Kim jest nasz rozmówca?
Albert Costa to hiszpański kierowca wyścigowy urodzony 2 maja 1990 roku. Jego droga do FIA WEC była typowa i nietypowa jednocześnie. Tak jak każdy Hiszpan piętnaście lat temu, Costa chciał pójść w ślady Fernando Alonso. Zaczęło się dobrze od Formula Renault 2.0. W 2009 roku nawet wygrał on serię europejską i zachodnioeuropejską. Następnym krokiem była wówczas FR 3.5, w której spędził on dwa sezony kończąc je w czołowej piątce. Po tych dwóch sezonach Costa niestety porzucił single seatery i pojawił się w Megane Cup.
Niestety tutaj na jakiś czas jego historia wyścigowa się urywa. W latach 2013 – 2015 nie ścigał się on profesjonalnie. Wskrzeszenie jego kariery przyniósł Emil Frey wystawiający Jaguara. To właśnie ze Szwajcarskim zespołem związał się Hiszpan. W tym czasie pojawił się on za sterami takich aut GT3, jak Jaguar, Lexus czy Lamborghini, z którym był nawet związany kontraktem fabrycznym. Jednak po 2022 roku ich drogi się rozeszły i tak Albert Costa trafił do Inter Europol Competition.
Nie takie trudne początki w LMP2
Grzegorz Piotrowicz: Co sądzisz o nowym samochodzie w zupełnie innej serii? Od lat ścigasz się samochodami GT3, ale prototyp LMP2 to dla ciebie nowość.
Albert Costa: Tak. Szczerze mówiąc, ten rok jest dla mnie wyzwaniem. Tutaj jeżdżę dla Inter Europol Competition, a dodatkowo reprezentuję Ferrari w DTM. Dla mnie jednak większym wyzwaniem jest nowy zespół, nowe mistrzostwa, nowy samochód. Jestem debiutantem i uczę się tyle, ile mogę. Nigdy wcześniej nie jeździłem tym samochodem. Szczerze mówiąc, denerwowałem się, ponieważ nie miałem pojęcia, jaki dokładnie mam potencjał w prototypach. Najważniejsze jednak, że wierzę w siebie.
Tu jednak chcę zauważyć, że dziesięć lat temu jeździłem w Formule 3.5 i muszę przyznać, że w LMP2 poczułem się podobnie, jak w FR3.5. Okazuje się, że ta przesiadka była jak powrót do jazdy na rowerze. A przecież nie zapomina się jazdy na rowerze! Oczywiście adaptacja do Oreki zajęła mi trochę czasu. Jednak koniec końców myślę, że pokazałem swoją prędkość i jestem naprawdę szczęśliwy. Poza tym, zespół dał mi naprawdę dobry samochód. To znacznie ułatwia mi życie.
Albert Costa o ściganiu w seriach juniorskich i chęci pokazania się światu
GP: W młodości ścigałeś się w Formule Renault 2.0, między innymi w zespole menadżera Kimiego Raikkonena. Jak wspominasz tamte czasy?
AC: Wiesz takie wyścigi to ostra szkoła nr dla kierowcy. Wtedy masz 17, 18 lat. Kiedy ja ścigałem się tam to byłem jak gąbka. Wówczas musisz się uczyć, słuchać i starać się być jak najlepszym. Tydzień temu rozmawiałem z przyjaciółmi z tamtych czasów, jak Antonio Felix da Costa, Robin Frijns. Doszliśmy do wniosku, że w tamtym momencie liczył się każdy wolny trening, każde okrążenie. Każda sesja to jak koniec twojego życia. Wiesz, że nie wiesz, kto cię obserwuje i musisz wykazać się szybkością na każdym okrążeniu, by zrobić wrażenie na tych, którzy was obserwują. Kiedy byłem młodszy, było tak, że każde, każde okrążenie to była jazda na maksa.
– Teraz skończyłem 33 lata i szczerze mówiąc, czuję się jak nowy, nowy siedemnastolatek. Znów jestem w pozycji, w której muszę cały czas demonstrować pełnię swojego potencjału. Jesteśmy teraz w tej samej sytuacji, w której naprawdę chcę pokazać dużym zespołom swój potencjał. Dlatego dziękuję mojemu zespołowi za danie mi szansy na pokazanie, jak szybki jestem – dodał.
Pokora przy początkach w LMP2
GP: Jak pomocne przy adaptacji do LMP2 jest to, że Twoim zmiennikiem jest Fabio Scherer? Jest młodszy od ciebie, ale pod kątem prototypów ma już doświadczenie w jeździe dla takiej ekipy jak United Autosports.
AC: Tak, Fabio od lat jeździ tymi autami i tutaj masz rację. Jednak ja zwrócę uwagę na coś jeszcze. Rozmawiałem z Fabio o jego doświadczeniach z United. I zapytałem go o to, dlaczego jeździsz dla Inter Europolu, skoro możesz jeździć dla United Autosports, który wygrywał mistrzostwa i 24h Le Mans. I Fabio powiedział mi, że tak, ale jednak wybierasz taki skromniejszy zespół. Dlaczego? Ponieważ on wierzy w ten projekt. Rozmawialiśmy o tym będąc w warsztacie zespołu, gdy przymierzaliśmy fotel i powiem, że ta rozmowa była istotna. Dodała mi ona sporo pewności oraz wiary w siebie.
– Staram się dać zespołowi trochę mojego doświadczenia. Jednak jestem też debiutantem i nie chcę tu przychodzić i mówić, że „teraz musisz zmienić to i tamto”. Nie, ja też jestem bardzo świeży tutaj. Po prostu sam pracuję i muszę powiedzieć, że każdego tygodnia podczas weekendu wyścigowego zespół się poprawia i poprawia i wszyscy jesteśmy bardziej zwarci. Wszyscy pracujemy w tym samym kierunku i jest to bardzo ważne. Dodatkowo wyniki to odzwierciedlają, co bardzo nas cieszy – dodał.
Costa o DTM i o tym, jak Jaguar i Emil Frey wskrzesili jego karierę
GP: Wróćmy jeszcze do GT3. Wspomniany Antonio Felix da Costa ścigał się w DTM w czasach Super Touring oraz Class One. Ty natomiast jeździsz „nowej erze” tej serii. Czy mieliście okazję wymienić się doświadczeniami?
AC: Koniec końców to dalej ta sama seria. Dodatkowo cały czas mam styczność z autami GT3, co dla mnie nie stanowi problemu. Dodatkowo cieszy mnie to, że w ostatnich latach wygrywałem w GT World Challenge w Zandvoort, więc jestem dobrej nadziei przed Zandvoort w DTM. Najwyraźniej to doskonały tor dla mnie! Jednocześnie ściganie w DTM będzie też dla nas ciekawym wyzwaniem, ponieważ Ferrari 296 GT3 to nadal młody samochód, który nadal stawia swoje pierwsze kroku w tym sporcie. Ten pojazd ma spory potencjał, ale musimy go jeszcze z niego wydusić.
GP: W przeszłości byłeś zaangażowany w różne ciekawe projekty, jak na przykład Jaguar w GT3. Jak wspominasz ten czas?
AC: Wiesz, wtedy byłem „świeżakiem” w GT3. Jednak wspominam ten okres bardzo dobrze. Część osób może nie pamiętać, ale po 2012 roku się nie ścigałem przez jakiś czas. Jaguar i Emil Frey pomogli mi wrócić do rywalizacji. Oczywiście on był znacznie cięższy, a struktura zespołu była zdecydowanie mniejsza. Jednak osiem lat później z tym zespołem zauważyłem, jak mocno całe Emil Frey Racing się rozwinęło. Dosłownie to pasuje do mema na Instagramie czy Tik Toku z cyklu „jak było na początku, a jak jest teraz”! Pierwotnie było tam zaledwie sześć osób, a teraz jest ich ponad sześćdziesiąt. Sam samochód średnio radził sobie w zakrętach. Natomiast osiągał on świetne prędkości na prostej. Potem jednak przeszliśmy na Lexusa i okazało się, że jest lepiej, potem z Lamborghini było jeszcze lepiej. Natomiast teraz z Ferrari jest jeszcze lepiej!
Relacje z Lamborghini są dobre
GP: Skoro wspominamy twoje czasy z Lamborghini. Spędziłeś tam sporo czasu jako kierowca fabryczny, ale to się zmieniło. Dlaczego? Dodatkowo ciekawi mnie też to, jak porównałbyś Grasser Racing do Emil Frey? Jeździłeś dla obydwu tych bardzo mocnych zespołów
AC: Moje relacje z Lamborghini są bardzo dobre. Po prostu uznałem, że potrzebuję zmiany, by móc postawić krok naprzód. Oczywiście chciałem osiągnąć z nimi więcej, bo mieliśmy potencjał. Jednak taki jest ten sport. Myślę, że to był dobry pomysł, aby przyjść tutaj. Jeśli chodzi o porównanie GRT i EFR to tak, są różnice w tych zespołach. Jednak one sprowadzają się głównie to sposobu pracy w warsztacie i na torze w pewnych aspektach. Koniec końców jeden i drugi zespół korzysta z samochodu Lamborghini i obydwa te zespoły miały wsparcie fabryczne. Zarówno Grasser, jak i Emil Frey to świetne zespoły!