Hey, brother, look at my new dream car. – What? That’s a joke. It is only pickup truck… – Yeah, that’s true, but it is not only pickup truck… It is Ford Ranger Raptor!
Myślę, że powyższy mini dialog doskonale oddaje istotę bohatera tego testu. Wiecie, że jestem zakręcony na punkcie aut amerykańskich, więc z góry uprzedzam, że nie będzie to obiektywny test. Nim jednak zacznę się ekscytować na prawo i lewo autem użytkowym, kilka słów wyjaśnienia o samym aucie.
Ford Ranger Raptor, czyli to, co Amerykanie potrafią i lubią najbardziej
Ford Ranger Raptor w najnowszym wcieleniu zadebiutował w 2022 roku i śmiało mogę go nazwać najbardziej szalonym pickupem na polskim rynku. Samochód jest topową wersją VI generacji Rangera. Powstała ona we współpracy z Volkswagenem (nowy Amarok i Ranger to bliźniaki). Ford Ranger Raptor mierzy 5,38 m długości, blisko 1,92 m wysokości i 1,91 m szerokości, a rozstaw osi liczy aż 3,27 m. Po prostu kawał pickupa.
Fot. Paweł Bartocha
Tu nie ma przelewek
Co więcej, w wersji Raptor samochód ma aż 233 mm prześwitu, do tego terenowe opony ze specjalnymi 17-calowymi felgami, solidne aluminiowe progi i specjalną osłonę silnika wykonaną z wysokowytrzymałej stali o grubości 2,3 mm. Zresztą wyróżników wersji Raptor jest znacznie więcej. Są nimi m.in. wyczynowe amortyzatory Foxa o średnicy 2,5 cala. Co prawda ograniczają one mocno ładowność do 645 kg (zwykły Raptor ma nawet do 1200 kg ładowności), za to w terenie sprawdzają się znakomicie. Samochód dostał też aktywny układ wydechowy z dwiema okrągłymi końcówkami i emblematy oraz naklejki RAPTOR. Clou programu stanowi rzucający się z daleka lakier Ode Orange nadający Raptorowi jeszcze więcej charakteru.

Fot. Paweł Bartocha
Ranger Raptor wygląda prawie jak F-150
Osobiście podoba mi się bardzo przód Rangera, który nawiązuje kształtem do nowego Forda F-150. Mamy m.in. masywny grill z wielkim napisem Ford, dodatkowe wyloty powietrza na masce czy reflektory Matrix LED w kształcie litery C. Z tyłu uwagę zwracają odświeżone lampy względem poprzednika i duży napis RANGER na klapie. Paka ma takie same wymiary co w cywilnych Rangerach z podwójną kabiną. Ma za to elektrycznie sterowaną roletę… której czasem trzeba trochę „pomóc”.

Fot. Paweł Bartocha
Fotele niczym w… myśliwcach i rasowe dodatki
Gdy już uda mi się wspiąć się do kabiny, w oczy rzucają się charakterystyczne fotele ze skóry i alcantary. Ford twierdzi, że swoją konstrukcją przypominają one te w myśliwcach… Przy odrobinie fantazji why not. Może nie trzymają na boki, za to są wygodne, mają elektryczne sterowanie i podgrzewanie, a także czerwone nici i wstawki w kolorze Code Orange oraz napisy RAPTOR na oparciach. Z kolei na progach znajdziemy napisy FORD PERFORMANCE.

Fot. Paweł Bartocha
Spodobała mi się też masywna kierownica z grubym skórzanym i perforowanym wieńcem, wyposażona w manetki z magnezu i znacznik w kolorze Code Orange na godzinie 12 i przyciski do sterowania kluczowymi ustawieniami samochodu. Świetnie leży w dłoniach i pasuje do amerykańskiego charakteru Raptora. Wstawki w Code Orange zdobią też kratki nawiewów.
Centrum dowodzenia stanowi pionowy 12-calowy ekran dotykowy systemu SYNC4. Znam go z innych Fordów, jest przystępny w obsłudze, choć wymaga chwili przyzwyczajenia. Oferuje wszystko co najważniejsze, w tym bezprzewodowego Apple CarPlay’a i AndroidAuto, nawigację czy dostęp do ustawień pojazdu. Poniżej znalazł się panel klimatyzacji z wygodnymi pokrętłami.
Fot. Paweł Bartocha
Jakość wykończenia taka jakby… europejska
Szczerze mówiąc zaskoczyła mnie jakość wykończenia. Jest ona zaskakująco dobra nie tylko jak na amerykański samochód, ale przede wszystkim jak na pickupa. W końcu jest to model o użytkowym rodowodzie. Część kokpitu wykończono miękkim i przyjemnym w dotyku tworzywem, podobnie jak panele i boczki drzwi, większość elementów dobrze spasowano i nic nie trzeszczy.
Przestronność, komfort i bogate wyposażenie – czy to aby na pewno pickup?
Również przestronność i komfort pozytywnie zaskakują. Z przodu miejsca jest mnóstwo w każdym kierunku i siedzi się wygodnie. Zmorą pickupów jest zazwyczaj tylna kanapa, gdzie siedzi się praktycznie wyprostowanym, w niewygodnej pozycji. W Rangerze jest inaczej – kanapa jest dobrze wyprofilowana i lekko pochylona, miejsca nie brakuje w żadnym kierunku. Co więcej, do dyspozycji mamy szeroki podłokietnik z cupholderami, osobne nawiewy czy 2 wejścia USB (jedno A i jedno C).
Wyposażeniem Ford Ranger Raptor przypomina bardziej SUV-y niż auta użytkowe. Mamy takie ekstrasy jak podgrzewaną kierownicę i podgrzewaną przednią szybę, zestaw kamer 360 stopni, ładowarkę indukcyjną, pakiet systemów bezpieczeństwa z aktywnym tempomatem i monitorowaniem martwego pola, keyless czy wreszcie świetny zestaw audio Bang&Olufsen.
Fot. Paweł Bartocha
Pod maską miła niespodzianka
Największa niespodzianka kryje się jednak pod maską. Jak zapewne część z Was kojarzy, poprzedni Raptor występował tylko z dieslem o pojemności 2 litrów. Owszem, teraz też analogiczny wariant jest w ofercie, jednak prawdziwi petrolheadzi znajdą pewną gratkę w dobie ekoterroryzmu. Pod maską testowanego Rangera Raptora pracuje bowiem podwójnie doładowana jednostka benzynowa V6 o pojemności 3 litrów. Rozwija ona 292 KM i 500 Nm, współpracuje z napędem 4×4 oraz 10-biegową przekładnią automatyczną. Tak na marginesie momentami się ona gubi, jakby miała ich za dużo.
Zestaw ten zapewnia przyspieszenie od 0 do 100 km/h w 7,9 s i prędkość maksymalną 180 km/h. Wrażenia poprawia aktywny układ wydechowy, dzięki któremu jednostka V6 w Raptorze brzmi soczyście, chciałoby się powiedzieć tak „po amerykańsku”. Pracą układu wydechowego sterujemy wygodnie za pomocą dedykowanego przycisku na kierownicy. Do wyboru są tryby Cichy, Normalny, Sport oraz Baja przeznaczony do jazdy w terenie. Już w Normalu jest naprawdę fajnie, a potem robi się już tylko lepiej…
Fot. Paweł Bartocha
Ford Ranger Raptor brzmi soczyście, a w terenie…
Z poziomu kierownicy sterujemy też pracą amortyzatorów (do wyboru Normal, Sport i Off-Road), a także układu kierowniczego (Comfort, Sport i Normal). Dobra, wiem, że już czekacie na wrażenia z jazdy, więc na koniec krótko o możliwościach amerykańskiego świra. Kąty natarcia, zejścia i rampowy wynoszą odpowiednio 31, 27 oraz 24 stopnie, a głębokość brodzenia to 850 mm. OH YEAH! LET’S GO!
…Pozwala wręcz na absurdalne rzeczy
Tereny po byłej kopalni piasku były idealnym miejscem dla wyposażonego w terenowe opony Raptora. Na początek trochę zabawy z napędem na tył. Oczywiście było kręcenie bączków, zrycie piachu i pola, parę wyłamanych krzaczków i mnóstwo funu. Tak w ogóle na początek zjeżdżając ze stromej skarpy przekonałem się o przydatności osłony pod silnikiem. Na szczęście bez negatywnych konsekwencji. Pora bawić się dalej…
Fot. Paweł Bartocha
Stworzony, by dosłownie za*** latać po bezdrożach
Załączam napęd 4×4 za pomocą masywnego pokrętła, daję tryb Baja, amortyzatory na Off-Road i jazda. To, jak to to auto potrafi wręcz za****ać w terenie, jest wręcz niesamowite. Wydaje się być stworzony wręcz do latania z dużymi prędkościami po wertepach czy wybojach nie robi na nim żadnego wrażenia. Po prostu świr. Potem trzeba było zwolnić, bo przyszły duże nierówności i koleiny. Na szczęście były one głębokie i wypełnione wodą, także postanowiłem wykąpać Raptorka. Spodobało mu się to, bo każda kolejna koleina z błotem była dla niego jak bułka z masłem. Z ciekawostek mamy też terenowy tempomat działający do 32 km/h.
Pochwalić muszę też chłodzenie jednostki napędowej, która ani przez chwilę nie miała problemów z przegrzewaniem. Również skrzynia biegów wytrzymała trudy eksploatacji w terenie, choć pod koniec już musiałem dać jej „odpocząć”. Jedyne, z czym Raptor sobie nie poradził, to podjazd pod strome piaszczyste wzniesienie – masa na poziomie ponad 2,4 tony robi swoje. Nie pomógł w tym nawet reduktor. Niemniej jego możliwości są wręcz absurdalnie szalone.
Na asfalcie zaskakuje komfortem i stabilnością
Dobra, ale umówmy się, że można nim poszaleć czasem w terenie, ale większość swojego żywota pewnie i tak spędzi na asfalcie. Tutaj również muszę Forda pochwalić. Pickupy, zwłaszcza na pusto, często są sztywne, podskakują na nierównościach i nie grzeszą precyzją podczas jazdy. Pod tym względem Raptor wyróżnia się komfortem i stabilnością. Oczywiście gabaryty auta czuć, siedzi się bardzo wysoko, mając poczucie dominacji na drodze, a manewrowanie nim i parkowanie do szczególnie łatwych nie należy. Można się jednak do tego przyzwyczaić.
Ile to pali, zapytacie?
Chwila, o czymś zapomniałem… Aha, no tak, spalanie. Spytacie, ile ten potwór pali? Krótko powiem – tyle, ile mu wlejecie do baku. A tak na poważnie to tragedii nie ma. Oczywiście wykorzystując możliwości Raptora mamy wir w baku. Stosując jednak typowo amerykański cruising (jazda między 100 a 120 km/h) możemy zejść do 11 l/100 km. Przy 120 km/h na drodze ekspresowej Raptor nie brał mi więcej niż 12 l/100 km. Średnio w teście zużycie wyniosło około 14 l/100 km, jednak w mieście są to już wyniki bliżej 18-20 l/100 km. Szczerze naprawdę nie najgorzej jak na moc, gabaryty, możliwości i charakter pojazdu. Bak ma 80 litrów – to tak dla formalności.
Ford Ranger Raptor wcale nie szokuje ceną
Ford Ranger Raptor kosztuje od 262 850 zł netto za wariant wysokoprężny 2.0 o mocy 210 KM. Testowana odmiana benzynowa to koszt 307 250 zł netto. W sumie nie jest to najgorsza cena jak za tak wszechstronną zabawkę, zwłaszcza, że biorąc na firmę możemy odliczyć cały VAT.
Trudno mi wskazać jednoznacznie rywala Raptora. Być może Jeep Gladiator, ale on zaraz zniknie z Polski. Kosztuje obecnie 328 000 zł za 3-litrowego diesla o mocy 264 KM. Z kolei Toyota Hilux GR Sport z 2.8-litrowym dieslem o mocy 204 KM kosztuje 214 900 zł netto, jednak nie jest tak ekstremalna i nie zapewnia takich osiągów w terenie co Raptor (chyba, że znajdziemy gdzieś Hiluxa z pakietem Arctic Trucks).
Podsumowanie: Ford Ranger Raptor 3.0 V6 EcoBoost
Ford Ranger Raptor 3.0 EcoBoost
-
Stylistyka
-
Przestronność
-
Jakość materiałów
-
Wyposażenie
-
Multimedia
-
Komfort użytkowania
-
Przyjemność z jazdy
-
Silnik i napęd
-
Ekonomia i ekologia
-
Skrzynia biegów
-
Bezpieczeństwo
-
Stosunek ceny do jakości
Podsumowanie
Z Rangerem Raptorem jest trochę jak ze stekiem wysmażonym na medium rare. Jest on każdemu znany, lecz nie przez każdego lubiany. Jedni się nad nim zachwycają, inni zaś patrzą na niego z obrzydzeniem. To doskonała zabawka w teren i jednocześnie zaskakująco komfortowe auto na co dzień. Z drugiej strony ktoś powie, że to absurdalne, pozbawione racji bytu auto, gdyż z woła roboczego próbuje się robić obiekt pożądania i zabawkę. Test Raptora pokazał mi, że taka zabawa potrafi być świetna, a na co dzień wcale benzynowa V6 nie musi być jakoś mega paliwożerna. Przy okazji Raptor łamie negatywne stereotypy o pickupach i amerykańskich autach. Już chyba domyślacie się teraz pewnie, że lubię steki 😉