Mercedes Klasy T jest świeżym modelem, bowiem zadebiutował wiosną bieżącego roku jako bardziej luksusowa wersja II generacji Citana (debiut we wrześniu 2021). Określany jest przez producenta jako jedyny na rynku kombivan klasy premium. Nie zmienia to jednak faktu, że samochód wciąż ma użytkowy rodowód, bazując na III generacji Renault Kangoo z 2020 roku. Czy to wada? Zależy jak na to spojrzeć… Zresztą wszystko wyjaśnimy w teście.
Mercedes Klasy T, czyli właściwie co i po co?
Na początek zastanawiamy się, po co Mercedesowi takie rozdrabnianie gamy modeli użytkowych. O ile jeszcze podział na dostawczego i osobowego Citana (Furgon, którego testowaliśmy ostatnio, i osobowy Tourer), jak najbardziej jest logiczny, o tyle wyodrębnienie Klasy T od początku nas zastanawiało. Test Klasy T zamiast rozwiać nasze wątpliwości tylko je pogłębił. Już wyjaśniamy, dlaczego.
Klasa T, czyli co ma w sobie takiego wyjątkowego?
Z zewnątrz różnic między Citanem a Klasą T jest jak na lekarstwo. Tak naprawdę sprowadzają się one do nieco innego wykończenia grilla, innych lakierów czy wzorów felg. LED-owe lampy są takie same, sylwetka i tylne lampy rodem z Kangoo też. Identyczne są też wymiary. Auto mierzy 4,5 m długości i 1,81 m wysokości, a więc jest typowym rodzinnym „pudełkiem”. Rozstaw osi liczy 2,76 m. Spodziewamy się zatem przestronnej kabiny. Tak naprawdę jedyną ekstrawagancją w Klasie T jest fioletowy lakier, który określany jest nietypowo przez producenta jako czerwień rubelitu (2834 zł), który ładnie komponuje się z 18-calowymi dwukolorowymi obręczami.
Dostęp do kabiny godny kombivana
Jak przystało na kombivana, zadbano o łatwy dostęp do kabiny. Przednie drzwi są spore i otwierają się pod kątem 90 stopni. Tylne zaś są przesuwne z obu stron. Siedziska wykonano z czarnej ekoskóry, która jednak mocno się wyziębia na mrozie, zaś jej jakość jest dyskusyjna i nie przystoi do Mercedesa. Fotele są na szczęście komfortowe, choć siedzi się pionowo jak to w autach użytkowych, a o podparciu bocznym można zapomnieć.
Wnętrze Klasy T wygląda sympatyczniej
Wnętrze Klasy T wykonano z przyjemniejszych elementów wykończeniowych niż w Citanie, postarano się też o dokładniejszy montaż tworzyw sztucznych. Różnice są jednak subtelne i sprowadzają się głównie do nieco innych tworzyw sztucznych, które staranniej zmontowano i wstawek z fortepianowej czerni na konsoli środkowej. Fragment deski rozdzielczej i panele drzwi wraz z podłokietnikami wykonano z przyjemnej imitacji skóry (elementy pakietu Premium za 10 740 zł). To w sumie jedne z niewielu elementów, które można by zakwalifikować do klasy premium.
Oczywiście nie zabrakło turbinowych nawiewów, skórzanej wielofunkcyjnej kierownicy z dotykowymi touchpadami i sprawnego systemu MBUX z 7-calowym dotykowym ekranem. Wszystkie te elementy znajdziemy jednak już w Citanie.
Bolączki jakościowe i ergonomiczne z Citana pozostały
Niestety Klasa T odziedziczyła bolączki jakościowe i ergonomiczne z Citana. Chodzi nam głównie o latający na prawo i lewo centralny podłokietnik czy totalnie nieprzemyślane umieszczenie gaśnicy pod fotelem kierowcy (510 zł). Dziwi też brak podświetlenia obranego trybu automatycznej skrzyni biegów. No cóż, miało być premium, ale coś nie do końca wyszło.
Funkcjonalność dobra z małym ale…
Funkcjonalność jest dobra, ale z jednym poważnym zastrzeżeniem. Fakt, nie brakuje półek i schowków (np. na podsufitce), w drzwiach czy spory w centralnym podłokietniku, jednak jest coś, co wręcz razi. To zaskakująco wręcz niewielka ilość miejsca na tylnej kanapie na nogi. Oczywiście na głowę go nie brakuje, jednak haczenie kolanami o stoliki w oparciach tylnych foteli to jakieś nieporozumienie w aucie rodzinnym. Owszem, jak się rozłoży stoliki, wówczas miejsca na kolana robi się wystarczająco, ale to nie na tym rzecz polega. Plus za płaską podłogę i osobne nawiewy, a także 2 wejścia USB-A. Minus za brak oddzielnych foteli w drugim rzędzie. Imponuje za to bagażnik, który jest estetycznie wykonany, ustawny i bardzo duży – liczy on od 520 do 2127 litrów.
Wyposażenie Klasy T okazało się dosyć bogate jak na kombivana. Z ważniejszych elementów mieliśmy podgrzewane fotele, tempomat, wspomniany system MBUX z 7-calowym dotykowym ekranem i Apple CarPlay’em oraz AndroidAuto, indukcyjną ładowarkę, 2 wejścia USB-C z przodu i 2 wejścia USB-A z tyłu. O francuskim rodowodzie auta świadczyła niestabilna elektronika. W naszym egzemplarzu bez powodu potrafił wyć alarm i nie chciał się wyłączyć. Inną przygodą było „zwariowanie” komputera pokładowego, który nagle bez powodu przestał pokazywać zasięg i poziom paliwa, mimo, że średnie spalanie spadło, a prędkość zmalała.
Dobry, dynamiczny diesel, choć zdecydowanie za głośny jak na Mercedesa
Pod maską Klasy T znalazł się 1.5-litrowy diesel o mocy 116 KM i maksymalnym momencie obrotowym 270 Nm. Oczywiście jest to dobrze znany od lat motor z Renault i jednocześnie najmocniejszy z diesli dostępnych w Klasie T, wieńczący jej gamę. Napęd trafia na przednią oś za pośrednictwem 7-stopniowej dwusprzęgłowej przekładni EDC od Renault (8925 zł).
Na papierze dynamika nie imponuje (od 0 do 100 km/h w 11,6 s,). W praktyce jednak trudno mieć do niej jakiekolwiek zastrzeżenia. Dynamikę czuć zwłaszcza powyżej 3000 obr./min. Jej główną wadą jest słabe wyciszenie, absolutnie nieprzystające do samochodu sygnowanego przez Mercedesa. Powyżej 120 km/h hałas staje się naprawdę uciążliwy. O ile w Citanie Furgonie to nie było tak istotne, o tyle brak lepszego wyciszenia w Klasie T sprawia, że trudno ją nazwać produktem premium.
Spalanie jest OK, ale też bez szału
Spalanie jest przyzwoite, aczkolwiek szału nie robi. Po tak małym dieslu można spodziewać się niższych wyników, choć bez wątpienia kubatura nadwozia robi swoje. Średnio jednostka Klasy T pali 7 l/100 km, na autostradzie ok. 7,5 l, zaś w mieście między 6,5 a 7,5 l/100 km. Na drogach lokalnych spali poniżej 6 litrów. Na jednym baku zrobimy około 700 km.
Komfort jak przystało na Mercedesa
Mercedes Klasy T przekonuje komfortem. Zawieszenie sprawnie rozprawia się z wszelkimi niedoskonałościami jezdni, pracując spójnie i cicho, jednocześnie pozostawiając auto stabilnym. Przekonuje też przyjemna praca układu kierowniczego i wystarczająco sprawne hamulce. Autem się łatwo manewruje, zaś w parkowaniu pomagają przednie i tylne czujniki parkowania oraz dobrej jakości kamera cofania.
Mercedes Klasy T – ceny
Mercedes Klasy T startuje z pułapu 133 000 zł za odmianę benzynową 1.3 o mocy 102 KM i 6-biegową skrzynią manualną. Dopłata do mocniejszego 130-konnego wariantu wynosi 5000 zł. Bazowa odmiana wysokoprężna 160 d o mocy 95 KM kosztuje od 140 000 zł. Testowany wariant 180 d z 1.5-litrowym dieslem o mocy 116 KM kosztuje od 145 700 zł. Prezentowany egzemplarz wyceniono natomiast aż na 186 000 zł. Dla porównania podobnie wyposażone Renault Kangoo z tym samym silnikiem i przekładnią EDC kosztuje 145 000 zł. Z kolei Citan Tourer plasuje się pomiędzy i kosztuje około 165 000 zł. Czy zatem jest sens dopłacać do Klasy T ponad 40 tysięcy złotych?
Podsumowanie: Mercedes Klasy T 180 d
Mercedes Klasy T 180 d
-
Stylistyka
-
Przestronność
-
Jakość materiałów
-
Wyposażenie
-
Multimedia
-
Komfort użytkowania
-
Przyjemność z jazdy
-
Silnik i napęd
-
Skrzynia biegów
-
Ekonomia i ekologia
-
Bezpieczeństwo
-
Cena w stosunku do jakości
Podsumowanie
Po zapowiedziach i szumnej premierze Klasy T co prawda nie spodziewaliśmy się niewiadomo jakiego luksusu, jednak oczekiwaliśmy większej ilości różnic względem Kangoo czy też Citana. Tymczasem różnice są niewielkie, zaś najbardziej odczuwalna jest ta w cenie. Owszem, Mercedes Klasy T ma ładniejsze i bardziej estetyczne wnętrze, do tego przekonuje komfortem jazdy, jednak parę niedoróbek jakościowych i słabe wyciszenie diesla stawiają sens jego zakupu pod znakiem zapytania. Owszem, to nie jest zły kombivan, jednak naszym skromnym zdaniem nie wart blisko 200 tysięcy złotych.