Pełna wiary w progres po problematycznym debiucie samochodów trzeciej generacji, Formuła E obchodzi w tym roku jubileusz rywalizacji. To już dziesiąty sezon zmagań elektrycznych bolidów, a dotychczasowe przecieki z padoku sugerują, że czeka nas kolejny rok pełen wrażeń. Począwszy od zmian personalnych w zespołach, przez wprowadzenie tzw. pit-stopów polegających na ładowaniu samochodów, aż po rzeczony kalendarz, zmieniany w ostatniej chwili.
Rozpiska wcale nie modelowa
Formuła E rzuciła się z tegorocznym kalendarzem na głęboką wodę. Miało być prestiżowo i nowocześnie, ale z poszanowaniem dla tradycji. Decydenci prowadzili częste i rozwlekłe dyskusje z promotorami w poszczególnych krajach, chcąc wykorzystać potencjał dotychczasowych ośrodków, ale – jak zawsze – wprowadzić nieco „świeżej krwi”. Ten ostatni cel udało im się osiągnąć. W sezonie 2024 kierowcy pojawią się na 3 nowych obiektach: ulicznym Tokio oraz permanentnych torach Misano (znanym z MotoGP) i Szanghaju (wykorzystującym nitkę zbudowaną dla F1).
Zarówno włoski, jak i chiński obiekt zorganizują tzw. podwójne weekendy, czyli dwa wyścigi dzień po dniu. Spowodowane jest to m.in. faktem, że pomimo negocjacji z kalendarza wypadły Kapsztad, Dżakarta oraz Hajderabad. Ostatnią z tych hiobowych wieści seria przekazała 5 stycznia, niejako zrzucając odpowiedzialność na władze indyjskie władze. Podano bowiem, że Departament Miejskiej Administracji oraz Rozwoju Urbanizacyjnego, podległy rządowi regionu Telangana, zdecydował się nie uhonorować umowy przewidującej zorganizowanie kolejnego wyścigu.
Postawiony przed faktem dokonanym, sztab Formula E Operations, podmiotu obsługującego czempionat, również był zmuszony zerwać porozumienie. Na ten moment nie wiadomo, czy indyjskie miasto jeszcze do kalendarza wróci. Pewnym pocieszeniem może być fakt, że lokalni promotorzy oraz krajowa federacja zgodnie współpracowali z FE. Potwierdzał to Alberto Longo, współzałożyciel serii; niestety, ich wola walki nie miała wpływu na decyzję. Tym samym władze same pozbawiły się możliwości zorganizowania jedynego w kraju wyścigu mistrzostw świata nadzorowanego przez FIA.
To nie jedyny ubytek. Po trzech latach nieprzerwanego goszczenia dwóch wyścigów w sezonie, z terminarza serii wypadł Rzym. Oficjalnie winny temu był stan toru po zeszłorocznej potężnej kraksie, którego to podobno nie udałoby się naprawić na czas. Aby dodać krzywdy do zniewagi, wciąż nie jest też znany los E-Prix w Stanach Zjednoczonych. Z całą pewnością zawody zorganizuje Portland, lecz tor z IndyCar od początku traktowany był jako opcja tymczasowa. Nowych wieści a propos podpisania kontraktu z Los Angeles brakuje.
Kolejny wielki sprawdzian
Ujmując kwestię statystycznie, los czempionatu rozstrzygnie się na przestrzeni 16 rund na 4 kontynentach, z czego na aż 6 obiektach odbędą się po dwa wyścigi. „Zaszczyt” ten przypadnie: Ad-Dirijji, Misano, Berlinowi, Szanghajowi, Portland właśnie oraz Londynowi, który prawdopodobnie zdołał wypracować sobie renomę godną powierzenia mu finiszu zażartej walki o najcenniejsze trofea.
Sezon rozpocznie 13 stycznia nieśmiertelny Meksyk (pierwsze E-Prix miało tam miejsce w 2016 roku), po którym przyjdzie czas na Ad-Dirijję. Na arabską pustynię czempionat przyjedzie dwa tygodnie po wizycie w Ameryce Środkowej, po której nastanie aż półtora miesiąca przerwy. Ładowanie baterii okaże się konieczne. Kolejne w rozpisce jest gorące (pod względem tak klimatu, jak i ulicznego życia) brazylijskie Sao Paulo.
Na inaugurację w Europie kibice poczekają długo – aż do 13 kwietnia. Wcześniej bowiem, 30 marca, swój znaczek na bogatej mapie FE położą Japończycy. Swe podwoje dla serii otwiera stolica kraju, Tokio. Nie trzeba dodawać, że to pierwszy raz, gdy metropolia ta ujrzy na swoich ulicach ściganie klasy mistrzowskiej. Z dalekiej Azji kierowcy przeniosą się do słonecznych Włoszech, na wspomniane już Misano.
Tym razem droga do kolejnego celu będzie relatywnie krótka. Dwa tygodnie po Misano, 27 kwietnia, odbędzie się E-Prix Monako, a w maju kibice ponownie stawią się na berlińskim Tempelhof. Owo ułożenie kalendarza, bazujące na 2-3 tygodniowych przerwach, było (nie do końca zrealizowaną) aspiracją władz mistrzostw, pragnących uniknąć potężnych luk lub nadmiernego zbicia wyścigów rozstrzelonych po całym świecie.
Po całym, albowiem już po Berlinie (rundach 9. i 10.) seria pojedzie do Szanghaju, Portland oraz Londynu. Tutaj okres bez ścigania znów będzie dłuższy: rywalizację w Chinach i Stanach przedzieli miesiąc. Po trzech tygodniach od drugiej z tych rund elektryczne bolidy zjawią się w stolicy Wielkiej Brytanii. Arena ExCel przyjęła się w czempionacie doskonale. W dniach 20 i 21 lipca odbędą się tam dwa ostatnie wyścigi i bogata koronacja nowego mistrza.
Kalendarz Formuły E na sezon 2023/2024
Runda | Nazwa wyścigu | Kraj | Data |
---|---|---|---|
1. | E-Prix Meksyku | 13.01.2024 | |
2. | E-Prix Ad-Dirijji | 26.01.2024 | |
3. | E-Prix Ad-Dirijji | 27.01.2024 | |
4. | E-Prix Sao Paulo | 16.03.2024 | |
5. | E-Prix Tokio | 30.03.2024 | |
6. | E-Prix Misano Adriatico | 13.04.2024 | |
7. | E-Prix Misano Adriatico | 14.04.2024 | |
8. | E-Prix Monako | 27.04.2024 | |
9. | E-Prix Berlina | 11.05.2024 | |
10. | E-Prix Berlina | 12.05.2024 | |
11. | E-Prix Szanghaju | 25.05.2024 | |
12. | E-Prix Szanghaju | 26.05.2024 | |
13. | E-Prix Portland | 29.06.2024 | |
14. | E-Prix Portland | 30.06.2024 | |
15. | E-Prix Londynu | 20.07.2024 | |
16. | E-Prix Londynu | 21.07.2024 |