Po Michaelu Schumacherze jeszcze trzech legitymujących się tym nazwiskiem kierowców znalazło się na listach startowych GP Makau. Młodszy o 6 lat brat Ralf startował w sezonach 1994-1995, a drugą z owych edycji wygrał. Z kolei syn 7-krotnego IMŚ, Mick, także zaprezentował się dwukrotnie, ale ze skutkiem znacznie mniej imponującym. I trzeci, David, latorośl Ralfa, zawitał do Azji w listopadzie roku 2019, także bez sukcesów.
Losy każdego z nich opisuje inna historia; występy w Makau zaprowadziły ich w inne rejony motorsportowego świata. Popularność i renoma niemieckiej familii jest na terenie byłej portugalskiej enklawy wysoka: kilka lat temu wydano nawet specjalny dodatek do programu zawodów pokrótce opisujący Schumacherów i ich azjatyckie przypadki. Pora przyjrzeć się im bliżej.
Frycowe
Ralf Schumacher, rocznik 1975, gdy stawił się w Makau jako 19-latek, wiedział, że czeka go zadanie z gatunku niemożliwych. Choć kapitalnie spisywał się w ojczyźnie – miał na koncie 2. miejsce w Formule BMW Junior oraz 3. w Niemieckiej F3 – stawka jego rywali prezentowała się wręcz onieśmielająco. Brata Michaela otaczały nazwiska prestiżowe: Giancarlo Fisichella, Jan Magnussen, Norberto Fontana, Dario Franchitti, Alex Wurz. A do tego mistrz jego własnej serii, Jörg Müller.
Każdy z nich miał w Makau wielkie szanse na sukces, ale fortuna spłatała im figla. Schumacherowi również. Doskonale spisywali się bowiem ci, na których przed zawodami stawiali tylko najwięksi optymiści. Połowa padoku z lekkim niedowierzaniem patrzyła jak słabo rozpoznawalny Sascha Maassen, jeden z 4 krajanów Schumachera, i to reprezentujący ten sam zespół, zdobywa pole position do pierwszego 15-okrążeniowego biegu.
Maassen bezbłędnie wyczuwał, jak musi prowadzić swą Dallarę 394, by odeprzeć awanse konkurencji. Jeden tylko zawodnik mógł się z nim równać: wspomniany Fisichella. Pierwszy wyścig upłynął na rywalizacji dwóch pretendentów, z której obronną ręką (ale z niespełna sekundą przewagi nad Maassenem) wyszedł Włoch.
Dlaczego zatem wspomniałem, iż do faworyta nie uśmiechnął się los? Dlatego, iż choć Fisichella wykręcił też najszybszy czas drugiej czasówki, to w decydującym wyścigu wypadł z toru i linię mety przecinał ponad minutę za liderem. Tymże pozostał Maassen – młody jeździec o 3,3 sekundy pokonał dość anonimowego Brytyjczyka Kelvina Burta. Schumacher plasował się w tym układzie najpierw na 4., potem 5. miejscu.
Po złączeniu wyników przypadła mu 4. lokata. Występ solidny, ale daleki od rewelacji, zwłaszcza, że do swego partnera z ekipy stracił łącznie ponad 15 sekund. Od podium dzieliło go mniej, bo 9 – z taką przewagą puchar odbierał Jan Magnussen. Duńczyk już rok później zasiadł za kierownicą McLarena w F1. Schumacher musiał na debiut czekać znacznie dłużej.
Ani jednego błędu
Do drugiej próby Niemiec przygotował się skrupulatniej – zarówno w kontekście treningów, jak i uzasadniającego występ wyścigowego CV. Do Azji powracał jako wicemistrz Niemieckiej F3 (tym razem pokonał go Fontana) i 2. najlepszy kierowca Grand Prix Monako w tejże kategorii. Tę samą lokatę zajął dla WTS Motorsport (a zatem stajni Williego Webera) także podczas słynnego wyścigu Masters of Formula 3.
Na ulicznym torze w Makau poczynione postępy od razu dały o sobie znać. Schumacher przegrał batalię o pole position z Massimilianem Angelellim, acz we właściwej walce błyskawicznie minął rywala po zewnętrznej ciasnego prawego łuku Lisboa. Zaraz potem wykręcił czas na poziomie 1 minuty i 25 sekund, którego reprezentant Italii nie mógł wyrównać. Włoch zresztą niedługo później wypadł z gry – z powodu falstartu został zawezwany do alei serwisowej na odbycie kary.
Pozbawiony konkurencji Schumacher budował zapas czasowy przed drugim wyścigiem. Jadąc ze średnią prędkością 158 km/h zdystansował toczących wielkie boje Jarna Trullego oraz Pedra de la Rosę na 6,3 sekundy. Innymi słowy, przewagę niemal niemożliwą do stracenia na technicznej nitce. Naturalnie przy uwzględnien
Jak się okazało, nie miał do tego okazji. Atak na André Couta (pierwszego obywatela Makau, który wystartował w rodzimym GP) wykonał precyzyjnie, a na wiele więcej nie wystarczyło mu czasu. Na wyjściu z zakrętu San Francisco panowanie nad maszyną stracił bowiem Norberto Fontana. Argentyńczyk wyjechał za szeroko, zderzył się z barierą, a siła kolizji odrzuciła go z powrotem na linię wyścigową.
Chaos w obliczu dominacji
Znajdujący się za nim kierowcy nie mieli nawet pół sekundy na reakcję – za Fontaną powstał karambol porównywalny do wydarzeń z GP Belgii 1998. Samochody odbijały się od siebie, wpadały w mur, nawet przetaczały się po innych. Incydent wyeliminował łącznie 14 zawodników, a jednym z poszkodowanych był Sascha Maassen. Obraz (poniżej) jest w tym przypadku warty przysłowiowe 1000 słów.
Schumacher, wraz z Trullim i de la Rosą, uciekli spod topora tylko dlatego, że Fontana w momencie kraksy plasował się za nimi. Do restartu podchodzili zatem ze świeżą motywacją…i znów nie nacieszyli się rywalizacją. Na 3. okrążeniu z Trullim zderzył się Hélio Castroneves, a wobec zachodzącego słońca zawody zdecydowano się zakończyć.
Dla młodego Niemca informacja ta była tożsama z triumfem, ale sam kierowca przejawiał mieszane odczucia. – To był najłatwiejszy sposób na wygraną – opowiadał, nieco rozczarowany, że nie mógł pokonać konkurentów w sportowej walce. Do Makau nie chciał już wracać; wolał skupić się na innych seriach w Europie lub Japonii. Willi Weber, jego menedżer, pilnie się tym uwagom przysłuchiwał. Przygotował Schumacherowi fotel w Formule Nippon.
Mistrzostwo w tejże zaprowadziło z kolei 21-latka prosto do Formuły 1. Jego dwaj koledzy z podium – Trulli i de la Rosa, też niebawem się w niej znaleźli. Włoch, który jeszcze 6 miesięcy wcześniej ścigał się gokartami, w kolejnym roku triumfował w Niemieckiej F3 i tym przekonał włodarzy Minardi. Hiszpan zaś zapracował na pozycję rezerwowego w Jordanie dzięki mistrzostwu Formuły Nippon i japońskiego GT w kapitalnym sezonie 1997.
Niepokojące symptomy
W czasie, gdy słynne trio rywalizowało w Makau, kolejnego członka wyścigowej familii Niemców nie było jeszcze nawet na świecie. Mick Schumacher urodził się niespełna 4 lata później. Zanim znalazł zespół gotowy wystawić go w Makau, minęło kolejne 18 wiosen. Młody kierowca musiał udowodnić swe umiejętności nie tylko w kartingu, ale również w ADAC Formula 4, Włoskiej F4 i Europejskiej F3.
Mimo średniego sezonu w tej ostatniej (zajął dopiero 12. Miejsce), decydenci Premy zdecydowali się powierzyć mu fotel na najtrudniejszy ze sprawdzianów. Niemiec nie pokazał w roku 2017 niczego szczególnego. W czasówce spisał się co prawda nieźle, zajmując 7. lokatę, ale w wyścigu kwalifikacyjnym stracił do lidera ponad 37 sekund. W głównych zawodach natomiast, przez problemy ze skrzynią biegów, dojechał do mety 2 okrążenia za zwycięzcą.
Tymże został Dan Ticktum, jeden z głównych faworytów również przyszłorocznej rundy. Schumacher zdołał wpisać się do tego grona na ostatnią chwilą: po triumfie w Europejskiej F3 jego renoma w świecie sportu zdecydowanie wzrosła. – Świetnie być z powrotem w Makau, to był kapitalny sezon dla ekipy. Jestem dumny z tego, że przyjeżdżam tutaj jako mistrz Europejskiej F3. To jest wyścig, który każdy kierowca tej kategorii chce wygrać. Zrobię, co w mojej mocy, by to osiągnąć – opowiadał z entuzjazmem.
Efektem ubocznym wzrostu sławy był też jednak wzrost oczekiwań. A tym Niemiec – nie pierwszy i nie ostatni raz – nie sprostał. Choć zaczął fantastycznie (od najlepszych czasów w dwóch treningach), pierwsze potknięcie pociągnęło za sobą plejadę kompromitujących błędów. Zablokowane koło, delikatny kontakt z murem (zakończony złapaniem gumy), powolny zjazd do boksu. Młodzian niechcący spowolnił okrążenia m.in. Guanyu Zhou, Ralfa Arona i Roberta Schwartzmana, czyli…zespołowych kolegów.
Powtórki nie było
W wyniku incydentu wszyscy jeźdźcy Premy spadli w dół stawki: Zhou startował 5. (miast 4. miejsca), Aron – 10. (zamiast 8.), a Schwartzman 12. (byłby 5.). Schumacherowi przypadło miejsce pośrodku i doprawdy niewielkie pocieszenie stanowił fakt, że w wyścigu kwalifikacyjnym uplasował się najwyżej. Przejście z 9. na 6. miejsce nie było zanadto imponujące w chwili, gdy Jüri Vips awansował aż o 7 lokat.
Do Estończyka Schumacher praktycznie nie miał podejścia – podobnie jak do Sachy Fenestraza, Joela Erikssona i wspomnianego Ticktuma. Brytyjczyk nie tylko wywalczył pole position do głównego biegu, ale też go wygrał, choć świętowanie poważnie zakłóciła potworna kraksa. Na 3. okrążeniu w zakręcie Mandarin i Lisboa, pomimo zielonych flag na całym obiekcie, zapaliły się żółte światła ostrzegawcze. Widząc to, Jehan Daruvala postąpił zgodnie z procedurą i zwolnił.
Jego nagłe hamowanie zdekoncentrowało Sophię Flörsch. Rodaczka Schumachera nie zdążyła ominąć Hindusa i z gazem w podłodze (276 km/h) uderzyła w jego tylne koło. Bolid, podbity jeszcze na krawężnikach, wzbił się w powietrze i grzmotnął w barierę tak, iż cały lewy bok został niemal całkowicie skasowany. Przy okazji samochód uderzył też w specjalną stację dla fotoreporterów (dwóch zostało rannych) i dopiero potem opadł na metalowy płot.
Niemka była przytomna, ale zdiagnozowano u niej dwa popękane kręgi: szyjny C7 i piersiowy T3. We wznowionej rywalizacji naturalnie nie wzięła udziału; tam szczęśliwie obyło się bez podobnych dramatów. Ticktum wytrzymał napór ze strony Erikssona, a Schumacher przesunął się z 6. miejsca na piąte. Niesmak z powodu niewykorzystanej szansy pozostał, a trzeciej szansy syn Michaela nie otrzymał.
Nie Mick, więc może David?
Makau nie uwolniło się jednak od Schumacherów. Ledwie po roku w miejsce Micka (startującego już w F2) wskoczył David, syn Ralfa. Osiemnastolatek robił niezłe wrażenie w serii FREC, ale pod względem talentu nie dorównywał nawet starszemu kuzynowi. Nie spodziewano się po nim wiele, zwłaszcza, że wsiadał za kierownicę bolidu stajni Charouz, czerwonej latarni kategorii F3.
W tej sytuacji obecność ojca na niewiele się zdała. – Dał mi wiele porad: które zakręty są wymagające i dlaczego, jak wyglądają wyboje i jak sobie z nimi radzić, jak pracować z hamulcami i przyspieszeniem – mówił Schumacher, po czym w czasówce zajął 23. miejsce na 30 uczestników. Do zdobywcy pole position, Vipsa, stracił 2,5 sekundy.
Realistycznie patrzący obserwatorzy wiedzieli, że z tej mąki chleba nie będzie. Jeśli nawet Schumacher nie musiałby zjechać do boksu w wyścigu kwalifikacyjnym, trudno oczekiwać, że skończyłby zdecydowanie wyżej niż na 25. miejscu. Również w głównym biegu nie mógł liczyć na wiele. Finiszował 21., prawie pół minuty za Calumem Ilottem i niemal 10 sekund za Enzem Fittipaldim. A obaj zawodnicy także reprezentowali Charouza.
Track preview. Introducing the iconic Guia Circuit, home of the FIA F3 and GT World Cups.
Make sure to watch the event live on FIA YouTube channel.#FIAF3WorldCup | #FIAGTWorldCup | #MacauGP | #Pirelli | #Fit4GT pic.twitter.com/k8aU9xqlF9— FIA (@fia) November 15, 2023
Jego debiut przeszedł prawie niezauważony – uwaga juniorskiego świata skupiała się na Richardzie Verschoorze oraz Vipsie. Estończyk miał wiktorię na wyciągnięcie ręki, ale popełnił błąd w najgorszym możliwym momencie: tuż po restarcie za samochodem bezpieczeństwa. Holendra gonił aż do mety, zawzięcie, dosłownie gryząc tor, ale musiał spasować: zabrakło mu ostatecznie 0,7 sekundy.
Vips już do Makau nie wrócił, ale Estończyka w tegorocznej edycji nie zabraknie. Mowa o Paulu Aronie. Schumacherów nie uświadczymy. Wyścigowe pokolenie Micka i Davida skończyło się na nich dwóch (siostra Micka, Gina, inklinacji do ścigania nie przejawiała), a uwzględniając wiek młodych jeźdźców, wstępna kalkulacja wskazuje, że jeśli jeszcze kiedykolwiek Schumachera się w Makau doczekamy, nie nastąpi to wcześniej niż za co najmniej dwie dekady.