Najlepszy kierowca: Rafael Camara
Rafael Camara rzuca wyzwanie swemu włoskiemu koledze, Andrei Kimiemu Antonellemu. Brazylijczyk znów musiał jednak mocno powalczyć o końcowy sukces. Na początku, trzymał się czwartej lokaty, czekając na swoją szansę w związku z pasjonującą walką Kacpra Sztuki i Nikity Bedrina. Kiedy Rosjanin wreszcie uległ, Camara wskoczył szybko także przed Polaka.
Następnie ruszył w pogoń za Amandem, którego bez kłopotów dopadł i minął. Zwycięstwo zależało już tylko od obrony przed Kacprem Sztuką. Polak miał jedną mglistą szansę na pokonanie rywala, ale Camara inteligentnie obronił wewnętrznej linii. Potem lekko oddalił się od naszego kierowcy. Brazylijczyk zaliczył niemal idealny weekend, dostarczając przy okazji zdecydowanie najbardziej emocjonujących ataków i pokazując ogrom drzemiącego w nim potencjału.
Kacper Sztuka zebrał pochwały. Świetna defensywa i ofensywa na Spa
A propos Kacpra Sztuki, Polakowi należą się gromkie brawa. Od początku dysponował wyśmienitym tempem i utrzymywał się w samej czołówce. Toczył fantastyczne boje o drugie miejsce z Nikitą Bedrinem, które dwukrotnie kończyły się wyjazdami poza tor. Za pierwszym razem Sztuce udało się przekuć taką wycieczkę w atak w ostatniej szykanie toru, niemniej musiał oddać lokatę. Za drugim razem skończyło się na podbiciu na krawężniku, co błyskawicznie wykorzystał Camara.
Niemniej, Sztuka umiejętnie wybronił się przed szarżującymi Antonellim oraz Laursenem, którzy przebijali się po starcie z dalszych lokat. Odzyskawszy rytm, miast utrzymywać czwartą lokatę, przebił się przez Bedrina. Od tego momentu czyhał na błąd rywali przed sobą, bezlitośnie wykorzystując pomyłki Marcusa Amanda. Camara okazał się jednak zbyt szybki, lecz Polak ponownie jako jedyny potrafił walczyć na dłuższą metę z kierowcami Premy, wyraźnie dominującymi weekend na Spa.
Dobry występ zespołowego kolegi Polaka
Trzeba też oddać honory Marcusowi Amandowi – Francuz radził sobie doskonale z pustym torem przed sobą. Kiedy przyszło mu walczyć z Brazylijczykiem i Sztuką, nieco się pogubił, blokując koła, a następnie dwukrotnie wyjeżdżając za szeroko. Szybko spadł zatem na czwarte miejsce, po czym natychmiast zaczął nań polować Kimi Antonelli, a na końcu i Charlie Wurz. Trzeba jednak uznać zdolności francuskiego wojownika, skoro przez pół wyścigu niezagrożenie prowadził.
Najlepszy zespół: Prema
Prema wciąż dominuje, choć tym razem z innym kierowcą na czele. Z początku wielkie problemy zwiastował wyjazd Jamesa Whartona, który w walce z Riedem oraz Barnardem spadł na 19. miejsce. Australijczyk i tak dopadł jednak czołowej dziesiątki i skończył wyścig na dziewiątej lokacie. Przebijali się także wszyscy inni – kapitalnie zwłaszcza Camara i Conrad Laursen, jeżdżąca szykana na drodze Andrei Kimiego Antonelliego. Walka kolegów nie skończyła się jednak kolizjami, co tylko umacnia Premę na pozycji obecnego króla ADAC F4.
Wielkie brawa należą się również US Racing, ze szczególnym uwzględnieniem Kacpra Sztuki. Jedyni w ten weekend poważni rywale Premy wykorzystali sprzyjające okoliczności, zajmując drugą i szóstą lokatę, umacniając się tym samym na drugiej pozycji w klasyfikacji konstruktorów. Kilka punktów zyskali także ludzie z BWR – 10 punktów do zespołowej puli dorzuca im Włoch, Alfio Spina.
Największe zaskoczenie: Nikita Bedrin
Wyżej wspomniany Rosjanin z włoską licencją popisywał się kapitalną pracą w defensywie. Pozbawiony możliwości ataku na Marcusa Amanda, najpierw przez dobre 10 minut utrzymywał za sobą Sztukę i Camarę, a potem nie dawał za wygraną w walce z Laursenem oraz Antonellim, choć na końcu musiał wywiesić białą flagę. Mimo tego, dzielnie bronił honoru osłabionej kraksą na pierwszym kółku ekipy PHM, dowożąc ósme miejsce. W bolidzie wyraźnie nie było tempa, by osiągnąć coś więcej.
Coś więcej osiągnął natomiast Alfio Spina. Stajnia BWR opiera się tylko na nim – Chris Rosenkranz nie pokazał bowiem w Belgii absolutnie niczego. Włoski kierowca złapał rytm po kraksie w sobotnim wyścigu, dojeżdżając na siódmej lokacie, bezbłędnie mijając wolniejszych rywali. Wynik Spiny trudno poczytywać za przełomowy, niemniej dla Włocha może stanowić wielki sukces; potwierdza on, że kierowca ma umiejętności, by powalczyć ze środkiem stawki w postaci PHM, Jenzera oraz niektórych kierowców silniejszej Premy i US.
Największe rozczarowanie: Nikhil Bohra
Singapurczyk o korzeniach amerykańskich stracił pazur i tempo, jakie prezentował w wyścigach sobotnich. Już na samym początku rywalizacji spadł w głęboki środek stawki. Niezdolny do wykrzesania z bolidu czegoś nadzwyczajnego (w przeciwieństwie do swych kolegów), tam też pozostał, kończąc zawody na 12. lokacie. Trudno również bronić Pedro Perino – Portugalczyk imponował w sobotę, ale na dystansie ostatniego wyścigu weekendu wyraźnie nie mógł odnaleźć płaszczyzny porozumienia z bolidem. 14. miejsce to dla tej strony garażu US Racing lekki niedosyt.
O podobnym niespełnieniu mogą mówić kierowcy R-ace GP. Francuski skład zdobył już punkty, lecz o tym wyścigu zdecydowanie powinni zapomnieć. 13. miejsce dla Marcosa Flacka, 19. dla Frederika Lunda; dodajmy do tego brak szybkości i potężną stratę Lunda nawet do Mai Weug i Chrisa Rosenkranza, którzy na Spa spisywali się poniżej krytyki. Od debiutanta Lunda nie należy oczekiwać cudów, ale i on wczoraj potrafił zadziwić. Dziś jedynie zawodził.
Klasyfikacje generalne: Antonelli prowadzi, Camara i Sztuka gonią
Wiktoria brazylijskiego kierowcy (pierwsza w ADAC F4 od triumfu Gianluci Petecofa w 2019 roku) umacnia go na drugiej pozycji. Kierowca z Kraju Kawy ma teraz 61 oczek, jest zatem zaledwie punkt za swoim włoskim partnerem ze stajni i dotychczasowym liderem. Kacper Sztuka dzięki drugiej lokaci awansuje na trzecie miejsce, choć do Camary ma 31 punktów straty. Za nim lokują się inni kierowcy Premy – Conrad Laursen ma 27 oczek, a Charlie Wurz – 25. Na ich błędy czyhać będzie Marcus Amand z 22 punktami na koncie.
Wśród ekip, Prema wciąż przewodzi – Włosi mają już 126 oczek. Drugie US Racing ma ich zaledwie 78, choć naturalnie, nie sposób wyrokować, co stanie się w trakcie kolejnych rund. Mierna kulminacja weekendu w wykonaniu PHM powoduje, że Niemcy zostają na trzecim miejscu, z 51 punktami. Przypominamy, że zespoły dysponują nierównomierną liczbą kierowców. Dlatego też, Prema, choć w czołowej piątce ma czterech zawodników, do klasyfikacji ekip liczy tylko wyniki Camary i Laursena. To z kolei powoduje, że szósty Marcus Amand dodaje do puli US Racing 12 oczek w klasyfikacji zespołowej, choć indywidualnie zdobył ich 8.
Następna runda: Hockenheimring
Spragnieni kolejnych wrażeń z Niemieckiej F4 kibice muszą uzbroić się w cierpliwość. Następna runda dopiero 14-15 maja, gdy seria zawita na Hockenheimring. Struktura weekendu zostanie odwrócona – w sobotę odbędzie się jeden wyścig, a w niedzielę dwa. Z obecnej stawki, w zeszłym roku dobre rezultaty zaliczali na niemieckiej ziemi Marcus Amand, a jedno zwycięstwo odniósł Nikita Bedrin.
Prawdopodobnie na Hockenheimringu zobaczymy stawkę w pełnym wymiarze – w postaci kolejnej ekipy, holenderskiego Van Amersfoort Racing. Utytułowana stajnia juniorska postanowiła zrezygnować ze ścigania na Spa z powodu późnego dostarczenia samochodów i części. Złożyło się to na bardzo krótki przygotowania i niemożność przeprowadzenia wystarczającej ilości jazd testowych. Wedle członków zespołu, oznaczało to, że inżynierowie nie mogli zapewnić standardów bezpieczeństwa dla swoich kierowców oraz rywali – stąd decyzja o opuszczeniu pierwszej rundy. Poniżej wyniki niedzielnych zawodów.