Humorki pogodowe
Już tydzień temu prognozy zapowiadały silne opady deszczu na dzień wyścigu. Niestety, przepowiednie te ziściły się. Na około półtorej godziny przed planowanym wywieszeniem zielonej flagi kibice zostali poproszeni o opuszczenie toru. Powodem tego była zbliżająca się burza z piorunami. Ulewa rzecz jasna wstrzymała ceremonie przedwyścigowe oraz start rywalizacji.
Deszcz ustał dopiero o 20:30 czasu polskiego, czyli w momencie, kiedy powinniśmy się już byli ścigać od prawie dwóch godzin. Wtedy też dowiedzieliśmy się od szefostwa IMS, że suszenie toru powinno zająć mniej więcej kolejne 120 minut. Zgodnie z obietnicą, ceremonie zostały wkrótce wznowione, a na godzinę 22:44 naszego czasu zaplanowano rozpoczęcie rywalizacji.
Ponadto, wyznaczony został czasowy finisz wyścigu. Tuż przed startem IndyCar ogłosiło, że zmagania zakończą się albo po ukończeniu 200. okrążeń albo o godzinie 20:15 czasu lokalnego (02:15 czasu polskiego). O późniejszej porze problemem stałaby się widoczność na torze. Ponadto, IndyCar chciało zapewnić kibicom na torze „bezpieczny powrót do domów”.
Zaczynamy (i od razu przerywamy) zabawę
Po czterech godzinach dodatkowego oczekiwania, w końcu rozpoczęliśmy „najpiękniejszy spektakl w wyścigach”. Nie mogliśmy się jednak pozachwycać startem, gdyż żółta flaga pojawiła się za nim zawodnicy przejechali nawet pół okrążenia. Tom Blomqvist w swoim pierwszym zakręcie jako kierowca Indy 500 popełnił amatorski błąd. Brytyjczyk dotknął tarki, obrócił się i zdjął razem ze sobą Marcusa Ericssona. Cały miesiąc przygotowań zakończyli w 10 sekund.
Z wyścigu wyeliminowany został również Pietro Fittipaldi. Brazylijczyk odbił się od Calluma Ilotta, który tak jak on, próbował uniknąć kolizji z Blomqvistem oraz Ericssonem. Ale chwila, w jaki sposób na tyłach stawki znalazł się kierowca McLarena? Ilott miał ruszyć z piętnastej pozycji, lecz usterka na okrążeniu formującym zmusiła go do startu z ostatniego miejsca. Brytyjczyk miał sporo szczęścia, aby w ogóle zdążyć na zieloną flagę.
Podczas neutralizacji pożegnaliśmy również Marcusa Armstronga. Nowozelandczyk zakończył swój debiut w Indianapolis 500 po zaledwie kilku okrążeniach żółtej flagi. Kierowcę Ganassi wyeliminowała awaria silnika, co nie było w tym miesiącu rzadko spotykanym u zawodników z jednostkami Hondy.
Restart okazał się równie szalony, co start. Kyle Larson zabuksował kołami, przez co stracił całą masę pozycji. Powolny restart Amerykanina wywołał chaos wśród kierowców, którzy musieli go ominąć. Czołówka pozostała jednak bez zmian.
Koszmar Hondy
Po tym incydencie rywalizacja nieco uspokoiła się, ale nie na długo. Awaria bolidu Katherine Legge wywołała drugą neutralizację dnia. I tak, dobrze zgadliście, Brytyjka również korzystała z jednostki Hondy… Drugi rok z rzędu Legge zakończyła swój udział w Indy 500 bardzo wcześnie. Szukając pozytywów, można powiedzieć, że silnik bolidu #51 przyczynił się przynajmniej do pierwszych pit stopów. Większość stawki odwiedziła swoich mechaników podczas tejże neutralizacji.
Kierowcy z końca tabeli – Sting Ray Robb, Conor Daly czy zawodnicy RLL – objęli alternatywną strategię i nie zjechali do boksu. Nie mieli oni nawet jednak czasu, aby poprzeszkadzać innym zawodnikom na restarcie. Wyścig praktycznie od razu został przerwany ponownie. Linus Lundqvist znalazł się po wewnętrznej pierwszego zakrętu z aż trzema zawodnikami po jego prawej stronie. Debiutant pogubił się przez to, wpadł w poślizg i (całe szczęście samodzielnie) wylądował w barierach.
Po kilku kolejnych okrążeniach za samochodem bezpieczeństwa, odbył się kolejny szalony restart. Wolne tempo kierowców, którzy jeszcze nie zjechali, zaowocowało sporą ilością akcji oraz wyprzedzania. Szczególnie dużymi beneficjentami tej fazy wyścigu okazali się Santino Ferrucci, który przebił się na P2, oraz Colton Herta, który również kontynuował swój progres. Pozycje zaczął natomiast tracić Will Power – Australijczyk nagle znalazł się jedenasty.
Zaraz po tym jak osiągnęliśmy 1/4 dystansu, trzecia jednostka Hondy legła w gruzach. Tym razem silnik poddał się w bolidzie Felixa Rosenqvista, który od początku zmagań znajdował się w Top 10. Tak jak w przypadku Legge, neutralizacja ta pozwoliła większości stawki wykonać pit stop. Niemal dokładnie ta sama grupa zawodników co wcześniej, znowu pozostała na torze i odzyskała pozycje utracone poprzez postoje pod zieloną flagą.
Chaosu nie ma końca
Istne szaleństwo miało miejsce w alei serwisowej na 58. okrążeniu – Alexander Rossi nagle przebił się na pierwszą pozycję, Santino Ferrucci oraz Pato O’Ward stracili kilka miejsc, a Rinus VeeKay otrzymał karę za niebezpieczny wyjazd. Chaos ten przełożył się na tor, gdzie McLaughlin odzyskał prowadzenie od razu w trakcie restartu. W jego ślady poszedł Herta, a Rossi szokująco spadł na P6.
Niestety, wspaniały występ Coltona wkrótce został zakończony – o dziwo, nie przez awarię silnika. Amerykanin po raz pierwszy w tym miesiącu popełnił błąd i całkowicie obrócił się w T1. Choć uszkodził wyłącznie przednie skrzydło, kierowca Andretti wysiadł z bolidu, ewidentnie nie świadomy stanu auta. Kiedy jego ekipa odzyskała, a następnie naprawiła bolid, Herta wrócił do rywalizacji, lecz stracił już wtedy aż 17 okrążeń do reszty.
Tak czy inaczej, wypadek młodego gwiazdora wywołał neutralizację. Ponownie, skorzystali na niej zawodnicy na głównej strategii. Tym razem jako pierwszy z alei serwisowej wyjechał Josef Newgarden. Natomiast za nim doszło do bardzo nietypowej sytuacji. Zwalniający do swojego boksu Callum Ilott został uderzony w tył przez Kyle’a Kirkwooda, przez co Brytyjczyk zatrzymał się nagle w stanowisku Eda Carpentera. Kierowca Andretti otrzymał za to zachowanie karę przejazdu przez aleję serwisową.
Po raz pierwszy w tym wyścigu, restart okazał się dość spokojny. Normalność nie potrwała jednak zbyt długo, gdyż na 110. okrążeniu Scott Dixon wypchnął Ryana Hunter-Reay’a na trawę, powodując jego obrót o 360 stopni oraz uszkodzenia bolidu #23. Neutralizacja ta okazała się kluczowa pod względem strategii, gdyż dokonał się wtedy podział stawki – mniej więcej połówka (głównie liderzy) pozostali na torze, a druga połówka zjechała. Liderem alternatywnej taktyki stał się trzynasty w tabeli Scott Dixon.
Rzecz jasna, zielona flaga na restarcie nie powiewała przez długo. Marco Andretti wyjechał szeroko i rozbił się w pierwszym zakręcie. Mimo to, w tak krótkim czasie Scott McLaughlin zdołał odebrać prowadzenie partnerowi z ekipy.
Klasyczne Indy 500
Po aż siedmiu neutralizacjach na dystansie zaledwie 300 mil, kierowcy w końcu przypomnieli sobie jak długi jest ten wyścig. Z 1/3 aut w garażach, zmagania stały się zdecydowanie bardziej tradycyjne oraz takie, do których przywykliśmy.
Na czele stawki dwaj kierowcy Penske regularnie wymieniali się prowadzeniem. Po pit stopach w trakcie zielonej flagi, do zabawy dołączył się Alex Rossi, który objechał ich obu na okrążeniu nr 134. Tyle szczęścia nie mieli jednak partnerzy zespołowi liderów. Kyle Larson został ukarany za przekroczenie prędkości w alei serwisowej, a Will Power rozbił się na około 25% dystansu do mety. Co ciekawe, mimo chaosu, była to ostatnia neutralizacja tego wyścigu.
Finałowe 45 okrążeń tegorocznej edycji Indianapolis 500 zostaną zapamiętane jako absolutna poezja. Była to czysta, strategiczna, pozbawiona wypadków, walka do mety między wieloma kierowcami. Taktyka Dixona oraz O’Warda opłaciła się, gdyż od tego momentu mogli rywalizować z Rossim oraz duetem Penske na czele stawki. Wiadomym było już, że zwycięzcą wyścigu nazwiemy kogoś z tej piątki.
McLareny najlepiej spisały się na restarcie. Rossiemu oraz O’Wardowi udało się wyprzedzić Dixona, dzięki czemu mogli spokojnie wymieniać się prowadzeniem i oszczędzać paliwo. Jeszcze więcej benzyny mogli jednak zachować rywale, co kosztowało kierowców McLarena podczas finałowych pit stopów. Spadli oni wówczas na trzecią i czwartą pozycję, a prowadzenie odzyskał Dixon. 6-krotny mistrz IndyCar, tak jak przez cały miesiąc, nie miał jednak tempa czołówki. Wkrótce znalazł się on za plecami Josefa Newgardena. Niedługo potem w – skuteczny – pościg za kierowcą Penske rzuciły się McLareny.
Historyczny finisz
Kluczowy moment wyścigu miał miejsce na 6 kółek do mety. Wówczas Rossiego, który nadal oszczędzał nieco paliwa, wyprzedzili zarówno Newgarden jak i O’Ward. Walka o zwycięstwo zacieśniła się zatem do dwójki kandydatów. Regularnie wymieniali się oni prowadzeniem, zadając cios za ciosem. O’Ward specjalnie odpuścił gaz w zakręcie nr 3, aby napędzić się i wyprzedzić Newgardena na przedostatnim dojeździe do linii startu i mety.
Wydawało się to perfekcyjną strategią… ale nie tym razem. Kierowca Penske złapał szokująco dobry tunel aerodynamiczny na wyjściu z T2. Następnie ustawił się po zewnętrznej i fenomenalny sposób objechał Meksykanina. W najbardziej widowiskowy sposób możliwy, Josef Newgarden przypieczętował swoje drugie zwycięstwo z rzędu w Indianapolis 500. Jest on pierwszym kierowcą od ponad dwudziestu lat, któremu udało się obronić wygraną w tym wyścigu.
WHAT A FINAL LAP!
Josef Newgarden and Pato O’Ward battled to the end in the 108th running of the #Indy500. pic.twitter.com/0QqbcbnfYl
— INDYCAR on NBC (@IndyCaronNBC) May 26, 2024
Załamany Pato O’Ward po raz kolejny przekroczył linię mety Brickyard jako drugi. Pokazał się on dziś z fenomenalnej strony, lecz znowu zabrakło mu tej odrobiny sprzyjającego losu. Jakby fani McLarena nie byli wystarczająco zdruzgotani, Alexander Rossi również stracił pozycję na ostatnim okrążeniu. Finałowe miejsce na podium niespodziewanie wyrwał sobie Scott Dixon, po starcie z P21. Tego nikt by nie oczekiwał przed startem.
Czołową szóstkę dopełnili Alex Palou oraz Scott McLaughlin. Po tak trudnych przygotowaniach, Hiszpan może być dumny ze swojej piątej pozycji. Nowozelandczyk okazał się natomiast dość pechowy, gdyż przez dużą część wyścigu zmagał się z usterką sprzęgła. Na jeszcze większe gratulacje zasługują Kyle Kirkwood oraz Rinus VeeKay, którzy mimo kar znaleźli się w Top 10. Ich wyczynu nie był niestety w stanie powtórzyć Kyle Larson. Mistrz NASCAR Cup Series zakończył swoje inauguracyjne Indy 500 na osiemnastym miejscu.
Wspaniała strategia pozwoliła Conorowi Daly’emu zdobyć drugi z rzędu finisz w czołowej dziesiątce. Tuż za Amerykaninem znaleźli się Callum Ilott – mimo naprawdę wielu trudności – oraz debiutant dnia, Christian Rasmussen. Choć startowali z bardzo róznych pozycji, Top 15 zwieńczyły auta RLL.
Karawana jedzie dalej
Po największym wyścigu roku ani trochę nie zwalniamy. Już w piątek ruszają przygotowania do kolejnej rundy – Grand Prix Detroit. Zmagania tradycyjnie transmitować będzie Viaplay. Alex Palou rozpocznie je jako lider klasyfikacji kierowców.
Wyniki Indianapolis 500