Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Grand Prix Indii: Porzucona perła kalendarza F1

W latach 2011-2013, Formuła 1 rozszerzyła swoją azjatycką część kalendarza o Grand Prix Indii. Areną zmagań został tor zbudowany na obrzeżach Nowego Delhi. Jego obecność w historii sportu była krótka, lecz niezwykle treściwa.

Buddh International 2012 ostatnie Grand Prix Indii w F1
Fot. Red Bull Content Pool

Słowem wstępu

Tor Buddh International jest jednym z wielu obiektów, które zaprojektował niemiecki architekt Hermann Tilke. To właśnie na nim rozgrywano wyścigi o Grand Prix Indii Formuły 1. Obiekt został wybudowany 19 kilometrów na południowy wschód od stolicy Indii, Nowego Delhi. Tor leży w pobliżu rzeki oraz autostrady – posiadających tę samą nazwę „Yamana”. Przysłowiowo wiją się one wzdłuż siebie, w jedną stronę do centrum Nowego Delhi, a drugą do miejscowości Agra, która słynie na cały świat ze względu na znajdujący się tam pałac Taj Mahal.

ZOBACZ TAKŻE
Hermann Tilke: Sankt Petersburg mogłoby organizować GP

Grand Prix Indii

Wyścig Formuły 1 w Indiach to temat sięgający lat dziewięćdziesiątych. W tamtym okresie sport był jednak mocno zamknięty na rynek azjatycki. W sezonie 1997, na który planowano przedstawienie oferty Grand Prix w Kalkucie, jedyny wyścig na tym kontynencie odbył się na japońskiej Suzuce. Hindusi musieli więc zaczekać na odpowiedni moment i okazję.

Zwrotem akcji w sprawie okazał się dopiero rok 2007. Spekulacje na temat Grand Prix Indii wiązały się z pojawieniem się w stawce ekipy Force India, zainicjowanej przez kontrowersyjnego biznesmena Vijaya Mallaya. Nalegali oni na jak najszybsze dołączenie ich kraju do kalendarza Formuły 1, między innymi w celu promocji zespołu. Sam Mallay proponował jednak tor uliczny w centrum Nowego Delhi. Po miesiącach negocjacji i anulowaniu ustalonej już lokalizacji w mieście Gurgaon, ostatecznie wybrano tor Buddh International. Miał on dołączyć do świata Formuły 1 na stałe, poczynając od sezonu 2010.

ZOBACZ TAKŻE
Tor Yeongam i Grand Prix Korei - ambicje ponad możliwości

Na pierwszy wyścig trzeba było jednak trochę poczekać, ponieważ już w 2008 roku Bernie Eccelstone poinformował o rocznym opóźnieniu.

Inauguracyjne Grand Prix Indii odbyło się dopiero 30 października 2011 roku. Samochody Force India, które mocno przykuwały uwagę lokalnych fanów, nie zaprezentowały się najlepiej. Prowadzone przez Adriana Sutila i Paula Di Restę bolidy, zajęły kolejno 9. i 13. miejsce. Obaj zostali zdublowani przez zwycięzcę wyścigu, Sebastiana Vettela.

Pierwsze zawody cieszyły się pokaźnym zainteresowaniem wśród Hindusów. Na pochwałę za promocję Formuły w Indiach, zasługują zespoły Renault, Red Bulla i McLarena. Jeszcze przed pierwszym wyścigiem – w 2008 i 2009, zorganizowali oni wystawy i pokazowe przejazdy na ulicach wielu miast w kraju. W inicjatywie udział wzięli między innymi Nelson Piquet Jr. oraz David Coulthard.

Szybko i zwięźle o samym torze

Buddh International zasługuje na miano perły kalendarza F1. Mimo że zbudowany został praktycznie w stolicy, to znajdował się z dala od jej całego zgiełku. Uroku obiektowi dodawały także lekko przymglone warunki atmosferyczne, które były tam normalnością. W połączeniu ze słońcem górującym w pobliżu równika, pamiątkowe zdjęcia i filmy prezentują się naprawdę dobrze. Wielu podobała się również najdłuższa prosta, która na swoim dystansie opadała kilka metrów, by po chwili wrócić do pierwotnej wysokości.

Najważniejsze były jednak walory samej nitki wyścigowej. A ta nie miała sobie nic do zarzucenia.

Na kierowców czekał jeden z szybszych torów w kalendarzu. Sporą jego częścią były długie proste. Z łączących je szesnastu zakrętów, tylko kilka wymagało hamowania. Nie znaczy to jednak, że obiekt należało bagatelizować pod względem skomplikowania.

Silnik i dobre hamulce to kluczowe wartości potrzebne na tym indyjskim obiekcie. Prosta startowa prowadzi do mocnej strefy hamowania i pierwszego zakrętu w prawo, który szybko przeradza się w szybki lewy łuk. Zakręt 3 to 180-stopniowy nawrót, który kończy się najdłuższą prostą na torze pozwalającą osiągnąć 320 km/h. Trudny moment dla hamulców to czekający na jej końcu skręt w prawo. W tym momencie rozpoczyna się sekcja szybkich zakrętów 5-14, w których prędkość na każdym z nich przekraczała 200 km/h. Hamowanie do przedostatniego zakrętu, po chwili odbicie w lewo i powrót na prostą startową to ostatnia sekwencja okrążenia na torze Buddh International.

Dominacja i ostatni taniec Sebastiana Vettela

Tor gościł Formułę 1 w latach dominacji zespołu Red Bulla. Dlatego właśnie to oni wygrali wszystkie wyścigi w Indiach. Konkretnie dokonał tego Sebastian Vettel, który za każdym razem startował z pole position. To właśnie tam Niemiec odniósł tam swój ostatni sukces, zapewniając sobie czwarty z rzędu tytuł mistrzowski w 2013 roku.

Red Bull Racing Sebastian Vettel Grand Prix Indii

Fot. Red Bull Content Pool / Vettel trzy razy startował w Indiach z pole position i każde z nich zamienił w zwycięstwo

Zrobione przez niego tradycyjnych, celebracyjnych bączków, które zostawiły ślady na asfalcie okazały się być kosztowne. Red Bull został zobligowany do zapłacenia 34 tysięcy dolarów kary. Jest to jednak mała cena za to, jak duży sukces osiągnęli.

Sam Vettel zapytany o tor Buddh International we wrześniu 2020 roku powiedział, że z Indii zostały mu tylko i wyłącznie dobre wspomnienia. Argumentował to tym, jak bardzo tor ten podpasował mu oraz zespołowi Red Bulla. Twierdząc przy tym oczywiście, że obiekt na którym nikt nie był w stanie go pokonać, musi być jednym z jego ulubionych. W tym przypadku jednak przyznał, że indyjski obiekt to tor, któremu niczego nie brakuje. Dodatkowo do gustu podszedł mu sam kraj i atmosfera. Jest to tylko podtrzymanie tego, co twierdził już lata temu podczas samych wyścigów.

ZOBACZ TAKŻE
Spa-Francorchamps: Połączenie strachu i prędkości | Tory Formuły 1

Czy Grand Prix Indii kiedykolwiek wróci do kalendarza F1?

Trwająca trzy lata wizyta w Indiach przysporzyła wiele emocji. Zapewniał je między innymi Fernando Alonso, który w 2012 roku zaatakował zwycięską pozycję Red Bulla, a także stoczył pamiętną batalię o miejsce na podium z bolidami McLarena prowadzonymi przez Jensona Buttona i Lewisa Hamiltona. Mechanicy tego drugiego dokonali fantastycznego pit-stopu, kiedy to zmienili cztery koła i uszkodzoną kierownicę w mniej więcej 3 sekundy.

To tylko namiastka tego, ile pamiętnych momentów wiąże się z krótką historią Grand Prix Indii. Odpowiadając jednak na pytanie: czy tor powróci do Formuły 1? Obiekt w najbliższej przyszłości raczej nie stanie się ponownie areną zmagań wyścigów Królowej Motorsportu. Powodem dla którego Buddh International nie pojawił się w kalendarzu wraz z nadejściem ery hybrydowej w 2014 były jak zwykle pieniądze, a raczej ich brak. Tor został jednak wpisany do pierwotnej rozpiski na rok 2015. Problemy finansowe i niezapłacone podatki sprawiły niestety, że Formuła 1 już tam nie powróciła.

W dodatku obiekt nie przynosił wystarczających zysków. Trybuny wokół nitki toru były prawie puste, nawet podczas wyścigów. Z automatu obniżało to więc zarobek, na jaki mogli liczyć Hindusi.

Szansą dla Grand Prix Indii może być niepewna sytuacja spowodowana pandemią koronawirusa. Cierpią na niej tory uliczne, których w ogóle nie ujrzymy do końca 2020 roku. Podobnie może być w przyszłym roku jeśli fani sportu nadal nie będą mile widziani. Przy potrzebie organizacji mniej więcej dwudziestu wyścigów, na minimum trzech kontynentach, trzeba rozważyć scenariusze alternatywne.

ZOBACZ TAKŻE
Imola 1980, czyli pierwsze i jedyne GP Włoch poza Monzą

Jednym z takowych jest pojawienie się na obiektach, które pierwotnie nie miały być częścią kalendarza, co obserwujemy aktualnie w postaci wyścigów na takich arenach jak tory Algarve, Nurburgring czy Istanbul Park. Jeśli w przyszłym roku Formuła 1 powróciłaby do Azji, Grand Prix Indii w Nowym Delhi może znaleźć na liście potencjalnych zawodów.

5/5 (liczba głosów: 1)
Skomentuj

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama