Większa aktywność, problemy te same
Najpierw wprowadzenie na rynek DBX-a, potem Aston Martin Valhalla, powrót do Formuły 1 i niesamowita wersja DBX-a – 707. Brytyjski producent samochodów naprawdę nie próżnował w ostatnim czasie. Zrobił wiele, aby zwrócić na siebie uwagę, a tym samym aby wykresy w excelu „zapaliły się” na zielono. Niestety, kryzys finansowy Astona Martina wciąż się pogłębia.
Wydawało się, że wiele może się zmienić po nabyciu prawie jednej piątej firmy samochodowej przez Lawrence’a Strolla dwa lata temu. Bogaty Kanadyjczyk obok kontynuowania produkcji oryginalnych samochodów z Gaydon, miał wielkie marzenie – uczynić z Astona Martina potężną firmę w Formule 1. Na razie jednak wyobrażenia boleśnie zderzyły się z rzeczywistością, a zielone bolidy zamiast walczyć z Red Bullem, Ferrari czy Mercedesem, tułają się w ogonie stawki.
Jakiś czas temu pojawiły się też plotki, że kanadyjski miliarder sprzeda zespół F1 Audi, którego powrót do „królowej sportów motorowych” jest niemal przesądzony. Z najnowszych pogłosek wynika jednak, że cztery pierścienie raczej zwiążą się albo wykupią zespół McLarena, a nie Astona Martina.
Wszystko jest dobrze, więc o co chodzi?
W ostatnim czasie nastąpiły też zmiany w zarządzanie brytyjskiej firmy. Stery przejął były szef Ferrari Amedeo Felisa, przed którym postawiono oczywisty cel. Włoch zaczął zarządzać Astonem Martinem w czasie, gdy długi sięgają zawrotne sumy 1,2 miliarda funtów. To w przeliczeniu blisko 6,7 miliarda złotych, a więc zupełnie astronomiczna kwota, za którą można by obsłużyć niemal połowę programu dofinansowań do zakupu węgla dla Polaków.
„Aston Martin odnotowuje niedawne ruchy cen akcji i spekulacje medialne dotyczący potencjalnych działań firmy w zakresie pozyskiwania funduszy. Firma kontynuuje realizację swojego planu finansowego na 2022 r. i potwierdza swoje perspektywy finansowe na przyszły rok” – poinformowano w lakonicznym oświadczeniu. Poza tym zawarto w nim informacje o dużym popycie na samochody marki. Samochody sportowe są podobno wyprzedane do 2023 roku, a zamówienia na DBX-a wzrosły o ponad 40% względem 2021 roku.
Z wypowiedzi da się wyczuć, że Aston Martin stara się przekonać opinię publiczną, że ma wszystko pod pełną kontrolą, a jednocześnie że jest otwarta na nowych inwestorów. Nie chcemy być złymi prorokami, ale nawet najpiękniejsze oświadczenia nie potrafią przykryć ponad 6,5 miliarda złotych długu, a i tak trudno będzie uwierzyć w lepszą przyszłość marki. Chcielibyśmy się mylić, ale w przeszłości Aston Martin zasmakował już smaku bankructwa – i to nie raz.