Według informacji przekazanych w niedzielę, kontrakt miał zostać ogłoszony już w zeszłym tygodniu. Obejmował on nie tylko udział Hiszpana w Indy 500, lecz w kilku innych wyścigach IndyCar. Jak wiemy, Fernando Alonso planuje powrót do F1, a do końca tego roku nie będzie najprawdopodobniej rywalizować już w innych seriach wyścigowych. Jazda w amerykańskiej serii przed startem w królewskiej klasie wydawała się być „strzałem w dziesiątkę”.
Zawodnik z Oviedo od dłuższego czasu marzy o zdobyciu ”Potrójnej Korony”, na którą składają się zwycięstwa w: GP Monako w F1, 24h Le Mans oraz Indianapolis 500. „Nando” triumfował w Monako z Renault i McLarenem (w latach 2006 i 2007), zaś w Le Mans dwukrotnie z Toyotą (2018 i 2019).
Indy 500. Najtrudniejsze wyzwanie Alonso?
Debiut w Indy 500 w sezonie 2017 był niezwykle udany. Wówczas, McLaren połączył siły właśnie z zespołem Andretti Autosport. Alonso zakwalifikował się do ”Fast Nine” i zajął 5. miejsce w kwalifikacjach. Podczas wyścigu przewodził stawce, lecz na ostatnich 20 okrążeniach jednostka napędowa Hondy zawiodła i były reprezentant McLarena i Ferrari nie ukończył wyścigu.
Powrót Alonso na owal miał miejsce w zeszłym roku. Wówczas McLaren zdecydował o wystawieniu własnego samochodu na amerykańskiej ziemi. Tak śmiała decyzja, w wyniku której ekipa z Woking postanowiła sama obsługiwać swój bolid, okazała się kompletną katastrofą. Niestabilny samochód i niskie prędkości maksymalne nie pozwoliły zakwalifikować się Fernando Alonso nawet do wyścigu, ponieważ zajął odległe 34. miejsce. Przypomnijmy, że do wyścigu kwalifikują się zawodnicy z miejsc od 1 do 33.
Michael Andretti oraz świat IndyCar do dziś pamięta znakomity debiut Alonso. Szef Andretti Autosport podczas rozmowy z magazynem Racer przyznał, że chce mieć w swoim samochodzie utalentowanego zawodnika, a rozmowy trwają. Wszystko poszłoby po myśli zarówno zespołu, jak i samego zawodnika, gdyby nie weto Hondy.
Zaznaczmy tylko, że w Formule 1 Fernando Alonso w latach 2015-2017 korzystał z McLarena napędzanego właśnie jednostką napędową Hondy. Zawodny i niekonkurencyjny silnik japońskiego producenta zmusił brytyjski zespół do zakończenia współpracy. Fernando Alonso stracił cierpliwość podczas GP Japonii 2015, czego efektem były słowa: ”GP2 Engine”.
Honda po nieudanej współpracy z McLarenem, zaczęła współpracować z Toro Rosso i Red Bullem. Zaowocowało to trzema zwycięstwami w sezonie 2019. Niedawno Alonso przyznał, że wypowiedziane słowa w 2015 r. były częścią prywatnej rozmowy z inżynierem. Po niedzielnych doniesieniach na temat weta Hondy, wiele stacji poprosiło o komentarz zespół Andretti Autosport oraz Hondy. Żadna ze stron nie chciała udzielić jeszcze oficjalnych informacji.
Co dalej?
W takiej sytuacji, jedynym ratunkiem dla hiszpańskiego kierowcy jest znalezienie zespołu z silnikiem Chevroleta. Zespół Penske ogłosił już wykorzystanie maksymalnie czterech samochodów. Natomiast, Ed Carpenter Racing wystawi 3 auta i nie zamierza więcej. Chociaż plany udziału Fernando Alonso w Indy 500 wydają się być zrujnowane na pierwszy rzut oka, to pozostałe zespoły są bardzo zainteresowane nim.
Fernando Alonso może wystartować jeszcze w Arrow McLaren SP, Dreyer&Reinbold Racing, DragonSpeed, Juncos Racing lub A.J. Foyt Racing. W rozmowie z Motorsport.com Sam Schmidt ujawnił, że kierowca z Oviedo musi wystąpić w Indianapolis 500. Zdaniem Amerykanina jest to niezwykle ważne dla historii motorsportu.
– Skoncentrowaliśmy się na tym, aby pomóc dwóm młodym zawodnikom [Patrico O’Wardowi i Oliverowi Askew – przyp. red.], aby jak najlepiej wykorzystali swój potencjał w całym sezonie. Nie podjęliśmy żadnej decyzji w spawie trzeciego samochodu, ale nie spodziewaliśmy się, że Fernando Alonso będzie dostępny! To byłoby również świetne dla Chevroleta – przyznał szef Arrow Schmidt Peterson Motorpsorts.
104. edycja Indianapolis 500 będzie odbędzie się 24 maja 2020 roku.