Connect with us

Czego szukasz?

Motorsport

Kamil Pawłowski o jeździe w Ferrari, kontaktach z Leclerkiem i Sainzem oraz bolesnej Litwie | WYWIAD

E-sport w Polsce rozwija się coraz bardziej, a na horyzoncie widzimy coraz więcej utalentowanych zawodników. Wielu z nich ma na koncie już masę sukcesów, które czasami pomagają rozwinąć karierę w tradycyjnym motorsporcie. Nasz dzisiejszy rozmówca należy do tej utytułowanej grupy i chętnie przybliży nam kulisy swojej dotychczasowej kariery.

Kamil Pawłowski "Khaki"
Fot. Ferrari Esport / Kamil Pawłowski odbierający nagrodę za Ferrari Esport Series z rąk Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza

Kilka słów o polskim kierowcy w Ferrari

Kamil „Khaki” Pawłowski to jeden z najlepszych polskich kierowców e-sportowych. Jego poczynania na wirtualnych obiektach doprowadziły go do podpisania kontraktu z e-sportowym oddziałem Ferrari. Przez lata swojej kariery sim drivera osiągnął wiele sukcesów. W tym trzykrotne mistrzostwo świata w Project Cars. Jego znakomite rezultaty za symulatorem doprowadziły nawet do tego, że był o włos od startu w poważnej serii wyścigowej na realnych torach. Mierzył się ze znakomitymi zawodnikami ze świata podczas World’s Fastest Gamer, gdzie w supersamochodach ścigał się na takich torach jak Laguna Seca. Nie brakuje mu również innych doświadczeń. Między innymi takich jak przejażdzka po Imoli, czy ciężki kartingowy trening.

Początek wielkiej przygody

Redaktor: Jak zacząłeś swoją karierę w e-sporcie? Jak wyglądały Twoje początki? 

Kamil Pawłowski: Jeśli chodzi o zajawkę do gier wyścigowych to dosłownie jako przedszkolak, za czasów Gran Turismo 1 i 2. Natomiast jeśli chodzi konkretnie o e-sport, zaczęło się to na przełomie 2015-2016 wraz z premierą gry Project Cars. Był to tytuł, który ugryzłem od dnia premiery, mając już swoją własną kierownicę i jakiś tam bagaż doświadczeń wyścigowych online, wyniesionych z Gran Turismo 5. Szybko zauważyłem, że byłem na czele większości dostępnych „czasówek”, a w wyścigach „open lobby” nie miałem konkurencji. Przyszedł czas na coś bardziej profesjonalnego. Zapisałem się do prywatnych, organizowanych lig, takich jak AOR, oraz brałem udział w zawodach organizowanych przez ESL, z pierwszymi nagrodami pieniężnymi, z sukcesami. Doświadczenie i umiejętności rosły, osiągnięcia również – w teamie BAM Esports udało nam się wygrać oficjalne Mistrzostwa Świata w Project Cars (SMS-R Championship) w 2016 i 2017 roku.

 

Kulisy dojścia do Ferrari

Co zrobiłeś, żeby wziąć udział w Ferrari Esport Series i dojść do miejsca, w którym jesteś teraz?

Zawody te dostępne są co roku dla wszystkich, począwszy od 2020 roku. Każdy może spróbować swoich sił i zakwalifikować się poprzez próby czasowe. Moim celem, od początku istnienia zespołu Ferrari Esports, było dołączenie i reprezentowanie ich barw, więc zawody Ferrari Esports Series zawsze były dla mnie bardzo wysokim priorytetem. W 2020 roku dotarłem do etapu finałowego, jednak nie ominął mnie pech w jednym z wyścigów (spory wypadek), który przekreślił moje szanse na wygraną, a nagroda dołączenia do zespołu przypada tylko dla jednego wygranego. Spróbowałem oczywiście swych sił w edycji 2021, i tym razem wszystko poszło idealnie!

Jak wyglądała przeprawa przez Ferrari Esport Series z Twojego punktu widzenia?

Z mojego punktu widzenia, było to skupienie się w pełni tylko i wyłącznie na samym finale. Wiedziałem, że tempo jest wystarczające, by nie martwić się o trudną przeprawę przez etapy kwalifikacyjne i dostanie się do finału. Cel był tylko i wyłącznie jeden – wygrać te zawody. Zestaw aut i torów na finał przedstawiony tydzień przed finałami, i były to „comba” w których na szczęście czułem się mocny. Czas na przygotowania i trening był ograniczony, co zadziałało na moją korzyść, bo wykorzystałem dosłownie każdy wolny moment jaki miałem w tygodniu przed finałami, poświęcając wszystko na przygotowania, nawet do późnych nocy. Wyścigi poszły po mojej myśli. Przede wszystkim dlatego, że mogłem pokazać swoje tempo bez przeszkód w postaci incydentów na torze, ostatecznie wygrywając finały Ferrari Esports Series 2021.

Kamil Pawłowski o polskich rywalach

Na wielu turniejach, w tym na Ferrari Esport Series miałeś przyjemność rywalizować z innymi polskimi sim racerami. Który z nich wywarł na tobie największe wrażenie?

Cieszy to bardzo, że w Polsce mamy naprawdę simracerów rywalizujących w czołówce światowej w tak wielu kategoriach, od GT3, po LMP, aż po F1. Większość z nas zna się osobiście, dzięki finałom organizowanym na żywo, lub na różnych eventach gamingowych, motoryzacyjnych lub wyścigach. Jeśli chodzi o konkretne osoby, to chłopaki z Williams Esport, Kuba Brzeziński i Nikodem Wiśniewski od lat robią świetną robotę. A typowo polski skład to z pewnością cały, prężnie rozwijający się Triton Racing.

ZOBACZ TAKŻE
Polak z Williamsa o karierze e-sportowej, Robercie Kubicy i oczekiwaniach. Nikodem Wiśniewski dla motohigh.pl [WYWIAD]

Ale jeśli miałbym wymienić tylko jedną osobę, która wywarła na mnie największe wrażenie – zdecydowanie Kamil Franczak, dobry przyjaciel, gdy jeszcze ścigał się w zawodach e-sportowych, był on osobą, do której starałem porównywać się najczęściej (jeśli chodzi o tempo wyścigowe). Mega talent. Jestem pewien, że gdyby jeszcze jeździł w e-sporcie, nadal byłby w absolutnej czołówce światowej. Jednak obrał drogę motorsportu, genialnie się w niej odnajduje i rozwija, a to właśnie między innymi poprzez Simracing. Życzę Kamilowi jak najlepiej!

 

Co sądzisz o Patryku Krutyju, pierwszym Polaku w F1 Esport Series?

Patryka akurat osobiście nie znam i nigdy razem nie ścigaliśmy się, ze względu na inny target zawodów. Dlatego trudno mi się wypowiedzieć, choć co nieco śledzę Patryka w social media. Na pewno jest to kierowca z bardzo przyzwoitym bagażem doświadczenia. W końcu to pierwszy Polak w historii, który pojawił się w F1 Esports, a dodatkowo robi super robotę na YouTube. Masa regularnego kontentu i duża publika, co jest bardzo istotne w dzisiejszych czasach w esporcie, jeśli chce się być bardziej rozpoznawalnym i – powiedzmy sobie szczerze – mieć większe szanse by zarabiać z e-sportu i simracingu.

Kamil Pawłowski na temat pracy w Ferrari

Jakie to uczucie być członkiem zespołu Ferrari, który ma tak wielką historię w tradycyjnym motorsporcie?

Pierwsze tygodnie od wygrania Ferrari Esports rzeczywiście napawały mnie taką fajną, wewnętrzną dumą, że będę reprezentował zespół z tak wielką historią, tak ważny i rozpoznawalny, któremu kibicowałem od lat. To było spełnienie marzeń i postawionego sobie celu, więc uczucie wspaniałe! Teraz, z perspektywy już kilkumiesięcznej, wspólnej pracy, oczywiście, nadal to uczucie pozostało. Jednak zeszło nieco na dalszy plan, a ja ostygłem – i dobrze – bo całe skupienie jest na pracy, rozwijaniu się i wynikach! Chcę wykorzystać czas bycia w Ferrari na jak największym progresie, w kwestii samej jazdy, jak i wewnętrznej pracy nad samym sobą i mentalnością.

 

Wrażenia z urokliwego Maranello

Miałeś okazję pojawić się w siedzibie i muzeum Ferrari. Jak ci się podobało w Maranello? Co zrobiło największe wrażenie?

Siedziba Ferrari jest moim miejscem pracy, treningów i odbywania oficjalnych wyścigów. Jest to zdecydowanie motywującym elementem codziennego dnia. Po prostu lubię tam przychodzić, mając świadomość, że jestem częścią zespołu Scuderia Ferrari. Maranello jest małe i urokliwe, czuć dosłownie na każdym kroku, że miasteczko to jest centrum wszelkich aktywności Ferrari, w każdym aspekcie. Historycznym, projektowym, produkcyjnym i wyścigowym. Piękne to jest. Muzeum jak najbardziej polecam, ale jeszcze bardziej spodobała mi się wycieczka po hali produkcyjnej, gdzie mogłem bliżej przyjrzeć się każdemu etapowi produkcji supersamochodów. Zaczynając od składania silników, po personalne wykończenia kokpitów.

Kamil Pawłowski w muzeum Ferrari

Fot. Twitter / Kamil Pawłowski w muzeum Ferrari

Zapoznanie się z gwiazdami Formuły 1

Jakie odczucia wywołali u Ciebie Carlos Sainz i Charles Leclerc?

To było również spełnienie jednego z marzeń, by poznać ich osobiście, zamienić z nimi kilka słów, a co dopiero odebrać od nich puchar za zwycięstwo w Ferrari Esports Series! Pozytywni, weseli, choć bardzo zabiegani. Nie ma co się dziwić. Dzień, w którym mieliśmy okazję się spotkać był dniem oficjalnej premiery Ferrari F1 SF-18!

ZOBACZ TAKŻE
Kwiat niespodziewanie kierowcą rozwojowym Ferrari

Będziesz korzystał z symulatora w siedzibie Ferrari? Widziałeś już je? Jakie emocje wywołuje u ciebie?

Oficjalny symulator treningowy Ferrari jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla bardzo wąskiego grona osób, z pewnością wszelkie dane z nim związane są chronione i tajne. Ja symulatora nie widziałem, ale zaszczyt wypróbowania go miał David Tonizza. My, jako kierowcy e-sportowi, oczywiście mamy własne symulatory i stanowiska, na których trenujemy i odbywamy wyścigi.

Współpraca z kolegami z zespołu

Jak współpracuje ci się z Davidem Tonizzą. Zwycięzcą F1 Esport Series z 2019 roku? A także innym mistrzem tej serii Brendonem Leighem. Uczysz się czegoś od nich? Czy każdy z was ma swój pomysł na rozwój?

Z Davidem współpracujemy bardzo blisko, praktycznie na każdym treningu równolegle, jako że wspólnie jedziemy GT World Challenge Esports. Zarówno w serii Sprint, gdzie każdy z nas ma własne auto, jak i Endurance, czyli wyścigi długodystansowe, w których dzielimy auto zespołowo. Współpraca jak najbardziej przynosząca korzyści dla nas obu. Wspólnie pracujemy nad ustawieniami auta w najdrobniejszych detalach, dzielimy się doświadczeniami, odczuciami, ścigamy się razem i porównujemy tempo. Współpraca w tych aspektach jest bardzo ważna. Brendon nie startuje w mistrzostwach GT, skupiając się na F1 Esports Series, więc bezpośrednio na torze nie współpracujemy. Aczkolwiek zawsze wzajemnie służymy sobie radą i pomocą, więc oczywiście współpracujemy poza torem.

 

Duże nazwiska, duża presja?

Czy tak doświadczeni i utytułowani partnerzy zespołowi stanowią dla Ciebie wyzwanie? A może nie patrzysz na ich tytuły, tylko chcesz pokazać wszystko, co masz w zanadrzu?

Dobre pytanie. Nie ukrywam, że jest cholernie trudno mieć takiego partnera w zespole jak David Tonizza, który jest jednym z najlepszych, jak nie najlepszym kierowcą e-sportowym na świecie obecnie w Assetto Corsa Competizione. Poprzeczki już wyżej ustawić się nie da. Z jednej strony jest to bardzo motywujące i rozwijające by porównywać się wzajemnie. Podczas treningów potrafię dotrzymać jego tempa, gdzie zazwyczaj prezentujemy identyczny poziom, jednak David ma w sobie to coś, że podczas oficjalnych kwalifikacji i wyścigów odnajduje w sobie ten dodatkowy procent potencjału. Nie popełnia żadnych błędów i zawsze prezentuje absolutne maksimum swoich możliwości.

I tutaj pojawia się ta negatywna presja chęci dorównania lub przewyższenia jego wyników. Bycia lepszym od niego. Mam oczywiście tę świadomość, że chęć bycia lepszym niż najlepszy na świecie może długofalowo niszczyć psychikę, gdy nie spełni się tego oczekiwania. Dlatego coraz częściej staram się skupiać na tym, co potrafię ja i cieszyć się z osiągania realnych poprzeczek. Tak jak w motorsporcie – twój partner jest jednocześnie twoim największym rywalem, czy tego chcesz, czy nie!

Jak wygląda trening simracera?

Powiedz kilka zdań na temat swojego regularnego treningu i przygotowań do zawodów.

Podążając za kalendarzem wyścigowym, ścigamy się mniej więcej raz na dwa tygodnie. Godzinne wyścigi z serii GT World Challenge Esports Sprint przeplatają się z długodystansowymi z serii Endurance. Przygotowujemy się zawsze do następnego wyścigu, trenując w tygodniu, z wyłączeniem weekendów, w regularnych godzinach. W zależności od różnych czynników i tego, ile dni zostało do wyścigu, szlifujemy czyste tempo kwalifikacyjne. Jednocześnie udoskonalamy setup auta, oraz tempo wyścigowe. Wtedy większy nacisk kładziemy na powtarzalność czasów okrążeń i nie popełnianie błędów.

Część codziennego czasu treningu spędzamy z inżynierem wyścigowym. Analizujemy z nim wszelkie dane telemetryczne przejazdów, by dopracować ustawienia auta w najdrobniejszych detalach. Kluczem dobrych przygotowań do wyścigu jest regularna, codzienna praca i poświęcony czas. Każdy detal ma znaczenie a konkurencja jest tak duża, że nie można przymknąć oka na żaden z aspektów treningu. A poza torem, trzymam fizyczną formę, regularnie biegając, ćwicząc i starając się zdrowo odżywiać, co przekłada się na ogólne samopoczucie, a co za tym idzie – na wyniki!

ZOBACZ TAKŻE
Przygoda z e-sportem: Patryk Gerber | WYWIAD

 

Kamil Pawłowski i jego najważniejsze cele w kalendarzu

Jesteś bardzo zapracowanym simdriverem. Jakie eventy w tym roku będą dla Ciebie priorytetem?

W tym roku, tak jak wspomniałem wcześniej, startuję w GT World Challenge Esports Sprint oraz Endurance na platformie Assetto Corsa Competizione, czyli serii wyścigów w autach klasy GT3. Jesteśmy w połowie sezonu Sprint. Sezon niestety jest krótki, składa się tylko z pięciu wyścigów, póki co nie jestem zadowolony z wyników, gdzie miałem sporo problemów. Wierzę, że mamy bardzo duży potencjał na wygranie serii Endurance – naszym zadaniem jest obronienie zeszłorocznego mistrzowskiego tytułu. Wyzwanie ogromne, konkurencja też, ale to realny i główny cel w tym roku, zarówno mój osobisty, jak i całego teamu. 18 czerwca czeka nas najważniejszy wyścig – 24h Spa! Sezon kończy się pod koniec sierpnia, a co będzie dalej, czas pokaże! Być może oficjalne

Jakie gry lubi kierowca Ferrari?

Jaka gra wyścigowa odpowiada ci najbardziej? ACC, iRacing, czy Project Cars, w którym świetnie się sprawujesz? A może najwięcej radości przynosi ci proste F1?

Najbardziej odpowiada mi ACC (Assetto Corsa Competizione), pomimo faktu, że auta GT3 trochę mi się „przejadły”.  ACC idealnie trafia w punkt z wieloma aspektami. Ogólny poziom symulacji i fizyki jazdy jest bardzo wysoki. Warto zwrócić uwagę na wiele innych detali, które wyróżnia ACC na tle innych simów. Udźwiękowienie to najwyższa liga moim zdaniem, i nie chodzi o same brzmienia silnika, ale całokształtu, wraz z wszelkimi dźwiękami dochodzącymi z kół, nadwozia i wydechu, dźwięku działania kontroli trakcji i ABS (chyba tylko ACC oddaje to w pełni, choć mogę się mylić). No i graficznie jest też petarda, oficjalne broadcasty z wyścigów wyglądają kosmicznie.

Do Project Cars mam sentyment, ale patrząc „technicznym” okiem, to nie mam dobrego zdania o tej serii. Plus, obrali zupełnie inny kierunek, oddalając się od aspektów symulacyjnych, wraz z premierą Project Cars 3. O iRacing nie wypowiem się ze względu na bardzo niewielkie doświadzenie. A dla czystej frajdy z jazdy i odskoczni, bardzo lubię odpalić sobie Forzę Horizon 5, jazda na kierownicy jest bardzo intuicyjna, łatwa do wyczucia i Force Feedback jest jak najbardziej OK – idealna gra na wieczór z kumplami przy kierownicy!

 

Odczucia na różnych torach 

Jaki jest twój ulubiony tor w tej grze? A jaki obiekt sprawia ci najwięcej trudności?

Chyba jednego ulubionego nie potrafię wybrać – na podium (kolejność dowolna) stawiam Imolę, Bathurst i Spa-Francorchamps. Imola to tor, po którym pierwszy raz w życiu przejechałem się „na serio”, jako doświadczenie Lamborghini Experience (Huracan Performante), w ramach nagrody za SRO Esports, więc ogromny sentyment do samego toru ze względu na nieopisane wrażenia. SPA ze względu na ogólny „flow” większości zakrętów, idealnie zrównoważony i bardzo szybki tor, stwarzający dużo okazji do wyprzedzania. A Bathurst? Piekielnie trudny obiekt, na którym jestem piekielnie szybki! Lubię wyzwanie, jakie Bathurst rzuca każdemu kierowcy w wyścigach długodystansowych. Co do toru, który sprawia mi najwięcej trudności – jednogłośnie Paul Ricard, odstaję tutaj wyraźnie, nie dając wystarczająco dobrze rady przede wszystkim na słynnym, najszybszym zakręcie „Signes”, ale i ogólnie na długich łukach.

ZOBACZ TAKŻE
SRO zamierza połączyć e-sport z realnymi wyścigami

Wielka próba, z której Kamil Pawłowski wyciągnął morał

Przejdziemy z wyścigów wirtualnych do rywalizacji na prawdziwym torze. Doszedłeś do finałów mistrzostw Dream 2 Drive na Litwie. Miałeś tam okazję zmierzyć się na torze z innymi zawodnikami w kartingu i autach wyścigowych. Nagrodą za wygranie tego eventu był start w całym sezonie Bałtyckich Mistrzostw Samochodów Turystycznych. Niewiele zabrakło, żebyś to Ty zgarnął główną nagrodę. Jak oceniasz swoje starty w tym evencie?

Te zawody pozostaną najdotkliwszą raną, jaką sam sobie wymierzyłem. Etap finałowy składał się ze sprawdzianu w trzech kategoriach: jazdy wyścigowym kartem Rotax DD2, autem z klasy TCR (Scirocco), szeregu testów sprawdzających sprawność i wydolność fizyczną, oraz testu mentalno-osobowościowego. W każdej z nich poszło mi bardzo dobrze. W ostatecznej klasyfikacji punktowej zremisowałem na P1 wraz z Litwinem o sporym bagażu doświadczeń w różnych seriach wyścigowych. Wynik przerósł moje oczekiwania, ale okazało się, że regulamin nie przewidział takiej sytuacji. Zaplanowano dogrywkę między nami dwoma, która odbyła się miesiąc później. Ostatecznym sprawdzianem była 20-okrążeniowa sesja kartingowa w karcie Rotax DD2, na torze Plytines Kartodromas pod Wilnem. W międzyczasie w Polsce szlifowałem moje umiejętności i pewność za kierownicą gokarta (podziękowania dla Adama Karkuszewskiego za pomoc w organizacji przygotowań). Złamałem sobie przy okazji żebro przez brak ochraniacza, ale to nic!

 Kamil Pawłowski podczas finałów Dream2Drive

Fot. Dream2Drive / Kamil Pawłowski podczas finałów Dream2Drive

W dniu dogrywki byłem więc doskonale przygotowany (nawet znalazłem ten tor na stary rFactor 1, więc poznałem nitkę w domu). Moje tempo było bardzo wyraźnie szybsze od rywala (ponad sekundę na okrążenie w treningach). Wystarczyło ten 20-okrążeniowy sprawdzian przejechać bez popełnienia poważnego błędu. Zawiodła głowa. Jechałem na 101%, zupełnie niepotrzebnie, ogień na tłoki, zero jakiegokolwiek zapasu bezpieczeństwa, milimetry od band, krawężników i traw. Fakt, czasy okrążeń były absurdalnie szybkie i budowałem ogromną przewagę. Jednak na trzynastym okrążeniu (w piątek trzynastego), wyniosło mnie o centymetry za szeroko tylnym kołem na trawę i w moment mnie obróciło. O mało nie uszkodziłem siebie i karta. Lekcja wyciągnięta, jednak niepowtarzalna szansa na starty w BaTCC pogrzebana. Rana bardzo dotkliwa, ale może tak miało być? Kariera potoczyła się w pełni w kierunku e-sportu i w końcu jestem teraz kierowcą Ferrari Esports!

Wymagająca przygoda w blasku kalifornijskiego słońca

Opowiedz o zawodach World’s Fastest Gamer II, w których brałeś udział. Zwycięzca tamtych zawodów, James Baldiwn zrobił później karierę w Brytyjskich mistrzostwach GT. 

World’s Fastest Gamer II to zdecydowanie „mokry sen” każdego Simracera! Przygoda nie do zastąpienia, niezapomniana, niepowtarzalna. Dziesięciu finalistów, prawie 2 tygodnie w Kalifornii, jazda po słynnych torach, takich jak Willow Spring, Laguna Seca, wypróbowanie egzotycznych supersamochodów. W tym nawet 800-konnego Dirt Sprint Car’a – wow! Jeśli chodzi o czystą konkurencje i przechodzenie do kolejnych etapów, ścigaliśmy się surowym i rasowym autkiem wyścigowym nie wybaczającym żadnych błędów. EXR LV-02, lekkie (około 800kg) auto z napędem na tył, o mocy ponad 200KM, bez żadnej elektroniki, ABS czy wspomagania, z blokowanym dyferencjałem, na oponach typu slick. Bardzo dobry wybór auta do sprawdzania umiejętności.

Przede wszystkim oceniany był progres, jaki czyniliśmy na przestrzeni dni, powtarzalność, ogólne zachowanie na torze i oczywiście czyste czasy okrążeń. Wtedy, pomimo braku doświadczenia za kółkiem, szło mi naprawdę nieźle, ale przede wszystkim cieszyłem się każdą chwilą tej przygody. Walczyłem zaciekle i dawałem z siebie wszystko, ale pogodziłem się z faktem, że nie jestem faworytem. Odpadłem na rundzie Laguna Seca w dogrywce. W treningach szło mi bardzo dobrze, raz udało mi się nawet wykręcić najlepszy czas. Jednak w sesji pomiarowej nieco zjadła mnie presja. Chciałem pokazać za dużo, co ostatecznie prowadziło do błędów i średnich okrążeń. Nie wygrałem, ale hej – byłem finalistą World’s Fastest Gamer i przeżyłem mega przygodę w Ameryce, spełniając swoje nierealne marzenia!

 

Kilka słów o doświadczeniach na torze wyścigowym

Czym lubisz jeździć na prawdziwym torze? Preferujesz karting, czy może większą frajdę sprawia Ci jazda samochodami turystycznymi, albo bolidami?

Bardzo chciałbym kiedyś przejechać się jakimś bolidem, myślę że dostarczyłby mi ogrom frajdy. Preferuję wszystko, co jak najbardziej surowe i zbudowane stricte pod tor wyścigowy. W kartingu zakochałem się, jak spróbowałem mocniejszych odmian, takiego jak dwubiegowego DD2 o mocy koło 30KM. Jeździłem nim, gdy przygotowywałem się do dogrywki Dream2Drive. Siedzi się dosłownie na ziemi, do toru jest się przyklejonym, bardzo duże prędkości na zakrętach i wielkie przeciążenia. Trudno o bardziej rasowe doświadczenie! Pędzenie na prostej około 120km/h kartem na torze w Pszczółkach dostarcza wrażeń. No i karting jest też stosunkowo niedrogi w porównaniu do aut. Chyba mam za mało doświaczenia na torze, żeby mieć swoje określone preferencje. Wszystko, czym jeździłem na torze, co miało cztery koła i silnik, sprawiło mi wielką frajdę!

ZOBACZ TAKŻE
Kamil Franczak o jeździe bolidami. "Dają zarąbistą frajdę"

Jakim autem chciałby przejechać się Kamil Pawłowski?

Z tego, co wiem, lubisz śledzić wyścigi aut GT. Jakim autem chciałbyś się najbardziej przejechać?

Oj, przejechać się jakąkolwiek GT-trójką to z pewnością jeden z punktów na „bucket list”! Fajnie byłoby wypróbować właśnie Ferrari 488 GT3 Evo, żeby porównać odczucia z symulatorem, z ACC. Jeżdżę tym autem codziennie w Ferrari Esports.

Kto jest Twoim ulubionym kierowcą Formuły 1 (poza Robertem Kubicą) i dlaczego? 

Kibicuję najbardziej Charlesowi, niesamowite umiejętności, ogromny potencjał, silna głowa i czysta, sportowa jazda podczas walk na torze. Predzej czy później zostanie mistrzem świata!

Rady dla początkujących adeptów simracingu 

Jakie masz rady dla początkujących sim racerów? Chodzi mi zarówno o porady czysto techniczne, takie jak odpowiedni setup czy kierownicę, ale też o sferę mentalną i motywację.

Żeby się nie zrazić na starcie, to koniecznie trzeba wyposażyć się w kierownicę z systemem Force Feedback. Thrustmaster T150/T248 lub Logitech G29 to takie minimum, żeby mieć w pełni kontrolę nad autem i wystarczające odczucia na kierownicy. Zanim przejdzie się do rywalizacji o ułamki sekund z innymi, radzę popróbować różne symulatory i kategorie wyścigowe. Najlepiej te, w których czujemy największą frajdę z jazdy. Każdy sam znajdzie własne ścieżki motywacyjne, tak żeby naprawdę polubić simracing, chcieć się rozwijać, poprawiać i konkurować z innymi. Bo dla jednych będzie to F1, dla innych drifting a jeszcze innych GT3.

Kamil Pawłowski

Fot. Twitter / Kamil Pawłowski

Trenować, trenować i jeszcze raz trenować – zawsze jest pole do poprawy. Warto wgłębić się w różne techniki jazdy i pokonywanie zakrętów, oglądać onboardy szybszych kierowców i poradniki na youtube. Ale tak jak mówię, recepty nie ma, każdy, jak to poczuje, wkręci się we własny sposób. Z doświadczenia raczej sugerowałbym unikanie wyścigów open-lobby. Za dużo frustracji i nieczystej jazdy. Jeśli chodzi o chęć ścigania się online z innymi, warto rozejrzeć się za organizowanymi ligami wyścigowymi na różnych portalach. Jest ich cała masa.

5/5 (liczba głosów: 5)
Reklama