Connect with us

Czego szukasz?

Formuła 1

Tor widmo, czyli historia niedoszłego GP Wietnamu

2 lata temu, 5 kwietnia miała odbyć się 3. runda sezonu 2020 Formuły 1. Gospodarzem tego wydarzenia miał zostać nowo wybudowany tor, debiutujący w królowej motorsportu. Jednak Hanoi Street Circuit w Wietnamie stoi już od kilku lat nieużywany. Nie wygląda na to, żeby kiedykolwiek miał on dopiąć klamrę w swojej historii związanej z F1. W tym tekście dowiecie się, dlaczego właśnie tak potoczyły się losy Grand Prix Wietnamu.

GP Wietnamu Hanoi Street Circuit
Fot. F1 Vietnam Grand Prix

Historia niedoszłego GP Wietnamu. Preludium F1

Kolejną rywalizację na Dalekim Wschodzie planował już Bernie Ecclestone. Jednak za czasów piastowania przez niego roli dyrektora generalnego Formuły 1 pomysł GP Wietnamu się nie ziścił. Powodem były złe doświadczenia z innymi azjatyckimi rundami, które były nierentowne w dłuższej perspektywie. Dodatkowo w pewnym momencie Formuła 1 organizowała równocześnie Grand Prix Singapuru, Japonii, Chin i Malezji. W kalendarzu nie było miejsca na kolejną imprezę w tej części świata.

Dyskusja dotycząca GP Wietnamu powróciła, kiedy stery w Formule 1 objęła Liberty Media. F1 ogłosiła decyzję na temat organizacji wyścigu w Hanoi w listopadzie 2018 roku. Była to pierwsza umowa dotycząca nowego Grand Prix wynegocjowana przez nowych właścicieli serii. Koncept ścigania w Wietnamie miał być długoterminowy.

By promować ten cudowy sport, jakim jest Formuła 1, Red Bull Racing wyruszył do dalekiego Hanoi. W kwietniu 2019 roku David Coulthard i Jake Dennis dali show mieszkańcom azjatyckiej metropolii. Wtedy wielu Wietnamczyków po raz pierwszy zobaczyło bolid Formuły 1 na żywo. Promocja serii w tym kraju była bardzo ważna, zważając na to, że wcześniej nie było żadnego kierowcy ani zespołu z Wietnamu w szeregach królowej motorsportu. Dla wielu lokalnych mieszkańców widok maszyn F1 był niecodzienny i egzotyczny.

Jednak deficyt zainteresowania ze strony lokalnych kibiców mogli uzupełnić Australijczycy. Ludzie pochodzący z Australii bardzo często wybierają Wietnam jako miejsce urlopu. Na Antypodach ze względu na własnego kierowcę, tor i duże tradycje zainteresowanie Formułą 1 jest pokaźne. Dlatego to właśnie turyści mogliby (przynajmniej w początkowym okresie) wypełniać trybuny Hanoi Street Circuit.

 

ZOBACZ TAKŻE
F1 potwierdzi Wietnam jako organizatora wyścigu w najbliższych tygodniach. Czy to ma sens?

Kulisy podpisania umowy miasta z Formułą 1                                                    

Wielkim zwolennikiem pomysłu budowy toru i organizacji wyścigu był ówczesny Przewodniczący Komitetu Ludowego Hanoi – Nguyen Duc Chung. Warto zapamiętać to nazwisko, bo będzie ono bardzo istotne w dalszej części historii. Urzędnik nie miał wsparcia w postaci rządu swojego kraju. O osiągnięcie swoich celów, które miały wypromować miasto, walczył praktycznie samotnie. Ostatecznie udało mu się dopiąć swego.

Duży wpływ na podjęcie decyzji miało to, że do wsparcia finansowego wydarzenia zgłosił się VinGroup. Jest to największy konglomerat przemysłowy i technologiczny w Wietnamie. Rozwija on również gałąź motoryzacyjną pod marką VinFast.

 

Historia niedoszłego GP Wietnamu. Informacje o obiekcie

Budowa Hanoi Street Circuit ruszyła 21 marca 2019 roku, a zakończyła się w lutym 2020 roku. Trasa podobnie jak większość nowych obiektów w F1 została zaprojektowana przez Hermanna Tilke. Ruch na torze miał odbywać się w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Nitka przebiega nieopodal Stadionu Narodowego Mỹ Đình. Wykorzystywała częściowo ulice miasta. Hanoi Street Circuit posiada wiele długich prostych. Ma 23 zakręty, a długość obiektu wynosi 5,6 km. Wyścig Formuły 1 miał trwać na nim 55 okrążeń.

Kolejny „Tilkedrom” był inspirowany innymi torami, które już gościły królową motorsportu. Mowa tu o takich obiektach jak Nurburgring, czy Monako z zakrętami 12-15, które odpowiadały odcinkowi od Sainte Devote do Massenet. Mimo wszystko nitka nie przypadła do gustu wielu fanom z całego świata.

ZOBACZ TAKŻE
GP Wietnamu: Pokazano pierwszy wirtualny onboard z toru w Hanoi

Grand Prix Wietnamu

Fot. F1 / Nitka toru Hanoi Street Circuit

Historia niedoszłego GP Wietnamu. Pandemia jako pierwsza krzyżuje plany organizatorów

Sezon 2020 był specyficzny z powodu rozpoczynającej się ogólnoświatowej pandemii Covid-19. W trakcie weekendu wyścigowego w Australii podjęto decyzję o odwołaniu wydarzenia. Stało to się po tym, jak jeden z pracowników McLarena otrzymał pozytywny wynik testu na obecność nowego wirusa. Niedługo potem kolejne rundy mistrzostw świata podzieliły los antypodów. Decyzja o odwołaniu rywalizacji w Wietnamie zapadła 21 dni przed planowanym rozpoczęciem ścigania w Hanoi. Na pewno w całym tym zamieszaniu nie pomagała bliskość geograficzna w stosunku do Chin, gdzie wykryto pierwsze ognisko koronawirusa. Debiutancka impreza bez publiczności nie miała racji bytu. Jak się później okazało, miasto straciło przez to swoją jedyną szansę na organizację wyścigu.

Odwołanie zawodów na Hanoi Street Circuit w ostatniej chwili doprowadziło do niecodziennych sytuacji. Między innymi po raz pierwszy w historii w oficjalnej grze o F1 od Codemasters, pojawił się tor, który nigdy nie gościł królowej motorsportu. Na tym wirtualnym obiekcie nawet rozgrywano oficjalne mistrzostwa esportowej F1, mimo że nigdy w rzeczywistości nie jeździł tam żaden bolid Formuły 1. Gracze, którzy mieli możliwość przejażdżki po torze za sprawą gry nie mają dobrych opinii o Hanoi Street Circuit.

 

ZOBACZ TAKŻE
Grand Prix Bahrajnu i Wietnamu przełożone

Afera korupcyjna Chunga doprowadziła do końca marzeń o F1

Przechodząc w końcu do meritum całego zamieszania w sprawie GP Wietnamu, powracamy do postaci Przewodniczącego Komitetu Ludowego Hanoi. Nguyen Duc Chung był motorem napędowym całego przedsięwzięcia, jakim był wyścig Formuły 1 w stolicy Wietnamu. To dzięki niemu udało się zaplanować Grand Prix w jego ojczyźnie i podpisać długoterminowy kontrakt na rozgrywanie rundy mistrzostw świata.

Gdy Chung miał w planach dogadywanie się z F1 w sprawie przyszłorocznego GP Wietnamu nagle musiał zmienić swoje priorytety. 11 sierpnia 2020 roku został zawieszony w swojej roli przez premiera kraju. Nguyen Duc Chung otrzymał trzy zarzuty związane ze sprawą przemytu, naruszenia praw księgowych i  prania pieniędzy w dwóch firmach. Dodatkowo o  „naruszenie przepisów dotyczących zarządzania i użytkowania majątku państwowego, powodujące straty i marnotrawstwo”, które miało miejsce w Komitecie Ludowym Hanoi i jednostkach powiązanych. Poza tym prowadzono przeciwko niemu sprawę na temat „zawłaszczenia dokumentów stanowiących tajemnicę państwową”. 29 września 2020 roku został oficjalnie zwolniony z pełnionych dotychczas państwowych funkcji. Poza tym służby przeszukały jego mieszkanie i biuro.

Po zakończeniu wszystkich rozpraw dotyczących trzech zarzutów, 31 grudnia 2021 roku Sąd Ludowy w Hanoi wydał wyrok w powyższych sprawach. Nguyen Duc Chung został skazany łącznie na 16 lat pozbawienia wolności. 

Grand Prix Wietnamu

Fot. F1 Vietnam Grand Prix / Tor Hanoi Street z widocznym stadionem w tle

Co dalej z wyścigiem w stolicy Wietnamu?

Rząd nie był zainteresowany wizją Formuły 1 w Wietnamie od samego początku, dlatego po aresztowaniu Chunga nie pojawił się nikt, kto mógłby przejąć jego projekt. VinGroup odpowiadająca za finansowanie wydarzenia umywa ręce od nieudanego projektu. Nie widzieli w tej inwestycji większego sensu i nie mieli zamiaru wydawać kolejnych pieniędzy na niepewny grunt. Konglomerat zanotował w tym roku duże straty związane ze sprzedażą samochodów benzynowych. To tylko upewnia nas, że firma nie rzuci się, by ratować projekt zapoczątkowany przez  Nguyena Duc Chunga.

ZOBACZ TAKŻE
Wietnamczycy chcą produkować samochody w Europie. Szukają lokalizacji

Formuła 1 nie chce być kojarzona z aferami korupcyjnymi na szczeblu państwowym. Dodatkowo kalendarz już teraz pęka w szwach. Poza tym na horyzoncie pojawia się coraz więcej potencjalnych kandydatów do organizacji kolejnych wydarzeń. Wyścigi na bliskim wschodzie i nowe rundy w USA zabierają szansę Hanoi Street Circuit na powrót, chociaż w spekulacjach. Tor w Wietnamie nie jest nawet brany pod uwagę do miana Grand Prix zastępczego, bo taką funkcję pełnią inne obiekty.

Miasto samo w sobie również porzuciło ideę ścigania się na najwyższym poziomie po własnych ulicach. Stała część toru popada w ruinę i planuje się jej rozbiórkę. Całkowity brak zainteresowania Formułą 1 wśród lokalnej ludności dobija gwóźdź do trumny pomysłu rozegrania tam wyścigu, który miał mieć miejsce już 2 lata temu. 

5/5 (liczba głosów: 6)
Reklama