Najgorszy możliwy scenariusz
Daniel Ricciardo przychodził do McLarena jako potencjalny lider zespołu. Były kierowca Red Bula i Renault miał nie tylko wypełnić dziurę po Carlosie Sainzu, ale przede wszystkim wnieść jeszcze lepszą jakość do ekipy. Jego pierwsze sześć wyścigów pod skrzydłami Zaka Browna zaprzecza temu całkowicie. Australijczyk przepadł w środku stawki i został przyćmiony przez Lando Norrisa, który tymczasem notuje swój sezon życia.
Jeden z najmłodszych kierowców w stawce ma po wyścigu w Baku już łącznie 66 punktów, które dają mu czwarte miejsce w klasyfikacji kierowców. Tym samym wyprzedza on obu zawodników Ferrari, a nawet Valtteriego Bottasa z Mercedesa. Brytyjczyk ukończył nawet dwie z dotychczasowych sześciu rund na podium. Jakby tego było mało jest jedynym kierowcą w stawce, który punktował w każdym z wyścigów. Tymczasem Daniel Ricciardo nie może się pochwalić nawet zbliżonymi rezultatami.
Sergio Perez is up to P3, and some guy called Sebastian Vettel is a new entry at P9! 🙌😃#AzerbaijanGP 🇦🇿 #F1 pic.twitter.com/uU48zVqQ18
— Formula 1 (@F1) June 6, 2021
Niegdyś genialny Australijczyk wypada bardzo przeciętnie w kwalifikacjach, przez co w niedzielnych wyścigach jest w stanie powalczyć najwyżej o ostatnie punktowane miejsca. Tylko dwa razy udało mu się ukończyć punktowaną sesję na nie najlepszym szóstym miejscu. To składa się na pulę zaledwie 26 „oczek”. Nie tak miało to wyglądać, dlatego Ricciardo jak najszybciej musi się wziąć w garść. Sam zainteresowany wyrażał nadzieję, że dokona tego w kolejnych trzech rundach.
Szansa na odrodzenie Ricciardo
Formuła 1 zostaje na starym kontynencie. Przed najszybszymi kierowcami na świecie jedyny w tym sezonie „triple-header”, czyli trzy wyścigi rozgrywane tydzień po tygodniu. Najpierw odbędzie się pierwsze od 2019 roku GP Francji, a chwilę później dwie rundy na Red Bull Ringu. Pierwsza pod szyldem GP Styrii a kolejna już jako GP Austrii. Właśnie na te rundy nastawia się Daniel Ricciardo, wierzący, że zaprezentuje się lepiej niż dotychczas.
– Myślę, że najważniejsze jest zdobycie punktów w ostatnim wyścigu. Przejechanie kolejnych okrążeń, dalsze zaznajamianie się i trochę więcej nauki. To wszystko było pozytywne. Więc jedziemy dalej. Czekam na potrójną rundę i klasyczne tory, które nie gryzą [jak Baku – przyp. red.]. Na przykład Paul Ricard. Czuję, że krytykowałem to miejsce za bycie zbyt szerokim w przeszłości. Ale teraz myślę, że po Baku kilku z nas ucieszy się, że będziemy mieć drogi ucieczki. Więc nie mogę się doczekać trzech kolejnych rund, myślę, że potrzebuję tego w tej chwili, aby czuć się pewnie w samochodzie i utrzymać rytm – stwierdził optymistycznie Daniel Ricciardo.
Ta wypowiedź Daniela Ricciardo może napawać optymizmem, ale tak naprawdę powinna martwić. Bowiem to właśnie o Australijczyku mówiło się jako o królu ulic Formuły 1. Wszyscy pamiętamy jego wygraną w GP Azerbejdżanu 2017 i pogoń za Lewisem Hamiltonem w wyścigu o GP Singapuru tego samego roku. A przede wszystkim piękne zwycięstwo w Monako rok później. I to z silnikiem, który utracił wtedy znaczną część mocy. Tego typu występy kojarzą się Danielem Ricciardo na torach ulicznych. Dlatego, gdy teraz mówi on, że były to dla niego ciężkie rundy i lepiej poradzi sobie na klasycznych obiektach, znaczy, że coś jest bardzo nie tak.