Kluczem niezawodność
Pod względem czystego tempa Alfa Romeo poczyniła bez mała największy progres względem roku ubiegłego. Bolid oznaczony jako C42 w rękach Bottasa sprawuje się świetnie – szybki, łatwy w prowadzeniu, dopasowany do najróżniejszych obiektów. Fin należy do ścisłej czołówki najbardziej konsekwentnych kierowców tego sezonu. Punktował bowiem w każdym wyścigu poza Grand Prix Arabii Saudyjskiej, gdzie awaria dopadła system chłodzenia.
O ile na dystansie wyścigowym jego Alfa działa praktycznie bez zarzutu, o tyle bolączką ekipy startującej pod szwajcarską licencją stały się sesje treningowe. – Pojawiła się tendencja, że piątki są dość trudne, nie możemy przejechać wielu kółek – mówił Bottas po drugiej sesji w Hiszpanii, gdzie nagłe problemy z silnikiem zmusiły go do zjazdu na pobocze w kłębie dymu.
Podobne niedogodności przydarzyły się też na Imoli i w Miami, choć w obu wypadkach było to winą samego kierowcy. Na włoskiej ziemi Bottas stracił panowanie nad bolidem w mokrych warunkach i zaliczył piruet; w Miami skończyło się poważniej – rozbitym samochodem w zakręcie nr 7. – To niezbędne [jeśli chcemy mieć dobry wyścig w Baku – przyp. red.] byśmy mieli bezproblemowy weekend: do tej pory pomimo piątkowych kłopotów udawało nam się zdobywać niezłe rezultaty, a jeśli damy radę rozwiązać te problemy, będziemy mogli zobaczyć pełen potencjał naszego samochodu.
Ten jest zdecydowanie wysoki, skoro Bottas potrafi przedzielać, a nawet wyprzedzać kierowców Mercedesa w kwalifikacjach. Q3 to już wręcz chleb powszedni – Fin meldował się w końcowej części czasówki w 5 spośród 7 rund. Tempo trybu wyścigowego jest nieco słabsze, ale wciąż wystarczające, by Bottas toczył równą walkę z McLarenami czy Alpine. Alfa Romeo uporała się też z tzw. podskakiwaniem, i to już pod Barceloną. – FP1 zaczęliśmy raczej ostrożnie pod kątem poprawek, ale przesuwamy się coraz bardziej w kierunku optimum. Nie mamy z tym kłopotów – opowiadał Fin.
Słodko-gorzka historia
Z Baku Bottas, jak sam przyznaje, ma pozytywne i negatywne wspomnienia, niektóre pochodzące jeszcze ze startów w Williamsie. Wówczas przeciął linię mety jako szósty, ustanawiając też nowy rekord prędkości bolidu Formuły 1. Na końcu prostej startowej licznik na kierownicy Fina pokazał 378 km/h. Co ciekawe, poprzedni rekord również należał do Williamsa, a konkretnie do Antonio Pizzonii. Brazylijczyk w 2004 roku na Monzy osiągnął 369,6 km/h.
Kolejne lata przynosiły zmienne szczęście. W sezonie 2017 Bottas na ostatnich metrach odebrał Lance’owi Strollowi drugie miejsce. Rok później prowadził, ale na trzy okrążenia przed finiszem nieświadomie przejechał po odłamku włókna węglowego i nabawił się przebitej opony. W 2019 pożegnał demony i zwyciężył, ale dwa lata później nie przypominał sam siebie, zajmując ledwie 12 miejsce. Tempa brakowało przez cały wyścig, a Bottas sam przyznawał, że to nie była zabawa i czuł się jak łatwy cel.
Tym razem ma być inaczej. – Wiemy, że kiedy przezwyciężymy problemy, możemy walczyć w okolicach czołówki, i to musi być naszym celem również w Baku. Na tym torze może się zdarzyć chaotyczny wyścig, więc musimy być gotowi, by wykorzystać jakiekolwiek okazje do maksimum. W niedzielę może być naprawdę przyjemnie. Dodajmy, że wedle wszelkich prognoz, raczej nie powinniśmy spodziewać się opadów. Dla Bottasa to dodatkowy plus – Fin nie słynie z perfekcyjnego opanowania deszczowych warunków.
Odkupienie dla Zhou?
Na równie pozytywny weekend liczy Guanyu Zhou. Chińczyk nie cieszył się debiutem tak błyskotliwym jak Yuki Tsunoda, nie zaskarbił też sobie tak wielkiej uwagi. Wicemistrz F2 ma jednak nad Japończykiem tę przewagę, że jego debiutancka kampania nie jest naznaczona kraksami i niezdrowymi wybuchami złości, które w przypadku Tsunody doprowadzały do pasji nawet jego własną ekipę.
Fakt, że Zhou ma na koncie ledwie punkt to efekt splotu nieszczęśliwych okoliczności, o których Chińczyk chciałby zapomnieć. – Czekam z niecierpliwością na ten weekend. Baku to przyjemny tor oferujący mnóstwo możliwości. Ja skupiam się na czystym, dobrym weekendzie, w którym będziemy mogli pokazać, na co nas stać jako zespół.
– Potencjał jest oczywisty – dodaje Zhou – Widzę, że z rundy na rundę rozwijam się coraz lepiej. Teraz trzeba tylko poskładać wszystkie elementy w całość i zdobyć to, na co zasługujemy. Jeśli będziemy mieli bezproblemowy piątek i niezłe kwalifikacje, pojawią się szanse na dobry wynik w wyścigu. Sobotnia czasówka wydaje się szczególnie istotna dla Zhou. Valtteri Bottas miażdży Chińczyka na dystansie jednego okrążenia, m.in. dwukrotnie osiągał czas lepszy o ponad sekundę.
Dla pierwszego w historii zawodnika z Państwa Środka Baku może stać się okazją do odkupienia i pokazania drzemiących w nim umiejętności, blokowanych przez awarie mechaniczne. Bottas też ma pracę do wykonania, gdyż piąte miejsce w klasyfikacji zespołów jest poważnie zagrożone. Nabierający tempa Fernando Alonso i Esteban Ocon mają tylko punkt straty do stajni z Hinwil. Fin musi zapomnieć o przeszłości i odjechać bezbłędne zawody.