrał Arturo Frondizi. Kiedy elekt cieszył się ze zwycięstwa, na Kubie trwał proces porwania być może najsłynniejszego Argentyńczyka w historii.

Szukanie igły w stogu siana

Wtedy nikt jeszcze oczywiście nie wiedział o całym zajściu. Informacja dotarła już jednak do dyktatora Batisty. Zaniepokojony 57-latek błyskawicznie zarządził poszukiwania kierowcy na terenie całej Hawany. Nie wyobrażał sobie on, że Fangio nie zostanie znaleziony przed startem Grand Prix. Dlatego właśnie podjął wszelkie środki, poczynając od blokad drogowych, zablokowania dróg morskich i lotniczych, a kończąc na próbach wyciągnięcia informacji od rewolucjonistów przebywających w więzieniach. Samochód z wielokrotnym mistrzem świata był już jednak na przedmieściach stolicy i nic nie stało mu na przeszkodzie w drodze do kryjówki.

1958 GP Kuby

Fot. Twitter / Przed wyścigiem znacznie wzmocniono zabezpieczenie terenu zawodów

Ruch 26 lipca miał takowych naprawdę sporo. Ich magazyny, apartamenty i inne rodzaje lokum były rozrzucone po całej Hawanie. Do jednego z takich miejsc został zabrany Juan Manuel Fangio. Oczywiście byłoby to zbyt proste, gdyby tam już został. Rebelianci zmienili samochód i zabrali swojego legendarnego „gościa” do kolejnej miejscówki. Kierowca w końcu mógł odpocząć od ciągłej jazdy, ponieważ porywacze zaprosili go do wnętrza drugiej kryjówki.

ZOBACZ TAKŻE
GP Belgii 1972: Pierwszy i przedostatni wyścig F1 w Nivelles

W środku spotkał rannego milicjanta, który również był przetrzymywany przez ruch opozycyjny. Człowiek podległy dyktatorowi Batiście bardzo ucieszył się na widok najlepszego kierowcy na świecie. Juan Manuel Fangio był uważany za jednego z największych dżentelmenów w Formule 1. Dlatego z wielką chęcią podpisał oficerowi policji autograf, a także wyjawił swoją dezaprobatę względem siłowych rozwiązań rewolucjonistów. Zrobił to jednak dopiero po tym, gdy poczęstował ich swoimi papierosami.

Porwanie klasy premium

Na Kubie zapadła już noc. Fangio był wykończony tą nieoczekiwaną przygodą. Niestety dla niego, był to dopiero początek. Porywacze zabrali do kolejnego samochodu i trzeciej kryjówki. Tam jednak miał już zostać na czas wyścigu. Rewolucjoniści zaprosili go na późną kolację. Przygotowali steka z ryżem, którego wyczerpany kierowca, zjadł łapczywie. Ludzie z ruchu Fidela Castro co prawda porwali Argentyńczyka z bronią w ręku, ale to nie zmieniało ich zafascynowania jego postacią, oraz podniecenia tym, że siedzieli z nim przy jednym stole.

ZOBACZ TAKŻE
Latifi traktuje wyścig na Imoli jako swój domowy. Co łączy go z Włochami?

Dlatego po jedzeniu zaczęli rozmawiać z nim o Formule 1 i wyścigach. Fangio chętnie odpowiadał na ich pytania do pierwszej w nocy. Wtedy zaprowadzono go do przygotowanego pokoju, żeby w końcu mógł odpocząć od natłoku wrażeń. Kierowca przyznał później, że nie czuł się komfortowo, ponieważ wiedział, że jeden uzbrojony strażnik czatował przez całą noc pod jego drzwiami, a drugi przed domem. Było to niestety wymagane, ponieważ opozycjoniści wiedzieli, że oni, jak i aktualny mistrz świata F1 byli poszukiwani przez wszystkich ludzi Batisty.

ZOBACZ TAKŻE
Sir Stirling Moss: Niekoronowany czempion | Legendy motorsportu

Nie tylko Fangio miał przed sobą ciężką noc. W centrum Hawany informacja o porwaniu obiegła wszystkich kierowców. Największym problemem było to, że nie wiedzieli oni, że ich koledze po fachu nie grozi nic złego. Dowiedzieli się tylko, że został porwany przez uzbrojonych mężczyzn i sami musieli wyciągnąć z tego wnioski. Czy Fangio żyje? Jest torturowany? Czy porywacze będą żądać okupu? Wspomniany wcześniej Sterling Moss nie zmrużył oka przed dniem wyścigu o GP Kuby. Zmarły w 2020 roku kierowca, uznany przez ogół za najlepszego w historii spośród tych, którzy nigdy nie zdobyli tytułu, miał konkretne obawy. Nie wiedział, czy ujrzy jeszcze kiedykolwiek swojego wielkiego rywala, ale i przyjaciela.

Czarne chmury w słoneczny dzień na Kubie

Nastał poranek 24 lutego 1958 roku, dzień zmagań o Grand Prix Kuby. Zawodów, które miały pokazać światu, że Fulgencio Batista przewodzi idealnemu państwu, w którym wszystko jest w jak najlepszym porządku. Takie wrażenie sprawił bowiem wyścig sprzed dwunastu miesięcy. Tym razem było jednak inaczej, ponieważ największa gwiazda wyścigu zamiast w hotelu Lincoln, obudziła się w ukrytym apartamencie na peryferiach stolicy.

 

Porywacze przynieśli mu do pokoju śniadanie i starali się dowiedzieć, co mogą zrobić, aby umilić pobyt ich „gościa”. Juan Manuel Fangio nie był jednak w dobrym nastroju. Nie dlatego, że porywacze źle go traktowali, a dlatego, że pozbawili go tego, co było dla niego najważniejszą wartością w życiu. Oczywiście chodziło o możliwość ścigania się.

Byłem poirytowany tym, że nie wystartuję w Grand Prix. Uspokoiłem się jednak względem mojego bezpieczeństwa. Gdyby coś mi się stało, to ucierpieliby na tym tylko i wyłącznie bojówkarze Castro. Przy okazji nikt by wtedy nie pomyślał, że byłem po ich stronie i stosowałem się do wszystkich poleceń – powiedział po fakcie słynny kierowca.

ZOBACZ TAKŻE
Nordschleife 1968, czyli popis kontuzjowanego Stewarta w ulewie

Porwanie Juana Manuela Fangio nigdy nie miało na celu skrzywdzić gwiazdy Formuły 1.  Rebelianci chcieli, żeby wszyscy byli tego świadomi, dlatego kazali 46-latkowi napisać dwa listy. Jeden do prasy, a drugi do argentyńskiej ambasady. Stamtąd miał trafić do Buenos Aires. Przy tym miał wysłać list do swojej rodziny, żeby poinformować ich o całym zajściu. Treść sprowadziła się do tego, że Fangio został porwany, ale jest traktowany z należytym szacunkiem i nie stanie mu się żadna krzywda.

Czy porwanie Juana Manuela Fangio powstrzymało GP Kuby?

W międzyczasie w centrum miasta zbliżała się „godzina zero”. Kibice powoli zaczęli gromadzić się, żeby obejrzeć swój domowy wyścig i rywalizację pomiędzy Fangio a Mossem. Były to czasy na długo przed mediami społecznościowymi i internetem, dlatego nikt nie wiedział o tym, co dzieje się z argentyńskim mistrzem świata. Kubańskie propagandowe źródła informacji nie wiedziały jakie wieści przekazać ogółowi.

ZOBACZ TAKŻE
Michael Masi - kim jest jedna z najważniejszych osób w F1 i FIA?

Naoczni świadkowie wyścigu donoszą o tym, że pojawiały się sprzeczne informacje na temat tego, czy Fangio w nim wystartuje. Można było zakładać, że tak, ponieważ jego Maserati 300s z numerem „2” na masce zostało postawione na pole position. Pomalowana na czerwono konstrukcja połyskiwała w słońcu, oczekując na swojego kierowcę. Ten jednak nigdy się nie pojawił, ponieważ nie miał jak tego zrobić. Batista opóźnił start i czekał z decyzją do ostatniej chwili, ale ostatecznie zarządził, że GP ma się odbyć niezależnie od tego, czy Fangio pojawi się na jego starcie.

Porwanie Juana Manuela Fangio Maserati

Fot. Twitter / Porzucone Maserati 300s należące do Juana Manuela Fangio

W radiu podano informację o tym, że wyścig przebiegnie bez udziału słynnego Argentyńczyka. Coś takiego byłoby nie do wyobrażenia w obecnych czasach. Gdyby którykolwiek z kierowców został porwany, natychmiast zaniechano by jakiejkolwiek próby rozegrania zawodów. 57-letni Batista musiał jednak pokazać za wszelką cenę, że to on ma kontrolę nad zdarzeniami. Niestety tak już nie było.

Motywy porywaczy legendy Formuły 1

W kryjówce Ruchu 26 lipca Fangio otrzymał pożywny obiad składający się z kurczaka, warzyw i smażonych bananów. Po jedzeniu porywacze wyjawili kierowcy wszystkie motywy, jakie stały za powstaniem opozycji dyktatora Batisty, a także za samym porwaniem. Fangio dowiedział się, jak ważny ten akt jest dla przyszłości wyspy. Dzięki temu na całym świecie będzie wiadomo, że obecny rząd na Kubie jest dużym problemem dla społeczeństwa i musi zostać jak najszybciej obalony.

 

46-letni kierowca z szacunku dla swoich rozmówców słuchał uważnie, lecz tak naprawdę nie był szczególnie zainteresowany tym tematem. To dlatego, że polityka nigdy nie stanowiła dla niego jakieś większej wartości. Ponadto jego cała uwaga skupiała się już na wyścigu o GP Kuby, który miał się rozpocząć lada chwila. Porywacze wstawili do jego pokoju radio, żeby w oczekiwaniu na wyścig mógł posłuchać swojej ulubionej muzyki klasycznej, a także telewizor do śledzenia transmisji z zawodów.

Czy rebelianci uchronili Fangio przed śmiercią?

Ku wciąż dużemu zaskoczeniu fanów wyścig o GP Kuby w końcu się rozpoczął, lecz oczywiście bez głównej atrakcji w postaci Juana Manuela Fangio. Sześciokilometrowy uliczny tor był wyzwaniem nawet dla najlepszych. To dlatego, że ulice Hawany użyte do stworzenia tego obiektu były częściowo bardzo szerokie i obszerne, lecz w niektórych miejscach absurdalnie wąskie. Można go porównać do toru, który gości coroczne GP Azerbejdżanu w Baku. 

Porwanie Juana Manuela Fangio GP Kuby

Jedno z niewielu zdjęć w kolorze pokazujących panoramę toru w Hawanie

Zawody odbywały się ponad sześćdziesiąt lat temu, więc mało kto patrzył na bezpieczeństwo. Jednakże i tak europejskie obiekty już wtedy były dużo lepiej zabezpieczone. Ludzie stali praktycznie na torze, a ponadto oprócz kilku stogów siana, nie było żadnych barier ochronnych. Niestety okazało się to bardzo zgubne. Kierowca Armando Garcia Cifuenes na szóstym okrążeniu stał się pasażerem wypadku swojego Ferrari. Bolid wpadł w poślizg na plamie oleju i z prędkością 160 kilometrów uderzył w grupę kubańskich kibiców. Trzydzieści dwie osoby zostały ranne, a ponadto sześć straciło tego dnia swoje życie.

 

Fangio, który śledził relację z wyścigu, przeraził się tym zdarzeniem. Argentyńczyk uświadomił sobie, że to właśnie on mógł tak skończyć, gdyby wystartował w wyścigu. To dlatego, że jego Maserati prowadziło się bardzo ciężko i w taki sposób, który zupełnie nie odpowiadał wielokrotnemu mistrzowi świata. Argentyńczyk podziękował więc swoim porywaczom za to…. że go porwali. Wyścig skończył się czerwoną flagą wywieszoną po tym makabrycznym wypadku. Wygrał Sir Stirling Moss.

Cena za porwanie Juana Manuela Fangio

Wyścig dobiegł końca, więc nadszedł czas by zgodnie z obietnicą wypuścić pojmanego 46-letniego kierowcę. Przedstawiciele Ruchu 26 lipca mieli jednak spore rozterki względem tego, jak w bezpieczny sposób uwolnić Juana Manuela Fangio. Nie mogli go wywieźć z wyspy lub po prostu odwieźć go do hotelu Lincoln. Ludzie Batisty najprawdopodobniej spróbowaliby go zamordować, ponieważ wiedział za dużo. Ponadto przy pomocy propagandowych źródeł przekazu informacji w łatwy sposób mogliby zrzucić winę jego ewentualnej śmierci na rebeliantów.

ZOBACZ TAKŻE
GP Austrii 1976: Śmierć i pomszczenie zmarłego przyjaciela zwycięstwem

Fangio, który zachował trzeźwy umysł w tej podbramkowej sytuacji wpadł na świetny pomysł odstawienia go do argentyńskiej ambasady w centrum Hawany. Porywacze opowiedzieli później, jak przebiegł proces załatwiania zgody na tak ryzykowny manewr.

Naszym celem było zrobienie tego przez ambasadę, nawet jeśli to najtrudniejsza opcja. Ostrzegliśmy nasz kontakt, którym był przyjaciel ambasadora, żeby nie zawiadamiał policji. W ten sposób mógłby zabić señora Fangio. O 20:30 dostaliśmy informację, żeby przywieść go o 23:00. Fangio zaczął się stresować przy upływie kolejnych godzin. Chodził po kryjówce ze zwieszoną miną i nie odzywał się do nikogo. W końcu nadeszła pora, o której musieliśmy ruszać – opowiedział jeden z rewolucjonistów.

Ostatnia przeszkoda

Niedługo przed umówioną godziną uzbrojony konwój wyruszył w kierunku centrum stolicy. Juan Manuel Fangio ponownie przydział przydzielone mu okulary przeciwsłoneczne i kapelusz. Argentyński gwiazdor Formuły 1 miał już serdecznie dość tych wydarzeń i chciał, żeby jak najszybciej się one skończyły. Jednakże na sam koniec zdarzyło się najgorsze, o czym kierowca nie omieszkał opowiedzieć po fakcie.

Ruszyliśmy na kolejną już jazdę, która znowu wydaje się być jedną z tych niekończących. Okazało się to jednak być moim najmniejszym zmartwieniem, ponieważ niespodziewanie zostaliśmy zatrzymani przez dwóch policjantów. Jeden z nich podszedł do mnie i poprosił, żeby „dać mu ognia”. Na szczęście nie rozpoznał mnie w kapeluszu i okularach. Szybko odpowiedziałem mu, że nie palę. Jeden z moich ochroniarzy zapalił zapałkę i szybko nadstawił ją policjantowi. Gdy to robił, usłyszałem za sobą metaliczny odgłos odbezpieczenia broni. Drugi ochroniarz przygotował się na ewentualną konfrontację. Na szczęście nic się nie stało. Dwaj policjanci podziękowali nam uprzejmie i pozwolili jechać w swoją stronę – opowiedział zdecydowanie przejęty tą częścią historii Fangio.

Samochód dotarł do ambasady bez kolejnych problemów. Porwanie Juana Manuela Fangio dobiegło końca po dwudziestu ośmiu godzinach od pamiętnej sceny w hotelu. 46-latek był cały i zdrowy, ale co najważniejsze wolny.

Jaki wpływ porwanie Juana Manuela Fangio miało na przyszłość Kuby? 

Porwanie Juana Manuela Fangio spełniło swój cel. Fulgencio Batista został ośmieszony w najgorszy możliwy sposób. Oczywiście jak można się tego było spodziewać, wszystkie duże media na całym świecie podniosły alarm na Kubę w momencie, w którym na światło dzienne wypłynęła informacja o tym, że najsłynniejszy kierowca wyścigowy na świecie jest tam przetrzymywany jako zakładnik polityczny. Po czymś takim mało kto zamierzał wspierać dyktatora, zarówno w kraju, jak i poza nim. 

ZOBACZ TAKŻE
F1 na Le Mans w 1967 roku, czyli jak nie organizować wyścigu Grand Prix

Dlatego właśnie już w 1959 roku jego rząd został obalony, a nowym przywódcą został nie kto inny jak Fidel Castro. Zgodnie z oczekiwaniami poprowadził wyspiarski kraj w zupełnie innym kierunku niż jego poprzednik. Pokłosie jednego z najsłynniejszych porwań w historii pokazuje jedną, bardzo ważną rzecz. To, jak niesamowicie wpływowym sportem była, jest i prawdopodobnie zawsze będzie Formuła 1.

 

Fangio po całym zajściu wrócił do Argentyny i niedługo później zdecydował się przejść na emeryturę. Uznał, że skoro przeżył taką przygodę, to pora odwiesić kierownicę na kołku. Zrozumiał, że to najlepszy moment na przerwanie ciągłego ryzyka. Zwłaszcza, jeśli chce dożyć spokojnej starości. Ta sztuka mu się udała, ponieważ zmarł dopiero w 1995 roku w wieku 84 lat. Zanim to się jednak stało, odwiedził ponownie Kubę w latach 80-tych, by spotkać się ze swoimi porywaczami, z którymi był w świetnych stosunkach. Dostawał od nich sporo listów i pocztówek, które zawsze podpisywali słowami: Twoi przyjaciele, porywacze.

4.7/5 (liczba głosów: 10)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama