Najlepszy kierowca: Kas Haverkort
Na Zandvoort – torze technicznym, dość wąskim i pełnym intrygujących zakrętów – nie tak na ogół wyprzedzać. FRECA przekonała się o tym aż nadto wyraźnie. Zgromadzeni nad holenderskim wybrzeżem kibice ujrzeli emocjonujące ściganie tylko w końcówce, co jednakowoż nie powinno szczególnie im przeszkadzać. Wygrał wszak ich faworyt, Haverkort, ledwie po raz 2. w tym sezonie.
Młody rodak Maxa Verstappena znany jest z pokaźnych umiejętności, największe kłopoty ma z systematycznym ich okazywaniem. Na Zandvoort wykonał swą pracę bezbłędnie. Ruszył świetnie, odparł awanse Antonellego, trzymał wyścigową linię i nie dał się ani razu zaskoczyć. Tuż przed połową zawodów na torze znalazł się samochód bezpieczeństwa, ale i wyzwaniu wypracowania przewagi po restarcie Haverkort podołał. Niezagrożone zwycięstwo.
Z tych samych powodów – bronienia własnej pozycji – moglibyśmy pochwalić Laurensa van Hoepena. Większe wrażenie zrobili jednak Lorenzo Fluxa oraz Nikita Bedrin. Hiszpan z Premy błyskawicznie po starcie przeskoczył z miejsca 10. na 8. Rosjanin z włoską licencją tymczasem, w barwach maleńkiej stajni Monolite Racing, wyśmienicie pracował w defensywie na 9. pozycji.
Wyścig na Zandvoort był dla Bedrina pierwszym we FRECE w tym roku, pokazał się jednak z doskonałej strony. Udane kwalifikacje, udany start, piękny pojedynek z Maceo Capietto. Francuz nie żałował agresywnych ataków, by przeskoczyć przed Bedrina, lecz ten fantastycznie skontrował po wewnętrznej pochylonego zakrętu nr 3.
Najlepszy zespół: R-ace GP
Straty do Premy Francuzi nie zmniejszyli, lecz ich wysokie pozycje należy docenić. Martinius Stenshorne niemal całe zawody naciskał na Laurensa van Hoepena, Tim Tramnitz odpierał niekończące się ataki Rafaela Camary, który próbował to po zewnętrznej, to po wewnętrznej. Niemiec przyblokował koła dobre kilka razy, lecz nie wpłynęło to na obieranie przezeń odpowiedniego toru jazdy do dalszej defensywy.
Duże punkty dla Bilińskiego
Polak wykręcił kapitalne okrążenie pod koniec sesji kwalifikacyjnej, w efekcie czego znalazł się na znakomitym czwartym polu startowym. Lokaty tej nie utrzymał, gdy zgasły światła, niemniej zdołał obronić się przed kolejnym z nacierających, Timem Tramnitzem. Niemiec miał właściwie tylko jedną szansę, jeszcze na pierwszym kółku. Później całą jego uwagę absorbował próbujący przebić się z 7. pozycji Camara.
Scenariusz ten powtarzał się w drugiej fazie zawodów. Biliński jechał ze stratą mniej niż sekundy do Stenshorne’a, lecz nie potrafił się doń zbliżyć na odległość pozwalającą na atak. Tramnitz z kolei rozpaczliwie trzymał się wewnętrznej linii w pierwszym zakręcie, by nie zaskoczył go Brazylijczyk. Status quo utrzymało się aż do linii mety. Polakowi daje ono wyczekiwane, wyśnione, zasłużone 10 punktów.
Największe zaskoczenie: Javier Sagrera
Debiutant w serii, 19-letni Hiszpan, nie jest zupełnym anonimem w świecie juniorskiego ścigania. W bolidach jednomiejscowych zasiadł po raz pierwszy już 4 lata temu, naturalnie w rodzimej F4. Tam jednak nie zaprezentował się szczególnie imponująco; zdecydowanie lepiej radził sobie w Brytyjskiej Formule 3. W latach 2021 i 2022 zajmował weń odpowiednio 10. i 9. miejsce na koniec sezonu.
Rywalizacja we FRECE, jeśli znajdzie odpowiednich partnerów, może stać się dla Hiszpana równie owocna. Sagrera zakwalifikował się na bardzo przyzwoitej 15. pozycji i w kilka okrążeń znalazł sposób na znacznie bardziej doświadczonego Matiasa Zagazetę. W trakcie reszty wyścigu popełnił tylko jeden błąd, choć bardzo kosztowny: zderzył się z Victorem Bernierem i spadł na szary koniec. Wynik zatem mierny, lecz wrażenia wizualne z jazdy Hiszpana znacznie lepsze.
Największe rozczarowanie: Sami Meguetounif
Francuz startował 9., a skończył 12, a stać go przecież na znacznie więcej, co udowadniał już w tym roku trzykrotnie, stając na podium w Barcelonie, na Paul Ricard i na Red Bull Ringu. Z holenderskim torem widocznie się jednak nie dogadał, od początku brakowało mu tempa i pazura. Rywale, mimo ograniczonych możliwości do nacierania, radzili sobie z nim bez większych kłopotów.
Antonelli coraz bliżej złota
Choć triumf padł łupem Haverkorta, najbardziej zadowolony może być dziś Andrea Kimi Antonelli. Włoch o 6 punktów powiększył przewagę nad Martiniusem Stenshorne’em. Kierowca Premy ma 257 oczek, Norweg – 208 i musi liczyć na cud, by sięgnąć po mistrzowską koronę. Czołową trójkę uzupełnia Tim Tramnitz. Niemiec z R-ace GP ma na koncie 184 oczka.
Wśród ekip sprawdzi się powiedzenie o rodowodzie wojennym: na Zachodzie bez zmian. Prema prowadzi z 436 oczkami. R-ace GP, które wcześniej chwaliłem, ma ich 402. Spory zastrzyk punktów dostaje z kolei Van Amersfoort Racing. Triumf Haverkorta pozwala im na zbliżenie się do granicy 200 oczek. By ją przekroczyć potrzebują tylko 2 punktów.
Ostatnie weekendy rywalizacji
Walka o tytuł mistrzowski osiągnęła etap kulminacyjny, jeszcze tylko 3 wyścigi dzielą kierowców od zakończenia tegorocznej rywalizacji w przedsionku serii FIA F3. Jutro, punktualnie o godz. 15:45 (jeśli ile nie dojdzie do opóźnień w innych kategoriach ścigania) młodzi zawodnicy ponownie zmierzą się pośród wydm holenderskiego Zandvoort. Nieco ponad pięć godzin wcześniej, w trakcie kwalifikacji, dowiedzą się, jakie pola startowe im przypadną.
Faworytem wydaje się – nie będzie to zaskoczenie – Andrea Kimi Antonelli. Włoch wykręcał najlepsze czasy podczas obu sesji treningowych, dziś w czasówce zameldował się tylko za Kasem Haverkortem. Holender sam był zaskoczony zdobyciem pole position. Wykręcił bowiem drugi czas dnia, ale nad najszybszym Martiniusem Stenshorne’em wisiała kara przesunięcia o 4 pozycje za kolizję z Monzy. Jutro Norwego postara się ponownie zdominować czasówkę, ale już bez łamania reguł.
Wyniki 1. wyścigu FRECA 2023 na Zandvoort