RNF wykopane z hukiem z MotoGP
Projekt, na którego czele stał Razlan Razali niestety zniknął z MotoGP. Ekipa zbudowana częściowo na zgliszczach RNF straciła miejsce w stawce Motocyklowych Mistrzostw Świata. Kilka dni po kończącym sezon 2023 GP Walencji, FIM wydał listę startową na sezon 2024. I na niej zabrakło satelickiego zespołu Aprilii. Natomiast potem Dorna wydała oświadczenie potwierdzające zniknięcie tego zespołu ze stawki. O co poszło? Oficjalnie poinformowano opinię publiczną o „szeregu naruszeń postanowień umowy pomiędzy zespołem, a promotorem narażających wizerunek i wiarygodność Motocyklowych Mistrzostw Świata na szwank”. Przekładając to na bardziej ludzki język, najprawdopodobniej chodziło o płynność finansową. Mianowicie, zespół miał prawdopodobnie nie wnieść odpowiednich opłat na czas. Trudno powiedzieć o jakie opłaty dokładniej chodzi. Jednak przypuszczalnie powodów wyrzucenia RNF z MotoGP jest znacznie więcej.
Żeby było ciekawiej, to nie tylko sama Dorna zauważyła problemy finansowe zespołu. Sporo działo się także wewnątrz zespołu. Otóż sponsor i współwłaściciel zespołu, a więc firma CryptoData przed GP Walencji oskarżył Razlana Razali o zaległości finansowe oraz inne niezgodności na tym polu. Jeszcze przed GP Walecnji wspomniany sponsor wydał oświadczenie według którego Razali straci posadę szefa zespołu po zakończeniu sezonu. Jak widać, sam Malezyjczyk niewiele traci, ponieważ zespół po wypadnięciu z MotoGP zostanie najprawdopodobniej zlikwidowany.
Amerykanie skorzystali na chwilowej próżni
Na szczęście natura nie znosi próżni i podobnie jest też w MotoGP. Jeszcze w listopadzie pojawiły się spekulacje, według których do stawki miałby dołączyć zespół Trackhouse. Przy czym wygląda na to, że nowa ekipa została dobrze poinformowana na temat sytuacji w Mistrzostwach Świata. Ta wygląda tak, że obecnie w stawce mamy 22 motocykle i jedyne dwa wolne miejsca może przejąć wyłącznie nowy producent. Po odejściu Suzuki nie ma obecnie szans na powrót japońskiej fabryki. Natomiast BMW czy Kawasaki nie rozważają takiego scenariusza. Niestety tych dwóch miejsc nie mógł przejąć zespół prywatny, wcięć Trackhouse musiał „wypchnąć” jedną z istniejących ekip prywatnych.
Podczas gdy Formuła 1 zapiera się rękami i nogami przed wpuszczeniem prawdziwej amerykańskiej ekipy do stawki, MotoGP zdecydowało się postąpić odwrotnie. W 2024 roku w stawce pojawi się rzeczony Trackhouse, którego w motocykle w specyfikacji 2023 zaopatrzy Aprilia. W składzie zawodników też nie będzie zmiany, ponieważ swoje miejsca utrzymają Miguel Oliveira i Raul Fernandez. Dodatkowo już teraz mówi się o tym, że w samej ekipie pojawi się sporo specjalistów, dla których z przyczyn finansowych nie było miejsca w RNF.
Trackhouse kluczem dla MotoGP do amerykańskiego rynku?
Teraz wypadałoby powiedzieć, dlaczego wejście tego zespołu może być bardzo ważne dla popularyzacji MotoGP w USA. Przede wszystkim, ta ekipa posiada dobre zasoby finansowe, o które dba właściciel, Justin Marks. Natomiast sporo do ekipy pod kątem finansów i marketingu wnosi Armando Perez, znany niektórym jako „Mr Worldwide”, a najszerzej znany jest kibicom jako „Pitbull”. Tak jest, popularny piosenkarz, w tym także raper, jest współwłaścicielem Trackhouse. Do tej pory ta kombinacja zdawała egzamin w NASCAR Cup Series. Tam Justin Marks przejął operację Chip Ganassi Racing i w oparciu o nią stworzył zespół, który walczy o zwycięstwa w NASCAR.
Obecnie ta ekipa zdobywa ogromną popularność nie tylko dzięki wynikom, ale i przebojowośći zawodników, którzy dla nich startują. Z tą ekipą przede wszystkim kojarzy się Ross Chastain, a więc szybki i kontrowersyjny zawodnik te serii. W trakcie swojej kariery w Cup Series zdążył on już zrobić show słynnym finiszem w Martinsville rok temu. Wtedy „arbuzowy chłopak” wyprzedził kilku rywali tuż przed metą przytulając się do zewnętrznej ściany toru w ostatnim zakręcie. Oprócz niego, z zespołem związany jest też trzykrotny mistrz autralijskiej serii SuperCars, Shane van Gisbergen. Nowozelandczyk w tym roku debiutował w Cup Series na ulicach Chicago, gdzie wygrał wyścig w swoim pierwszym starcie. Ta dwójka przyczyniła się do tego, że NASCAR w ostatnim czasie przyciągał uwagę całego świata sportu.
Czy podobna sztuka uda im się w MotoGP?
Tu będzie znacznie trudniej. Wyścigi motocyklowe to będzie dla tej ekipy zupełna nowość, podobnie jak rywalizacja w Europie. Oczywiście pomocną dłoń wyciągnęła do nich Aprilia. Do tego w zespole pracować będzie sporo zdolnych inżynierów i mechaników. Dlatego nie należy spodziewać się zbyt wiele w pierwszym sezonie. Sprawy nie ułatwi też to, że Aprilia obecnie odstaje od Ducati i bardziej rywalizuje z KTM-em. Jednak z drugiej strony strona marketingowa ekipy może dać MotoGP coś, co powinno przykryć początkowo średnie wyniki. Mowa tu o promocji sportu w USA. Można tu się spodziewać różnych eventów z udziałem zawodników tej ekipy z MotoGP i NASCAR. Do tego możemy też zobaczyć mniej konwencjonalne podejście do udostępniania powierzchni reklamowej sponsorom. W ostatnich latach ekipa LCR często zmienia malowanie jednego ze swoich motocykli po to, aby dać większą prezencję różnym sponsorom w podczas poszczególnych rund. Być może nowa ekipa pokusi się o podobne rozwiązanie.
W tej kwestii Justin Marks już teraz zdążył podbić serca fanów MotoGP. Mianowicie podczas prezentacji zespołu w Mediolanie pokazano motocykl Aprilii pomalowany w barwy flagi Stanów Zjednoczonych Ameryki. W przeszłości w takich barwach kilkukrotnie wystartował nieodżałowany Nicky Hayden, a więc obecnie ostatni mistrz świata MotoGP z USA. Tutaj Trackhouse pokazał nam, że pod tym kątem wie w jakie tony należy uderzać, aby zdobywać serca kibiców. A ile punktów zdobędzie ta ekipa to pokaże sezon 2024.