Sainz ratuje honor Ferrari
Podczas minionego GP Monako mogliśmy ujrzeć powrót jednego z zespołów na szczyt. Mowa oczywiście o Ferrari, które skradło show w księstwie. Charles Leclerc i Carlos Sainz rozdawali karty już od czwartku, kiedy to rozegrano sesje treningowe. Ich tempo było wystarczające do tego, by zdobyć pole position. Finalnie dokonał tego bohater lokalnej publiczności. Charles Leclerc złożył świetne okrążenie, ale nadal czuł, że stać go na więcej. Niestety na ostatnim przejeździe przeliczył się i uderzył w bandę w sekcji basenowej. Tym samym przerwał kwalifikacje czerwoną flagą i utrzymał PP.
Niestety Monakijczyk ostatecznie nie wystartował do wyścigu przez usterkę lewej półosi napędowej. Zespół przyznał się, że nie sprawdził nic po lewej stronie SF21, bowiem skupił się na uszkodzeniach prawej sekcji. Bardzo prawdopodobne, że 23-latek stracił w ten sposób łatwe zwycięstwo. Tor w Monako jest wrogiem wyprzedzania, a ponadto jego partner z zespołu potwierdził świetne tempo „czerwonych” zdobywając swoje pierwsze podium w nowych barwach. Sainz był drugi.
Włosi szybcy także w Baku
Ferrari było pewne, że w Baku nie są w stanie powtórzyć tego typu występu. Tymczasem, ku zaskoczeniu wielu, pierwsze dwa treningi przeszły ich najśmielsze oczekiwania. Carlos Sainz w obu sesjach był trzeci, a Charles Leclerc najpierw zajął drugie, a później czwarte miejsce. Popołudniowy trening nie poszedł jednak po myśli 23-latka, ponieważ uderzył on w ścianę i urwał przednie skrzydło. Pomimo tej przygody, jedynym zespołem, który ich pokonał był Red Bull.
Carlos Sainz przyznał w wywiadzie, że nie docenił potencjału zespołu, który zabrali ze sobą na ulice Baku. Hiszpan ujawnił jednak, że nie można wyciągać pochopnych wniosków opartych na szczątkowych danych z piątkowych sesji.
– Na moich dobrych okrążeniach miałem kilka holowań w strudze. W długim przejeździe nie do końca zobaczyliśmy prawdziwe tempo. Możliwe więc, że nie wszystko jest pewne. Prawdopodobnie sobota będzie lepszym wskaźnikiem, ale na pewno nie jesteśmy tak szybcy jak w Monako. Myślę, że Red Bull jest szybszy zarówno na krótką, jak i na dłuższą metę, a my po prostu musimy skupić się i sprawdzać, czy możemy zbić trochę więcej czasu z okrążeń – powiedział 26-latek.
Leclerc podziela opinię Sainza. Norris wyczuwa ściemę
Charles Leclerc przyznał rację Carlosowi Sainzowi, powtarzając to, że Ferrari przebiło jego oczekiwania względem Baku. Pozostał jednak świadom zagrożenia, jakie mogą stanowić McLaren i Mercedes. Dwóch zespołów, które dość niespodziewanie skończyły swoje treningi na niższych pozycjach niż stajnia z Maranello.
– Myślę, że McLaren jest bardzo szybki, ale z jakiegoś powodu dzisiaj tego nie pokazali. Może nie był to dla nich dzień bez przygód w porównaniu z nami. Czuję, że są jeszcze trochę przed nami. Musimy poczekać i zobaczyć w sobotę. Nie wiem, co się stało [z Mercedesem – przyp. red.], ale jestem prawie pewien, że będą na czele. Zostaje w zasadzie walka z McLarenem, który jest naszym głównym konkurentem, więc musimy zrobić wszystko perfekcyjnie, ponieważ w tym roku oni popełniają bardzo mało błędów. Spróbujemy zmaksymalizować nasz potencjał i mamy nadzieję, że możemy ich wyprzedzić – stwierdził Charles Leclerc.
Główny rywal duetu Scuderii w tym sezonie, Lando Norris, ma odmienne zdanie. Młody Brytyjczyk nie zgadza się z opiniami kierowców Ferrari. Jak sam ocenił, to oni mają przewagę nad nim i Danielem Ricciardo.
– Myślę, że jest bardzo blisko między nami, AlphaTauri i Renault [Alpine – przyp. red.]. Ferrari i Red Bull są dość daleko przed nami. Więc będzie ciężko. Myślę, że głównym celem jest dotarcie do trzeciej części kwalifikacji. Jesteśmy dość daleko od Red Bulla i Ferrari, zarówno pod względem potencjału, jak i tempa wyścigowego. Mam nadzieję, że jutro możemy wprowadzić pewne ulepszenia i coś znaleźć. Nie jest tak źle. Samochód jest stosunkowo dobry. Oczywiście, jest kilka rzeczy do wypróbowania i poprawy się z dnia na dzień. Jesteśmy jednak trochę za słabi, żeby zrobić coś specjalnego – powiedział 21-latek.