Już sama nazwa jest równie egzotyczna co pochodzenie tego pojazdu. W przypadku tego samochodu przynajmniej nikt nikogo nie oszukuje i możemy śmiało powiedzieć, że to oryginalny produkt Made in China. Przed wami Voyah Free, czyli chiński rywal takich tuzów rynkowych jak BMW iX, Audi Q8 e-tron czy Mercedes EQE SUV. Ambitnie, czyż nie? Voyah teoretycznie jest nowicjuszem, gdyż powstał w 2020 r. ,a Free to jego pierwszy model. Z drugiej strony stoi za nim duży chiński koncern Dongfeng, znany już od lat 60-tych. Tak na marginesie to pierwszy Chińczyk ever jakiego testowałem, a zatem było ciekawie…
Skojarzenia z włoskimi SUV-ami nie są wcale na wyrost
Na początek ciekawostka. Za stylistykę Voyaha odpowiada słynne włoskie studio Italdesign Giugaro, o czym już zresztą wspominałem przy okazji wrażeń z polskiej premiery auta. Rzeczywiście ma on w sobie włoską nutkę. W końcu ten przód z wielkim grillem z pionowymi żebrami do złudzenia przypomina Maserati Levante, zaś ciągnące się przez całą szerokość przezroczyste tylne lampy o finezyjnym wzorze przywodzą na myśl Alfę Romeo Tonale. Jeszcze te eleganckie 20-calowe felgi i biały perłowy lakier – Voyah prezentuje się naprawdę reprezentacyjnie. Jednym się spodoba, innym nie, ale na pewno jest inny.
Voyah Free jest naprawdę spory i to widać
Poza tym widać, że to duży samochód. Potwierdzają to zresztą wymiary. Mierzy on bowiem aż 4905 mm długości, a jego rozstaw osi liczy 2995 mm. Bagażnik pomieści aż 560 litrów, jest ustawny, ma estetyczne wykończenie i LED-owe podświetlenie i bezdotykowo sterowaną klapę. Przycisk do otwierania ukryto pod wycieraczką tylnej szyby, czyli tak jak… w Porsche Macanie.
Kabina ucieszy fanów elektronicznych bajerów
Kabina wygląda równie nowocześnie i gadżeciarsko co nadwozie. W końcu mamy aż 3 ekrany o przekątnej 12,3 cala każdy. Tworzą one jedną płaszczyznę. Oczywiście Chińczycy nie byliby sobą, gdyby nie władowali do auta mnóstwa elektronicznych gadżetów. Pierwszym, co pokazywałem znajomym w aucie, były obniżające się i podnoszące się ekrany – ot taki bajer, choć na co dzień raczej średnio poprawia on użytkowość. Kolejnym ekstrasem był samoprzyciemniający się dach panoramiczny – jeśli chcemy oglądać niebo, proszę bardzo, a jeśli nie, to przesunięciem suwaka (nie zawsze odpowiednio reagował) zmienimy auto w przytulny i odizolowany kokon.
Możemy nawet zrobić selfie czy nagrać wideo
To jednak nie koniec bajerów w Voyahu Free. Wystarczy wspomnieć o kamerce u góry deski rozdzielczej, dzięki której możemy sobie robić selfie, nagrywać wideo czy zrobić fotkę podróżującym z tyłu. Czy to jednak koniec gadżetów? Nic z tych rzeczy – mamy noktowizor, którego działanie jednak jest dalekie od zadowalającego (problemy z wykrywaniem pieszych), a pasażer ze swojego ekranu może np. oglądać filmy lub przeglądać zdjęcia. W całym tym zalewie elektronicznych bajerów zdziwił mnie brak tak fundamentalnych elementów jak Apple CarPlay czy AndroidAuto.
Czy Voyah Free reprezentuje jakość premium? Tak, ale…
Voyah Free reklamowany jest przez producenta jako produkt premium. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka tak jest – połacie miękkiej skóry na desce rozdzielczej i drzwiach, skórzane, elektrycznie regulowane, wentylowane i podgrzewane fotele z masażem, drewno i aluminium na drzwiach, rozbudowane oświetlenie ambiente oraz solidne spasowanie – rzeczywiście wrażenie estetyczne jest naprawdę dobre. Pewien minusik pojawia się, gdy zaczniemy przyglądać się bliżej detalom. Wówczas okaże się, że wspomniana skóra na desce i drzwiach przypomina bardziej ekoskórę, gałkę skrzyni biegów wykonano z plastiku, kluczyk wygląda tanio, zaś na konsoli środkowej zagościł dość tani plastik. Jak zatem oceniam jakość wnętrza Voyaha Free? Tak na solidną 4+, generalnie auto nie ma się czego wstydzić, choć nazwałbym je bardziej produktem półpremium.
Voyah Free i jego dyskusyjna ergonomia
Voyah nie błyszczy za to pod względem ergonomii. Ekran co prawda dobrze reaguje na dotyk, jednak obsługa multimediów jest dość zagmatwana, menu sprawia wrażenie przeładowanego funkcjami, a poruszanie się pomiędzy poszczególnymi zakładkami odrywa uwagę kierującego. Na konsoli środkowej mamy kilka fizycznych przycisków funkcyjnych m.in. od asystenta parkowania, opuszczania i podnoszenia ekranów oraz do wyboru trybu jazdy. Totalnie nietrafionym rozwiązaniem jest za to touchpad na konsoli środkowej służący do… regulacji głośności radia i zmiany stacji – bez sensu. Dobrze chociaż, że panel dwustrefowej klimatyzacji ma fizyczne przyciski i przełączniki.
Miejsca w Voyahu nikomu nie zabraknie
Wspomniałem już, że Voyah Free jest dużym samochodem i rzeczywiście to czuć w kabinie, w obu rzędach siedzeń. Przednie fotele są obszerne i wygodne, miejsca nie brakuje także na szerokość i nad głową, pomimo panoramicznego dachu. Z tyłu również jest naprawdę mnóstwo miejsca na nogi, a także na szerokość i na wysokość. Ponadto komfort poprawiają płaska podłoga, osobne nawiewy oraz podłokietnik z cupholderami. Brakuje jednak dość istotnych w tym segmencie elementów jak trzecia strefa klimatyzacji czy podgrzewane zewnętrzne siedziska kanapy. Ciekawostką są „skórzane” dywaniki, które stanowią typowy dla Chińczyków przerost formy nad treścią.
Bogate wyposażenie standardowe, zero opcji, parę braków
Skoro już o wyposażeniu mowa, nie będę się zbytnio rozwodził, bo zdecydowaną większość najważniejszych elementów Voyaha już wymieniłem. Z dziennikarskiego obowiązku dorzucę do tego oczywiście typowe dla współczesnych aut rzeczy jak aktywny tempomat, monitorowanie martwego pola, kamery 360 stopni (bardzo dobrej jakości) czy markowe audio Dynaudio (całkiem niezłe), indukcyjną ładowarkę oraz keyless.
Prawie 500 KM robi robotę, ale nie nadążają za tym hamulce
Voyaha napędzają dwa silniki elektryczne generujące łącznie 489 KM i 720 Nm. Napęd trafia oczywiście na obie osie. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h trwa tylko 4,4 s, a prędkość maksymalna to 200 km/h. Cóż, parametry rzeczywiście godne klasy premium. Do tego spore akumulatory o pojemności 100 kWh netto i zasięg na poziomie 500 km w cyklu mieszanym WLTP. Brzmi obiecująco, czyż nie?
Rzeczywiście osiągi Voyaha nie pozostawiają złudzeń, że mamy do czynienia z mocnym elektrykiem, zwłaszcza w trybie Performance. Wówczas też obniżają się ekrany na desce rozdzielczej. Auto potrafi wcisnąć w fotel, choć reakcja na gaz nie jest aż tak natychmiastowa jak to zwykle bywa w przypadku elektryków. Szkoda tylko, że za świetnymi osiągami nie nadążają hamulce, które są wręcz niebezpiecznie słabe i zniechęcają do jakiegokolwiek przyspieszania. Brakuje też trybu rekuperacji. Ponadto przy 140 km/h auto robi się już nerwowe i zaczyna pływać po drodze. Cóż, tutaj jest jeszcze lekcja do odrobienia względem rywali z Europy.
Zasięg i zużycie energii to największe bolączki Voyaha Free
Prawdziwą bolączką Voyaha jest jednak zasięg, który przy temperaturach rzędu 3-5 stopni Celcjusza wynosił jakieś 270 km. Przy spokojnej jeździe zrobimy do 300 km, ale to i tak wynik znacznie poniżej oczekiwań. Przy takich bateriach realny zasięg powinien spokojne co najmniej 100 km więcej wynosić. Średnie zużycie energii wyniosło jakieś 28-29 kWh/100 km. Fakt ten zaskakuje zważywszy na obecność pompy ciepła na wyposażeniu auta. Moc ładowania też nie imponuje i wynosi maksymalnie 120 kW. Dla porównania BMW iX można ładować mocą do 195 kW. Ba, nawet VW ID. 3 z bateriami 77 kWh oferuje możliwość ładowania prądem stałym o mocy do 170 kW.
Najbardziej irytowało mnie jednak działanie komputera pokładowego, który pokazywał totalnie niemiarodajne wskazania zasięgu. Raz było 125, by potem spaść nagle do 115, a następnie wzrosnąć do 120 przy spokojniejszej jeździe i tak spadać raz o 3, 2 raz o 1 km, w zależności od „nastroju” chińskiego komputera.
Wyśmienity komfort dzięki seryjnej pneumatyce
Przejdę teraz do największych atutów Voyaha. Zacznę od wrażeń z jazdy – auto wręcz sunie po drodze, rozpieszczając podróżujących wyśmienitym komfortem. Jest to zasługa seryjnego pneumatycznego zawieszenia, które świetnie pasuje do reprezentacyjnego charakteru chińskiego SUV-a. Nie oczekujmy od Voyaha sportowych doznań bo nigdy ich nie miał zapewniać. Zamiast tego rozkoszujmy się komfortem. Układ kierowniczy również ma raczej „leniwą” charakterystykę. Z drugiej strony przydałaby się tylna oś skrętna, gdyż podczas manewrowania czuć, że mamy do czynienia z dużym SUV-em.
Największym atutem Voyaha Free jest cena
Pora na największy atut Voyaha, czyli cenę. Samochód kosztuje 329 000 zł, czyli tyle co mniejsza i słabsza Skoda Enyaq RS Coupe oraz mniej niż Kia EV9 AWD (od 343 300 zł). Dostajemy w tej cenie kawał bogato wyposażonego i mocnego elektrycznego SUV-a aspirującego do klasy premium.
Voyah Free vs rywale
Dla porównania Dla porównania BMW iX xDrive40 o mocy 326 KM, z zasięgiem do 435 km, kosztuje od 378 300 zł, jednak w porównywalnej parametrami wersji iX xDrive50 kosztuje już na 498 000 zł. Z kolei Audi Q8 e-tron 55 advanced quattro o mocy 408 KM i z zasięgiem 485 km kosztuje od 360 030 zł. Wreszcie mamy Mercedesa EQE SUV 500 4MATIC o mocy 408 KM, oferującego aż 593 km zasięgu, który kosztuje od 463 500 zł. Jak widać, różnica jest spora.
Podsumowanie: Voyah Free
Voyah Free
-
Stylistyka
-
Przestronność
-
Jakość materiałów
-
Wyposażenie
-
Multimedia
-
Komfort użytkowania
-
Przyjemność z jazdy
-
Silnik i napęd
-
Skrzynia biegów
-
Ekonomia i ekologia
-
Bezpieczeństwo
-
Cena w stosunku do jakości
Podsumowanie
Słowem podsumowania Voyah Free może game changerem nie będzie, jednak z pewnością traktowałbym go jako fajną alternatywę wśród dużych elektrycznych SUV-ów, ale… No właśnie, zawsze jest jakieś ale. Samochód rzeczywiście jest ciekawą kontrpropozycją, ale nie dla modeli marek premium, lecz dla mających wysokie aspiracje marek popularnych jak Kia, Peugeot czy Volkswagen. Moim zdaniem Voyah zyskałby, jeśli opisywanoby go właśnie jako alternatywę dla tych producentów. W końcu Kia EV9 czy najnowszy Peugeot e-5008, który dopiero co ujrzał światło dzienne, mają też sporo atutów, jednak Voyah pod wieloma względami je przewyższa.
Samochód jest bowiem niezwykle komfortowy, ma świetne osiągi, przestronne, solidnie wykonane i bogato wyposażone wnętrze oraz szereg nowoczesnych technologii i ciekawych gadżetów. Z drugiej zaś strony ma też pewne niedoróbki, które mogą mu mocno utrudnić funkcjonowanie w klasie premium… Co innego w świecie półpremium – tu zakres tolerancji jest większy.