Ferrari w kanapce Czerwonych Byków
Kwalifikacje, szczególnie pierwsza ich część, upłynęły pod znakiem regularnych radiowych doniesień kierowców sfrustrowanych tym, iż któryś z rywali zablokował im linię wyścigową – głównie na końcu długiej prostej w trzecim sektorze. Kevinowi Magnussenowi korki na wejściu w przedostatni zakręt zabrały prawdopodobnie awans do Q2.
W tychże warunkach problemów nie miała tylko czołówka. Ferrari od początku starało się dorównać Red Bullom, wśród których (do czasu) imponował zwłaszcza Pérez, tuż za nimi lokował się McLaren. Początkowe kłopoty pokonał też Mercedes – i Hamilton, i Russell tym razem przeszli dwa pierwsze segmenty kwalifikacji.
Walczyli niczym harty, wciskając Mercedesy między wąsko ustawione mury, ale na Red Bullu i Ferrari nie robiło to wrażenia. Mimo wielkiego wysiłku Hamiltona, Pérez pobił jego czas w Q3 o trzy dziesiąte sekundy…za chwilę Verstappen poprawił go o kolejne 5 dziesiątych. Ferrari na pierwszych przejazdach wcisnęło się między duet urzędujących mistrzów.
Druga tura jazd obiecywała więc wiele…ale na obietnicach się skończyło. Ani Leclerc, ani Sainz nie poprawili czasów, Verstappen, mimo kłopotów w drugim sektorze, utrzymał pierwsze miejsce. Pérez przeskoczył zaś z piątej lokaty na czwartą, tym samym zamykając pierwsze dwa rzędy. W trzecim aż nadto będziemy mieć koloru pomarańczowego: Norris przed Piastrim.
Fenomenalne Alpine
Obaj kierowcy w Q2 – taki wynik Alpine przyjęłoby kilka tygodni temu z pocałowaniem ręki. W Miami stało się to rzeczywistością. Esteban Ocon przyzwyczaił nas już, że w czasówkach spisuje się świetnie (uwzględniając możliwości pakietu), teraz dołączył do niego też Pierre Gasly. Drugi z Francuzów zajął 5. miejsce w Q1 dzięki kapitalnemu okrążeniu pod sam koniec sesji.
W Q2, gdy lepsze ekipy wytoczyły ciężkie działa, już tak fantastycznie się nie prezentował. Niemniej duet Alpine nadal świetnie czytał szybko ewoluujący tor i wyprzedzał nawet dziwnie bezbarwnego Astona Martina. Ostatecznie stracili do awansu do Q3 niecałe dwie dziesiąte sekundy, pokonując zarówno Alexa Albona, jak i…Alonso. Hiszpan startował pod koniec na zużytych miękkich oponach, ale i na świeżych kompletach nie mógł odnaleźć zwyczajowego tempa. Wyraźnie męczył się z ustawieniem samochodu m.in. w zakręcie nr 16.
Największe zaskoczenie: Yuki Tsunoda
Japończyk nie wyglądał w Miami na mocniejszego z tandemu RB – wszak Daniel Ricciardo pokonywał go bez większych problemów. Gdy jednak przyszło do walki o lokaty w drugim, lepiej punktowanym wyścigu, Tsunoda wyciągnął z rękawa wszystkie asy. Bez trudu przedarł się do Q3. Tam bój toczyć mógł już tylko z Nico Hülkenbergiem…przegrał go, ale wciąż z czołowej dziesiątki wystartuje.
A propos Hülkenberga, Niemiec swoje zrobił. Wyniki z Q1 nie wyglądają może przekonująco, lecz kierowca rozkręcał się z sesji na sesję. Pierwsze kółko w drugiej części czasówki umieściło go na 6. lokacie i wystarczyło, by o 22 tysięczne sekundy pokonał Lance’a Strolla. Tym samym 36-latek po raz 11. od startu zeszłego roku awansował do Q3. Jeśli nie zawiedzie na starcie, a inżynierowie Haasa będą czuwać na stanowiskach, po raz kolejny powalczy o punkty.
Największe rozczarowanie: Sauber
To chyba nikogo specjalnie nie zaskakuje. Jeszcze nim kierowcy zaczęli kręcić okrążenia ekipa popełniła pierwszą gafę. Guanyu Zhou wypuszczony został w środek kolejki kierowców ustawiających się w alei serwisowej, pomimo…wyraźnej instrukcji dyrektora wyścigu, aby takich akcji unikać.
Potem nie było wiele lepiej. Na swym pierwszym kółku Zhou osiągnął czas najgorszy spośród całej stawki. Na drugim – wystarczające na 19. miejsce. Chińczyk robił, co mógł, ale swego losu nie poprawił. Po raz szósty z rzędu wypadł w Q1 – jutro zamelduje się na ostatnim polu startowym.
Honoru stajni próbował ratować Valtteri Bottas, plasujący się z początku w okolicach pierwszej dziesiątki. Kiedy jednak rywale się poprawiali, Bottas stał w miejscu. Jego ostatnie kółko niemal wystarczyło, aby pokonać Fernando Alonso – ale niemal oznacza przecież w tym kontekście stratę.
Nie popisał się też Daniel Ricciardo. Australijczyk, po fenomenalnym występie w sprincie (i kwalifikacjach do tegoż), wydawał się pewnym punktem do awansu do Q2. Weteran miał jednak potężne problemy, aby sklecić solidne okrążenie. Poprawiał się w pierwszym sektorze, poprawiał się w drugim, w trzecim tracił. Szaleńcze manewrowanie kierownicą, aby skorygować tor jazdy bolidu, nie pomogły.
Ostatni akord
Weekend ze sprintem ma się ku końcowi. Do rozegrania pozostała tylko wisienka na torcie trzeciej już wizyty w Miami – niedzielny wyścig. Jak zawsze w przypadku ścigania w Stanach Zjednoczonych, polscy widzowie obejrzą zawody w późnych godzinach wieczornych. Gdy zlokalizowany w Miami zegar Rolexa wybije pełną godzinę o 22:00 naszego czasu, kierowcy ruszą do okrążenia formującego.
Murowanym faworytem do triumfu jest, rzecz jasna, Max Verstappen, choć Holender wspominał po sprincie, iż jego ekipę czeka jeszcze nieco pracy nad bolidem, aby wszystkie ustawienia wyszlifować do perfekcji. Czy mechanicy wywiązali się z zadania, czas pokaże – w żadnym dotychczasowym weekendzie rywale nie byli bliżej Red Bulla. Kwalifikacje mogły stanowić preludium do dalszej dominacji, ale mogły też, choć to mało prawdopodobne, lekko zaciemnić obraz. A po nich, jak wiemy, bolidy wchodzą w zakres reguł parc fermé – i żadnych większych modyfikacji dokonać nie można…
Wyniki kwalifikacji do Grand Prix Miami