Ekipa Kubicy rozczarowuje
AF Corse czeka jutro sporo pracy. Oba samochody fabryczne bez problemu dostały się do Hyperpole, w przeciwieństwie do auta prywatnego. Robert Shwartzman wsiadł za kółko na kwalifikacje po czym zdobył zaledwie piętnastą pozycję. 24-latek pokonał jedynie duet Peugeotów, Lamborghini oraz Isottę. Całe szczęście, w pierwszych godzinach Le Mans przekonaliśmy się, że niska pozycja startowa nie jest dla Roberta Kubicy żadnym problemem.
Jeżeli Polak rozpocznie wyścig – a tak było podczas większości rund w tym sezonie – to jego pierwszą przeszkodą na drodze będzie… BMW #15. O ironio, wystartuje on tuż za samochodem, który rozbił podczas walki w Le Mans. Jeśli tym razem upora się on z Driesem Vanthoorem (lub ewentualnie innym zawodnikiem tej ekipy) bez kontaktu, to od pozycji w punktach będą go już tylko dzielić, rozczarowujący na tle pozostałych Porsche, Proton oraz para Alpine.
Powrót starej Toyoty
Wyniki dzisiejszych kwalifikacji przypomniały nam o poprzedniej erze WEC. Kamui Kobayashi oraz Brendon Hartley powtórzyli wynik z FP2, jakim był dublet Toyoty. Choć taki rezultat w pierwszej chwili może zmartwić wielu neutralnych kibiców, należy zwrócić uwagę na minimalną przewagę Japończyków. Matt Campbell w Porsche #5 był zaledwie 0.2 sekundy gorszy od Kamui Kobayashiego. Tuż obok niego w drugim rzędzie ustawi się jutro Cadillac, który w końcu odzyskał formę w WEC (a przynajmniej, tak się na ten moment wydaje).
Samochody Porsche oraz Ferrari uzupełniły miejsca startowe w Top 10. Ostatnią pozycję w Hyperpole zdobyło natomiast BMW #20, co można uznać za miłą niespodziankę. Aż ciężko w to uwierzyć, ale różnica między najszybszym, a najwolniejszym samochodem, który dostał się do finałowej części czasówki wyniosła zaledwie cztery dziesiąte sekundy. Czeka nas jutro bardzo zacięta rywalizacja.
Panie przodem
Sarah Bovy powtórzyła swój wspaniały wyczyn ze Spa. Zawodniczka Iron Dames kompletnie zdominowała sesję kwalifikacyjną, triumfując w obu jej częściach. W kluczowym Hyperpole, Belgijka okazała się aż 0.4 sekundy szybsza od wszystkich innych kierowców, co na tak krótkim obiekcie jak Interlagos stanowi ogromną przewagę. Jakby tego było mało, Claudio Schiavoni w drugim Lamborghini Iron Lynx był od niej aż 2 sekundy gorszy podczas „Q1”. Dokładnie tak jak na Spa, jeden Huracan rozpocznie wyścig z przodu stawki, a drugi z końca.
Najbliższym rywalem Bovy był Alex Malykhin. Nie jest to żadne zaskoczenie, gdyż kierowca Manthey od początku sezonu spisuje się wybitnie w kwalifikacjach. Jako dużą niespodziankę należy natomiast uznać McLarena, którego duet wystartuje jutro z drugiego rzędu. Tak dobrej formy United Autosports w LMGT3 jeszcze nie widzieliśmy. Na pochwałę zasłużyli też Darren Leung, Tom van Rompuy oraz Ian James – ta trójka awansowała do Hyperpole, w przeciwieństwie do własnych partnerów zespołowych.
Liczne problemy ekip GT3
Dość dziwna sytuacja miała miejsce na samym starcie Hyperpole. Thomas Flohr obrócił się na okrążeniu wyjazdowym, po czym zgasnął mu silnik. Choć nie uszkodził samochodu, zawodnik AF Corse #54 wywołał czerwoną flagę, a zatem nie dostał pozwolenia, aby wrócić do rywalizacji. Jego ekipa ruszy jutro z P10.
Bardzo słaby dzień zaliczył Ford – oba ich auta odpadły już w pierwszej części czasówki. Ekipie #77 zabrakło zaledwie 0.06 sekundy do awansu. Po drugiej stronie skali, samochód #88 uplasował się na ostatniej pozycji, ze stratą ponad dwóch sekund do lidera sesji. To dlatego, że za kierownicą auta znalazł się wyciągnięty z emerytury Christian Ried. Szef Protona musiał wrócić do fotela wyścigowego, gdyż jego regularny kierowca „dżentelmen” – Giorgio Roda – zachorował tuż przed wyjazdem do Brazylii.
W jeszcze trudniejszej sytuacji niż zwykle znajduje się Lexus. Arnold Robin doszczętnie rozbił swój samochód już w pierwszym treningu – do tego stopnia, że Akkodis musiał wycofać auto #78 z reszty zmagań. O ile sam kierowca uszedł bez szwanku, tak jego RC F GT3 potrzebuje krytycznych napraw, niemożliwych do zrealizowania w trakcie weekendu wyścigowego. Ekipa #87, która samodzielnie reprezentuje Lexusa w Brazylii, zajęła dziś P15.
Czeka nas wspaniałe widowisko
Choć jutro czeka nas cała masa sportowych emocji w związku z IMSA w Kanadzie, IndyCar w Iowa, finałem Wimbledonu czy finałem Euro, 6 Hours of Sao Paulo powinno być głównym punktem całego dnia. Wspaniała nitka toru Interlagos zawsze gwarantuje ciekawe wyścigi, a ten rozegra się na dystansie aż sześciu godzin. Co ważne, brazylijski obiekt jest dość krótki, a zatem dublowanie aut GT3 będzie jeszcze trudniejsze niż zwykle. Problemy szczególnie może sprawić ciasny sektor numer 2. Przygotujmy się na zwiększoną ilością incydentów. W połączeniu ze zmienną pogodą oraz niemal kompletnym brakiem doświadczenia kierowców i ekip z tym torem, wielce wyczekiwany powrót Interlagos do WEC jest skazany na sukces. Zapraszamy do oglądania, jutro o 16:30.
Wyniki kwalifikacji do 6 Hours of Sao Paulo 2024