Dietrich Mateschitz. Ojciec potęgi Red Bulla przegrał z chorobą w 2022 roku
Podczas Grand Prix USA w 2022 roku świat obiegła smutna informacja, która przykryła aspekty sportowe F1. Z naszego świata po chorobie odszedł założyciel marki Red Bull – Dietrich Mateschitz. Był właścicielem zespołów AlphaTauri oraz Red Bull Racing. Poza tym należały do niego między innymi również zespoły piłkarskie. Był wielkim mecenasem sportu, wizjonerem i pracowitym człowiekiem, który ze swojej firmy uczynił jeden z najpopularniejszych brandów na świecie.
Austriak zmarł w wieku 78 lat, 22 października 2022 roku. Powodem śmierci jednego z najbogatszych ludzi świata była choroba, która osłabiała miliardera od kilku ostatnich miesięcy. Niestety właściciel i założyciel Red Bulla nie doczekał się momentu, w którym jego podopieczni przypieczętowali 5. w historii tytuł mistrzowski w klasyfikacji konstruktorów. Na całe szczęście zdążył być świadkiem zdobycia przez Maxa Verstappena dwóch mistrzowskich trofeów.
Dzięki wsparciu Mateschitza wiele motorsportowych talentów mogło zawojować świat. Jednym z nich był Sebastian Vettel. Niemiec dzięki wsparciu zespołów należących do Austriaka najpierw zdobył pierwsze zwycięstwo, a potem również 4 tytuły mistrzowskie F1. Doświadczony zawodnik nie mógł pozostawić faktu odejścia swojego dobroczyńcy bez słowa. Podczas następującego po feralnym GP USA, wyścigu w Meksyku użył kasku ze specjalnym malowaniem. Na jego powierzchni widniał napis z podziękowaniami – „Danke Didi”.
Dietrich Mateschitz was a pioneer and legend not only of @redbullracing, but of our sport.
As a tribute and mark of respect, Sebastian Vettel will return to one of his original, iconic helmet designs at this weekend’s #MexicoGP.
From everybody at @AstonMartinF1, Danke Didi. #F1 pic.twitter.com/XMu99Hf6A7
— Aston Martin Aramco Cognizant F1 Team (@AstonMartinF1) October 27, 2022
Dwaj mechanicy Haasa odeszli w bardzo młodym wieku
Grand Prix USA 2022 roku nieoczekiwanie stało się bardzo ponurą imprezą. Poza śmiercią Mateschitza, świat F1 obiegła kolejna smutna informacja. Po walce z rakiem z naszym światem pożegnał się Harvey Cook, mechanik zespołu Haas. Miał zaledwie 31 lat. Pracownicy amerykańskiego zespołu w ramach żałoby przyodziali czarne opaski. Poza tym zespół upamiętnił swojego byłego kolegę nekrologiem na nosie bolidu. Dodatkowo wszyscy członkowie zespołu podpisali się dla Cooka na specjalnym kasku i wykonali pamiątkowe zdjęcia.
Remembering our friend and colleague, Harvey Cook, who sadly passed away yesterday. pic.twitter.com/FEUxOIuRoL
— Haas F1 Team (@HaasF1Team) October 21, 2022
Zespół z Kannapolis nie pierwszy raz musiał w ten sposób żegnać młodego pracownika. Rok wcześniej zmarł inny mechanik tej ekipy. Był nim Martin Shepherd. Brytyjczyk w 2019 roku podczas powrotu z pracy uległ poważnemu wypadkowi motocyklowemu. W jego wyniku odniósł poważne urazy mózgu. Przez dwa lata podejmowano próby ratowania Shepherda poprzez różne zabiegi.
25-latek pozostawał w stanie braku świadomości. 20 kwietnia 2021 roku rodzina pracownika postanowiła ogłosić zespołowi, że Martin Shepherd zmarł. Ogłoszenie nastąpiło tuż przed Grand Prix Portugalii. Zespół Haasa upamiętnił kolegę minutą ciszy, czarnymi opaskami i nekrologiem na bolidach. 25-latek pracował wcześniej również dla zespołu Mercedesa w F1. Niemiecki konstruktor również oddał hołd zmarłemu.
Pracownicy Haasa mieli ostatnio wiele okazji do zadumy i żałoby. 4 maja 2022 roku zmarła matka właściciela zespołu. Margaret Haas miała 97 lat. Ona również została upamiętniona na bolidach stajni podczas GP Miami.
Anthony Lane. Inżynier Mercedesa zmarł w wieku 26 lat
Anthony Lane to kolejny młody człowiek, który przedwcześnie opuścił świat żywych. Informację o jego śmierci przekazał światu zespół Mercedesa. Wiadomość o odejściu inżyniera Mercedesa ujrzała światło dzienne podczas GP Meksyku 2022 roku. Nadal nie wiadomo co było przyczyną śmierci 26-latka. Spekuluje się, że powodem zgonu był późno zdiagnozowany rak. Lane pracował w strukturach Mercedesa od 2019 roku.
Last weekend, we sadly lost our colleague and friend, Anthony Lane. A talented young Mechanical Engineer at Mercedes-AMG HPP, Anthony joined our family in 2019 on the graduate scheme.
We’ll be running his name on the car this weekend in his honour ❤️ pic.twitter.com/0OyPJb4Jjq
— Mercedes-AMG PETRONAS F1 Team (@MercedesAMGF1) October 28, 2022
Frank Williams. Założyciel legendarnego zespołu odszedł niedługo po sprzedaniu dziedzictwa
Sir Frank Williams był jednym z założycieli i długoletnim szefem stajni Williams Racing. Jego zespół zapisał się na kartach historii F1 jako jeden z najbardziej utytułowanych. Na koncie ekipy z Grove widnieje między innymi 9 tytułów mistrzowskich w klasyfikacji konstruktorów. Był szefem zespołu do 2012 roku. W tamtym czasie oddał swoje stanowisko w ręce córki, Claire.
Niestety ostatnie lata były bardzo trudne dla Brytyjskiej stajni. W 2020 roku z powodu długów Williams musiał zostać sprzedany amerykańskiej firmie. Zachowano legendarną nazwę, jednak rodzina Williamsów przestała mieć wpływ na stajnię. Schorowany Frank Williams zmarł zaledwie rok później, 28 listopada 2021 roku. Miał 79 lat.
We are filled with the most immense and deep sadness at the passing of Sir Frank Williams
His was a life driven by passion for motorsport; his legacy is immeasurable, and will be forever part of F1
To know him was an inspiration and privilege
He will be deeply, deeply missed pic.twitter.com/48JhruQpLK
— Formula 1 (@F1) November 28, 2021
Max Mosley. Były szef FIA popełnił samobójstwo
Max Mosley pełnił funkcję prezydenta FIA od 1993 roku. Odszedł z tej posady w 2009 roku. Był członkiem wielu afer i skandali. Jedną z kontrowersji, która miała miejsce za jego rządów, było kuriozalne GP USA w 2005 roku. Wcześniej sam był kierowcą wyścigowym, a w latach 80. próbował sił w polityce. Brytyjczyk zmarł 23 maja 2021 roku. Jednak dopiero niedawno w wyniku śledztwa odkryto, że Mosley popełnił samobójstwo. Zastrzelił się za pomocą własnej strzelby po tym, gdy dowiedział się, że choruje na nieuleczalny nowotwór złośliwy. W chwili śmierci miał 81 lat.
Gwiazdy światowych torów, których już z nami nie ma
Poza ludźmi pracującymi w garażach zespołów F1 warto wspomnieć również o tych, którzy ścigali się bolidami po torach. Mimo że ryzykowali swoje życie, wykonując swój zawód, wielu z nich dożyło późnej starości.
Niki Lauda
W 2019 roku zmarł Niki Lauda. Miało to miejsce w momencie rozgrywania GP Monako. Trzykrotny mistrz świata odszedł 20 maja w Zurychu. Przed śmiercią pełnił funkcję doradcy w zespole Mercedesa, a także eksperta telewizyjnego. Przed śmiercią cierpiał na problemy zdrowotne. W ich wyniku przeszedł dwie operacje przyczepu nerek, a także płuc. 9 miesięcy po zabiegu zmarł.
Zespół Mercedesa upamiętnił go za pomocą specjalnego malowania w postaci czerwonego pałąku halo. Kolor ten był kojarzony z postacią Austriaka, bo nosił on czapkę w tej samej barwie. Dodatkowo pracownicy stajni z Brackley nosili tamtego weekendu czerwone czapki na wzór tej, z jakiej korzystał Lauda.
Niki 🥺 2016 #AbuDhabiGP #NikiLauda pic.twitter.com/0s4OgYvXFH
— Alan Soto (@AlanGS44) November 28, 2021
Stirling Moss
Moss był byłym zawodnikiem Formuły 1. W latach 50. i 60. był uznawany za jednego z najlepszych kierowców świata. Nigdy nie zdobył mistrzostwa, ale aż 3-krotnie zajmował 3. miejsce w klasyfikacji generalnej. Natomiast 4 razy kończył sezon jako drugi. Często do ostatecznego triumfu brakowało mu kilku punktów, a czasem nawet jednego oczka. Mimo braku tytułu zwyciężył w 16 wyścigach zaliczanych do mistrzostw świata.
W 2000 roku otrzymał tytuł szlachecki z rąk Księcia Karola. W 2016 roku doznał poważnej infekcji klatki piersiowej. Choroba męczyła Brytyjczyka przez 4 lata. 12 kwietnia 2020 roku w Londynie wyzionął ducha. Dożył pięknego wieku 90 lat.
Ostatnie przypadki śmierci na torze
Jednak nie wszyscy kierowcy mieli tyle szczęścia co Moss, czy Lauda. Ostatnim zawodnikiem F1, który zmarł podczas wykonywania swojej profesji był Jules Bianchi. Notował wyniki, które przewyższały możliwości konstrukcji Marussii, którą wtedy jeździł. Podczas Grand Prix Japonii w 2014 roku wjechał pod dźwig, który zbierał z toru bolid Adriana Sutila. 26-latek zmarł w lipcu 2015 roku na skutek powikłań wynikających z tamtego incydentu.
Jules Bianchi: August 3, 1989 – July 17, 2015. Never forgotten. #JB17 pic.twitter.com/LTnfYohwMd
— Formula 1 (@F1) July 17, 2016
Śmierć Bianchiego była pierwszą w F1 od 21 lat. W 1994 roku podczas GP San Marino doszło do dwóch śmiertelnych wypadków. Podczas kwalifikacji poważnemu wypadkowi uległ Roland Ratzenberger. Zawodnik zmarł później na skutek obrażeń w szpitalu w Bolonii. Dzień później w zakręcie Tamburello doszło do incydentu, który kosztował Ayrtona Sennę życie.
Kierowca Williamsa został trafiony odłamkiem bolidu w wizjer. Uszkodzenia głowy spowodowały praktycznie natychmiastową śmierć. Później długo badano przyczyny śmierci Brazylijczyka, winą obarczano między innymi zespół Williamsa. Doszukiwano się również powodu wypadku w zbyt wolnej konstrukcji samochodu bezpieczeństwa.